Świat Oczami Syna Starszej Krwi - Rodział 2- Wieśniackie Problemy

Po długiej i zresztą wyczerpującej podróży, Kael wreszcie dotarł do wsi Koravyst. Wieśniacy, którzy ową wieś zamieszkiwali, podklinali i wyzywali elfa od najgorszh. Cała ta nienawiść zaczęła się od wyrżnięcia przez D'Hoine* elfickich osad i miast. Po osłabieniu tejże rasy, ludzie wrócili do swoich krain nie bacząc ,że elfickie oddziały Scoia'tael*. Elfy ze Scoia'tael bywały w lasach nieuchwytnymi, skrytymi i cichymi zabójcami, zanim chłop zdąży się spojrzeć już dostanie bełtem w tętnice szyjną, taki uraz spowoduje śmierć w ciągu kilku chwil. Od wielu pokoleń toczy się ta zmina wojna rasowa, elfy z Aen Alle* starają się żyć w pokoju z ludźmi. Kael pochodzi z ósmego pokolenia ludu olch, w rodzinnym miasteczku nauczony został szacunku do ludzi i starania się żyć z nimi w pokoju.

Zsiądwszy z konia przywiązał D'yaebla do pobliskiego palika drewna. Od razu w oczy rzuciła mu się tablica z ogłoszeniami. Wielce ciekawski elf począł czytać ogłoszenia, natrafił na jedno, które go zaintrygowało na tyle ,że postanowił się do niego odwołać i odwiedzić nadawcę. Ogłoszenie bowiem opisywało problem z istotą wilkopodobną, tutejsi chłopi nazywali go wilczymryjem. Elfickie bestiariusze, z tego co pamiętał elf, ukazywały tę istotę jako bezczelną, chełpiącą się, odporną na stal oraz porywającą ludzi lub zwierzęta w celu zamordowania i spożycia. Kael zapamiętał jednak ważny szczegół, wilczyryj był podatny na srebro. Szybko wydedukował ,że jego miecz nie będzie efektywny, ale też nie będzie za słaby na istotę. Hen Ichear musiał odszukać chatę myśliwego, który mieszkał na oddalonym o około 300 stóp domu z nabitymi głowami dzików, wilków, niedźwiedzi i innych leśnych zwierząt na palach. Łatwo było tam trafić i łatwo przerazić widokiem. Chłopak założył swój ciemny kaptur na głowę i wyruszył, w krótką wyprawę.

Cała wieś była jak to wieś była uboga, nie było tam tak wykwintnych brukowych dróg jak w większych miastach na kontynencie. Były tam jedynie proste udeptane drogi bez trawy, które w deszcz często lubiły zamieniać się w błotniste bagna. Chaty wykonane były z drewnianych bali ustawionych poziomo, okna bez szkła umożliwiały swobodny przepływ powietrza. Kilkanaście desek połączonych gwoździami robiło za drzwi, które możnabyło zaryglować od środka - analogicznie do całej zabudowy wsi - kolejną deską. Zabezpieczenie to było jednak bardzo słabe, podczas ataku nieprzyjaciela drzwi mogły zostać w bardzo łatwy sposób wyważone. Dachy były robione ponownie na drewnianym stelażu, kilkanaście grubszych pali połączonych ze sobą tworzyło coś w rodzaju klatki na dach. Nad głową wieśniaków i wieśniaczek była sucha słoma lekko zalepiona gliną, zastosowano glinę po to, aby konstrukcja nie przeciekała. W niektórych domach ukryte były przejścia do podziemi, nie byle jakich podziemi, do podziemi elfów Aen Seidhe*. W tychże podziemiach według legendy mają czekać na śmiałka drogocenne skarby opiewające na drogie kamienie, masę koron, kilkanaście ton złota i innych dobroci. Jednak jak narazie żaden ze śmiałków nie wrócił. Wieś Koravyst otoczona była otoczona przez zielone łąki tym samym pastwiska dla krów, zielone, mieszane lasy i niestety krwawe miejsce jednej z bitew. Masa trupów zatruwa ziemię swoją nieczystą krwią, a trupojady rozszarpują resztki zwłok niepamiętanych już wojów.

Kael po krótkiej drodze nasłuchał się bluzgów i przekleństw na swój temat, ale to zignorował. Dotarł do niskiej, drewnianej (jak większość we wsi) chaty, zapukał. Poczekał chwilę, ale nie było odpowiedzi od właściciela przybytku. Rzekł więc spokojnie.
-Przyszedłem w sprawie zlecenia na niejakiego wilczyryja.
Odpowiedział mu donośny i basowy glos mężczyzny, Kael po samym głosie stwierdził ,że mężczyzna ma około 45lat.
-Wchodź, tylko bez żadnych numerów.
Hen Ichear wszedł do środka domostwa ze spokojem, odrazu zauważył masę wyprawionych zwierzęcych skór wywieszonych na sznurze. Wzrok opadł mu na podłogę, na której była wielka na ponad 2 metry skóra niedźwiedzia.
-Ogromny okaz, nie wiedziałem ,że aż takie tutaj żyją. - rzekł z udawanym entuzjazmem elf, byleby nieco rozluźnić atmosferę. Myśliwy jednak nie był głupi i odrazu wyczuł grę aktorską.
-Tak łatwo mnie nie oszukasz, swoją drogą tutaj takie nie żyją. Ten tutaj to okaz z dalekiego archipelagu wysp, którego pewnie i tak w życiu nie zobaczysz więc nie będę się na jego temat rozgadywał. Poza tym przyszedłeś tu w sprawie zlecenia, a nie wychwalania moich zdobyczy z polowań.
-Racja. Mówicie więc ,że w lasach grasuje nazwany przez was wilczyryj, prawda to?
-Widziałem go, jak matkę kocham jeszcze nigdy w swoim życiu czegoś takiego nie widziałem. Był ode mnie wyższy o kilka stóp, do tego te oczy i ten wilczy ryj. Włos się jeży na samą myśl o tym....o tym czymś.
-Gdzie grasuje bestia i dlaczego chcecie ją zabić? Naraziła się wam czymś? - ze stoickim spokojem ciągnął elf.
-Ano żonę Antka zabił, taka dobra kobiecina była. Swoją drogą Antek też zaginął, chłop był jak mało kto. Krzepy to miał za dwóch. Szkoda ,że tak to się skończyło.
Kael lekko podirytowany powiedział.
-Streszczaj się, potrzebuję tylko informacji gdzie grasuje, resztę zrobię sam. Nie potrzebuję Twoich opowieści o mieszkańcach.
Mężczyzna ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy wydukał.
-Na północ od lasu....powodzenia mistrzu.
Elf pożegnałsię z myśliwym skinieniem głowy i wyszedł z domostwa.
-Pólnoc od lasu..... - zamyślił się chwilę.
Odwiązał rumaka, dosiadł go i ruszył na poszukiwania bestii.

Po godzinie jazdy dotarł na miejsce w którym ponoć grasuje stwór. Zsiadł z konia po cichu, tak jak to elfy Aen Alle mają w zwyczaju kiedy robią coś ważnego. W powietrzu czuć było nutę mokrej sierści. Elf po tym małym znaku miał pewność ,że jest we właściwym miejscu. Po domyśle skąd wieje wiatr mógł oszacować gdzie znajduje się wilczyryj. Grota. Wszystkie znaki wskazywały na małą jaskinię. Kael z wolno bijącym sercem dobrał miecza, klinga błysnęła w świetle popołudniowego słońca. Ruszył. Szedł powoli, omijając każdą rzecz, która mogła wywołać hałas. Zaskoczył go ryk niedźwiedzia z głębi lasu i przypadkowo nadepnął na stos gałęzi. Rozległ się wcale nie tak cichy trzask, a na pewno nie cichy dla istoty która miała głowę Bleidda*. Po krótkiej chwili elf usłyszał szybkie kroki i ciche warczenie. Już w tym momencie wiedział. Jedyne co zrobił przed atakiem to przewrót w tył. Wilczyryj zaskoczył go jednak od boku i ugodził pazurami poniżej pasa, niedaleko tętnicy udowej. Kael wiedział ,że musi uważać na punkty witalne na swoim ciele, ale z taką szybkością przeciwnika ciężko sobie poradzić z unikami. Musiał przyjąć inną taktykę. Bestia ponownie zaatakowała, tym razem z większym impetem. Elfowi udało się zablokować pazury mieczem. Istota odskoczyła na kilka stóp, to był idealny moment na kontratak, szybki piruet i cięcie w brzuch. Podczas cięcia klinga łatwo wbila się w skórę. Słychać było ryk wilka i widać było krew cieknącą po ostrzu. Bestia upadła na kolana, Kael pewny wygranej już miał chować miecz do pochwy, ale znowu został zaatakowany pazurami. Został mocno ugodzony w brzuch, jednak wciąż stał. Z własnego doświadczenia wiedział ,że musi szybko to zakończyć inaczej zginie. Miecz błysnął w świetle słońca i noga Wilkopodobnej postaci odleciała na kilka metrów od pobojowiska. Elf ciął z chirurgiczną precyzją pod kolanem. Bestia podtrzymała się ręką, którą elf małm wysiłkiem uciął. Istota w odwecie próbowała go ugodzić w ranny brzuch, ale Kael wykonał śmiercionośny dla Wilczyryja piruet. Głowa odleciała mu na kilka stóp, krew lała się strumieniami pod nogi elfa. Ten nic sobie z tego nie robiąc wytarł miecz w liście nieopodal rosnącego klonu. Następnie poszedł po głowę istoty. Włożył na rumaka, przed siebie na siodle i wracał do wioski. Zapadał już zmrok.

D'Honie - człowiek/ludzie
Scoia'Tael - wiewiórki, oddział leśnych elfów
Aen Alle - Lud olch
Aen Seidhe - Lud wzgórz

Zapraszam do oceniania i komentowania. Następna część pojawi się jakiś czas od dodania na główną stronę.

Dodaj komentarz