Wszystko zaczeło się od zwykłego meczu piłki nożnej. Graliśmy jakby w klatce utwrzonej z siatki. Gra była ostra, podcinałem i kopałem głównie jedną osobę.
- coś się stało z domem na rogu, chodźcie szybko
Pobiegliśmy razem, od tego miejsca dzieliło nas jakieś dwieście metrów. To co zastaliśmy na miejscu było zarazem niesamowite jak i ... przerażające.
Cały dom, każde okno, drzwi a nawet komin, każde z tych miejsc było zabetonowane grubą warstwą tego ciężkiego spoiwa.
Następnie ocknełem się w rurze z wodą. Jedyna możliwością było płynąć w górę. Tak więc też zrobiłem.
Następny atak jasności. Jestem w centrum handlowym otoczony przerażonymi ludźmi. To wlewa się wszystkimi jakże wątłymi okienkami takowego centrum. Muszę pokonać tą bestię, tego potwora. Widzą go wszyscy lecz on jest jednak głęboko we mnie.
Pomogłem wszystkim schować się w bezpieczne miejsca. Na placu boju zostałem sam. Po ruchomych, jednak w tym momencie już mniej, schodach ruszyłem na górne piętro. To częsty scenariusz tychże walk.
Potwór próbował mnie pochłonąć. Ja jednak unosiłem się, to co dawało mi siłę to ta dziewczyna. Tak, ta która zawsze jest obok.
Pokonałem tego stwora, w stylu M. Baya.
Zło przegrało z wytrwałością.
Dodaj komentarz