Materiał zarchiwizowany.

Opowieści z Akkrali - cz.II

Raen podniósł się z osmolonej ziemi.Jak wzrokiem sięgnąć,wszędzie widział ogień. Gdzieniegdzie ludzie ugaszali już małe płomyki,gdzie indziej rozszalały pożar trawił drewniane budynki. Taka była cena jej mocy... kiedyś musiała się z niej uwolnić. To dziecko magi... nie mogło być inaczej. - Po głowie Raena przewijały się odpowiedzi na niezadane pytania.Dym o zapachu ludzkiego mięsa wymieszanego z aromatem leśnych drzew uderzył w jego nozdrza. Przez chwilę nie wiedział co powinien zrobić ... czaszka pękała mu od tępego bólu spowodowanego długim leżeniem z braku przytomności. Raen postanowił się w końcu ruszyć. Każdy krok sprawiał mu niesłychany ból,ale wiedział,że decyzja,którą przed chwilą podjął będzie właściwa. Dotarłszy do miejscowego źródełka,przemył ręce,które brudziła jeszcze świeża krew. Pochyliwszy z kolei głowę dostrzegł zmianę w swoich oczach. Ich kolor zmierzał do coraz ciemniejszego brązu. Muszę stąd odejść,póki nie stanie się ze mną coś złego -powiedział sobie w duchu. Nie był zbyt rozmownym człowiekiem w tej wiosce,zatem jego odejście nie zostanie zapewne rychło zauważone. " A nawet jeśli tak to szybko o mnie zapomną" - odezwał się po raz wtóry głos podświadomości. Tajemnica z jaką żył ciągle dawała o sobie znać,tak jak teraz. Wiedział,że będzie musiał odszukać Irię po to,aby przekazać jej potrzebne wskazówki,jednakże nie wiedział jednego,a mianowicie tego w jaki sposób jako jej najlepszy przyjaciel  przekaże jej informację o sobie samym i o swojej naturze,o której ani ona,ani nikt inny nie miał najmniejszego pojęcia.

Veezya

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 304 słów i 1682 znaków.

Dodaj komentarz