My albo oni | Rozdział III

My albo oni | Rozdział IIIAtmosfera w mieście zmieniła się diametralnie od ostatniej wizyty Arthura. Zaludnione po brzegi ulice tętniły życiem. Szczere, radosne śmiechy co chwila rozbrzmiewały wśród licznego tłumu, zgromadzonego w centrum miasteczka. Festyn trwał w najlepsze, a z każdą minutą upływały hektolitry alkoholu. Grajkowie, mimo usilnych starań, nie mogli przebić się ze swoją muzyką przez gwar mieszkańców. Czasem słychać było tylko nikłe pobrzękiwania instrumentów.

Jednak coś nie pasowało zupełnie do radosnego klimatu panującego w miasteczku. Około tuzina rosłych mężczyzn zwisało bezwładnie na murze okalającym osadę. Na szyi każdego z nich ciasno zaciśnięty był stryczek. Czarne worki nasunięte na głowę, uniemożliwiały identyfikację wisielców, lecz Arthur domyślił się, że już ich kiedyś spotkał.

– Panienko – zaczepił młodą dziewczynę w pobliżu – orientujesz się może, za co wiszą? – Wskazał palcem na skazańców.

– Panie, toż to zbóje Friedricha. Wszyscy ich tutaj znają. Dzięki Bogu, że w końcu dostali to, na co zasłużyli. – Dziewczyna przeżegnała się szybko.

Arthur patrzył na nią bez zrozumienia.

– Panie, toć całe miasto huczy o tym, co się wydarzyło – warknęła zniecierpliwiona. – To nie czas, żeby o tym gadać. To czas zabawy. Daj mi pan spokój.

Arthur patrzył jeszcze chwilę na martwe ciała na murze. Otrząsnął się z zadumy i powędrował do dobrze mu znanej karczmy.

Już z zewnątrz słyszał gwar wydobywający się ze środka. Otworzył drzwi, a jego oczom ukazał się tłum liczny jak nigdy dotąd. Izba wręcz pękała pod naporem gości. Tym razem nikt nawet nie zwrócił na niego uwagi. Odnalazł wzrokiem Lisę, która kłóciła się z pijanym jegomościem. Niespodziewanie jego spojrzenie przykuła młodziutka dziewczyna usługująca klientom. Była niesamowicie zgrabna, lecz jej twarz oszpecona była świeżą blizną po oparzeniu. Dziewczyna wykonywała swoje obowiązki jakby bezwiednie. Oczy cały czas miała beznamiętne, pozbawione wszelkich uczuć.

Arthur oderwał wzrok od dziewczyny i podszedł do Lisy.

– Mówię ci, gamoniu, że na kredyt nie dajemy! – warknęła karczmarka zniecierpliwiona.

– Panienko, bądźże człowiekiem. To radosny czas – wybełkotał mężczyzna. – Daj mie jedno piwo tylko.

– Powiedziałam "nie"!

Arthur stanął za jej plecami, wpatrując się groźnie w natręta. Na tle drobnej dziewczyny robił piorunujące wrażenie. Był od niej szerszy prawie trzykrotnie, a jej głowa nie sięgała mu nawet do piersi.

Pijak zrobił wielkie oczy i chwiejnym krokiem pośpiesznie się oddalił.

– W końcu coś do kretyna dotarło – zamruczała Lisa pod nosem.

Wzięła ze stołu tacę z pustymi kuflami. Odwróciła się i w tej samej chwili wypadła z jej rąk, a z ust rozległ się przeraźliwy pisk. Kufle rozbiły się na podłodze na drobne części. Dziewczyna patrzyła krótką chwilę na olbrzymią postać, aż w końcu otrząsnęła się z szoku. Rzuciła mu się na szyję, obejmując z całych sił.

– Ty durniu. Wystraszyłeś mnie – powiedziała mu do ucha, nie poluźniając uścisku.

W końcu odkleiła się od mężczyzny, by spojrzeć mu głęboko w oczy.

– Ja… dziękuję. Dziękuję, że mnie uratowałeś. Dziękuję, że uratowałeś nas. – Pogłaskała się znacząco po lekko wypukłym brzuchu.

Twarz Arthura pozostała bez wyrazu, jakby nie usłyszał słów wdzięczności.

– Zrób sobie przerwę i wywal gości z prywatnej izby – rzucił tylko głosem nie pozostawiającym pola do dyskusji. – I znajdź Horasa. Wszyscy mamy kilka spraw do omówienia.

Po dłuższej chwili wszyscy troje znajdowali się w odosobnionym pomieszczeniu. Arthur usiadł ciężko na jednym z głębokich foteli i spojrzał posępnie na towarzyszy.

– Mówcie. Po kolei – rzucił.

Grubas spojrzał zmieszany na dziewczynę.

– No więc… Właściwie nie wiem od czego zacząć…

– Od mojego wyjazdu.

Szlachcic westchnął głęboko, rozsiadając się ciężko na fotelu.

– Od twojego wyjazdu… – Zmarszczył czoło, próbując ułożyć sobie w głowie wspomnienia. – No dobra. Sytuacja była tragiczna. Imperium właściwie już stawiało parszywe stopy na naszej ziemi. Plotki głosiły, że ofensywa zacznie się lada dzień.

Grubas przerwał na chwilę, czekając na reakcję Arthura. Nie doczekał się żadnej, więc po prostu kontynuował.

– Niespodziewanie wszystko się zmieniło w ciągu jednego dnia. Na początku nikt nie dawał wiary plotkom o tym, co wydarzyło się w stolicy Imperium. Historia o Mścicielu, który zamordował niemalże cała imperialną radę, z cesarzem włącznie, była absurdalna. Jednakże – podniósł do góry palec, przypominający pęto kiełbasy – do miasta zaczęły dochodzić wieści, że wrogie wojska cofają się w głąb własnego kraju. Po kilku dniach całe Imperium ogarnęła wojna domowa. Jedni chcieli zgarnąć koronę cesarza, drudzy po prostu uszczknąć dla siebie jak najwięcej. Kraj został pogrążony w chaosie, a inwazja przestała już być zagrożeniem.

Horas przerwał na chwilę, by rzucić wzrokiem na Lisę. Dziewczyna miętosiła nerwowo palcami skraj sukni, ze wzrokiem wbitym w podłogę.

– Co było dalej? – ponaglił go Arthur.

– Okazało się, że ktoś w Meravii miał łeb na karku. Dotychczasowego króla zamordowano. Władzę przejęła generalicja z Kreonem na czele, który szybko zmobilizował armię do ofensywy. W krótkim czasie większość oddziałów przekroczyła granicę Imperium.

Arthur spojrzał na Lisę. Dziewczyna nie odważyła się podnieść wzroku.

– Na czym to ja… – mruknął zakłopotany Horas. – A tak… Kreon rozdzielił oddziały na dwa fronty: północ i południe. Zamysł był taki, żeby przejąć skrajne terytoria Imperium, a potem zamknąć je od wschodu i zachodu. Na razie idzie jak po maśle. Imperium jest w rozsypce, właściwie nie stawia oporu. Doszły mnie wieści, że północ została już zajęta, a na południu trwa walka z imperialnymi niedobitkami. Krótko mówiąc, jesteśmy uratowani.

Szlachcic uśmiechnął się zadowolony, ale uśmiech szybko zgasł mu z twarzy, gdy zobaczył jakim spojrzeniem obdarzył go rosły mężczyzna.

– Tak. Jesteście uratowani – zaczął Arthur. – Szkoda tylko, że w swoich opowieściach pominąłeś, co się dzieje z cywilami za imperialną granicą.

Grubas spuścił głowę zmieszany.

– Byłem tam, Horasie. Widziałem to na własne oczy. To jest rzeź. Rzeź jakiej nie dopuścił się chyba nikt w historii. Armia Meravii zostawia za sobą tysiące trupów. Zdrowi mężczyźni brani są w niewolę, ale cała reszta jest zbędna. Tam aż roi się od kilkumetrowych stosów martwych ciał starców, kobiet i dzieci. – Arthur zacisnął pięści z całych sił, aż zbielały mu knykcie. – Owszem, jesteście uratowani. Ba, lada moment to wy wygracie wojnę. To wy staniecie się Nowym Imperium. Ale tak naprawdę nic się nie zmieni. Jedyna różnica, że tym razem to "wy", a nie "oni".

W izbie zapadła cisza. Słychać było jedynie szelest sukni karczmarki i zakłopotane posapywania Horasa.

– Arthur… – zaczął grubas.

– Dosyć – uciął mężczyzna. – Koniec z polityką.

Arthur wstał i odwrócił się do okna. Patrzył w milczeniu na oddalony obraz za oknem – zbirów powieszonych na murze. Szlachcic podążył za jego wzrokiem, po czym głośno przełknął ślinę.

– Ta oszpecona dziewka, usługująca klientom w karczmie, to córka Friedricha, prawda, Liso? – spytał mężczyzna, nie odwracając wzroku od wisielców.

– Tak – odezwała się cichutko dziewczyna po raz pierwszy od rozpoczęcia spotkania.

Na chwilę znowu nastała cisza. Nikt się nie kwapił do rozpoczęcia kolejnej opowieści.

– Na co czekasz, Horasie? – ponaglił go Arthur. – Tylko tym razem same fakty proszę. Krótko, zwięźle i na temat.

Grubas jednak ociągał się, jak tylko mógł. Na jego zmarszczonym czole pojawiały się coraz liczniejsze kropelki potu.

– To jedyna ocalała z córek Friedricha – odezwała się niespodziewanie Lisa. – Tamci na murze – skinęła głową w stronę okna – to zbóje Friedricha. Po tym jak zabiłeś im przywódców, udali się do posiadłości martwych pracodawców. Całą noc brutalnie gwałcili żonę Friedricha i jego córki. – Załamał jej się na chwilę głos. – Niektóre nie miały nawet dwunastu lat…

Arthur, nieruchomym wzrokiem, nadal wpatrywał się w dal za oknem.

– Gdy ci już skończyli, postanowili je zamordować i podpalić dom, by zatrzeć ślady – kontynuowała Lisa. – Przeżyła jedynie Elena, dziewczyna, którą widziałeś u mnie w karczmie. Miała trochę szczęścia. Jeden ze zbójów, który ją gwałcił, zasnął pijany w trakcie stosunku. Elena mu uciekła i ukryła się w szafie. Wyszła dopiero, gdy dom był już cały w płomieniach. Przeżyła, ale będzie oszpecona do końca życia.

Arthur spojrzał dziewczynie głęboko w oczy, a ona tym razem nie odwróciła wzroku. Patrzyli na siebie w milczeniu dłuższą chwilę.

– Ekhm… – Chrząkniecie Horasa przerwało ciszę. – Czas już na mnie.

Podniósł się z wysiłkiem z głębokiego fotela. Spojrzał ostatni raz nerwowo na dwójkę towarzyszy mierzących się wzrokiem.

– Bywajcie – rzucił tylko i szybko czmychnął z pomieszczenia.

Lisa podeszła do Arthura i przytuliła mu się do piersi.

– Wszystkich nie ocalisz. Przecież dobrze o tym wiesz – wyszeptała. – Zawsze będziemy "my" albo "oni".

– Może dla ciebie to jest takie proste… Zastanawiałaś się w ogóle kiedykolwiek, czym się różni życie Imperialisty od Meraviańczyka? Wszyscy prowadzicie zwyczajne życie. Wszyscy próbujecie być szczęśliwi. Wszyscy po prostu próbujecie jakoś przetrwać. Dla mnie „my” to wszyscy dobrzy ludzie. Wszyscy, bez wyjątku.

– Nie, Arthur. Teraz „my” to nasza trójka: ty, ja i nasze dziecko. Cała reszta to „oni”. – Lisa odsunęła się od mężczyzny, by spojrzeć mu w oczy. – Przestań się już obwiniać. Zrobiłeś to dla mnie i dla naszego dziecka. Nie zmienisz tego świata. Nie sprawisz, że nagle zniknie ludzka nienawiść i żądza władzy. Wszystkich nie dasz rady ochronić. Zrozum to w końcu…

Arthur lekko ją od siebie odsunął.

– Lisa… Ja poświęciłem życie setek tysięcy ludzi dla dwójki, którą kocham. Odkąd pamiętam, próbowałem uczynić ten świat lepszym dla wszystkich, by ostatecznie zmienić go na gorsze dla własnych korzyści. Spójrz, kim ja się stałem, Liso.

– Kim? Po prostu w końcu stałeś się człowiekiem.

  

***

  

Nowy, lepszy świat był już niemalże osiągnięty. Bóg patrzył na to z zadowoleniem, czując dumę, że w końcu nastanie czas dobra i sprawiedliwości.

Niestety, za plecami Boga, Szatan zesłał na ziemię swojego wysłannika, którego nazwał Mścicielem. Ten zamordował władców z nadania samego Boga, a wraz nimi umarł naród boży, wyrżnięty przez lud szatański.

Tak upadło Stare Imperium, a w jego miejsce powstało Nowe Imperium. Zaczął się czas zła, okrucieństwa i niesprawiedliwości.


~~ Fragment "Legendy o Mścicielu" z kronik Starego Imperium

tPoH

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy, użył 1941 słów i 11369 znaków.

Dodaj komentarz