Przez następne kilka dni nie mogłam skupić się na niczym innym. Cały czas myślałam tylko o nim.
Wiedziałam, że jest to dla mnie szansa. Po naszej ostatniej rozmowie w kuchni nie było już odwrotu. Złożyłam mu jasną deklaracje, ale czy on ma ochotę z niej skorzystać?
Postanowiłam, że nie będę naiwną laską, która łudzi się latami, że jak to się mówi „coś zaiskrzy”. Postanowiłam działać. Zrobiłam rozpoznanie terenu....
Najpierw pogadałam ze współlokatorami, wszystkimi, oprócz niego. Dziewczyny powiedziały, że jadą do domu już tydzień przed wigilią. Kolega Pawła, Szymon jechał do rodzinnej miejscowości dzień później. Powiedział mi też , że rozmawiał z Pawłem i ten jedzie do swoich rodziców dopiero w Wigilie. W końcu los się do mnie uśmiechnął! To oznaczało, że od dwudziestego grudnia ja i Paweł będziemy w mieszkaniu sami. Mogłabym w sumie już dziś jechać do domu. Tak też wcześniej mówiłam innym, ale postanowiłam coś ściemnić mojej mamie i pojawić się na dworcu w Gorlicach dopiero dzień przed gwiazdką. Nie pomogę w sprzątaniu i przygotowaniach, co dało mi trochę wyrzutów sumienia, ale wierze, w to, ze kiedyś opowiem mamie i swoim zapracowanym siostrom, iż nie mogłam tego zrobić, bo spełniałam się jako kobieta, w ramionach prawdziwego faceta. Na pewno mnie zrozumieją!
Kiedy już wiedziałam, że będę miała „czysty teren” przeszłam do kolejnego kroku. Paweł jak każdy facet jest wzrokowcem. Chciałam skupić całą jego uwagę na sobie i obudzić w nim pożądanie do mojej skromnej osoby. Zrobiłam porządek w szafie. Pomimo, iż sroga zima za oknem wybrałam z swojej garderoby najbardziej seksowne dwie sukienki, spódnice i kilka bluzeczek. Dobrałam także kilka koronkowych biustonoszy do nich. W mieszkaniu jest ciepło, a przecież to tam się z nim spotykam na co dzień, poza tym nie ma przepisu, że w zimie trzeba chodzić tylko w golfie.
Plan zadziałał. Widziałam po reakcji Pawła, ze patrzy na mnie inaczej. W jego głowie chyba tez dojrzewała myśl o nas jako całości. Cztery dni przed wigilią przeszłam samą siebie. Spotkaliśmy się w kuchni. Byliśmy sami. Kiedy go tam zobaczyłam nie mogłam się powstrzymać. Powiedziałam mu „cześć” i dałam mu buziaka. Niby to zwykły gest na powitanie, ale nigdy przez kilka lat wspólnego mieszkania tak się z nim nie witałam. Do tego cały czas przy nim bawiłam się swoimi włosami, albo poprawiałam swoje ubrania w okolicach dekoltu. No co? Kobieta musi zawsze dobrze wyglądać, nigdy nic nie wiadomo.
W środę musiałam wyjść na miasto pozałatwiać jakieś błahe sprawy. Wiedziałam, że już jesteśmy sami. Na dworze była paskudna pogoda. Zmarzłam, ale to trochę moja wina, bo ubrałam się za lekko. Kiedy wróciłam do mieszkania, czułam się jak w niebie. O niczym innym nie marzyłam jak tylko kubek gorącej herbatki. Zaczęłam się rozbierać, zdjęłam swój płaszcz, i wtedy kątem oka dostrzegłam Pawła siedzącego przy stole w kuchni. Byłabym kretynką, gdybym nie wykorzystała tej sytuacji. Powiedziałam mu bardzo ładnie i miło „cześć”. Odpowiedział mi także z uśmiechem na twarzy, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. Usiadłam na ławce i już chciałam zdejmować swoje lekko sukowate kozaczki, kiedy do mojej blond głowy wpadł pewien pomysł.
- Pawełku, nie mam siły na walkę z tymi buciorami, pomożesz mi? - zapytałam. Zrobiłam to z takim uśmiechem i takim tonem głosu, że mój obiekt pożądania nie miał siły mi odmówić.
- Oczywiście Sylwio - powiedział nieco cichym i zawstydzonym głosem. Zaskoczył mnie, ale bardzo pozytywnie. Poczułam się jak księżniczka, obsługiwana przed poddanego. Czy kobieta może chcieć czegoś więcej? Ja chciałam.....
Widziałam, że patrzy na mnie. Zrobiłam coś co do tej pory widziałam tylko w ekranizacjach powieści o Greyu. Przygryzłam dolną wargę. Chciałam sprawdzić, czy to faktycznie tak działa na facetów. Nie wiem, kto dokonał tego naukowego odkrycia, ale miał racje. Na twarzy Pawełka pojawił się rumieniec. Tego właśnie potrzebowałam w tej chwili dla osiągnięcia celu. Był ciepły, ale ja chciałam, żeby płonął, a ja razem z nim. Zdjął mi oba buty i ładnie postawił koło ławki. Wstaliśmy oboje. Stanęłam naprzeciw niego, patrząc w jego niebieskie oczy. Zmęczonym i nieporadnym głosem podziękowałam.
- Czy mogę Cie jeszcze raz wykorzystać? - zapytałam go chyba mimochodem. To zdanie to był majstersztyk. Widziałam to po jego reakcji. Połączyłam zmęczony ton z silnym akcentem na słowo „wykorzystać”. Jeśli w relacjach damsko - męskich pada słowo „wykorzystać” to zawsze skojarzenie będzie z seksem, a przecież to był mój cel, by sprowadzić jego tok myślenia na takie właśnie tory.
Odpowiedź chłopaka zaskoczyła mnie. Powiedział, ze to zależy..... Skurwiel przechytrzył mnie i zaczął się ze mną droczyć. Trochę zostałam zbita z tropu, ale byłam zadowolona, że mów wybranek podjął rękawice.
- Czy byłbyś tak miły, i zrobił mi dziś... - już miałam ochotę wykrzyczeć to słowo na „m” pochodzące z francuskiego, oznaczające ogrom doznań i przyjemności dla kobiety, ale w ostatniej chwili mój gadzi mózg wziął górę nad hormonami.......herbatę.
- A nawet z przyjemnością - odpowiedział z uśmiechem na twarzy. Doskonale wiedziałam, że oboje pomyśleliśmy o tym samym. To była tylko gra pozorów.
Usiadłam za stołem i nie mając nic do roboty obserwowałam go. Jego ruchy były spokojne i delikatne. Nie spieszył się zalewając kubek wrzątkiem.
- Świetnie wyglądasz w tym sweterku - powiedział spoglądając na mój nowy nabytek, zakupiony w Bonarce kilka dni wcześniej. Nie miałam go jeszcze na sobie. Powinnam odpowiedzieć „ dziękuje” i również powiedzieć mu jakiś komplement, ale nie chciałam tego zrobić. To było oklepane i banalne. Rutyna mnie nie interesowała w tamtej chwili. Usiadłam wygodnie tak jak ostatnio i z cholernie pewnym siebie uśmiechem patrzyłam na niego. Nie był gotowy na takie moje zachowanie, ale podobało mu się. Byłam tego pewna.
- Jak tam Twoja praca - zapytałam po chwili. Mam nadzieję, że jako podmiot liryczny Twojego eseju spodobałam się Twojemu profesorowi.
- Dostałem piątkę, a profesor był zachwycony, ale to stary dziadek i wiesz... - odpowiedział.
- Dlaczego akurat mnie wybrałeś na ofiarę gwałtu? Myślisz, ze mam w sobie coś z ofiary? - te dwa pytania zadane jedno po drugim na temat, który dla niego wciąż stanowił powód trochę do wstydu chyba w tym miejscu były dla niego torturą, ale na wycofanie się z nich było już za późno. Pawełek zrobił lekki grymas na twarzy, wziął łyk herbaty i w końcu wykrztusił z siebie, że jak to ujął sama mu się „napatoczyłam”.
W tym momencie moje poczucie silnej i mega seksownej kobiety trochę spadło. Dał mi do zrozumienia, że wcale nie jestem taka wyjątkowa za jaką siebie przez ostatnie kilka dni uważałam.
Równie dobrze obiektem jego pożądania mogła być każda inna dziewczyna. Trochę zrobiło mi się przykro, ale nie chciałam odpuszczać. Za dużo emocji w to włożyłam. Postanowiłam działać i postawić wszystko na jedną kartę.
- A ja myślałam, ze Ci się podobam....no ale jak tak.... - powiedziałam smutnym i innym tonem głosu niż dotychczas. Plan był taki, ze jeśli nie złapie się na minę smutnej, zbitej dziewczynki, to podkręcę temat wstając i wychodząc. Nie musiałam tego robić, bo zaraz chwile potem usłyszałam słowa, które przywróciły mi wiarę w moją misje.
- Nie no podobasz mi się, jesteś bardzo atrakcyjna, ale nie jestem zbokiem i nigdy żadnej dziewczyny bym nie zgwałcił, a co dopiero swoją współlokatorkę - odrzekł.
Ufffff. Pomyślałam, odzyskałam kontrolę nad sytuacją. Tego mi było potrzeba w tamtej chwili, zwłaszcza, że teraz planowałam ostateczne uderzenie, po którym nie będzie już odwrotu, na drodze naszych wzajemnych relacji
- Moja propozycja jest prawdziwa i aktualna - powiedziałam. Tylko nie traktuj mnie jak prostytutkę, do której przychodzisz gdy masz potrzebę - zaznaczyłam poważnym tonem. - Uprzedź mnie, że chcesz, a ja odwiedzę Cię w Twoim pokoju.....
Przez kilka chwil sama byłam w szoku, że coś takiego powiedziałam. To z boku na pewno wyglądało, jak akt desperacji dziewicy grubo po dwudziestce, która nie byłam już od matury, ale mniejsza o to.
Zawsze wpajano mi, ze kobieta musi się szanować i dbać o reputacje, a tym jednym zdaniem wysłałam całą te naukę na księżyc. Oczekiwanie na odpowiedź Pawła było jak tortura. Wyśmieje mnie, czy w to wejdzie?
Powiedział, że to uczciwy układ i jest „za”. Odetchnęłam z ulgą. Liczyłam, że od razu złoży jakaś propozycje, w końcu mamy wolną chatę, idealna sytuacja...On jednak chyba też był w lekkim szoku. Zachowywał się jak wspomniana chwile wcześniej przeze mnie dziewica. Chciałby ale się boi. Stwierdziłam, że skoro i tak zaszłam już tak daleko, to sama wyjdę z inicjatywą. Wstałam zabierając ze sobą swój kubek. Podeszłam do niego i pochyliłam się nad nim. Spojrzał dokładnie tam gdzie miał spojrzeć...
- Tylko nie myśl zbyt długo, bo w sobotę wyjeżdżam, a chciałabym Ci sprawić prezent jeszcze przed świętami - szepnęłam mu do ucha. Spojrzał mi głęboko w oczy.
- Jestem chętny i gotowy - powiedział jak przystało na prawdziwego faceta tonem zajebiście pewnym siebie.
Zrobiłam kilka kroków w stronę swojego pokoju. Nie wiem jak tego dokonałam na spokojnie bo chciałam podskoczyć z radości, ale wiedziałam, że muszę postawić kropkę nad „i”.
Stanęłam w drzwiach, odwróciłam się do niego. Patrzył na mnie cały czas
- Do zobaczenia wieczorem u Ciebie - wyszeptałam. Nie mogłam tego powiedzieć głośno i wyraźnie. Raz, ze moje serce waliło mi jak młotem, a z drugiej to nawet dobrze, bo taki ton w tym momencie był nawet bardzo wskazany.
Pierwsza część mojej misji zakończona sukcesem. Umówiłam się na seks ze swoim współlokatorem......
2 komentarze
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
andkor
Super fajnie czekam na więcej.Pozdrowienia
Gazda
No pysznie!! Chcę więcej 😁😁