Odnaleźć Graala.

Zbudowałam sobie mur. Ot tak- żeby móc poudawać przed sobą sama, że nikt poza mną nie jest mi do szczęścia potrzebny, i żeby nie dopuścić do siebie uczuc, bo uczucia- zawsze w końcu sprawiają ból. Nie zmienia to faktu, że większość wolnego czasu poświęcałam na wertowanie stron randkowych , pseudorandkowych i podobnych. Z czasem przybrało to nawet formę uzależnienia. Poczucie samotności wzrastało tym bardziej , im większy był zawód jałowością intelektualną rozmówców. Gdzies tam pomiędzy moja silną potrzebą niezależności przebijała się przecież zupełnie naturalna potrzeba współistnienia z kims, nie tylko dla siebie samej. Zdawałam sobie jednocześnie sprawę, że nie jestem osobnikiem łatwym we współżyciu. Przez ostatnie lata skostniała we mnie myśl, że nikt- absolutnie nikt nie ma prawa narzucić mi swojej woli. Swojej wizji świata.  


Dzień, w którym mój światopogląd zaczął przewracać się do góry nogami wcale nie różnił się od innych. Praca, trochę luzu między obowiązkami. Przeglądanie profili z idiotycznymi wręcz opisami i zdjęciami. Spławianie zaczepek pt. „hey poznamy się” weszło mi w krew do tego stopnia, że nawet przez myśl mi nie przeszło – tak jak jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej, że komuś może być przykro. Wyszłam z założenia „jak Kuba Bogu, tak Bóg… tego. Kubańczykom.”


Jego profil mignął mi przed oczyma kilka razy. Nie wgłębiałam się w opis, bo i po co. Cos mnie jednak za którymś razem podkusiło. Po przeczytaniu pierwszego zdania szybki scroll do pola „hobby”. Ku mojemu zdziwieniu znalazłam to, czego szukałam. Postanowiłam napisać pierwsza, czego nie robię praktycznie nigdy. Rozmowa okazała się wciagająca do tego stopnia, że po kilku dniach zaprzedałabym duszę diabłu, żeby spotkać się w cztery oczy. Gdzieś w głębi serca poczułam, że chyba właśnie znalazłam to, czego szukałam. Samo powiadomienie o nadchodzącej wiadomości powodowało, że skóra pokrywała się wyraźnie widoczną gęsia skórą. Po kilkunastu godzinach tej specyficznej znajomości wiedziałam już, że chcę widzieć w Nim swojego Pana, partnera, kochanka… Choc nie wiedziałam jeszcze jak bardzo wymagający jest to człowiek. Nie zdawałam sobie sprawy, że tak naprawdę wszystko co przeżyłam do tej pory było igraszką, zabawą. Tutaj nie było miejsca na bunt, na niedopowiedzenia. I choć powiązanie klimatu z niewolnictwem do tej pory wydawało mi się śmieszne i nierealne, ku własnemu zdziwieniu zaczęłam myśleć o sobie w kategorii jednostki zupełnie, w stu procentach podległej komuś, kto niespodziewanie stał się autorytetem. Kimś, kogo warto posłuchać, bo Jego życiowe doświadczenie w porównaniu do mojego to jak porównywać Grand Canion do pustego nocnika.  


Pierwsze spotkanie nadeszło szybko , wzbudzając wiele skrajnych emocji. Instrukcje dotyczące mojego wyglądu i zachowania były o tyle podniecające co – jak dla mnie- nieco przerażające. Ale tylko do momentu kiedy zaczęłam się przygotowywać. Nagle, zaczęło mi sprawiać przyjemność odbicie w lustrze. Krótka, obcisła, czarna spódniczka, lekko przezroczysty top, pas, pończochy i brak bielizny. To ostatnie powodowało, że wilgoć między udami była doskonale wyczuwalna. Czas do wyjścia wlókł się niemiłosiernie. Każdą sekundę wyznaczało doskonale wyczuwalne uderzenie serca. W końcu nadeszła pora wyjścia. Biedny kierowca taksówki miał problem ze złożeniem poprawnie kilku zdań, być może dlatego, że przy wsiadaniu spódniczka nieco przesunęła się w górę, ukazując fragment nagiego uda, a być może nawet cos więcej.  
Droga do hotelu zajęła nie więcej niż pięć minut. Na drżących udach weszłam do środka. Zgodnie z instrukcją zamówiłam kawę i czekałam w umówionym miejscu. Na zmianę było mi zimno i gorąco. Starałam się przypomnieć sobie czy kiedykolwiek wcześniej czułam się w ten sposób z powodu mężczyzny, jednak w głowie uparcie nie powstawał żaden konkretny obraz. Te wszystkie racjonalne emocje – strach, oczekiwanie, poddenerwowanie- ustępowały jednak mocy ogromnemu podnieceniu, które powodowało, że czułam się jak po sporej dawce wysokoprocentowego alkoholu. Czułam się jak dziwka i nie miałam zupełnie nic przeciwko temu. Miałam Go uwieść… Nie… Inaczej. Ja chciałam Go uwieść. O niczym innym w tej chwili nie marzyłam. Tym bardziej, kiedy usiadł naprzeciwko mnie kilka stolików dalej, a przechodząc zostawił na moim kartę do drzwi pokoju. Zdawałam sobie sprawę, że Mu się spodobam. Musiałby być z kamienia, żeby było inaczej. Bo choć na co dzień jestem raczej szarą myszką, to wiem jak wygląda kobieta podniecona, wiem jak działa niewerbalna mowa ciała, jak działają feromony. W połączeniu z odpowiednim strojem… A ja… ja po prostu Go chciałam. Najmocniej jak można to sobie wyobrazić. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu patrząc na Niego. Zdawałam sobie sprawę z widoczności sterczących pod cieniutka bluzeczką sutków. Co więcej, ku mojemu zdziwieniu to nie było tylko czysto zwierzęce podniecenie. Patrząc na Jego twarz, na oczy, których kolor był zupełnie podobny do mojego, na mocno zbudowane ciało i bijący z jego każdego centymetra spokój- czułam, że zupełnie irracjonalnie się zakochuję. Że mur , który budowałam tak długo rozpada się w coraz mniejsze części, a ja odsłaniam przed Nim swoje ja, z pełną świadomością, że jestem nieprzygotowana na żaden z ciosów, które są w stanie mi zadać uczucia. W tamtej chwili… Chciałam ponieść ryzyko.  


Kiedy uznałam, że wizualnie poznaliśmy się już wystarczająco dobrze, i kiedy niemal nie mogłam już oddychać z podniecenia, starając się nie okazywać zdenerwowania i drżenia każdej kończyny, narzuciłam skórzaną kurtkę, i ruszyłam w stronę windy, ściskając w dłoni kartę do pokoju, niczym klucz do nowej mnie. Bo , wbrew pozorom – nie tylko o seks chodziło, o nie… Śmiałabym rzec, że seks sam w sobie ma tutaj wartość marginalną. Jest to margines szeroki ale margines.  
W windzie towarzyszył mi jeden z gości hotelu zza naszej zachodniej granicy. Obśliniony niemal po kolana, a ja- z czystą satysfakcją- że to nie on będzie mnie miał- patrzyłam mu w oczy z wyższością godną Queen Elizabeth II.  


Otwarcie drzwi zajęło mi kilka dobrych sekund, jako , że hotel nie jest moim naturalnym środowiskiem. Jednak w środku pokoju , czując jego zapach, poczułam się niemal jak w domu. Jak u celu, którego szukałam długo i dla którego pokonałam mnóstwo krętych ścieżek. Zupełnie naturalne wydało mi się przyjęcie pozycji na kolanach, na podłodze, bo – choć było to wcześniej ustalone, w tym momencie- nie chciałabym być nigdzie więcej niż u jego stóp. Po kilkunastu sekundach dłużących się niczym godziny usłyszałam Jego kroki. Nie miałam odwagi podnieść wzroku. Wiedziałam za to, że za chwilkę nastąpi jedna z najważniejszych chwil w moim życiu. Że jeśli się zgodzi stanę się Jego właśnościa, niewolnicą, dziwką i partnerką w jednym. Kiedy usiadł widziałam tylko Jego nogi, nie miałam odwagi popatrzeć Mu w twarz. Twarz , którą przecież w ciągu chwili pokochałam. Każdy milimetr.  
- Chodź do mnie.- usłyszałam pierwsze, wypowiedziane wprost słowa. W tym momencie nie liczyło się nic więcej tylko to, że mogłam wtulic się w ciepłe uda, poczuć na głowie ciepłe silne dłonie i słyszeć kojące dźwięki słów. Wiedziałam już, że chcę być jego, że chcę oddać w Jego ręce swoje życie, że nigdy więcej nie chcę już by dotykał mnie ktokolwiek inny. Musiałam naprawdę mocno walczyć, żeby powstrzymać łzy- szczęścia, łzy ulgi, tej jedynej w swoim rodzaju ulgi kiedy czuje się, że jest się w jedynym na świecie, właściwym miejscu. Kiedy udało mi się nieco uspokoić oddech oddech, nabrałam odwagi by podnieść wzrok i poprosić, najszczerzej jak potrafiłam, z głębi serca, o przyjęcie mnie na Jego  niewolnicę. Ta prośba, te uczucia, to wszystko co wtedy miało miejsce- znaczyło dla mnie więcej niż przysięga małżeńska, choć w swojej naiwności myślałam wtedy, że Jego zgoda będzie nieodwracalna. Bez względu na popełnione przeze mnie błędy. Bardzo szybko i boleśnie przekonałam się jak się pomyliłam. Jednak… Teraz wiem, że słowa „masz Pana, jesteś moją własnością” w Jego ustach- nie są gra. Nie są zabawą. I choć miłość do Niego nie należy do łatwych i jest inna niż wszystko, co znałam do tej pory - oddycham nią, czerpię siłę, i ucze się codziennie postępować tak, żeby kiedyś zobaczyć dumę w jego oczach.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Anatema

    Takie bardzo inne niz Jestes choc niemal dalbym glowe ze prawdziwe.. swietne słowa doskonale ulozone.. kolejny raz Pokonałas szarosc

    25 lis 2017

  • Użytkownik likeadream

    @Anatema przytulas..

    26 lis 2017

  • Użytkownik cuck

    Super... :faja:

    6 lis 2017

  • Użytkownik likeadream

    @cuck dziękuję :)

    7 lis 2017

  • Użytkownik pieszczoch45

    Piękne opowiadanie, zresztą jak Twoje każde

    3 lis 2017

  • Użytkownik likeadream

    @pieszczoch45 dziekuuuję pięknie.  Jest mi bardzo miło.

    3 lis 2017

  • Użytkownik pieszczoch45

    @likeadream cieszę się że sprawiłem Ci trochę przyjemności, należy Ci się za to że tyle jej nam wszystkim dajesz

    3 lis 2017

  • Użytkownik POKUSER

    Nie mój klimat, ale opowiadanie bomba  :bravo:

    3 lis 2017

  • Użytkownik likeadream

    @POKUSER dziękuję :)

    3 lis 2017