- Ho! Ho! Hooooooooooooo! Nie bój, nie bój dziewucha! Jest jeszcze niejeden elf! Każdy z nich też cię wy… chucha!!! - wierszykiem, śmiejąc się wykrzyczał Mikołaj.
Za oknem hulał wiatr, ale przebijał się jakby odgłos sani... jakby pojazd świętego Mikołaja zaprzężony w renifery, parkował pod moją chatką...
- Błagam... nie... jesteś taki wielki... za wielki!
- A zobacz jak wielki mam wór prezentów!
Obejrzałam się. W miejscu gdzie powinny być jądra, był wielki wór! To nimi obijał się o moją pupę!
- Zgadnij cycatko z wielkim zadkiem, co za prezent mam dla ciebie?! - pytał, nie przestając mnie dźgać pastorałem. Moje łóżko skrzypiało wniebogłosy, głośniej niż skrzypiący śnieg pod płozami sań.
Oczyma wyobraźni zastanawiałam się, czego najbardziej mogłabym pożądać? Eleganckich spódniczek, koronkowych haleczek, staniczków, pończoszek, majteczek...
Dla takich prezentów, warto znieść to upokorzenie, wytrzymać to okrutne maltretowanie mojej piczki...
- Aaaa... czy.... aaaaa! czy... to są... achhh! jakieś ciuszki...?
- Ach, ty przymilna dziweczko! Od razu wdzięczniej nadstawiasz zadka! Dla drogich, eleganckich fatałaszków dałabyś się wydupczyć i Rudolfowi i pozostałym reniferom!
Podniecona sytuacją, rozochocona prezentami- ciuszkami, cicho szeptałam.
- Tak... dałabym... dałabym...
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
elninio1972
Reniferom ? ... Ciekawe ...