Labirynt Fauna. Wersja dla dorosłych. Cz. X Przeszłość. Przebłyski umysłów.

Drugi rok po Mrocznej Szarży.
Nurt rzeki uderzał o brzeg, opływając nagie ciało czarnowłosej kobiety. Leżała na brzuchu w jednym z rzecznych meandrów. Jej oddech był słaby, świszczący. W jej plecach tkwiła zatruta strzała.
Powieki dziewczyny drżały. Wspomnienia wydzierały się z jej umysłu, raniąc dotkliwie.
Krzyk dziecka rozdarł ciszę nocy. Czarnowłosa kobieta leżała na łóżku z szeroko rozpostartymi udami, ciężko dysząc. Jej nagie, spocone ciało, błyszczało w blasku księżyca. Poród kosztował ją wiele wysiłku. Straciła sporo krwi.
Umysł zaczął płatać jej figle. Utraciła ostrość widzenia, dostrzegając jedynie kontury postaci. Ledwo słyszała ich głosy, jak gdyby szeptały, chcąc zataić przed nią rzeczywistość.
- Powinniśmy go zabić. – wyszeptała jedna z akuszerek, trzymając w dłoniach niemowlę.
- Niech Pan zdecyduje, co z nim zrobić. – odezwała się druga.
- To demoniczny pomiot. – krzyknęła pierwsza. – Musimy go zabić.
- Ciszej, głupia. – uspakajała ją starsza z kobiet. – Faun zdecyduje, co dalej.
Dziewczyna próbowała się podnieść. Była jednak zbyt słaba. W dalszym ciągu krwawiła.
- Gdzie jest mój syn? – resztką sił zdobyła się na wypowiedzenie tych słów.
Starsza z akuszerek podeszła do niej, podając jej niemowlę, które natychmiast zaczęło ssać jej pierś.
Kobieta straciła przytomność, obejmując malca.

Dziewczyna ocknęła się, otwierając ciemne oczy.
Zaczęła czołgać się w kierunku brzegu. Strzała, tkwiąca w jej plecach, doskwierała jej strasznie. Wbiła w piasek długie, smukłe palce, zawyła, ponownie stając się wilczycą.
Wdrapywała się po stromym zboczu, wiedziona instynktem. Szczenię potrzebowało jej. Musiała do niego dotrzeć.  
Dotrzeć za wszelką cenę.

Pięćdziesiąty rok przed Mroczną Szarżą.
Faun patrzył na walące się mury jego dawnej siedziby, trawione piekielnym ogniem. Wyrwa na granicy multiświatów niemal w całości pochłonęła zamek, a wraz z nim, tysiące niczego nieświadomych Bytów.
Ci, którym udało się przeżyć, niemal natychmiast musieli zmierzyć się z piekielnymi legionami, które zaczęły zalewać Mroczną Krainę.
Wielu poległo. Zbyt wielu. Wróg był liczniejszy, niż ktokolwiek mógł się tego spodziewać.  
Anemoi ściskała dłoń Pana Mrocznej Krainy. Faun krwawił, nie zwracając jednak na to najmniejszej uwagi. Jeden z jego rogów był ułamany, co było efektem ciosu zadanego przez Zatanaela.
Przez ostatnie lata mieszkańcy Mrocznej Krainy wielokrotnie ścierali się z piekielnym pomiotem, odnosząc w walce z wrogiem, mniejsze lub większe, ale jednak- zwycięstwa. Panowie Piekieł bawili się nimi, sukcesywnie usypiając ich czujność, w końcu uderzając w samo serce królestwa. Ich królestwa.
Faun nie dowierzał. Jak mógł być tak głupi? Dlaczego w porę nie zauważył nadchodzącego nieszczęścia? Czuł się bezsilny. Bezsilność potęgowała wściekłość. Wściekłość natomiast odebrała mu jasność umysłu.
- Panie, musimy się wycofać!
Faun nie reagował, kurczowo trzymając rękojeść złamanego w boju miecza.
Myśli rozszarpywały jego umysł. Jak mógł przegrać? On, który nigdy nie przegrał nawet bitwy. Jak mógł w ciągu jednego uderzenia stracić całe Królestwo?
Stary Centaur położył dłoń na jego ramieniu.
Faun podniósł głowę, spoglądając na swego doradcę. Jednak jego wzrok był nieobecny. Wściekłość i bezsilność ścierały się w jego źrenicach.
- Panie. – powtórzył. – Wycofajmy się. Wycofajmy się, póki masz jeszcze kim dowodzić.
- Zabierz wszystkich do Groty Pradawnych. – rozkazał.
Przetrzebieni mieszkańcy Mrocznej Krainy podążyli we wskazanym kierunku.

Pierwszy rok po Mrocznej Szarży.
Nad dawnym placem boju wznosił się monumentalny Labirynt. Budowla stanowiła nową siedzibę Fauna i Wyższych Bytów, ale również była pomnikiem, upamiętniającym wielką bitwę, jaką mieszkańcy Mrocznej Krainy wydali piekielnym pomiotom.
Dziś mijała pierwsza rocznica od pamiętnego zwycięstwa, jednak nikt nie myślał świętować. Przez ostatnie pół wieku życie straciło wiele istnień. Jeszcze więcej poległo w ostatecznej walce z siłami Piekieł.
Wiele kobiet straciło swych mężów, ojców, a nawet synów i wnuków.
Populacja Mrocznych Bytów powoli zaczynała się odradzać.
Wśród murów Labiryntu snuł się Czarny Przewodnik, doglądając wszystkiego przed wieczorną ucztą.
- Pospieszcie się! – pokrzykiwał. – Wieczorem wszystko ma być dopięte na ostatni guzik.
Czarny Przewodnik gardził istotami gorzej urodzonymi od niego. Uważał się za równego Bytom Absolutnym.
- Uważaj! – warknął, gdy jeden z Pokraków, służących w przygotowaniach, wpadł na niego.
- Przepraszam, Panie. – malec skulił się, kiedy Przewodnik go uderzył.
Wśród Bytów obecnych w Labiryncie rozległy się szepty.
- Ciekawe, że nie był taki odważny w czasie bitwy. – odezwał się jeden z Gryfów.
- Nie przypominam sobie, by brał w niej udział. – wtórował mu inny.
- Bo nie brał! – wtrącił się Stary Centaur. – Wolał w tym czasie ukrywać się z niewiastami.  
- Za to chętnie po bitwie pocieszał wdowy. – mruknął Byk, po czym splunął.
Czarny Przewodnik obrócił się w kierunku, z którego dobiegały głosy. Część mieszkańców Labiryntu nie ukrywała swej nienawiści w stosunku do niego. Największą rzeszę wrogów miał wśród weteranów wojny z siłami Piekieł. Jednak większość wierzyła jego słowom, dając się mamić jadowi, wypływającemu z jego ust.
- Wracać do pracy! – krzyknął w ich kierunku.
- Nie zapominaj, że żaden z nas ci nie podlega. – odezwał się Stary Centaur, postępując kilka kroków naprzód. – Nie zapominaj również, jaka jest twoja rola.
- Głupcy! – Czarny Przewodnik syknął przez zaciśnięte zęby, po czym oddalił się szybko.

Drzwi do jego komnaty zatrzasnęły się z hukiem.
- Jak oni śmią  mi się przeciwstawiać?! – warczał sam do siebie. – Jestem Przewodnikiem!
Cisnął krzesłem, roztrzaskując je o ścianę Labiryntu.
Pukanie do drzwi komnaty, przerwało jego furię.
- Wejść! – krzyknął.
Drzwi otworzyły się i do komnaty weszła młoda dziewczyna.
- Wzywałeś mnie, Panie. – powiedziała, pochylając głowę.
- Nareszcie. – Czarny Przewodnik oblizał lubieżnie wargi.
Chwycił dziewczynę za włosy, ciskając ją na łóżko. Rozsupłał sznur, podtrzymujący ciemne spodnie, po czym wszedł w nią brutalnie.
Dziewczyna chciała krzyknąć, lecz powstrzymała ją dłoń zaciśnięta na ustach. Po komnacie roznosił się stłumiony odgłos jej pełnych bólu jęków i dzikich pchnięć oprawcy.

Dziesiąty rok po Mrocznej Szarży.
Oczy chłopaka drżały, starając się nie wypuścić z podświadomości wizji, które nawiedzały go niemal każdej nocy. Ciskał się na swym łożu, zaciskając drobne palce na narzucie okrywającej jego ciało.
Wilcze szczenię opuściło jamę, w którym schowała go matka, wiedzione instynktem, nakazującym mu udać się w wyższe partie gór. Malec wspinał się niestrudzenie, raz za razem potykając się i przewracając.
Szczeniak spojrzał w dół wytężając bystry wzrok. Podniósł do góry nozdrza chłonąc unoszone przez mroźne podmuchy wiatru zapachy. Wyczuwał zapach matki. Wyczuwał zapach świeżej krwi.
Jęknął, ruszając co sił w łapach w dół ośnieżonego zbocza. Wciąż się przewracał. Był coraz bliżej. Słyszał warknięcia matki. Wiedział, że walczy.
Potknął się, spadając łbem w dół. Jego ciało bezwładnie potoczyło się ze zbocza, uderzając o drzewo. Wilczek stracił na chwilę przytomność.
Ocknąwszy się, zobaczył Czarną Wilczycę z wbitą w grzbiet strzałą. Walczyła z trzema Centaurami. Czwarty z nich leżał w kałuży krwi. Purpura wypływająca z jego rany zabarwiła świeży śnieg.
Strzały. Krew. Włócznia. Śmierć.  
Obrazy z przeszłości, niedające o sobie zapomnieć.
Młodzieniec obudził się cały zlany potem. Zawył przeciągle, niczym zranione zwierzę, szykujące się do ostatecznej walki o przetrwanie. Jego skowyt niósł się po Labiryncie, odbijając się echem od grubych ścian. Ciężko dyszał, wręcz warczał.
Zacisnął palce na narzucie, rozrywając ją. Spojrzał na swoje dłonie z niedowierzaniem. Jednak zamiast dłoni miał szerokie łapy, zakończone długimi, ostrymi pazurami. Łapy pokryte czarną, niczym bezksiężycowa noc, sierścią.
Drzwi komnaty otworzyły się, ukazując oczom młodzieńca Panią Absolutu.
- Już dobrze, jestem przy tobie. – Bogini przeczesywała jego włosy, tuląc go do swej piersi. – Już dobrze. To był tylko zły sen.
Chłopak na powrót zmieniał się, przybierając ludzką postać.
Anemoi spojrzała na Fauna, stojącego w progu. Pan Labiryntu zamyślił się. Znał sny nawiedzające chłopaka. Każdej nocy musiał się z nimi mierzyć. Wiedział kim, a raczej czym jest młodzieniec.  
Chociaż łudził się, że jednak nigdy do tego nie dojdzie.

Pięćdziesiąty rok przed Mroczną Szarżą. Dzień po inwazji.
- Dokąd się wybierasz? – czyjś szept zabrzmiał w Grocie Pradawnych, przerywając nocne odgłosy.
Faun spojrzał za siebie, wbijając wzrok w mrok jaskini. Twarz jego rozmówcy ukryta była w cieniu, tak, że senne płomienie ognisk nie oświetlały jej w najmniejszym stopniu.
- Kirasie, wiesz, co muszę uczynić. – odezwał się cicho, nie chcąc budzić śpiących Bytów.
Sędziwy doradca Pana Mrocznej Krainy zrobił krok naprzód, potem kolejny, stając na wyciągnięcie ręki przed Faunem. Stary Gryf zbliżał się już do końca swej wędrówki, ciało nie było tak sprawne i silne, jak przed wiekami. Jednak umysł, wciąż efektywny i bystry, dawał cenne wskazówki kolejnym władcom.
- Wiem, co planujesz.
- Więc nie powinieneś mnie powstrzymywać. – Faun wzruszył ramionami.
- Czy ty niczego nie rozumiesz? Jesteś taki sam, jak twój ojciec, kiedy był w twoim wieku. – Kiras tłumił swój głos, jednak mimo to, brzmiał dostojnie.
- Skoro jestem taki sam, wiesz, że mnie nie okiełznasz. – popatrzył w zmęczone oczy starca.
- Nie planuję cię powstrzymywać. Jednak, co chcesz osiągnąć? Myślisz, że tym pokonasz tamto skrzydlate monstrum? – wskazał na złamany miecz.
- Mój lud wiele już wycierpiał. To nie jest ich walka, lecz moja! – warknął. – Zabiję go i znów nastaną lepsze czasy.
- Byłem przy twoich narodzinach. Kiedy twój ojciec zginął, wychowywałem cię, byś z czasem stał się dobrym i mądrym władcą, …
- Doceniam to, przyjacielu. – nie dał mu dokończyć.
- Nie przerywaj mi! – syknął, a oczy mu zapłonęły. – Nauczyłem cię walczyć. Zszywałem cię, nastawiałem kości. Ale nie mam zamiaru cię grzebać! – z gniewnych oczu popłynęły łzy. – Pochowałem zbyt wielu. Pochowałem twojego ojca. Pochowałem twoją matkę, gdy po jego śmierci serce pękło jej z rozpaczy.
Faun patrzył na niego w skupieniu.
- Mam już dość pogrzebów. – powiedział Gryf
- Więc nie przychodź. – odpowiedział mu władca.
- Głupcze. – szarpnął za uprzednio złapane ramię. – Pycha kiedyś cię zabije. Widzisz jedynie jeden koniec podróży. – kontynuował. – Zabijesz go i co wtedy? Jak chcesz wydostać się z Piekieł?
- Wrócę.
- A co, jeśli ci się nie uda? Pomyślałeś o swoim ludzie. Pomyślałeś o niej? – wyciągniętą dłonią wskazał kierunek.
Anemoi spała w kącie, wtulona w podmuchy wiatru. Spod jej zamkniętych powiek ciekły krystaliczne łzy, które upadając, wsiąkały w piasek.
Faun patrzył na swoją Panią.
- Jest inny sposób. Jest legenda, zapisana na tym starym zwoju, który udało mi się ocalić z wczorajszej katastrofy.
Faun popatrzył na swojego mentora z niedowierzaniem. Tyle istnień oddało swoje życie, a ten stary głupiec ratował jakiś skrawek materiału. Gniew wzbierał w jego umyśle. Chciał coś powiedzieć. Nie mógł. Ukojony mocą Absolutu.
Doradca kontynuował swoją opowieść.
Legenda. Śpiąca nadzieja. Manuskrypt. Cierpliwość. Wojna. Zwycięstwo.  
Młody władca wyłapywał jedynie poszczególne słowa.
Nie słuchał już Kirasa. Odpiął swój pas, pozwalając mu upaść na ziemię.
Szedł w kierunku Pani swego mrocznego serca. Nic innego w tym momencie nie miało znaczenia. Bił się z myślami. Jak mógł w ogóle chcieć ją opuścić.
Położył się tuż za jej plecami, położył rękę na jej brzuchu przyciągając ją do siebie. Anemoi splotła smukłe palce z palcami Fauna. Czując jego bliskość i ciepło zasnęła głębokim, spokojnym snem.
Kiras spojrzał na kochanków. Zachodził w głowę, ileż to słownych potyczek musiał stoczyć z ojcem Fauna, a teraz czekały go kolejne z jego potomkiem.
Wyszedł z jaskini i oparł się plecami o półkę skalną. Rozwinął manuskrypt i zaczął czytać w blasku księżyca.
- Śpiąca Armia. – uśmiechnął się. – Nie wszystko jeszcze stracone.

Dwa dni przed Mroczną Szarżą.
W centralnym punkcie, znajdującym się w Grocie Pradawnych, zapłonęło wielkie ognisko. Mroczne Byty oddawały hołd swym przodkom, prosząc o przychylność w boju, który miał nadejść.  
Grota Pradawnych była kompleksem podziemnych fortyfikacji, poprzecinanych siecią długich korytarzy. Na samym jej końcu znajdowała się największa z nich. Nazywana dumnie Komnatą Królów.
Swoje najznamienitsze lata, a raczej wieki, miała już dawno za sobą. Jednak jej wystrój, przepych zdobień, kamiennych stropów i ścian, nawet teraz robił na wszystkich ogromne wrażenie.
Słup krwistego ognia wystrzelił ku sklepieniu, rozświetlając je. Płomienie rozeszły się symetrycznie we wszystkie strony, zapalając, zdobiące ściany misterne, pochodnie.
Komnata rozbłysła, ukazując tłum zgromadzonych w niej Bytów.
Faun stał na podwyższeniu, a raczej na czymś, co kiedyś było podium, z którego przemawiali Pradawni władcy Mrocznej Krainy.
U jego prawego boku pojawiła się umiłowana przez wszystkie Byty, Anemoi. Mroczny władca objął ją ramieniem. W odległości trzech kroków za nimi, po obu ich stronach stanęli dowódcy jego armii i rada starszych.
- Umiłowani! – krzyknął Faun, wywołując żywiołową reakcję zgromadzonego tłumu. – Za dwa dni obchodzić będziemy Dzień Walaperii. Tego dnia wydamy naszym wrogom bitwę. – grzmiał. – Bitwę, jakiej nie widział żaden świat. Bitwę, o której powstaną legendy!
Słowa władcy pobudziły pozostałe Byty. Jego euforia udzieliła się niemal wszystkim. Jedynie Czarny Byt, skryty gdzieś w cieniu, obserwował to wszystko w milczeniu. Obserwował kwiat, którego nie był w stanie zerwać. Obserwował nieosiągalny obiekt swej fascynacji.
- Nim to jednak nastąpi. – kontynuował. – Dziś złożymy ofiarę ku czci Pradawnych. Ofiarę naszych ciał.
Mroczna melodia rozbrzmiała, wypełniając całą grotę. Dźwięki z Harli, trzystrunowych instrumentów, przypominając harfy, niósł się aż pod sklepienie.
Na gigantycznym ołtarzu pojawili się pierwsi dzisiejszego wieczora aktorzy. Pięciu młodych Bytów przeszło dumnie, pomiędzy zgromadzoną widownią, przywołując swoje żeńskie odpowiedniki.
Na scenę wkroczyły niewiasty, prowadzone podmuchami Wiatru, z zasłoniętymi czarnym suknem oczyma.
Nagie pary splotły się w miłosnym uścisku, pieszcząc swe ciała w rytm wydobywającej się melodii.
Kobiety uklękły wokół mężczyzn, zgromadzonych na środku, stojących do siebie plecami. Pierwszy raz przyszło im dziś skosztować dumnie prężących się kutasów.
Jedno muśnięcie warg na jednym członku, kolejne na innym. Każda z niewiast spróbowała każdego z pięciu fiutów, bezbłędnie wybierając tego, należącego do jej kochanka.
Opaski, którymi przepasane były oczy dziewcząt opadły, porwane przez wiatr.
Psychodeliczna melodia wdarła się do umysłów kochanków, wprowadzając ich ciała w trans. Mężczyźni unieśli swe partnerki wysoko nad głowami, kładąc ich soczyste cipki na swych twarzach, rytmicznie penetrując je zwinnymi językami.
Tysiące Bytów obserwując swoisty taniec rozkoszy, uległy magii pojawiających się obrazów. Wielka orgia rozpoczęła się na dobre.
Faun obserwował wszystko w milczeniu. Widział swych poddanych oddających się wszechogarniającej rozkoszy.
Zastanawiał się, jak wielu z nich odda swoje życie w ostatecznej bitwie.
Nikt nie znał jego myśli. Nikt nie zaprzątał sobie nimi głowy. U jego stóp tysiące ciał splecionych w zadowoleniu. Wojownicy połączeni z niewiastami, czerpiący z ich soczystych wnętrz siły witalne, jakże potrzebne w nadchodzącej bitwie.
Pan Mrocznej Krainy pochwycił dłoń Bogini Absolutu, kładąc ją na kamiennym ołtarzu, doskonale widocznym z każdej części Komnaty Królów.
Anemoi leżała na plecach z zamkniętymi powiekami, kiedy Faun rozpoczynał pieszczoty, kładąc jej drobne stopy na swoim torsie. Pieścił i całował każdy palec z osobna, delektując się smakiem jej aksamitnej skóry.
Jego dłonie sunęły ku aromatycznej cipce, od wieków dającej mu spełnienie.
Język posuwał się ku górze, wiedziony zapachem słodkiego wnętrza, w końcu przyssał się do cudownych warg swojej pani. Długie posuwiste ruchy języka, gładzące srom Bogini, powtarzające się z coraz większą częstotliwością. Jego zęby delikatnie przygryzające wargi i łechtaczkę.  
Ssał i przygryzał. Pieścił i całował. Jego język stawał się coraz twardszy, wnikając do jej wnętrza.
Pani Absolutu jęknęła, czując, jak omiata jej ścianki. Jak przełyka ślinę zmieszaną z jej słodkim śluzem.
Kochankowie Absolutni znali myśli sobie poddanych. Czuli na swych ciałach ich spojrzenia.
Faun przeniósł swe ciało nieco wyżej, łącząc swe usta z Absolutem.
Wszedł w nią, tłumiąc jej krzyk szczelnie przyciśniętymi wargami.
Jego sztywny kutas penetrował gorące wnętrze Anemoi. Soki wypływające z kuszącej cipki, znaczyły perlistym szlakiem czarny kamień.
Ruchy bioder Fauna z każdą chwilą stawały się coraz brutalniejsze, coraz bardziej zagłębiając się w jej wnętrzu.
Dorodne piersi falowały w rytm pchnięć, których doświadczała.
Poniżej orgia trwała w najlepsze. Pary w rozmaitych pozach, trójkąty, czworokąty, i wszystkie inne możliwe figury, zarówno z przewagą kobiet, jak również mężczyzn, dogadzały sobie, ulegając ekstazie.
Anemoi podniosła się, opierając dłonie na ołtarzu za swoimi plecami. Ociekająca sokami cipka kolejny raz gościła jego męskość. Wsunął się w nią, kiedy go dosiadła.
Teraz to ona przejęła władzę nad tempem i głębokością penetracji. Młody władca pieścił jej piersi, przygryzając sutki, zasysając je.
Jego dłonie, spoczywające na jej pośladkach, ugniatały je coraz intensywniej.
Dwa palce, po jednym z każdej dłoni, zaczęły napierać na mniejszą dziurkę Bogini, próbując się wsunąć do środka.
Długo się nie opierała. Rozluźniła mięśnie, wpuszczając do środka, figlarne palce.
Faun napierał, zagłębiając się w niej w całości. Rozpychał obie dziurki swej kochanki, dając jej i sobie wielką rozkosz.
Ciepła sperma wystrzeliła w górę, zalewając jej cipkę, co wyzwoliło drzemiące w niej pokłady pożądania. Anemoi krzyknęła, kiedy pierwszy dreszcz wstrząsnął jej ciałem, prowadząc za sobą armię kolejnych.
Jękom i krzykom niezliczonej ilości kochanków nie było końca. Komnata Królów spłynęła spermą i śluzem.
Ostatni raz. Ostatnie uniesienia. Ostatnie spazmy, splecionych ze sobą kochanków.
Ostatnia rozkosz w Mrocznej Krainie.
Dla wielu z nich … ostatnia.

GokuBadBoy

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 3388 słów i 19797 znaków.

1 komentarz

 
  • nienasycona

    A stópki gładkie dzięki maseczce z Superpharm:P A tak poważnie- warto było czekać, Wietrze.  Brakowało mi tego świata, bardzo brakowało...

    26 lip 2015

  • GokuBadBoy

    @nienasycona, dziękuję jak zawsze. Zagłębiłem się w przeszłość i chyba tu jeszcze trochę zagoszczę. A, może po prostu odwlekam w czasie decyzję co do Przewodnika i jego losu.

    26 lip 2015

  • nienasycona

    @GokuBadBoy, Czarnego, czy Starego?

    26 lip 2015

  • GokuBadBoy

    @nienasycona, demonicznego ;)

    26 lip 2015

  • nienasycona

    @GokuBadBoy, powiedziałam- zabijesz go- foch i to taki, jakiego nie doświadczyłeś w moim wydaniu. Twoja decyzja...

    26 lip 2015

  • GokuBadBoy

    @nienasycona, PS czarny jest dużo starszy od tego, który przybiera postać starca :D

    26 lip 2015

  • GokuBadBoy

    @nienasycona, przecież nie ja go zabiłem, tylko Abaddon ...

    26 lip 2015

  • nienasycona

    @GokuBadBoy, toż wiem- mam mózg:P

    26 lip 2015

  • nienasycona

    @GokuBadBoy, Przemku...nie denerwuj mnie

    26 lip 2015

  • GokuBadBoy

    @nienasycona, Agnieszko, zawsze mnie mieszasz w sprawy, z którymi nie mam nic wspólnego :) Kurde nikogo se nie mogę zabić :(

    26 lip 2015

  • nienasycona

    @GokuBadBoy, kurde, zabijaj se komary, jak będą latać blisko mnie:P

    26 lip 2015

  • GokuBadBoy

    @nienasycona, a ten większe insekty mogę też?

    26 lip 2015

  • nienasycona

    @GokuBadBoy, pająki? Bardzo proszę

    26 lip 2015

  • GokuBadBoy

    @nienasycona, nie te inne insekty, te większe.

    26 lip 2015

  • nienasycona

    @GokuBadBoy, jakie?

    26 lip 2015

  • GokuBadBoy

    @nienasycona, te które mnie tak denerwują.

    26 lip 2015

  • nienasycona

    @GokuBadBoy, Przemuś, ludzie, to nie insekty, choćbyś ich nie wiadomo jak nie lubił. I przestań mnie wkurzać :nerw:

    26 lip 2015

  • GokuBadBoy

    @nienasycona, nie? hmmm :( i wszystko czego mnie nauczono, cały mój światopogląd runął :(

    26 lip 2015

  • nienasycona

    @GokuBadBoy, idź się lepiej popodciągaj- pięćdziesiąt za mamusię, pięćdziesiąt za tatusia i sto za Agusię

    26 lip 2015

  • GokuBadBoy

    @nienasycona, za duże będę miał bajcepsy, a nie chce wyglądać, jak napizgany koksem kloc ;)

    26 lip 2015

  • nienasycona

    @GokuBadBoy, to napisz mi wierszyk, a nie głupoty wymyślasz:P

    26 lip 2015

  • GokuBadBoy

    @nienasycona, no przecież piszę i piszę i piszę, już 12 stron jest, a końca nie widać, wierszyki są głupie!

    26 lip 2015

  • nienasycona

    @GokuBadBoy, bo to ballada jest, Osiołku:*

    26 lip 2015

  • GokuBadBoy

    @nienasycona, ballady też są głupie! nie mam cierpliwości.

    26 lip 2015

  • nienasycona

    @GokuBadBoy, idź spać, musisz się wyspać

    26 lip 2015

  • GokuBadBoy

    @nienasycona, moja droga Agnieszko, nikt mnie nigdy nie widział, kładącego się spać, o tak wczesnej porze ;)

    26 lip 2015

  • nienasycona

    @GokuBadBoy, idę, wykończyłeś mnie:P

    26 lip 2015

  • GokuBadBoy

    @nienasycona, tradycja zachowana :D

    26 lip 2015