Labirynt Fauna. Wersja dla dorosłych. Cz. VII Byty Absolutne

- Powinniśmy go zabić. - powiedział Czarny Przewodnik, podnosząc ostrze.
- Nie wolno ci tego zrobić. - odpowiedział mu dźwięczny, kobiecy głos.
- Ależ, moja Pani. - Czarny Przewodnik nie dawał za wygraną. - Kiedy urośnie, będzie siał śmierć i zniszczenie, jak jego matka. - docisnął ostrze do szyi szczenięcia, upuszczając mu nieco krwi.
- Słyszałeś! - przerwał mu męski głos. - Ośmielasz się przeciwstawiać woli swej Pani?! - dodał. - Zostaw go!
- Tak... Panie. - powiedział Czarny Przewodnik, chowając swoje ostrze.
Obcy przebudził się w podziemiach labiryntu, ocucony wspomnieniami z dawnych lat. Wkoło panowała wampiryczna czerń, niepozwalająca niczego dostrzec, nawet na odległość czubka własnego nosa.
Próbował się poruszyć, uświadamiając sobie, że jego kończyny są przykute do ściany lochu, w którym się znalazł. Im bardziej się szarpał, tym bardziej zaciskały się na jego nadgarstkach i kostkach u stóp. -Mroczne obręcze. - pomyślał.
Znał te przeklęte pierścienie, jak również miał świadomość miejsca, w którym się znalazł. Zwolnić uścisk mrocznych obręczy mogła jedynie osoba, która je założyła i nikt poza nią. Nawet żaden z Bytów Absolutnych.
Był częstym gościem w lochach, jednak zawsze w roli gospodarza, sprawcy makabrycznych tortur, jakich się dopuszczał na swoich ofiarach.
Obcy wytężył umysł, chcąc wskazać Faunowi miejsce swego pobytu. Po chwili zaśmiał się jednak demonicznie.  
- Zapomniałem. - powiedział.
Pole otaczające lochy było barierą, której nie był w stanie sforsować umysł, nawet tak potężnego bytu, jakim był Faun.
- Chyba go nie doceniłem. - warknął sam do siebie. - Trzeba go było zabić.

- Myślisz, że uczta dobiegła już końca? - spytał mały Pokrak.
- Głupcze. - powiedział większy. - Tak naprawdę, dopiero się rozpoczęła. W porównaniu z Ucztą Przemienienia, Orgia Tysiąca Ciał jest jedynie zwykłą błahostką. - dodał. - Tylko zaproszeni goście mogą ucztować z Faunem. Nikt inny.
Mniejszy Pokrak zrobił szerokie oczy ze zdziwienia. - Orgia Tysiąca Ciał, jedynie błahostką. - myślał.
- Byłeś kiedyś na takiej uczcie? - maluch nie dawał za wygraną.
- Ależ oczywiście. - skłamał. - Sam Faun mnie zaprosił. - kontynuował, po czym dodał. - Nie, nie byłem nigdy, choć bardzo bym chciał. - opuścił wzrok na posadzkę, szurając po niej kosmatą łapą.
- Na pewno kiedyś dostąpisz tego zaszczytu. - malec uśmiechał się, patrząc na większego kolegę szerokimi oczyma.
Świetlny refleks oświetlił Lecznicę.
- Chyba pora na dalszą część. - większy Pokrak poklepał mniejszego po ramieniu. - Co tam uczta. - dodał. - Tu, teraz, jesteśmy świadkami historii.

Przewodnik po chwilach spędzonych poza labiryntem, wrócił na swoje poprzednie miejsce, oczekując na rolę, jaką przyjdzie mu odegrać w Uczcie Przemienienia. Nie złamał prawa. Nie przelał krwi mieszkańca labiryntu. Nie przelał jej podczas Przemienienia.
Oparł się plecami o mur, opuszczając głowę.
Kapelusz zasłaniał jego dzikie, w chwili obecnej, mroczne spojrzenie. Starzec z całych sił zaciskał pięści, marszczył nos, odsłaniając długie kły. Czuł się niewolnikiem słowa danego przed laty. - Nie wolno ci go skrzywdzić, proszę. - Te słowa, głęboko zakorzenione w jego pamięci, dzień w dzień odbijały się głośnym echem.
Dziś był tak blisko osiągnięcia swego celu. Wystarczyłoby przecież jedno uderzenie łapy rozrywającej ciało, jeden błysk ostrych, niczym brzytwa kłów.
Dlaczego tego nie zrobił? Dlaczego odpuścił? Ganił się za to w myślach.
Starzec od dłuższego czasu obserwował zmiany, jakie zachodziły w jego umyśle. Coraz trudniej było mu zapanować nad gniewem. Coraz częściej Demon brał we władanie jego ciało i umysł.
Ukojenie dawał mu jedynie głos Absolutu. Ów głos koił Bestię, która w nim drzemie.
- A co, jeśli to prawda i jestem dokładnie taki sam? Co, jeśli historia zatoczy swe koło? - zastanawiał się, szczelnie maskując swoje myśli. Był w stanie je ukryć nawet przez Faunem, czytającym w myślach swych poddanych, niczym w otwartej księdze. - Nie jesteś taki sam. - słyszał zawsze ten głos. - Zawsze będziesz dla mnie moim wilczym szczenięciem.
Głos Absolutu pojawiał się w jego głowie ilekroć wpadał w gniew, pomagając mu zapanować nad sobą, powrócić do ludzkiej postaci.
Z czasem, w wyniku zamierzchłych wydarzeń, Przewodnikowi pozostał już jedynie głos.

Komnata Fauna nie należała do najbardziej okazałych z komnat labiryntu. Na pewno była jednak najbardziej mroczną.
Z racji swojego położenia, a znajdowała się w ciemnej wieży, górującej nad starym labiryntem, prowadziło do niej tysiąc kamiennych bloków, będących czymś na kształt schodów.
Dziewczyna stanęła u boku Fauna u podnóża wieży, okryta jedynie subtelnym podmuchem wiatru. Spojrzała w górę, nie dostrzegając jednak jej wierzchołka skrytego w mroku mgły.
- Robi wrażenie. - odezwała się po dłuższej chwili.
- To prawda. - Faun uśmiechnął się, po czym dodał. - Teraz dopełni się twoje przeznaczenie. Jesteś gotowa?
Dziewczyna przytaknęła w myślach, uśmiechając się. Ciepły dreszcz przeszył jej ciało, gdy Faun podał jej swą dłoń, wypowiadając słowa w antycznym języku prastarych Bytów Absolutnych.
Wiatr wzmógł się, otaczając adeptkę i Mistrza, unosząc ich ciała nad posadzką, porywając je w głąb wieży, by po chwili postawić przed ciężkimi drzwiami.
- Niech dopełni się Przemienienie. - powiedział Faun, otwierając wrota.

Niekończąca się rozkosz trwała w najlepsze, mimo, iż nie było już Fauna.
Na środku sali stała Venora, otoczona gromadką młodych dziewczyn, wokół których, niczym wygłodniałe bestie, krążyły inne byty. Każdy miał ochotę na Venorę, każdy, choć przez chwilę, chciał ją posiąść.
- Zagrajmy. - krzyknęła ognistowłosa piękność. - A oto nagroda dla zwycięzcy. - powiedziała rozchylając płatki różowego sromu. - Najwytrwalszy posmakuje mnie. - dodała.
Niewiasty klękając, odwróciły się plecami do swej Pani, stanowiąc ostateczną zaporę przez dzikim pożądaniem bytów, przystępując do obciągania sterczących, rozmaitej maści kutasów.
Kusicielka obserwowała wszystko, pieszcząc swoją cipkę.
Dziewczyny łapczywie pochłaniały nabrzmiałe kutasy, starając się jak najszybciej doprowadzić śmiałków do wytrysku. Byt za bytem tryskał spermą, zalewając usta i twarz, przypisanej sobie dziewczyny.
W końcu, na placu boju pozostali jedynie dwaj młodzieńcy. Gryf i Gargulec. Byty lustrowały się bacznie spojrzeniami. Żaden nie miał zamiaru odpuścić. Żaden z nich nie chciał przegrać, tracąc tym samym soczystą cipkę Venory.
Zwinne usta dziewcząt zgrabnie poruszały się na ich nabrzmiałych z podniecenia fiutach. Naprzemiennie zasysały główki, pieszcząc kutasy dłońmi, by po chwili pochłonąć je w całości. Młodzieńcy zaciskali mięśnie, nie pozwalając na ujście ani jednej kropli przyjemności.
- Mogę tak bardzo długo, Gironie. - powiedział Gryf, patrząc prosto w oczy Gargulca.
Gargulec zaśmiał się, przyciskając głowę dziewczyny do swojego podbrzusza. Jego kutas powędrował wprost do gardła niewiasty, dławiąc ją, powodując nadprodukcję śliny, obficie teraz wypływającej z jej ust.
Giron wbił swój mroczny wzrok w zdziwioną twarz Ofira, nie zwracając uwagi na szamoczącą się u jego stóp dziewczynę, posyłając mu buńczuczny uśmiech.
- Pani. - zwrócił się w kierunku Venory, Gryf. - Tak nie wolno. To wbrew zasa... - nie zdołał dokończyć, gdyż ugięły się pod nim kolana, gdy wyrzucał z siebie porcję ciepłej spermy, pobudzony widokiem Kusicielki.
Gargulec uśmiechnął się, puszczając głowę dziewczyny, której bezwładne ciało osunęło się na posadzkę, ukazując jego ociekającego śliną fiuta.
- Odbierz swoją nagrodę. - powiedziała Venora, kiedy podszedł do niej. - Nareszcie, ktoś, kto mnie porządnie zerżnie. - dodała w myślach, oblizując czerwone wargi.
- Niezły brutal. - uśmiechnął się Stargon, poklepując Azaruga po ramieniu. - Mógłbyś się od niego wiele nauczyć.
- Taa, amatorszczyzna. - prychnął Byk, spluwając na posadzkę.

Drzwi do komnaty Fauna otworzyły się dostojnie przed Panem labiryntu i jego gościem.
Faun uderzył w dłonie, zapalając zdobiące ściany pochodnie, rozświetlające półmrok. Dziewczyna weszła do środka, rozglądając się.
Ściany okrągłej komnaty, nie licząc ciężkich pochodni, nie były niczym przyozdobione. Na jej środku stał pokaźnych rozmiarów kamienny tron, zbudowany z czarnego jak smoła kamienia.
- Skromnie. - pomyślała dziewczyna.
- Mając wszystko, czyż muszę mieć jeszcze coś więcej? - powiedział Faun.
Błyskawica przecięła niebo, rozświetlając salę tronową. Na ścianach komnaty pojawiły się świetliste znaki, zapisane w antycznym języku.
- Jak to możliwe? - zdziwiła się dziewczyna, wszak w komnacie na szczycie wieży nie było żadnych okien, przez które błysk mógł wpaść do środka.
Faun wskazał palcem na sufit, a raczej miejsce, w którym powinien się znajdować, ukazując oczom dziewczyny gwieździste niebo, z krwawym księżycem w tle.
- A co, jeśli zacznie padać? - dopytywała dziewczyna.
- Podczas naszego pierwszego spotkania, powiedziałem ci, iż zanadto ufasz swoim oczom. - powiedział Pan labiryntu. - To, że czegoś nie widać, wcale nie oznacza, że tego nie ma.
Faun zamknął swe przenikliwe oczy, szepcząc.
Samotna kropla uderzyła w niewidzialną barierę, w ślad za sobą pociągając kolejne, melodyjnie ocierające się o blask.
Dziewczyna zafascynowana obserwowała swoisty wodny taniec, który jej oczom ukazał się dzięki uprzejmości Fauna.
- Na co czekamy? - dziewczyna zalotnie przygryzła wargi, zwracając się do Fauna.
- Na zaproszenie. - odpowiedział jej.
W tej chwili zerwał się wiatr, przeganiający deszcz, w sobie tylko znany sposób przedostając się do wnętrza kopuły. Antyczne napisy rozświetliły się, oślepiając kochanków. Dziewczyna pochwyciła rękę Fauna, nim blask oświetlił jej ciało, pozbawiając przytomności.

Giron wziął w ramiona swoją, ociekającą sokami, nagrodę. Ich usta pierwszy raz zetknęły się ze sobą.
Kusicielka uklęknęła przed nim, biorąc głęboko w usta jego dumnie prężącego się kutasa. Wpychała go coraz bardziej, czując, jak główka ociera się o przełyk. Wszedł niemal cały, dokładnie ją wypełniając. Kilka szybkich ruchów i czuła, jak tryska wprost do jej gardła. Ciepła sperma spływała wprost do przełyku.
Kusicielka mocniej zacisnęła usta u nasady, przeciągając nimi w stronę szerokiej główki, czując, jak wypływa z niej cała zawartość. Przełknęła wszystko, nie przerywając posuwistego tańca. Kilka zwinnych ruchów języka wystarczyło. Kutas Girona znów prezentował się okazale, stercząc, jak dawniej.
- Pokaż mi, jak to jest być z Gargulcem. - zwróciła się do niego, będąc wciąż na kolanach, raz za razem muskając nabrzmiałą główkę językiem.
Giron chwycił ją za krwiste włosy, ciągnąc ku sobie.
Podniecenie wzmogło się, wypływając obficie z cipki Kusicielki, kiedy Gargulec prowadził ją, ciągnąc za włosy, tak, jak Pan ciągnie swą sukę, prowadząc ją na smyczy.
Jednym ruchem ręki zrzucił wszystkie zalegające na ławie smakołyki, kładąc na niej na plecach Venorę. Gargulec pochylił się, chłonąc unoszący się w powietrzu aromat, wydobywający się z rozkoszy, którą miał tuż przed oczyma.
Jego zwinny język wsunął się do środka, drażniąc wargi i łechtaczkę. Pochwycił jej nogi w kostkach, rozchylając je maksymalnie na boki. Venora drażniła sutki i łechtaczkę, kiedy on językiem omiatał wargi, schodząc niżej, kierując się w stronę mniejszej dziurki.
Język Gargulca zataczał na odbycie kobiety kółka, nagle stając się twardy, wbijając się brutalnie do środka. Venora krzyknęła, kiedy penetrował ją sztywny, niczym pal język Gargulca.
Nikt, nigdy nie doprowadzał jej do takiej ekstazy, jak ów brutalny młodzieniec. Soki obficie wypływały z jej cipki, wprost na mniejsza dziurkę i wbity w jej środku język.
Orgazm uderzył niespodziewanie, wyrzucając nagromadzone pokłady śluzu, wprost na twarz Girona.
Gargulec podniósł się z kolan, odpędzając Czyścicieli, próbujących dobrać się do jego twarzy.
Otarł ją swoimi dłońmi, jedną zanurzając w swoich ustach, drugą w ustach Venory.
Inne byty przerwały orgię, bacznie obserwując tych dwoje kochanków. Nigdy wcześniej nie widziano Gargulca w akcji. Ciekawość wzięła górę nad pożądaniem
Otoczyli kochanków, ciekawi dalszych wydarzeń.
Giron rozchylił nogi Venory, zanurzając fiuta w jej cipce, następnie wbijając się w jej odbyt.
Nie był delikatny. Nawet nie próbował taki być.
Venora wiła się pod wpływem jego brutalnych pchnięć. Oczy Gargulca zapłonęły krwistą czerwienią, a z jego szerokich pleców wystrzeliły potężne skrzydła.
Venora spojrzała na jego twarz przerażona, próbując się wyrwać, kiedy chwycił ją za gardło dociskając do ławy.
Wbrew pozorom siła jego dominacji pobudziła ją jeszcze bardziej. Patrzyła mu prosto w oczy, kiedy posuwał jej odbyt. Te z czasem straciły swój krwisty kolor, stając się szare, niczym kamienie.
Giron nie zaprzestawał swoich ruchów, puszczając gardło Kusicielki. Kobieta przymknęła powieki. Rozpychał ją, a z każdym kolejnym ruchem wydawało jej się, że jego kutas staje się coraz większy, coraz zimniejszy. - Niczym... kamień. - przebiegło jej przez myśl.
Kiedy otworzyła oczy, penetrował ją Gargulec. Jego twarda grafitowa skóra nie odbijała żadnych refleksów. Wielki kamienny kutas rozpychał jej odbyt, dając niewyobrażalną rozkosz..
Inne byty obserwowały ich w skupieniu, będąc świadkami dzikiego widowiska.
Venora jęczała, krzyczała, błagała, by ją zerżnął jeszcze mocniej, jeszcze brutalniej.
Giron zawył wyrzucając z siebie morze spermy. Pierwszy wytrysk zalał odbyt Venory, kolejne jej brzuch i piersi.
Zerwała się, wkładając łapczywie monstrualnego kutasa w szeroko rozwarte usta, racząc się kolejnym wytryskiem. Pierwszy, drugi, trzeci. Venora nie nadążała z przełykaniem, sperma wyciekała jej z ust, z odbytu, spływała po biuście i brzuchu, kapiąc na posadzkę.
Giron chwycił ją za włosy wyciągając z jej ust wciąż sterczącego kutasa. Kolejny dreszcz przeszył jego ciało, wyrzucając spermę wprost na jej twarz.
Venora osunęła się na posadzkę wycieńczona. Obolała, podniecona, szczęśliwa.
Gargulec spojrzał na nią, wycierając kutasa w jej ogniste włosy, przybierając swoją ludzką postać, po czym się oddalił.
- Kim jesteś? - spytała. - Dlaczego nie widziałam cię nigdy wcześniej? - dopytywała Kusicielka.
- Zapamiętaj mnie, Pani. - odpowiedział, nie odwracając się nawet. - Gdyż jest nas wielu. - to mówiąc oddalił się powoli.

Drzwi do lochu otwarły się z nieznośnym skrzypnięciem, po którym nastąpił odgłos miarowych męskich kroków.
Po ciszy, trwającej nie dłużej, niż uderzenie skrzydeł orła, nastąpił kolejny dźwięk. Odgłos metalu uderzającego o posadzkę lochu.
- Jesteś wreszcie. - Obcy uśmiechnął się mimowolnie.
Nie dostrzegał go, nie wyczuwał jego myśli. Wyczuwał za to coś zupełnie innego. Wyczuwał Bestię, wyrywającą się do jego gardła. Bestię uwięzioną w ciele starca, domagającą się przelania jego krwi.
- Zrób to! - krzyknął, szarpiąc się. - Na co czekasz?! Wiem, że tego chcesz. - krzyczał coraz głośniej. - Wyczuwam to w tobie. Jak z każdą sekundą rośnie. Jak staje się silniejszy. - zaśmiał się.
Przewodnik nic nie odpowiedział, skryty w wampirycznym mroku, przez który nie przebijał się nawet błysk jego dzikich oczu.
- Słyszysz?! - Obcy wrzasnął kolejny raz. - Odezwij się!
- Jedz. - powiedział Przewodnik, przesuwając w jego stronę miskę ze strawą, zabraną z Uczty Przemienienia.  
- Chyba o czymś zapomniałeś. - warknął Obcy. - Mam zajęte ręce. Uwolnij mnie. - dodał z nienawiścią w głosie.
Mroczne obręcze krępujące nadgarstki Obcego ściągnęły jego ciało w kierunku metalowej miski, leżącej na posadzce.  Obcy próbował im się przeciwstawić, jednak wszelki opór był zbędny, o czym przekonał się lądując twarzą w strawie.
- Jedz. - powtórzył Przewodnik.
Spokój jego głosu, dotkliwie ranił uszy więźnia, jeszcze bardziej potęgując uczucie upodlenia, którego stawał się ofiarą.
- Nie ujdzie ci to na sucho! Słyszysz?! - warknął, otrząsając z twarzy resztki jedzenia. - Powiedz mi. - Obcy zaśmiał się złowieszczo. - Za każdym razem, gdy wracasz z piekielnych czeluści, czujesz, że Bestia staje się silniejsza, prawda?
Odpowiedziała mu cisza.
- W końcu nad nią nie zapanujesz. - kontynuował więzień. - Nie pomoże ci nawet moc Absolutu. A wtedy zostaniesz zgładzony. Zupełnie jak... - nie dokończył, mroczne pierścienie porwały jego ciało, krzyżując je na ścianie lochu.
Po chwili jego uszu dobiegł odgłos zamykanych drzwi.

Dziewczyna ocknęła się pośrodku nicości. Przez krótką chwilę całe dotychczasowe życie przebiegło jej przed oczyma.
- Czy tak wygląda śmierć? - zastanawiała się, nim zdołała odzyskać ostrość widzenia.
- Nie bój się, moja droga. - usłyszała ciepły, kobiecy głos, otaczający ją zewsząd. - Nie umarłaś, jeszcze nie. - dodała dźwięcznie.
- Kim jesteś? Gdzie jest Faun? - spytała dziewczyna, podnosząc się.
Czuła przepływającą przez jej ciało niewyobrażalną moc. Coś podobnego czuła jedynie u boku Pana labiryntu.  
- Jest Absolutem. - odezwał się Faun, stając tuż za nią. 

GokuBadBoy

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 3160 słów i 17962 znaków.

6 komentarzy

 
  • GokuBadBoy

    Hahaha :D dziękuję, jeszcze długo będę się śmiał. To będzie tekst mojego dzisiejszego dnia :)

    13 kwi 2015

  • Tomasz

    Jestem pochłonięta wymyślaniem możliwości dalszego rozwoju tej historii. Nawet na biologii. I do głowy przyszło mi, że cały proces przemienienia zakończy się tym, że adeptka zmieni się w małe, słodkie fauniątko, radośnie skaczące po labiryncie.

    13 kwi 2015

  • GokuBadBoy

    :) dzięki

    8 kwi 2015

  • Tomasz

    Ciekawe...

    8 kwi 2015

  • GokuBadBoy

    Jak zawsze nie wiem co powiedzieć, kiedy tak łechtasz mnie słowem. Dziękuję. Mam nadzieje, że kolejna część zaskoczy jeszcze bardziej :)

    8 kwi 2015

  • nienasycona

    Jak Ty to robisz, że mi mało i mało? Hm? Piszesz prześwietnie, masz w sobie magię, potrafisz rzucić czar na czytającego. Brawo!!!!!!

    8 kwi 2015