Korepetycje z matematyki cz.2

08:35
Poranna lekcja matematyki jak zawsze doprowadza mnie do stanu półprzytomności, pomimo czarnej kawy, wypitej tuż przed wyjściem. Leżę więc na ławce, próbując ukryć zaspane oczy. Dopiero, gdy mój zeszyt spada na podłogę wracam do żywych.
-Kalina, słyszałaś, że zamiast francuskiego mamy jakieś warsztaty?
Koleżanka z klasy zaskakuje mnie pytaniem, nie miałam o niczym pojęcia.
-Nie, ale to zajebiście, bo nie uczyłam się na kartkówkę.
-Ja też. Tylko nie wiem z czego one są.
-Nieważne, byle byśmy nie dostały jedynki.
Dzwonek na przerwę rozbrzmiewa się w moich uszach. Poprawiam obcisłą bluzkę i schodzę do sali 202. Faktycznie, zamiast śmiesznego starca uczącego nas francuskiego wita nas facet po trzydziestce, ubrany w garnitur.  
-Wy jesteście z 2b?
-Tak, mamy teraz z panem warsztaty?
-Nie do końca, ja tylko nadzoruję. Reszty dowiecie się po przerwie.
Uśmiecham się miło do mężczyzny i siadam w ostatniej ławce. Klasa przyjęła już do świadomości, że to moje miejsce i zawsze mi je zostawia. Rozmowę z koleżanką przerywa ten przeklęty dzwonek na lekcję. Kiedy tylko dociera do mnie, że warsztaty mają dotyczyć wyboru studiów, wyłączam się. Wiem, że powinnam słuchać, ale nie interesują mnie opinie typu "socjologia się nie opłaca, a filozofia jest dla frajerów". Sama zobaczę i wtedy ocenię.
Leżę na ławce, przeklinając w duchu system szkolnictwa, aż słyszę głos Amelii, dziewczyny, która od zawsze miała jakąś obsesję na moim punkcie.
-Patrz, ten gość w marynarce totalnie cię obczaja!
Przewracam oczami. Jarałam się takimi rzeczami kiedy miałam 14 lat.
-Amelia, przecież on ma ze trzydzieści lat..
-Nie, nie ten, ten młodszy, po prawej.
Podnoszę głowę i szukam chłopaka, o którym mówi nachalna koleżanka, aż dostrzegam go i nie dowierzam. Czy tylko ja mam takiego pecha?
-Jak już wam mniej więcej opisałem, jak będą wyglądać nasze zajęcia, to proszę, powitajcie naszych dzisiejszych reprezentantów uczelni. Może zaczniemy od ciebie, Magda?
Na środek sali wychodzi szczupła szatynka z całkiem przeciętną urodą.
-Cześć, jestem Magda, mam 20 lat, studiuję historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim i dzisiaj opowiem wam, jak to jest, jak to wygląda...
Nie obchodzi mnie ona, wgapiam się w Artura, który siedzi wraz z pozostałymi studentami, czekając na swoją kolej, aby się wypowiedzieć. Łapię z nim chwilowy kontakt wzrokowy, ale od razu uciekam oczami w stronę ściany. Serce bije mi jak szalone, co on tutaj robi??  
Po naszych ostatnich "korkach" przestałam mu odpisywać, nie zaakceptowałam go na Facebooku i w ogóle usunęłam go z życia. Po co mi on, tylko mieszał mi w głowie. Poza tym, mam 17 lat i mam ważniejsze rzeczy niż romanse z 22latkiem.  
A jednak widzę go tutaj i jedyne co chcę zrobić, to wziąć go tutaj, przy wszystkich. Nie obchodzi mnie, co mówi Magda, czy ludzie z klasy widzą moje rozemocjonowanie. Dziękuję Bogu, że dał mi dzisiaj siłę na zrobienie idealnego makijażu, przynajmniej jakoś wyglądam. Czuję, że jestem cała czerwona, ale muszę się jakoś trzymać. Nie wiem, ile czasu minęło, ale słyszę, że historyczka sztuki kończy swoją przemowę.
-Jakieś pytania? No to chyba tyle w temacie.
Uśmiecha się i siada tuż obok niego. Tymczasem on, jakby kompletnie niewzruszony całą sytuacją wstaje z krzesła i zaczyna prawić o tym swoim SGH. Patrzę na niego, nic się nie zmienił. Ciekawe, czy pachnie dzisiaj tymi samymi perfumami, co ostatnio...
Nie mogę już ukryć bezczelnego uśmiechu, patrzę mu prosto w oczy i czekam, aż skończy pierdolić. Kiedy kończy się jego parę minut sławy uznaję, że nic tu po mnie. Proszę o wypuszczenie mnie do toalety i wychodzę z klasy. Szukam papierosów w tylnej kieszeni jeansów, odczuwam ulgę, kiedy wyczuwam ich obecność. Już mam wchodzić do łazienki pachnącej tanimi środkami czystości, ale czuję czyjś dotyk na ramieniu. Odwracam się i oczywiście, widzę jego.
-Witam, kolego. Czemu wychodzisz w połowie warsztatów?
-Mógłbym zadać ci to samo pytanie.
Przygląda mi się bacznie, biała, obcisła bluzka wyraźnie pokazuje zarys moich małych piersi, co nie przemija jego uwadze.
-Chcesz ze mną zapalić?
-Jakie palisz?
-Marlboro Goldy. Chodź, nikt nie chodzi na tym piętrze do łazienki.
-Aż tak źle?
-Woda nie działa.
Uśmiecha się pod nosem i zmierza za mną. Siadam tam, gdzie zawsze, na parapecie, wpatrując się w widok z okna: centrum Warszawy. Setki samochodów, turystów, zakochanych i biznesmenów przemykają po ulicy, a ja wyciągam zapalniczkę.  
-Czemu nie odpisywałaś?
-Telefon mi się rozładował.
-Przez 3 tygodnie?
-Na to wygląda.  
Uśmiecham się bezczelnie. Podaję mu papierosa, patrzę, jak zaciąga się dymem. Co zrobić, żeby mnie tutaj przeleciał?
-Ładnie dziś wyglądasz.
-Dziękuje, ty również.
Panuje chwilowa cisza, nie wiem, co powiedzieć, czekam na jego ruch.
-Miałem na myśli, że wyglądasz nawet lepiej, niż po naszym ostatnim spotkaniu.
Rumienię się lekko, wiedziałam, że poruszy ten temat. Czuję napięcie między nami, serce bije mi szybciej, niż powinno. Teraz, albo nigdy.
-I chciałbyś zrobić ze mną to samo, co poprzednio?
Patrzę mu prosto w oczy, próbuję powstrzymać uśmiech. On nic nie mówi, wyrzuca tylko papierosa przez okno, więc robię to samo. Zbliża się do mnie i zaczyna całować, jak dobrze mieć go znowu tak blisko. Ściska moje cycki przez materiał bluzki, czuję, jak twardnieją mi sutki.  
-Ile mamy czasu do przerwy?
Kurwa, no tak. Z bólem serca sprawdzam telefon. 10:20.
-Dziesięć minut. Masz mnie przez ten czas wyruchać jak pojeb, zrozumiałeś?
-Dla ciebie wszystko.
Zamykam się z nim z kabinie i bez zbędnego pierdolenia schodzę na kolana. Rozpinam mu spodnie i widzę jego kutasa. Po tej jakże długiej przerwie wydaje mi się jeszcze większy, całuję go, po czym wkładam do buzi. Pojedyncze westchnienia dodają mi pewności siebie. Jestem tak podniecona tym, co się dzieje, że już nie obchodzi mnie, ile mamy czasu i czy ktoś nas zobaczy, muszę opierdolić mu gałę. Wkładam go całego, czuję, jak łzawią mi oczy, ale nie chcę przerywać. Chcę, żeby było mu dobrze, a przy okazji przygotować go na dobre jebanie.  
-Nie mamy czasu na takie pierdolenie, zdejmuj spodnie i wypnij się.
Oczywiście wykonuje polecenie, chcę być już ostro jebana, czuję, jaka jestem mokra. Całe moje ciało jest napalone, ale on na początku wsadza we mnie tylko palec.
-Kurwa, czemu ty zawsze jesteś taka ciasna?
Nie odpowiadam mu, tylko skupiam się na najlepszej palcówce w życiu. Robi to tak dobrze, że muszę zakryć sobie usta, aby nie jęczeć na całą szkołę.  
-Wyruchaj mnie już, proszę...
Szepczę, a on spełnią moją żądzę. Na początku wchodzi delikatnie, wkłada samą główkę, ale gdy czuje, że moja cipka robi się luźniejsza, wykonuje mocniejsze ruchy, aż w końcu jest we mnie cały. Wzdycham najciszej jak mogę, uwielbiam mieć go w sobie.  
-Złap mnie za włosy, kretynie.
Nie komentuje obelgi tylko robi to, co mu każe. Zamykam oczy i oddaję się przyjemności.
-Odwróć się.
Odwracam się posłusznie, patrzę mu prosto w twarz, kiedy mnie jebie. Już chcę sprawdzić godzinę, kiedy dostaję smsa od koleżanki. Spoglądam na ekran telefonu, 10:29. Za minutę przerwa, kurwa.  
-Wyjdź ze mnie, zaraz koniec lekcji.
Widzę zawód w jego oczach, stoi tak ze swoim wzwodem, próbując namówić mnie na dokończenie akcji, ale ja z uśmiechem na ustach ubieram się i zostawiam go samego.  
-Chyba znalazłam ładowarkę do telefonu.-rzucam na pożegnanie.

westchnienie

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1318 słów i 7717 znaków, zaktualizowała 1 maj 2020.

4 komentarze

 
  • enklawa25

    Super opowiadanie idealne

    4 gru 2018

  • westchnienie

    @enklawa25 Dziekuje!

    4 gru 2018

  • agnes1709

    Łobuzico Ty!:D

    3 gru 2018

  • westchnienie

    @agnes1709 haha, następnym razem bede grzeczna, przysięgam!

    3 gru 2018

  • agnes1709

    @westchnienie Oł noł! Chociaż chętnie przeczytalabym od Ciebie coś na doła;)

    3 gru 2018

  • Lula

    Kiedy kolejna część?

    3 gru 2018

  • westchnienie

    @Lula postaram się dodać w tym tygodniu

    3 gru 2018

  • Monokl

    Super, jeszcze.

    3 gru 2018