Czas tak szybko leci cz. 2

Czas tak szybko leci cz. 2I tak zleciały wakacje. U Konrada, właściwie u Sylwii, byłem w pierwszym tygodniu lipca.

Nie będę wymieniał, co działo się przez okres od lipca do września, bo nie to jest wątkiem głównym. Choć nie ukrywam, że za ścianą mego mieszkania mieszkała kobieta o 4 lata starsza ode mnie, która dosyć często doprawiała rogi swojemu mężowi i zdradzając go, robiła to na prawdę świetnie.

Nie będę też udawał, że po tym jak zrobiłem to z Sylwią, nie było żadnych innych kobiet.
Były. Właśnie ta sąsiadka, której mąż pracował na kilka zmian, to na noc to na dzień - czasu więc mieliśmy wiele. Kilka prostytutek, kilka Panienek wyrwanych gdzieś w barze czy w klubie. Przez te ostatnie kilka lat mojego życia, zdążyłem się uzależnić od seksu, nie kryję tego bo nie widzę też w tym nic złego.

Mimo wszystko, żadna z nich nie była tym czym była Sylwia.
Sam nie wiem czemu, może dlatego że miała 19 lat, że była ładna, że była prawdziwą kobietą o doskonałych kształtach i ślicznej buzi. Że była córką mojego przyjaciela, a zakazany owoc kusi najbardziej.

Może to coś z tych rzeczy. Ciężko było mi wyjaśnić samemu sobie, czemu po tylu innych uniesieniach, trzymając w ramionach inną kobietę czy nawet dziewczynę, myślałem o Sylwii, o tym jak ją zobaczyłem pierwszy raz w takiej postaci, jak byłem pijany i przeciskała się w kuchni naciskając wręcz na moje krocze. O tym jak już leżeliśmy razem na łóżku i dobierając się do siebie nawzajem, oboje walczyliśmy z sumieniem. O tym gdy siedziała na mnie, a ja w niech dochodziłem.  

W tamtym momencie była mi najbliższą osobą na całym tym świecie. Może nadal tak było?  

Nie kontaktowałem się z nią już. Nie rozmawialiśmy ani nie widzieliśmy się już od momentu pocałunku w jednym z pokoi ich domu.

Tęskniłem. Za jej uśmiechem, oczami, piersiami, ciałem, za jej głosem, za jej przytuleniem.


Wrześniowy poranek. Jeden z tych już chłodniejszych, bo był wtedy 22 września.  
Obudził mnie jak zawsze telefon. Tylko dlaczego o 4 rano, gdy zawsze nastawiałem budzik na 7?

Nieznajomy numer pokazał się na ekranie telefonu. Jeden z klientów warsztatu? Nie możliwe, nie o tej porze. Pewnie sąsiadka z wiadomością że ten cielak wyszedł do pracy i mam wpaść by ją zerżnąć.  

-Halo? - padło tradycyjne pytanie po odebraniu telefonu
-Jarek? - słyszałem nie znajomy głos w głośniczku telefonu.
-Tak, kto mówi?
-Już nie pamiętasz mojego głosu?

Cholera! Fakt! To była Sylwia. Tylko czemu dzwoni tak rano?

-Jej, nie poznałem Cię w pierwszej chwili. Co tam? Czemu dzwonisz tak rano?
-Tak jakoś, mam małą i dosyć delikatną sprawę.
-Coś się stało? - zapytałem wystraszony. Czyżby gumka która chroniła naszą przyjemność przed tragedią zawiodła?
-Nie, po prostu...
-Co to za szum? Gdzie jesteś o tej porze?
-W pociągu. Pamiętasz? Mówiłam Ci że skończyłam szkołę. Studia, Warszawa. Kojarzysz?

No jasne! Sylwia jechała akurat do Warszawy. To tłumaczy godzinę dzwonienia. Poranny pociąg, pożegnanie z rodzinką i telefon do mnie. Nie wnikałem skąd ma numer, bo to nie było akurat ważne. Z resztą bez sensu było pytać o tak małe rzeczy w obliczu takich chwili.

-No już pamiętam. Za ile będziesz w Warszawie? Pojadę po Ciebie na dworzec. - prawie w akcie paniki pytałem nerwowo.
-Haha! Spokojnie, jeszcze trochę się zejdzie. Dzwonię tak wcześniej żeby Ci o tym powiedzieć. Zadzwonię do Ciebie gdy będę już wysiadać.
-Dobrze, nie ma sprawy, to czekam na telefon.

Nerwówka! Chwila moment! Co robić? Prysznic, umyć się, zjeść śniadanie, posprzątać iii... i co jeszcze? Dobra, później się zastanowimy.

W jednej chwili myłem chyba zęby, kąpałem się, robiłem śniadanie i wszystko inne co miałem zaplanowane. Czy znowu będziemy dziś razem? Nawet jeśli nie dziś, to czy w najbliższym czasie? Przecież na studia nie przyjeżdża się na dzień czy dwa, ale na rok! Więc o ile będzie się chciała ze mną spotkać któregoś jeszcze innego dnia.  

Szybko się ogarnąłem i o 5:10 byłem już gotowy. Bez sensu. 35 letni facet zachowujący się jak dzieciak. Jakbym dopiero miał przeżyć swój pierwszy raz. W pewnym sensie co prawda tak było, bo wizja seksu z Sylwią wydawała mi się najpiękniejszą wizją czegokolwiek na świecie.  

Ale trzeba było się opanować, zwolnić. Przecież nie wiadomo było czy tak na prawdę będzie jeszcze tego chciała, może wtedy tak się stało przez alkohol, albo przez to że po prostu chciała się zaspokoić. Kłopotałem się cały czas tym, jakby od tego zależało moje życie.  

Poczekałem jeszcze chwilę, wystroiłem się, wyperfumowałem i pojechałem samochodem na myjnię. Czekając na umycie samochodu, zadzwonił telefon.

-Za 20 minut wysiadam, czekaj na mnie.

Zniecierpliwiony zacząłem się znowu denerwować, byle tylko szybciej umyli ten cholerny samochód. Samochód, na który łasiły się małolaty. Miałem swój warsztat z elektryką samochodową, zarabiałem dobrze więc było mnie stać. Był to czarny MERCEDES GL 420 z 2008 roku, więc trzeba przyznać, że robił wrażenie. Zwłaszcza na Paniach, które siedząc na miejscu pasażera, praktycznie same zabierały się do rozpinania rozporka bez żadnych próśb.

Ale mniejsza z tym. Jadąc już na dworzec, w głowie miałem ciągle jedną myśl. Nie trzeba o tym mówić, wszyscy doskonale to już wiedzą.

Dojechałem, zaparkowałem i rozglądałem się po dworcu na przyjeżdżające pociągi.
Po kilku minutach czekania - widzę ją! Jest mój anioł! Z jeszcze dłuższymi niż poprzednio włosami wyłoniła się z tłumu przyjezdnych ludzi rozglądając się po peronie w poszukiwaniu pewnej osoby. Ubrana była w biały T-Shirt, z dekoltem "w serek". No i oczywiście jak zawsze był też i naszyjnik między piersiami, co robiło na mnie ogromne wrażenie. Niżej były materiałowe, czarne spodnie doskonale opinające się na jej typowo kobiecych udach. Na nogach miała białe baleriny. Ubrana tak zwyczajnie, ale mimo to wyjątkowo.

Farciarz ze mnie - pomyślałem. Do nowego miejsca przyjeżdża 19-latka z takimi walorami i tak śliczna i po wyjściu na peron szuka właśnie mnie. Można powiedzieć, że czułem się wtedy dumnie.

Wysiadłem i podszedłem do mojej cudownej czarnulki.

-Cześć! - krzyknąłem z daleka i po podejściu bez skrępowania dałem jej długiego buziaka w usta i przytuliłem ją. Nikt nas przecież tutaj nie zna, a ja nie wyglądałem wtedy na swoje 35 lat, a Sylwia wyglądała na więcej niż 19, to też nie przyciągnęło to takiej uwagi ludzi krążących obok.

-Hej - odpowiedziała z uśmiechem na ustach.  
-Daj te bagaże - powiedziałem, wyciągając walizy z jej dłoni.
-Nic się nie zmieniłeś Jarku przez te dwa miesiące. No, może trochę na lepsze. - skomplementowała mnie. Nawet mogła zauważyć coś lepszego. Po tamtych cudownych wczasach, zacząłem chodzić regularnie na siłownię. Zacząłem pozbywać się dosyć dużego brzucha, co zmieniać się zaczęło w widoczne mięśnie. Reszta też nie wyglądała już źle.

-A Ty wypiękniałaś moja droga - wsiadając do samochodu odpowiedziałem na komplement.
-Możliwe, w końcu miałam ku temu powody. Po takiej wakacyjnej przygodzie aż chce się żyć!
-Oj, nawet nie wiesz jak bardzo mi ochota do życia wróciła. Nie ścinałaś włosów widzę? I bardzo dobrze, w długich jest Ci wiele lepiej. - zmieniłem temat, nadal chwaląc jej urodę.
-Nie, trochę się nasłuchałam w domu od taty, że dziewczyna z dłuższymi włosami wygląda lepiej. Stwierdziłam że skoro się przyjaźnicie, to że masz taki sam pogląd na to. I się nie myliłam.

-Na obiad trochę za wcześnie, ale możemy pójść gdzieś na lody czy cokolwiek innego. Co o tym sądzisz?
-Tak tak - mówiła śmiejąc się - lody są świetne. Lubię lody... Ty też?
-Pewnie - zaśmiałem się rozumiejąc aluzję.

I tak zleciała chwila, później poszliśmy na starówkę pozwiedzać, poszliśmy na obiad, później do kina. Cały dzień razem jednak bardziej jako przyjaciele. Momentami jakieś pojedyncze dotknięcia, otarcia o siebie powodowały, że moje przyrodzenie raz po raz lekko sztywniało. Działo się tak nawet bez bliższego zetknięcia. W pewnym sensie czułem się znowu jakbym miał te 21 lat. Tylko z o wiele lepszą kobietą u boku.  

Około godziny 18:00 zakończyliśmy nasz dzień i by nie wypalić nic głupiego, ani nie polecieć za daleko, chciałem odwieźć ją do akademika. Lepiej jak tam będzie, bo to co się zaczynało dziać, było już nie zdrowe.

-Gdzie jest akademik w którym masz mieszkać? Na jakiej ulicy?
-Noo, to jest szkoła fizjoterapii, na Podwalu - mówiła jakby z zakłopotaniem
-Czyli jedziemy, odwiozę Cię tam
-No, okeej - dało się wyczuć w jej głosie jakąś nie pewność. Nie pytałem, bo pomimo że jej pragnąłem, to nie chciałem aby do czegoś doszło. Nadal pamiętałem, że to córka mego przyjaciela. Poza tym co by było dalej? Nie chciałem jej potraktować źle, a w takim razie nie skończyłoby się na tylko jednorazowej nocy.  

Jechaliśmy tak przez Warszawę, cały czas myślami byłem tam na Mazurach, w jednym z domów gdzie byliśmy ze sobą tylko my i cały świat wtedy nie istniał.

-Wiesz... - przerwała milczenie - tak ogólnie, to mam taki problem.
-Jaki? Coś się stało?
-Tak, bo akademik jest czynny dopiero od rozpoczęcia roku akademickiego czyli od początku października. I tak na prawdę nie mam gdzie się podziać, tata dał mi pieniądze na jakiś tani pokój w hotelu na te 8 dni, ale trochę mi szkoda wydawać tak od razu pieniądze i pomyślałam, że mogłabym ten czas przemieszkać u Ciebie. Mieszkasz przecież sam.

Koniec. Po wszystkim. "Cały misterny plan w pizdu". Przecież nie mogłem jej odmówić. I tak, na pewno będzie spać w innym pokoju niż ja. Już to widzę. I to przez 8 dni!  

-No dobrze, nie ma sprawy, to jedziemy do mnie. Trzeba było wcześniej o tym powiedzieć.
-Wiem, ale nie miałam jakoś odwagi tak Cię o to poprosić.

Dojechaliśmy, weszliśmy do mieszkania, cały ten czas prawie bez słowa. Była już godzina ok. 18:45.

Mieszkanie było nie wielkie, choć mogłem mieć większe. Takie mi wystarczyło, samemu w dużym, czułbym się bardzo samotnie. Wchodząc do mieszkania, było się w korytarzu. Dwa metry dalej, była wnęka w której były drzwi od łazienki. Obok zaraz drzwi do drugiego, gościnnego pokoju - w którym miała spać Sylwia. Na lewo od korytarza, na przeciwko łazienki było wejście do kuchni połączonej z salonem. Przez połączenie sprawiało wrażenie dużego salonu. W salonie spałem ja, blisko do kuchni i lepiej jakoś tam się czułem.  

-To idź się rozpakuj, tutaj masz swój pokój, tutaj jest łazienka, tam kuchnia i salon. Jak coś będziesz potrzebowała, to mów. - tłumaczyłem wszystko jakby była faktycznie tylko gościem.
-Dobrze, to ja się pójdę wykąpać.
-Okej, pościelę Ci łóżko.

Było to szczęście w nieszczęściu. 19-latka o takiej urodzie w jednym mieszkaniu, mogła budzić entuzjazm. I tak też było. Tylko gdyby to była jakaś "obca", nie tak bliska jak rodzina, rzecz jasna zachowałbym się inaczej. W tym wypadku pojawił się kłopot.

Za oknami zrobiło się już prawie ciemno. Po jakiś 20 minutach, leżąc już na swoim łóżku i gapiąc się w telewizor, starałem się nie myśleć o tym wszystkim. 8 dni szybko zleci, to praca, to wyjście do sąsiadki, Sylwia pewnie pochodzi po zakupach. Damy radę.  

Nagle weszła Sylwia. Ręcznikiem wycierała swoje ciemne, długie włosy. Resztki wody spływały po woli po jej ciele. Ubrana była tylko w czarne koronkowe majtki i taki sam stanik. Wiedziałem więc co się za chwile stanie.  

Patrzyłem na nią z ciekawością, teraz już w pełni zapragnąłem jej młodziutkiego ciała. Była tak blisko. Miała poważny wyraz twarzy.  

Podeszła do mnie w szybkim tempie, usiadła okrakiem na moich biodrach. Napięcie w spodniach było już na prawdę duże i rosło z każdą chwilą. Nie chciałem już powstrzymywać tego co się działo, to jak walka z wiatrakami.

Dłonie położyłem na jej talii i po woli zjeżdżałem w stronę tyłeczka. I bliżej niego byłem, czułem solidne wzniesienie. Był na prawdę duży i jędrny, ciężko było go złapać całego obiema dłońmi. Na mojej klatce dociskała się piersiami, gniotąc je jak poduszki. Mocno się całowaliśmy, jak prawdziwi kochankowie. Obróciłem nas, by mogła leżeć na plecach i bym mógł mieć łatwiejszy dostęp do niej. Włożyłem twarz między jej piersi, rękoma ściągałem ramiączka od stanika. Podniosła się lekko do góry, bym mógł rozpiąć zapięcie na plecach. Znowu je miałem przed sobą. Bez żadnych skrupułów rzuciłem się niczym w wodę w te dwie półkule w rozmiarze na oko dorodnej 5. Całowałem, ściskałem, lizałem sztywniutkie sutki.

-Zejdź niżej - powiedziała szybko, zdyszanym głosem.  
i tak zrobiłem. Przez majteczki pocałowałem kilka razy cipkę, po czym zacząłem je ściągać zębami, aż w końcu ujrzałem to, w czym znajdywałem swoje spełnienie. Idealnie wygolona, bez żadnego choćby włoska. Wołała mnie, wyciskając z siebie soki. Szybko zdjąłem je do końca z nóżek i zacząłem ściągać swoje spodnie. Później z majtek wyskoczył naprężony falus, długości gdzieś 17-18 cm. Szybko włożyłem głowę między nogi, Sylwia zacisnęła na niej swoje jędrne uda i już było po mnie. Utonąłem w sokach, lizałem niczym najsoczystszą brzoskwinkę. Spijałem soki do cna.

-Chodź już, bo dłużej tego nie zniosę - rozluźniła nogi i złapała mnie za ręce, wciągając na siebie.  

Rozłożyła jeszcze bardziej swoje nóżki, oddając mi swoją kobiecość i samą siebie tylko dla mnie. Czułem że jest tylko dla mnie o stokroć bardziej niż poprzednim razem. Wtedy ktoś mógł nas nakryć. Teraz - tylko Policja za zakłócanie ciszy nocnej.  

Wziąłem ją sobie całą, wziąłem tyle ile mi dała. Wszedłem po woli, ale mimo wszystko mocno. Nie było chyba w tym wszystkim takiego pojęcia jak "uprawianie miłości". Chodziło raczej chyba o to, aby się ostro pieprzyć.  


Posuwistymi ruchami robiłem obojgu przyjemność. Pracując na obopólne zadowolenie robiłem wszystko co w mojej mocy, by przeżywała najpiękniejsze chwile swojego życia. Patrząc na to jak się w tym zatracała, byłem pewien że jest bliska nieba. Zastanowiło mnie, czemu właściwie jak nigdy myślę o drugiej osobie bardziej niż o samym sobie. Czy to co właśnie się działo, to były narodziny uczucia? Wszystko miało się dopiero okazać. Teraz był ten moment, ta chwila w którym nie istniało dla mnie nic innego tylko Sylwia. Już nie ta mała dziewczynka. Ale najwspanialsza kobieta w moim życiu.

Całowałem ją po szyi, ramionach, po twarzy. Gdzie tylko mogłem i jak tylko mogłem.  

Nagle zacząłem cały drętwieć. Położyłem swoje usta na jej ustach. Mocno pocałowałem. Widziałem jak jej tułów podnosi się ku górze, a nogi wyciąga wysoko. Dochodziła. Przyspieszyłem tempo. Tak zwarci ustami, całowaliśmy się i dochodziliśmy, najpierw zaczęła Ona, chwilę później ja. Gdy czułem już zenit rozkoszy w sobie, chciałem wyjść, wypchnąć się aby uniknąć ewentualnych kłopotów. Mimo wszystko nie dałem rady. Ścisnęła mnie nogami tak mocno, że zostałem w środku i doszedłem w niej. Czułem to, jak moja sperma zalewa każdy zakamarek jej kobiecości. Wyła z rozkoszy. Cała spocona i wyczerpana. Leżała tak pode mną z zamkniętymi oczami, wbijając mi paznokcie w plecy. Próbując wyrównać oddech, starała się leżeć spokojnie, ale to co przed chwilą przeżyła, nie dawało jej nawet chwili spokoju.  

Zalałem ją, ale nie panikowałem. W tym jednym momencie nie obchodziła mnie już konsekwencja. Co miało być, to będzie. Nie odwrócę już tego.

Położyłem głowę obok jej głowy, na jej ramieniu, ręką wyciągając przyrodzenie z jej wnętrza. Leżeliśmy tak bez słowa około 5 minut. Podniosłem się, położyłem się obok. Obróciła się na bok, tak że leżeliśmy w tym momencie na łyżeczkę. Złapałem prawą ręką ją za głowę, przekręcając ku swojej twarzy, dając jej namiętny pocałunek. Lewą ręką zjechałem niżej do jej cipki, palcami wygrzebując ze środka to co przed chwilą tam zostawiłem. Ona zaś swą prawą dłoń położyła na mojej twarzy, mocno przysuwając do swojej.  

Po dłuższej chwili pocałunku, zapytałem "Co teraz? Jeżeli zajdziesz w ciążę, co zrobimy?"  

-Nie martw się. Okres miałam kilka dni temu, więc mam nie płodne dni. Wiedziałam, że mogę Cię ścisnąć byś nie mógł wyjść, spokojnie.

-Wiesz. Cały dzień chciałem i jednocześnie nie chciałem tego. Ale mimo wszystko nie żałuję. Nie żałuję że zachowałem się jak frajer wobec Twojego ojca, że zrobiłem to z jego córką. Bo teraz mam Ciebie, tutaj obok. Teraz jesteś tylko moja i niczyja więcej.

-Dziękuję za to co mówisz. Nie chcę się stąd wyprowadzać. Chcę tutaj być z Tobą, uczyć się, ale mieszkać z Tobą. Masz coś przeciwko?  

Z uśmiechem na twarzy odparłem, że nie. Lewą dłoń położyłem na jej brzuchu. Pewności czy wszystko będzie okej, nie mogłem mieć. Zaciągnąłem na nas kołdrę i zasnąłem przytulając ją ze świadomością, że tam, pod moją dłonią może być nie długo moje dziecko.




PS. Napiszcie, czy pisać dalej o ich dalszych losach :)

kyrgiakos

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 3357 słów i 17621 znaków.

11 komentarze

 
  • Dyzio55

    Pisz dalej. Opowiadasz jakby to był film o wymarzonej miłości. A nie tylko chędorzeni :rotfl:

    16 sty 2021

  • PanLikaon

    Piękne fotki. Hipnotyzujace ;D

    28 maj 2014

  • Jerzy

    Pisz dalej

    26 maj 2014

  • MatrixP

    Super opowiadanko :)

    26 maj 2014

  • Cam

    super :D juz czekam na dalszy ciag :D
    Niech sie tatus dowie co robia :D

    25 maj 2014

  • xx

    kiedy kolejna część?

    25 maj 2014

  • xyz

    Niech najpierw się fabula rozkręci, a nie od razu dziecko...

    25 maj 2014

  • darek12

    pisz dalej pisz :-):-) bardzo przyjemnie się to czyta :-)

    25 maj 2014

  • lula

    to opowidanie jest super<3

    24 maj 2014

  • kyrgiakos

    zobaczymy ;)

    24 maj 2014

  • Martynka

    Super :) fajne by było żeby był dzidziuś :P

    24 maj 2014