Babski wieczór cz. 7

Marek upajał się widokiem żony ujeżdżającej swojego kochanka. Oczywiście jak wielu facetów miewał fantazje o różnych seksualnych konfiguracjach małżeńskich i pozamałżeńskich, ale sfera fantazji to zupełnie co innego. Zresztą w najśmielszych nawet fantazjach nie przeszło mu przez myśl, że nakryje we własnym salonie 45-letnią żonę z dwudziestoparoletnim synem Magdy- jej najlepszej przyjaciółki, którą też przecież dobrze od dawna znał. Miał świadomość, że Beata podoba się młodszym facetom, niemal każdego dnia widział jak na ulicy czy w sklepie rozbierają ją wzrokiem. Wiedział również, że mimo okazywanej im obojętności sprawia jej to dużą satysfakcję. Traktowała to jako nagrodę za dbałość o swoje ciało, które prezentowało się rewelacyjnie. Szczególnie teraz…  

Młodzieniec zadbał, by Marek miał doskonały widok. Mógł spoglądać z boku, jak Beata siedzi okrakiem na kochanku i mocno go ujeżdża. Młody trzymał ją za biodra wspomagając jej dziki galop. Momentami całował jej usta, szyję, falujące piersi. Na kilka chwil pozwolił jej przejąć inicjatywę. Kiedy całkowicie się rozbrykała ściągnął dłonie z jej bioder i dał klapsa w podskakujący tyłek. Jeszcze głośniej zajęczała z rozkoszy. Marek znał swoją żonę, był mu znajomy każdy ruch jej ciała i każdy grymas twarzy. Wiedział, że za chwilę dojdzie, że jej rozgrzanym ciałem wstrząśnie potężny orgazm. Ale Młodzieniec też to wiedział i zamierzał zrobić z tego użytek. Chwycił ją za włosy i zbliżył usta do jej ucha…

- odwróć się…  

Jego władczy ton nie pozostawiał miejsca na sprzeciw. Beata pospiesznie wstała i wyraźnie speszyła się, kiedy młody również wstał i przestawił krzesło.

- … teraz pokaż jaką jesteś wierną żonką

Młodzieniec opadając z powrotem na krzesło pociągnął za sobą Beatę. Nieśmiało poruszała biodrami będąc na wprost przyglądającego się jej Marka…