Wściekłość, wzburzenie, niedowierzanie… wreszcie podniecenie. Silne podniecenie. To co czuł Marek stojąc w tej chwili u progu swojego salonu było pewnie mieszanką wszystkich tych nastrojów. Była czwarta nad ranem, obudziły go jakieś stłumione odgłosy. Beata, którą poślubił 24 lata temu spędzała miniony wieczór u swojej najlepszej przyjaciółki. „Mamy babski wieczór, Magda obiecała, że jej syn mnie odwiezie”. Nie protestował, nie miał problemu z tym, że żona od czasu do czasu wyskakuje gdzieś z koleżankami. Miała 45 lat, była dużą i odpowiedzialną dziewczynką. Tak mu się przynajmniej wydawało. Kiedy się obudził był jednak trochę zły, że wraca aż tak późno. Postanowił nie czekać na nią w sypialni. Kiedy otwarł drzwi ich małżeńskiej enklawy… zbyt dobrze znał swoją ukochaną żonę, żeby nie zorientować się po zasłyszanych wyraźniej odgłosach, że w salonie nie może być sama. Szybko, lecz możliwie jak najciszej zbiegł po schodach…
Magda dotrzymała słowa. Ten pieprzony smarkacz faktycznie odwiózł Beatę.
Dodaj komentarz