Zgubione marzenia cz. 3

Zgubione marzenia cz. 3-Kochanie, dostałem pracę!- to były pierwsze wykrzyczane z radością w głosie słowa, które usłyszała Ada tego po południa. Chwilę potem drzwi do domu zamknęły się głośnym trzaśnięciem. Marcin wbiegł do salonu, upuszczając niedbale torbę na podłogę i rzucił się narzeczonej na szyję. Miał ochotę rozpłakać się z radości. Powstrzymywał się, powtarzając sobie, że jest facetem i rzadko który mężczyzna w ten sposób reaguje na wieść o tym, że niedługo zacznie pracować.  
-Wspaniale, kochanie!- zawołała rudowłosa dziewczyna, uśmiechając się w odpowiedzi na tę wspaniałą wiadomość.- Mówiłam, że będzie dobrze. Kiedy zaczynasz?
-Jutro. Jestem w zastępstwie za jedną z kelnerek, więc trzeba działać szybko.  
-Już jutro?!- krzyknęła Ada, zatykając usta dłońmi. Spojrzała na niego nieco przerażona.
-Czego się boisz? Nie jestem dzieciakiem, poradzę sobie.  
-Martwię się, że spanikujesz, widząc, że wcale nie ma tak mało pracy. Powinieneś się przygotować psychicznie. Moja mama zawsze mówi, że jak się nie stresujesz, to coś pójdzie nie tak, jak trzeba- marudziła dwudziestoośmiolatka.  
-Kto powiedział, że się nie stresuję? Wcale nie jestem taki wyluzowany! To moja pierwsza poważna praca w życiu. Teraz będę musiał zarabiać na nas, na dom i… nasze przyszłe dzieci- puścił jej oczko i pocałował w policzek.
    Po zjedzonej wspólnie kolacji, w domu ponownie słychać było głośną muzykę. Marcin jak zawsze spytał, czy Adzie to nie przeszkadza. Jej stała odpowiedź brzmiała: „Mnie może i nie, ale sąsiadom- na pewno”. Jej narzeczony, będąc sześć lat za kratkami, zdążył zapomnieć jak delikatne uszy mają ludzie, mieszkający obok nich. Kiedy została przekroczona granica przyzwoitości, Ada otworzyła drzwi niezadowolonej, starszej pani.
-Dzień dobry, pani Jolu- uśmiechnęła się teatralnie rudowłosa dziewczyna, patrząc na niską, otyłą kobietę, opierającą się o drewnianą laseczkę.- Jak mija pani dzień?
-Znakomicie!- odwarknęła z irytacją w głosie sąsiadka.- Czy z łaski swojej może pani wyłączyć tą bębniącą muzykę? Łeb mi pęka to jeszcze się wam muzyki zachciało! Ludzie chcą spać, a nie mogą, bo słychać TO!- kobieta gestykulowała rękoma, piorunując zaskoczoną dziewczynę zimnym wzrokiem.-  Mieszkacie w domu, ale to nie znaczy, że u nas tego nie słychać.
-Jeśli to faktycznie pani przeszkadza, przepraszam. Marcin, przycisz!- Ada wychyliła się do przedpokoju, aby prośba dotarła do miłośnika rock and rolla. Nastała kompletna cisza, na co starsza pani odetchnęła z udawaną ulgą.
-O, to pan Marcin jest już w domu?- starsza pani spojrzała na nią szeroko otwartymi oczyma.
-Tak, już jakieś trzy miesiące…- dwudziestoośmiolatka nie kryła zaskoczenia jej słowami.- Widocznie nie wychodzi pani tak często na podwórko.  
-Chyba on! Całymi dniami tylko słucha tej diabelskiej muzyki!- prychnęła, jak małe dziecko, któremu zabrano zabawkę. Odwróciła się z trudem i powolnym krokiem zaczęła wracać do swojego domu.  
    Marcin podszedł do narzeczonej i spojrzał za kobietą. Jego spojrzenie nie mówiło nic dobrego. Dopiero co wyszedł z więzienia, zaczynał oddychać i układać sobie życie, a ludzie musieli mu zatruć powietrze kolejnymi gorzkimi słowami rzeczywistości, ale też i chamskiego kłamstwa. Fakt, dawał dzieciakom dragi, ale nie był tak złym człowiekiem, za jakiego go uważano. Dojrzał, wydoroślał i zmienił się dla Ady.
-Nie przejmuj się nią- westchnęła ciężko rudowłosa dziewczyna, zamykając drzwi na klucz.- Wszystkie starsze panie takie są- potrafią tylko plotkować i wydzierać się na wszystkich dookoła.  
-Nie obchodzi mnie jej opinia- skłamał Marcin, grając przed narzeczoną twardziela. Ukrył chęć zemsty, zmuszając się do uśmiechu, pod wpływem którego Ada zawsze odzyskiwała dobry nastrój.
    Ranek nastał dla chłopaka szybciej niż wszystkie. Nawet w więzieniu spał dłużej. Sięgnął po telefon, żeby zobaczyć która godzina. Wyświetlacz wskazał prawie 5:30. Jeszcze za wcześnie- pomyślał Marcin, odkładając telefon na komodę. Przytulił się do Ady i zasnął na pół godziny, wdychając piękny zapach jej kręconych włosów. Głośna muzyka poderwała go na nogi. Szybko wyłączył budzik, by Ada mogła spokojnie spać i wstał, by się przygotować. Bez zbędnych ceremonii, drzemek i przeciągania się. Nie chciał się spóźnić w pierwszy dzień pracy.  
    Dwudziestodziewięciolatek wziął szybki prysznic, starannie uprasował ubrania i wyczyścił najlepsze buty, jakie miał. Użył, zdaniem Ady, swoich najlepszych perfum, po czym założył trochę stary zegarek. Zarzucił na siebie cienką, jesienną kurtkę i już miał wychodzić, gdy nagle usłyszał zaspany głos ukochanej:
-Już idziesz?
-Muszę być na 7:00 w pracy- odparł Marcin, przytulając ją.
-Mmmm…- pokiwała głową, całując go lekko i pomachała do niego z uśmiechem na twarzy. Chłopak wyszedł szybkim krokiem z domu i skierował się na przystanek. Zdążył w samą porę. Do pracy miał niedaleko, ale wyszedł z założenia, że jazda busem to i tak szybciej niż na piechotę.  
    W restauracji był już o 6:50, z czego wszyscy pracownicy byli zadowoleni. Zaśmiali się, że nowi zawsze się spóźniają, na co Marcin jedynie uśmiechnął się z wdzięcznością. Poczuł, że będzie mu tu dobrze i z tymi ludźmi stworzy udaną drużynę, paczkę, a może i nawet swoją drugą rodzinę. Wiedział jednak, że należy być czujnym- w życiu zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce pokrzyżować ci plany…
-Byłeś już tutaj?- spytał jeden z kelnerów, który najwyraźniej bardzo lubił towarzystwo. W przeciągu kilkuminutowej rozmowy z Marcinem uśmiechnął się szczerze już kilka razy, a nawet opowiedział dobry kawał.  
-Wczoraj. Podoba mi się- odparł z lekkim uśmiechem na twarzy Marcin.
-Chcesz, żeby ktoś się oprowadził?
-Kuba!- jakiś głos przerwał mu wypowiedź.- Szef cię woła!
-No, cóż… Muszę iść. Spytaj Oliwii, może ona ma czas- wyskoki blondyn wskazał na dziewczynę stojącą w rogu pomieszczenia.  
    Jak typowy człowiek dwudziestego pierwszego wieku gapiła się w ekran telefonu i świat dla niej nie istniał. Ten widok zniechęcił Marcina do tego, by podejść i z nią porozmawiać. Brak życia i chęci do tego, by pooddychać świeżym powietrzem, wyjść z przyjaciółmi na miasto, czy też oderwać na chwilę wzrok od telefonu i uśmiechnąć się do kolegów.  
    Oliwia wyglądała, jak co druga dziewczyna w Polsce. Była wysoka, umalowana i miała włosy przemalowane na blond, co dało się zobaczyć, bo czarne włosy powoli jej odrastały. Dziewczyna co chwila poprawiała je i przeglądała się w lusterku, czy dobrze wygląda. Szybko chwyciła różową szminkę i pomalowała nią pełne usta. Nałożyła delikatny cień na powieki i tuszem znacznie wydłużyła rzęsy.  
    Tapeciara- prychnął Marcin, kręcąc głową.
-Hej, przystojniaku!- zawołała Oliwia, podchodząc do niego pewnym siebie krokiem. Na tych czarnych, dwunastocentymetrowych szpilkach była od niego wyższa o głowę i czuł się z tym dziwnie.- Jesteś tu nowy?
-Do mnie mówisz?- spytał Marcin, wytrzeszczając na nią swoje ciemne oczy.
-No, a do kogo?- zaśmiała się głośno.
-Do telefonu. Jesteś uzależniona- stwierdził z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Oliwia poprawiła białą bluzkę, eksponując ładny biust, który, niestety, był wtedy na wysokości jego oczy. Na Marcinie nie robiło to zbyt wielkiego wrażenia, prócz zażenowania. Pusta lala- pomyślał, wywracając oczyma.
-Telefon to nie jest całe moje życie- powiedziała bez przekonania, chowając go do czarnej torebki za ładne kilkanaście tysięcy złotych.  
-To dobrze. Ludzie łażą wgapieni w wyświetlacz i nie patrzą, jak chodzą.
-Oprowadzić cię?- dziewczyna szybko zmieniła temat rozmowy, zmysłowo poprawiając włosy.  
    Marcin patrzył na nią z zniesmaczeniem i z przerażeniem stwierdził, że gdyby był na haju, byłby gotowy zaciągnąć ją do łóżka. W tamtej chwili umocnił się w przekonaniu, że leczenie to jedna z lepszych decyzji w jego życiu i był z siebie dumny.  
-Nie, dzięki. Wszystko już widziałem- skłamał, nie chcąc ciągnąć tej żenującej rozmowy.
-Może jednak…
-Nie jestem zainteresowany- przerwał jej zdenerwowany, wbijając w nią swoje pewne spojrzenie.- Mam narzeczoną, zaczynam nowy rozdział w swoim życiu i chcę spokoju. Nie przychodź do mnie z głupimi propozycjami.
-Chciałam tylko…
-Wiem, co chciałaś- ponownie wszedł jej w słowo, po czym poszedł w kierunku kuchni.


**************
Jest kolejna część! :) Podoba się wam? Nie uciekliście przez te dwa tygodnie bez kolejnej części? XD  
Buziaki, kochani! :* :* :*

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 1540 słów i 8879 znaków.

1 komentarz

 
  • Somebody

    Spokojnie, ja się spóźniłam miesiąc że swoim opowiadaniem  :rotfl: Dobrze napisane jak zawsze. Łapkę i przytulasa zostawiam  :przytul:

    15 sie 2018

  • Duygu

    @Somebody Ah, te spóźnienia  :lol2:  Dziękuję za miłe słowa, łapkę, przytulasa i przeczytanie <3   :przytul:

    16 sie 2018