Zgubione marzenia cz.1

Zgubione marzenia cz.1Ada leżała na kocu i tępym wzrokiem gapiła się w niebo. Słońce świeciło jej prosto w twarz, ale przed nim nie uciekała. Okulary przeciwsłoneczne i kapelusz z dużym rondem uważała za zbędne przedmioty. Chciała się w końcu opalić, bo wyglądała, jak ściana. Ostatnie wydarzenia i stres przyćmiewały jej radość z życia. Powinna się cieszyć. Jej narzeczony dziś wychodzi z więzienia. Tak. Związała się z takim człowiekiem, mimo jego wad i chce spędzić z nim resztę życia. Przez te sześć lat bez niego, gdy mogła go zobaczyć tylko przez tę przeklętą szybę, nie była z innym mężczyzną. Znała Marcina i wiedziała, że nie jest dla niej zagrożeniem. Zastanawiała się, dlaczego nie mogła go dotknąć. Przecież nigdy jej nie uderzył, nie skarżyła się na komisariacie, rzadko kiedy się kłócili. Tych, którzy pracują w więzieniu, nie zrozumiesz, choćbyś bardzo chciał.  
    Delikatny, ciepły wiatr układał jej kręcone, farbowane na rudo włosy na swój sposób. W końcu bujne loki utworzyły szopę na głowie. Ada nie przejmowała się tym i nadal leżała na czerwonym kocu z nadzieją, że słońce opali ją choć trochę. Przestała wierzyć we wróżki i nie liczyła na ich pomoc w żadnej sprawie.  
-Ada!- dziewczyna poderwała się z pozycji leżącej, słysząc swoje imię. Ciemnymi oczyma w kolorze gorzkiej czekolady spojrzała po swoim ogrodzie, w którym cały czas było coś do roboty. Na początku zauważyła taczkę i łopatę. O mało nie dostała szału. A to robaki a to chwasty i inne głupoty, które wcale nie były jej potrzebne, a zajmują niepotrzebnie czas!
    W końcu dojrzała swoją sąsiadkę. Stała za siatką i machała do niej z uśmiechem na twarzy. Kobieta miała ponad pięćdziesiąt lat na karku, ale praca w ogrodzie nie sprawiała jej kłopotu.
-Dzień dobry!- rudowłosa dziewczyna odwzajemniła uśmiech, przecierając oczy.  
-Pan Marcin dziś wraca do domu?- spytała całkowicie przyjaźnie.  
-Tak. Skąd pani wie?
-Wszyscy o tym mówią- zaśmiała się, ukazując ładne zęby w szerokim uśmiechu.  
-Aaa, tak…- odburknęła pod nosem i zerwała się na równe nogi.  
    Od razu odechciało jej się opalania, urządzenia romantycznej kolacji, wieszania balonów i, oczywiście jeszcze bardziej znienawidziła swój wymarzony ogród, który już powstał, ale zawsze trzeba było coś poprawić. Rozbolała ją głowa. Dwudziestoośmiolatka szybko zwinęła koc i weszła do domu. Prawie przewróciła się na tych starych schodach, które w trybie natychmiastowym wymagały naprawy. Na szczęście przeżyła bez większych urazów. Przeklnęła tylko pod nosem, gdy uderzyła się w duży palec u stopy, ale złość szybko jej minęła, bo usłyszała, że ktoś do niej dzwoni. Chwyciła komórkę i odebrała z uśmiechem na twarzy:
-Hej, co tam?
-Jak to „co”?- jej przyjaciółka udawała oburzoną.- Nie chcesz mojej pomocy?
-Serio tak na serio mówiłaś o tych balonach?
-Dziewczyno!- zawołała, nie wierząc w to, co słyszała.- Bo będzie po ślubie!  
-Nie wiem, czy on nadal chce ze mną być…
-Postradałaś rozum!- przerwała jej głośnym krzykiem, zapominając o tym, że, rozmawiając przez telefon w ten sposób, uszy zaczynają krwawić.- Ostatnio się cieszyłaś, że nadal cię kocha. Przywiozę ci te balony, dobrą muzykę, ładną sukienkę, bo przecież nie lubisz sukienek, to po co masz je mieć w szafie? No i wino! Mam dobre, z nikim jeszcze nie piłam. Różowe. Lubi, czy nie lubi? Jak chcesz, to mogę pojechać do sklepu…
-Eliza, kocham cię. Nie gadaj tyle, bo mnie głowa boli- jęknęła Ada, rozcierając skronie.- Nie chcę żadnego show i wielkiej imprezy w domu. To nie urodziny. Muszę oszczędzać na wesele. Po co mi twoje balony? To też kosztuje.
-Przestań, macie dużo czasu.
-Nie, nie mamy dużo czasu. Ślub będzie maksymalnie za rok. Dłużej nie będę czekała.  
-Powiedz mu o tym- Eliza zaśmiała się głośno.
-Dobrze wiesz, że miał być wcześniej… To wszystko przez te jego narkotyki i bachory, które to wciągały. Gdybym wiedziała…
-Nie gdybaj mi tu. Kochasz go? Kochasz! On ciebie, też. Kup wino. Balony mogą zostać w sklepie, ale wino kup!
-Buziaki- rzuciła rudowłosa, nie chcąc dłużej tego słuchać. Rozłączyła się i zaczęła szykować sukienkę. Miała tylko dwie. Otworzyła szafę i przywitały ją raczej spódnice, żakiety, aniżeli sukienki.  
    Czerwona, pierwsza myśl, jaka przyszła jej do głowy. Nie zastanawiała się dłużej i wyjęła ją z szafy. Obejrzała, czy nadaje się na wspólny posiłek z ukochanym mężczyzną. Po chwili stwierdziła, że będzie w niej dobrze wyglądać i poszła ją uprasować.  
    Na zegarze wybiła godzina siedemnasta. Ada wzięła szybki prysznic. Wyprostowała włosy i zaplotła warkocz. Marcin uwielbiał ją w tej zwykłej fryzurze. Pamiętała również to, że nie lubił przesadnego makijażu, więc jedynie pomalowała usta delikatnym błyszczykiem i nałożyła korektor, by ukryć niedoskonałości. Mimo tego, że nie podobała się sama sobie, bo wyglądała, jak deska, narzeczony uważał ją za najpiękniejszą kobietę na świecie.  
    Nie kryła zaskoczenia, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Szybko użyła swoich ulubionych perfum i pobiegła do drzwi. Otworzyła bez wahania. Była odważną kobietą. Kiedy Marcin trafił za kratki, wiedziała, że przez pewien czas będzie sama i musi się stać samodzielna.  
-Marcin?- jej twarz rozpromienił piękny uśmiech. Nie wierzyła własnym oczom.  
-Nie poznajesz mnie?- narzeczony Ady wszedł do środka. Był cały mokry. Dziewczyna chciała spytać, czy pada, ale to byłoby głupie pytanie. Rzuciła mu się na szyję i zaczęła namiętnie całować.  
-Nie wiem, co powiedzieć…- do oczu napłynęły jej łzy.  
-Nie płacz. To już koniec rozstania- przytulił ją czule i ucałował w czoło.
-Nie wierzę.  
-Uszczypnąć cię?
-Nie. Chodź, musisz coś zjeść.- chwyciła go za rękę i zaprowadziła do salonu. Było tam dużo zapalonych świeczek. Róże, które stały na stole mocno pachniały. Marcin uwielbiał ten zapach. Upragnione wino Elizy też znalazło swoje miejsce w tym skromnie przygotowanym miejscu.  
-Nadal lubisz spaghetti?- Ada położyła dłonie na ramionach ukochanego.
-Twoje lubię. Tęsknię za wszystkim.- Marcin uśmiechnął się lekko.
-Więc…
-Ale najbardziej za tobą- przyciągnął ją do siebie i zaczął namiętnie całować.  


***********
Wróciłam! Cieszę się, że wena mnie odwiedziła, rozgościła się i zostanie na dłużej ;) Będzie ciąg dalszy, kochani. Całusy! :*

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 1257 słów i 6628 znaków.

3 komentarze

 
  • Margerita

    Łapka w gorę bardzo mi się podoba

    14 lis 2020

  • agnes1709

    Ładnie i składnie, aż miło czytać takie rzeczy:D No i dramat - mój faworyt, więc zobaczymy, jak to rozwiniesz. Pzdr;)

    23 lip 2018

  • Duygu

    @agnes1709 Dziękuję za miłe słowa  :danss:  Niedługo wystawię kolejną część. Również pozdrawiam  :)

    24 lip 2018

  • Somebody

    Miło, że wróciłaś. Ciekawi bohaterowie, więc czekam niecierpliwie kochana  :przytul:

    19 lip 2018

  • Duygu

    @Somebody Mnie również miło, kochana  :kiss:  Dodam jak najszybciej!  :rotfl:

    20 lip 2018