Dowcipy - str 41

Viralowe kawały i suchary
  • Stoi facet na brzegu jeziora w którym

    Stoi facet na brzegu jeziora, w którym tonie kobieta. a ze nie umiał pływać, wiec wola na pomoc do wędkarza:  
    - Ratuj moja żonę. Dam ci stówę. Ja nie umiem pływać!  
    Wędkarz wskoczył do wody uratował babę i mówi do faceta:  
    - Dawaj stówę, którą mi obiecałeś, a facet na to:  
    - Jest jeden szkopuł. Kiedy była pod woda myślałem, że to moja żona. Teraz widzę, że to teściowa.  
    - Rozumiem - mówi wędkarz sięgając do kieszeni. - ile ci jestem winien?

  • Im większe, tym głupsze!

    Postępowi rodzice podczas wakacji zabrali małego synka na plażę nudystów.
    Mama leży na kocyku, tata poszedł "się przejść", junior tapla się w
    grajdołku. Po chwili przybiega do mamy i woła:
    - Mamo! Widziałem panie, które miały cycuszki o wiele większe od twoich!
    Mama na to:
    - Im większe, tym głupsze!
    Dziecko poszło się bawić dalej. Po chwili wraca i melduje:
    - Mamo! Widziałem panów, którzy mieli siusiaki o wiele większe niż tata!
    Mama stanowczo:
    - Im większe, tym głupsi!
    Dziecko wraca do wiaderka i foremek. Po paru minutach jednak przybiega z
    kolejnym raportem:
    - Mamo! Mamo! A tata to dopiero co rozmawiał z najgłupszą panią, jaką w
    życiu widziałem... I im dłużej rozmawiał, tym bardziej głupiał!

  • Kumpel jest szczęśliwym posiadaczem

    Kumpel jest szczęśliwym posiadaczem Rovera 121 (to takie zgrabne toczydełko). No i owemu koledze wraz z trzema innymi się bardzo śpieszyło na wesele kuzyna gdzie miał być drużbą (oczywiście złote krążki miał przy sobie). Ciął 110 przez teren zabudowany no i jak zawsze w takich sytuacjach panowie nudziarze ciemnoniebiescy zawinęli suszarką kumpla.
    Akurat pan niebieski był skory do żartów, podchodzi do niego i wali tekstem:
    - Oooo nie za szybko się jechało panie kierowco???
    Na to on wkurzony:  
    - Masz pan tu dokumenty i wypisuj mandat, jestem drużbą na ślubie, a ślub za 10 minut.
    Policjancik:
    - Ale panie kierowco przekroczył pan dozwoloną prędkość o 60 kilometrów, to co najmniej 500 złotych będzie.
    Na to kumpel:
    - Dobra panie, nieważne, wypisuj pan.
    Policjant coś tam naskrobał, pomarudził i oddał dokumenciki.
    Kumple szczęśliwie dojechali na weselicho, krążki rozdane, ryż posypany, znalazło się trochę czasu na uporządkowanie dokumentów, wiec kumpel wziął papierzyska i zaczął sprawdzać. Prawko jest, dowód jest, OC jest, ale mandatu brak. Przetrzepał wszystkie papierzyska, ale mandatu brak. Więc żeby nie narobić sobie bigosu pojechał jeszcze w ten sam dzień na posterunek żeby wyjaśnić sprawę. Dojechali w tym samym składzie co poprzednio. No i kumpel zagaduje do oficera dyżurnego:
    - Panie władzo, mam taki problem. Dziś rano dostałem mandat, ale mi zaginął, a nie chcę mieć kłopotów później więc zawiadamiam.
    Na to oficer:
    - A pamięta pan nazwisko funkcjonariusza, który to wystawiał??
    - Nie panie władzo, ale mogę powiedzieć gdzie i kiedy to było. Było to dzisiaj o 10 rano na Hutniczej koło FORDa.
    Na to oficerek:
    - Okay sprawdzam... dobra już wiem kto, już się z nim łączę.
    No i w tym momencie oficerek wziął jakąś gruchę i zaczął do niej gadać:
    - Cześć Józek, przyszedł tu facio co mówi że dostał dzisiaj mandat i go zgubił.
    Na to Józek  
    - A jakim samochodem jechał
    więc teraz pytanko do kumpla:
    - Obywatelu jakim samochodem pan się poruszał?
    no to kumpel zgodnie z prawdą:
    - Rover panie władzo
    Na to oficerek dyżurny do Józka:
    - Rowerzysta.
      
    Kumple się porozkładali ze śmiechu, a oficerek się pyta pozostałych trzech;
    - A wy to kto?
    A na to koledzy:
    - My z tym panem jechaliśmy w momencie kiedy mandat dostał.
    A na to dyżurny:
    - Co??? we 3 na rowerze???
    - Nooo... i do tego 110 w zabudowanym.

  • Studenci wybrali się na egzamin

    Studenci wybrali się na egzamin. Czekają pod drzwiami sali, nudziło im się więc zaczęli się bawić indeksami - czyj indeks zatrzyma się bliżej ściany. Tylko że jednemu to nie wyszło zbyt dobrze, bo zamiast w ścianę trafie indeksem pod drzwi, i do sali w której siedział egzaminator. Przeraził się okrutnie, ale za chwilę indeks wyleciał z powrotem. Otwiera, patrzy, a tu ocena z egzaminu: 4.0 Ucieszył się, no więc koledzy postanowili wrzucać dalej. Kolejny dostał 3.5, następny 3.0. W tym momencie zaczęli się zastanawiać... Kolejna ocena wydawała się dosyć jednoznaczna (2.5 nie wchodziło w grę). Wreszcie jeden postanowił zaryzykować. Wrzuca indeks... Czeka... Nagle otwierają się drzwi, staje w nich egzaminator:
    - Piątka za odwagę!

  • Facet w cyrku wychodzi na arenę

    Facet w cyrku wychodzi na arenę z krokodylem. Staje na środku i kopie krokodyla w dupę. Krokodyl rozdziawił paszczę, a facet rozpina rozporek, wyciąga fiuta i kładzie krokodylowi na zęby. Potem bierze deskę i napierdala krokodyla po głowie. Krokodyl nic, tylko mu oczy z bólu łzawią. Po pięciu minutach napierdalanki wyciąga fiuta, krokodyl zamyka paszczę, a facet podchodzi do publiki i pyta:
    - Proszę państwa, kto z Państwa chce spróbować tego samego; gwarantuję pełnię
    bezpieczeństwa; bez obaw - nic nikomu się ni stanie!
    W cyrku cisza, przez dłuższy czas nikt się nie zgłasza, po chwili z trzeciego rzędu podnosi się stara babcia i mówi:
    - Ja tam może bym spróbowała, tylko żeby pan mnie tą deską po głowie tak nie walił...

  • Ja wyżej wymieniony zwracam się

    - Ja, wyżej wymieniony zwracam się z prozbom do waszej Firmy O przyjęcie mnie do pracy jako robotnik Fizyczny. Ponieważ zakład został rozwiązany jestem bez robotny. Proszę o przechylne załatwienie mojej prozby. Przepracowałem 27 lat.

  • Słuchaj dzieweczko! ona nie słucha

    Słuchaj dzieweczko! - ona nie słucha.
    Przesunął więc rękę z piersi do brzucha
    Buch - jak gorąco! Uff - jak gorąco!
    Ty żeś tu w nocy? To ty Jasieńku?
    Jam ci najdroższa! - Wchodź pomaleńku!
    W szedł w nią powoli jak żółw ociężale.
    Ruszył - dwa razy - tak wolno, ospale.
    Szarpnęła się trochę - przyciągnął z mozołem,
    Nogami się zaparł o krzesło za stołem...
    I teraz przyspieszył, i pcha coraz prędzej,
    I dudni,i stuka, łomoce i pędzi.
    A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!
    (Klęczała wygięta w pozycji "na most").
    A on ją w tę szparę, w ten tunel, w ten las.
    I śpieszy się, śpieszy, by zdążyć na czas.
    Aż łóżko turkoce i krzesło też puka, A Jasiu ją stuka,
    i stuka, i stuka.
    Tak gładko, tak lekko, tak calem za cal wyjmował i
    wkładał ten narząd jak stal.
    A ona spocona, zziajana, zdyszana poległa na plecach,
    uniosła kolana.
    Zdziwiona tym wszystkim, co tu się z nią dzieje.
    I pyta się Jaśka, i pyta i śmieje:
    A skądże to, jakże to, czemu tak gnasz!?
    A co to to, co to to, co mi tu pchasz!?
    Że wali, że pędzi, że bucha, buch, buch!?
    Ach jakże, ach jakże, ja lubię ten ruch!
    I gna ją, i pcha ją, i akcję swą toczy,
    I tłoczy ją, tłoczy ją Jasiu uroczy,
    Nagle.. świst. Nagle... gwizd.
    ... raptem; buch! Ustał ruch.
    Oj, gdzie mi zniknąłeś! Chcę jeszcze Jasieńku!
    Próbuje go znaleźć swa ręką po ciemku.
    A on już bez ducha, juz śpi nieboraczek,
    malutki, skulony, choć akt nie skończony!
    Więc strzela o pomoc wokoło oczyma.
    I dziwi się temu, co w ręce swej trzyma.
    I płacze, narzeka na los swój niewieści,
    wiec sama ze sobą zaczyna sie pieścić.