Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Sekretne Życie Charlotte Rivers cz. V

Sekretne Życie Charlotte Rivers cz. VCharlotte stała w ciemnym pomieszczeniu, otoczona ponurym blaskiem migoczących świateł, które rozcinały mrok. Powietrze było ciężkie, niemal nie do zniesienia, pełne czegoś niewidocznego, co wypełniało każdą chwilę napięciem. Jej oddech przyspieszył, a dłonie drżały, gdy spojrzała na to, co leżało przed nią na stole – lśniący, obcy strój, przypominający lateksową skórę. Każdy jej ruch wydawał się zwolniony, jakby czas spowolnił, a strach przejął kontrolę nad rzeczywistością.

– Nie mogę tego zrobić... – szepnęła, ledwo słyszalna wśród własnych myśli.

– Musisz – odezwał się głos, zimny, pozbawiony emocji, dochodzący z głośnika ukrytego gdzieś wysoko. – Jeśli nie założysz tego stroju, nigdy stąd nie wyjdziecie.

Melanie i Jade patrzyły na nią, ich twarze były blade, napięte strachem. Jade podeszła bliżej, jej oczy rozszerzone ze zdenerwowania. Dotknęła ramienia Charlotte, jakby chciała ją pocieszyć, ale jej dłoń była lodowata, niemal drżąca.

– Charlotte... nie mamy wyboru – powiedziała cicho, głos jej się łamał. – To jedyny sposób, aby ruszyć dalej.

– Ale to jest chore – warknęła Charlotte, zaciskając pięści. Jej spojrzenie prześlizgnęło się po lśniącym stroju, a serce biło coraz szybciej. – Oni nas wykorzystują! Traktują jak zabawki!

Melanie, choć równie przerażona, przyglądała się jej z determinacją. Wzięła głęboki wdech, próbując uspokoić drżenie w swoim głosie.

– Wiem – szepnęła – ale co innego możemy zrobić? Jeśli odmówimy, zostaniemy tu... na zawsze. A ja nie chcę umrzeć w tym piekle.

Charlotte zamknęła oczy, walcząc z wewnętrznym oporem. Każda cząstka jej duszy krzyczała, żeby tego nie robiła, żeby odmówiła, ale świadomość, że nie ma wyjścia, z każdym momentem narastała w niej niczym cień, pochłaniający wszelką nadzieję. Wiedziała, że Melanie miała rację. Nie miały żadnych opcji.

Po chwili wahania wyciągnęła rękę i chwyciła strój. Materiał był zimny, lepiący, a gdy go podniosła, poczuła, jak klei się do jej palców. Zgniatając go w dłoniach, westchnęła głęboko, próbując zebrać w sobie odwagę.

– Dobrze – wyszeptała. – Zróbmy to.

Włożyła strój, czując, jak ciasno przylega do jej ciała, niemal jak druga skóra. Był zimny i nieprzyjemny, a każda fałda materiału przypominała jej o tym, jak daleko były od normalności. Kiedy założyła go w całości, jej ruchy stały się ograniczone, sztywne. W tej samej chwili Melanie i Jade podeszły bliżej, zapięły na jej nadgarstkach i kostkach uprząż oraz kajdanki, a ich ręce drżały przy każdym kontakcie.

– Czas na kolejne zadanie – odezwał się głos z głośnika, tym razem bardziej oschły, niemal mechaniczny. – Pamiętajcie: niepodporządkowanie się oznacza, że zostaniecie tu na zawsze.

Słowa te brzmiały jak wyrok. Jade cofnęła się o krok, jakby chciała uciec, ale Melanie złapała ją za ramię, wymuszając na niej pozostanie na miejscu. Na środku pomieszczenia leżała skrzynia. Charlotte obserwowała, jak Melanie podchodzi do niej, otwiera wieko i wyciąga coś, czego obecność wywołała dreszcze u każdej z nich.

– Co to jest? – wyszeptała Jade, jej głos brzmiał na krawędzi paniki.

Melanie podniosła strapona, patrząc na niego jak na coś obcego, niezrozumiałego, a jednak nieuniknionego. Spojrzała na Charlotte, jej oczy pełne wątpliwości i żalu.

– Mamy... to zrobić – powiedziała Melanie, jej głos brzmiał, jakby sama próbowała się przekonać, że nie mają innego wyjścia. – To tylko kolejny krok. Musimy... musimy to zrobić.

Charlotte nie mogła znieść tego spojrzenia. Czuła, jak jej serce zamarza w piersi, a myśli rozbiegają się chaotycznie. Były w pułapce – pułapce, której reguły były tak wypaczone, że każdy kolejny krok wydawał się coraz bardziej odległy od rzeczywistości.

– Po prostu to zróbmy i zakończmy te szaleństwo – wyszeptała Charlotte, wiedząc, że żadna ilość słów nie zmieni ich sytuacji.

Zadanie było bolesne, upokarzające, a każda chwila sprawiała, że Charlotte czuła się coraz bardziej osaczona. Czuła na sobie spojrzenia – nie tylko Melanie i Jade, ale też te niewidzialne, ukryte w kamerach, które obserwowały każdy ich ruch. To był teatr, w którym były jedynie marionetkami.

Kiedy zadanie dobiegło końca, głos rozbrzmiał ponownie, tym razem bardziej zadowolony, a drzwi otworzyły się, prowadząc je do kolejnego pomieszczenia. Wąska, klaustrofobiczna przestrzeń przypominała kabinę. Na suficie znajdował się ekran, na którym migotały obrazy – erotyczne sceny, które wydawały się jeszcze jednym elementem tej chorej gry. W ścianach dostrzegły otwory, a Charlotte czuła, jak jej serce zamarza z przerażenia, gdy zrozumiała, co oznaczały.

– Nie... – wyszeptała Jade, jej głos był niemal niesłyszalny. – To jest...

– Glory hole – dokończyła za nią Melanie, a jej oczy rozszerzyły się z przerażenia.

Charlotte patrzyła na otwory w ścianach, jej umysł próbował znaleźć jakiekolwiek wyjście z tej sytuacji. Wiedziała, że to, co czekało je dalej, będzie jeszcze bardziej perwersyjne, jeszcze bardziej wypaczające ich wolę.

Głośnik znów zatrzeszczał, a w pomieszczeniu rozległ się zimny, pozbawiony emocji głos, który odbił się echem od ścian, wprowadzając jeszcze większe napięcie.

– Klęknijcie przed otworami – rozkazał.

Dziewczyny zamarły. Żadna z nich nie była w stanie się poruszyć. Charlotte czuła, jak jej serce tłucze się w piersi, próbując wyrwać się z tego koszmaru. Nogi wydawały się jej zbyt ciężkie, jakby przestały do niej należeć. Z boku słyszała przyspieszony oddech Jade, która, przyciśnięta do ściany, nerwowo przełknęła ślinę. Melanie stała jak sparaliżowana, oczy rozszerzone w przerażeniu, a dłonie mocno zaciśnięte na bluzce, jakby próbowała ukryć przed sobą rzeczywistość.

Napięcie narastało. Każda sekunda milczenia była jak kolejny ciężar dodany do ich piersi, jakby nie mogły złapać oddechu. W powietrzu unosiła się groza, która stawała się coraz bardziej namacalna. W tle z wyświetlacza wciąż płynęły jęki, ciche, niemal odległe, ale na tyle wyraźne, by przyprawić o dreszcze.

– Co teraz? – wyszeptała Sophia, jej głos drżał jakby była na skraju załamania.

Charlotte wzięła głęboki oddech, próbując opanować rosnącą panikę. Spojrzała na otwory w ścianie, ciemne, puste, jakby czekały na coś nieuchronnego. Ich obecność sprawiała, że czuła się jeszcze bardziej osaczona, jakby byli obserwowani przez setki niewidzialnych oczu.

– Musimy... – zaczęła, ale słowa ugrzęzły jej w gardle. – Nie mamy wyjścia.

Melanie spojrzała na nią, jej oczy błyszczały od łez, ale w jej wzroku było też coś innego – desperacja. Nie było tu miejsca na odmowę, na bunt. Głos z głośnika nie zostawił im żadnych złudzeń.

– Klienci muszą być zadowoleni. Jeśli nie... – Głos zawisł w powietrzu, a potem pojawiła się groźba, niemal namacalna. – Zostaniecie tu na zawsze.

Słowa te wbiły się w każdą z nich jak lodowate ostrze. Sophia zacisnęła dłonie w pięści, odwracając wzrok, jakby chciała uciec, ale nie mogła. Jade przygryzła wargę tak mocno, że zalał ją słony smak krwi.

– To jakiś chory żart, prawda? – Jade przemówiła cicho, jej głos drżał. – To nie może być prawdziwe...

Charlotte nie odpowiedziała, wiedziała, że to nie był żart. Nie było już żadnych wątpliwości. Ich życie było teraz w rękach kogoś, kto traktował je jak pionki w perwersyjnej grze. Kroki, które podejmą, miały decydować o ich losie.

– Charlotte... – Melanie spojrzała na nią, jej głos niemal się załamał. – Co mamy zrobić?

– Nie wiem – przyznała Charlotte, ledwo powstrzymując łzy. – Ale nie możemy po prostu stać. Musimy... musimy zrobić, co każą.

Zapanowała chwila ciszy. Żadna z dziewczyn nie miała odwagi podjąć pierwszego kroku. Potem jednak, niemal jakby pod wpływem niewidzialnej siły, Charlotte zrobiła krok naprzód. Każdy jej ruch był ciężki, niemal mechaniczny. Wiedziała, że nie ma wyboru. Przełknęła ślinę i klęknęła przed jednym z otworów, nie patrząc na resztę.

Melanie i Jade podążyły za nią. Każda z nich poruszała się jak w transie, niepewne, co czeka za tym ruchem, ale wiedziały, że nie ma odwrotu. Serce Charlotte waliło jak młot, a oddech stawał się coraz płytszy. Zbliżyła się do otworu, starając się zignorować rosnący w niej strach.

W ciszy rozległ się kolejny rozkaz z głośnika.

– Pamiętajcie. Jeśli nie zadowolicie klientów, nigdy nie opuścicie tego pokoju.

Ich ciała zamarły, a oczy rozszerzyły się w przerażeniu. Strach był teraz niemal namacalny. W powietrzu unosił się odór desperacji i zagrożenia. Obrazy z ekranu wciąż migały w tle, towarzysząc im jak groteskowe tło do tej potwornej sceny. Czuły na sobie ciężar wzroku, choć nie wiedziały, skąd ten wzrok pochodzi.

Wtem pierwszy cień pojawił się w jednym z otworów. Zamarły, a Charlotte czuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Melanie i Jade patrzyły na siebie z niedowierzaniem, ich spojrzenia pełne niepewności i strachu.

– Co teraz? – szepnęła Melanie, drżąc na całym ciele.

– Nie mamy wyboru – odpowiedziała Charlotte, jej głos ledwo wychodził z gardła. Czuła, jakby ktoś zacisnął jej pętlę na szyi.

Wtedy to się stało. W otworze coś się pojawiło, i choć nie mogły dokładnie widzieć, co to było, wiedziały jedno – musiały działać. Powietrze w pomieszczeniu zgęstniało, a każda sekunda ciągnęła się w nieskończoność. Dziewczyny, sparaliżowane strachem, spojrzały na siebie, próbując dodać sobie odwagi. Serce Charlotte biło jak oszalałe, gdy zrozumiała, że nie mogą już zawrócić. Od tej chwili musiały zaspokoić swoich „klientów”, inaczej nigdy nie ujrzą światła dziennego.

Melanie, drżąc, podeszła bliżej do otworu, jej oddech stawał się coraz szybszy. Jade, próbując zebrać się w sobie, ścisnęła dłonie w pięści, jednak każde jej drgnięcie zdradzało rosnące przerażenie.

– Nie mamy wyboru – powtórzyła Charlotte, tym razem głośniej, jakby próbowała przekonać nie tylko resztę, ale i samą siebie.

– Ale... – zaczęła Sophia, lecz jej głos zanikł w ciszy, gdy kolejny cień pojawił się w otworze obok.

W tle jęki z ekranu stawały się coraz głośniejsze, podkreślając groteskowość sytuacji. Dziewczyny patrzyły na otwory z niepewnością, a ich ruchy stawały się mechaniczne, jakby były marionetkami w rękach niewidzialnego reżysera. Każdy ich gest świadczył o presji, która rosła z każdą sekundą.

W końcu pierwszy „klient” ukazał się w pełni. Dziewczyny spojrzały na siebie z przerażeniem, zrozumiawszy, co muszą zrobić. Drżące ręce Charlotte powoli zbliżyły się do otworu, jej umysł walczył z obrzydzeniem i strachem, ale czuła, że nie ma już wyjścia. Melanie i Jade nie pozostawały w tyle – ich ciała, mimo oporu, zaczęły reagować na sytuację, jakby były kontrolowane przez coś większego od nich.

– Róbmy to, zanim będzie gorzej – syknęła Melanie przez zaciśnięte zęby, zniżając głowę przed otworem.

W tej chwili cała sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. Dziewczyny rzuciły się do zadowalania „klientów” z desperacją, jakby to była ich ostatnia szansa na wolność. Każda z nich starała się prześcignąć drugą, działając w amoku, jakby nie mogły już myśleć o niczym innym. Ich oddechy przyspieszały, jęki mieszały się z odgłosami wydobywającymi się z ekranu, tworząc makabryczny koncert zmysłów.

Lecz nagle, wszystko przerwał śmiech. Z głośników rozległ się przerażający, zimny rechot, który natychmiast przywrócił dziewczyny do rzeczywistości. Charlotte, Melanie, Jade i Sophia zamarły, patrząc na siebie w osłupieniu. Widok był nie do opisania – ich ciała były potargane, a skóra pokryta białą, lepką substancją, która świadczyła o zakończeniu tego chorego rytuału.

– Wykonałyście swoje zadanie – rozległ się głos, teraz bardziej jowialny. – Zasłużyłyście na wolność.

Dziewczyny spojrzały po sobie z niedowierzaniem. Drzwi do pokoju powoli otworzyły się, odsłaniając korytarz, który prowadził ich na zewnątrz. Powoli, wciąż zszokowane, ruszyły w stronę wyjścia, czując na sobie ciężar upokorzenia i strachu. Każdy krok był bolesny, każdy oddech przesiąknięty wstydem.

Kiedy w końcu dotarły do wejściowego pomieszczenia escape roomu, w którym kiedyś wydawało im się, że zaczynają niewinną grę, ich wzrok przyciągnęły zdjęcia wiszące na ścianach. Ramki, które wcześniej wydawały się puste, teraz zawierały fotografie – ich własne zdjęcia w dwuznacznych, kompromitujących pozach, zrobione podczas tej okrutnej zabawy.

Ostatnim, co zobaczyły, zanim opuściły budynek, była kotara za recepcją. To, co wcześniej wydawało się zwykłą dekoracją, teraz przypominało wejście do piekielnej krainy – sexshopu, który krył za sobą wszystko to, czego nie chciały zobaczyć na początku.

Dodaj komentarz