Rest in waves | III | Victor

Rest in waves | III | VictorUprzedzam, że w tej części pojawia się scena gwałtu. Wprawdzie delikatna, ale no... Żeby nie było :)  

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Brzeg jeziora Monona tonął w delikatnej niczym gaza mgle. Victor klęczał tam, gdzie znaleziono ciało Taylora. Dobrze znał to miejsce - lekkie wzniesienie, dwa wystające kamienie, idealny widok na wschodzące słońce. Pamiętał każdy szczegół. Zapach błota, kolor bluzy, długi wodorost przyklejony do bladego policzka… Pamiętał jak kurczowo tulił jego ciało, jak całował sine wargi, nadaremnie błagając o cud. Pamiętał silne ramiona szeryfa, które odciągnęły go od zwłok na oczach zniesmaczonego tłumu gapiów. “Pieprzony zboczeniec”, wymruczał policjant pod nosem. “Jednego pedała mniej”, dodał, nie kryjąc się z tym przed Victorem. “Brak obrażeń. Pewnie przyćpał, poprawił alkoholem i po wszystkim. Wypadki się zdarzają”, stwierdził patolog. “Nie! On nie pił, on nie… Nie możecie tak zwyczajnie tego zostawić!”, zaprotestował Victor gwałtownie. “Zamknij się! Nikt cię nie pyta o opinię”, warknął szeryf, brutalnie chwytając studenta za kołnierz skórzanej kurtki. “On potrafi pływać, to niemożliwe…”, ciągnął chłopak uparcie. Policjant zaciągnął go do radiowozu, gdzie skuł Victora kajdanki. “Powiedziałem, żebyś był cicho. Teraz dostaniesz nauczkę za utrudnianie śledztwa, dziwko.” Victor splunął mu w twarz, pytając “Jakiego, kurwa, śledztwa?”, na co funkcjonariusz zareagował wybuchem furii “Nienawidzę takich ciot jak ty, rozumiesz? Wszystkich was należy powystrzelać jak kaczki.” Victor spróbował odepchnąć natłok wspomnień, lecz te zdawały się atakować go ze zdwojoną siłą. “Mam wyjść czy zostać? Victor? Powiedz… To tylko jedno słowo.”

- Zostań… Zostań! ZOSTAŃ!!! - zaczął krzyczeć spóźniony o długi korowód miesięcy, a woda niosła jego głos po okolicy - Zostań… Wróć… Proszę…  

Desperacko pragnąc ukojenia, Victor zanurzył głowę w wody jeziora. Trzymał ją aż tlen uszedł kilkoma tysiącami bąbelków. Pozwolił, by ciecz wpłynęła do jego płuc. Było mu obojętne, czy przeżyje. Chciał jedynie, aby te wszystkie obrazy zniknęły. Ból, rozpacz, frustracja odchodziły, pozostawiając czystą niezapisaną kartę w miejscu przykrych wspomnień. I wówczas czyjeś dłonie szarpnęły go w górę, z powrotem ku powierzchni, z powrotem na arenę cierpienia. Ktoś otulił go sobą troskliwie, gładząc po mokrej głowie. Victor krztusił się tak, jakby miał zaraz wypluć organy wewnętrzne.  

- Victor, cholera… Gdybym nie zdążył… Kurwa, dzieciaku…  

- Jonathan…  

- Cii… Nic nie mów. Już dobrze, już w porządku… Chodź, zabiorę cię do domu…  

- Nie… Nie chcę tam iść…  

- Pojedziemy do mnie, jeśli wolisz - zaproponował policjant. Chłopak skinął lekko głową, ciągle oszołomiony. Funkcjonariusz mieszkał w małej kawalerce nad uroczą kawiarenką. Mieszkanie urządzono w oszczędnym, surowym stylu, typowym dla samotnych twardzieli - Chcesz się czegoś napić? Herbata dobrze ci zrobi…  

- Herbata… - powtórzył Victor beznamiętnie jak robot.  

- Wstawię wodę.  

- Twoja dziewczyna? - student wskazał zdjęcie roześmianej kobiety, stojące koło rozścielonej kanapy.

- Siostra. Usiądź na łóżku, za moment przyniosę ci szklankę. Słodzisz?  

- Nie, dziękuję - usiadł niepewnie pośród zbełtanej kołdry. Jonathan postawił przed nim parujący kubek. Student objął go skostniałymi dłońmi, dopiero teraz czując jak mocno przemarzł.  

- Dlaczego Victor próbował się utopić? - zapytał mężczyzna, stosując słynną narrację świadka.

- Chciał zapomnieć.  

- O Bradzie?  

- Co? Nie… Znaczy o nim też… Ja… Czy to przesłuchanie?  

- Nie. To nie przesłuchanie - Jonathan ostrożnie dotknął krawędzi koszulki studenta - Zdejmij ją, jest przemoczona. Dam ci jakąś swoją… - opuszki palców mężczyzny zahaczyły o skórę chłopaka. Zaledwie muśnięcie, czysty przypadek, ale Victor zerwał się gwałtownie.  

- Nie dotykaj mnie!  

- Wybacz, nie zamierzałem… Victor, dokąd idziesz? Poczekaj…  

- Byle dalej od ciebie! - dobiegł do drzwi, tuż przed tym, jak Jonathan przytrzymał go za rękę.  

- Co się dzieje…? - zadał pytanie policjant, po czym sam sobie domyślnie odpowiedział - Ktoś zrobił ci krzywdę, prawda?  

- Przepraszam… Przepraszam… - chłopak osunął się na podłogę, kryjąc twarz między kolanami. Mężczyzna uklęknął obok, zachowując bezpieczną odległość, podczas gdy Victor płakał skulony.  

- Nie przepraszaj. Nie chciałem cię przestraszyć.  

- On miał dać mi nauczkę… Myślałem, że wystarczy mu bicie, ale… - wspomnienia zalały mózg studenta niepowstrzymanym strumieniem. Cela. Szeryf. Kajdanki. Totalna bezsilność. Uderzenia pasem spadały, gdzie popadło. “Dobrze ci? Hm? O tym marzą wszystkie suki… Zaraz będzie jeszcze lepiej…”

- Był policjantem?  

- Nadal jest.  

- Pracuje tutaj? Victor, porozmawiaj ze mną, proszę - chłopak podniósł wzrok na rozmówcę. Dostrzegł troskę i złość. Czy możliwe było, aby Jonathan w jakiś pokręcony sposób przejmował się jego losem? Czy możliwe, by… Zaskakując samego siebie, student przywarł wargami do ust mężczyzny. Nie napotkał ani oporu ani wzajemności, jedynie miękkie ciepło - Co robisz?  

- Co tylko będziesz chciał - wymruczał, ściągnąwszy koszulkę. Postępował irracjonalnie. Nie poznawał samego siebie. Miotany między przeszłością a teraźniejszością, zatracił po drodze swoją tożsamość. Stanowił chodzącą sprzeczność, twór pozbawiony logiki oraz rozsądku, napędzany milionem zmiennych emocji.  

- Niczego od ciebie nie chcę, Victor. Nie w taki sposób… - policjant unikał jego spojrzenia.  

- Pomyliłem się… Myślałem… - zdenerwowany zaczął szukać jakiegoś wytłumaczenia, lecz wszystko brzmiało absurdalnie.  

- Gdybym d z i s i a j spędził z tobą noc, miałbym wrażenie, jakbym wykorzystał pijaną - stwierdził Jonathan nieśmiało, pozostawiając usta Victora rozwarte w zdumione “o”.  

- Skuł mnie… Inaczej, dałbym radę się obronić - wydusił cicho.  

“... czuł głównie pustkę. Razy nie robiły na nim wrażenia. Umysłem wciąż błądził wokół jeziora. Wpółświadomie zarejestrował, jak szeryf opuszcza jego spodnie do kolan, a sam rozpina rozporek.  
- Nauczę cię, kurwo, bycia z mężczyzną. Odechce ci się lizania fiutów - mówił mocno podniecony sytuacją policjant. Chłopak ledwie wychwytywał sens wypowiadanych słów. Taylor nie żył. Wszystko inne bladło w obliczu tego faktu. Krzyknął tylko raz, na samym początku naszpikowanego przesadną brutalnością aktu. Szczęśliwie, szeryf skończył dość szybko, po czym, zaspokojony, zdjął mu kajdanki. Victor leżał obolały, przyciśnięty do zimnej posadzki, nie mając nawet siły podciągnąć spodni. Wokół unosił się metaliczny zapach krwi połączony ze słonawą wonią nasienia.”

- Kto to był?  

- Nieważne.  

- Victor...

- Zamknął mnie na dobę.  

- Za…?  

- Zimno mi - powiedział, denerwując tym gospodarza, który niecierpliwie ruszył do sypialni. Po chwili miękki materiał upadł tuż obok niego. Bluza. Victor założył ją z wdzięcznością.  

- Czego mi nie mówisz?  

- Czy kiedykolwiek kogoś kochałeś… Tak bardzo, że mógłbyś zabić?  

- Dla tej osoby?  

- Tę osobę.  

- Mogę sobie to wyobrazić, choć nie wiem dlaczego miałbym zabijać miłość swojego życia.  

- A jeśli twoja miłość byłaby popsuta - toksyczna, wypaczona, destrukcyjna? Gdyby twoim jedynym wyborem było zniszczenie wszystkiego, co sobą reprezentuje, przy jednoczesnej niemożności jej utracenia…  

- Zapewne ciągle jesteś w szoku, Victor - przerwał mu Jonathan, jakby bojąc się słuchać wyznania chłopaka.  

- Niepotrzebnie mnie ratowałeś… Nie było czego ratować. Pójdę już. Musisz się wyspać, a ja ci przeszkadzam. Bluzę wypiorę i oddam… Przepraszam za kłopot.  

- Nigdzie cię nie puszczę - policjant chwycił go za łokieć - Zostajesz tutaj.  

- Nie! - Victor począł się histerycznie szarpać, lecz Jonathan miał ogromną przewagę. Pokonując opór chłopaka przycisnął studenta do siebie.  

- Nie mogę cię wypuścić w takim stanie. Po prostu nie mogę…  

- Zabiłem go…  

- Victor… To poczucie winy jest zbędne, nie możesz zadręczać się…  

- Jesteś dobry. Taki dobry… - dotknął policzka policjanta z pewną dozą nostalgii.  

- Nie jestem wcale dobry.  

- Owszem, jesteś - zapewnił chłopak, całując wargi mężczyzny coraz namiętniej, by niespodziewanie poczuć językiem jego łzy - Płaczesz?  

- Tamtej nocy, kiedy zginął Taylor, kłóciliście się, prawda?  

- Skąd…  

- Zdradził cię, ale chciał to naprawić. Poprosił o wybaczenie.  

- Nie rozumiem… Ty…  

- Bo widzisz… Tamtej nocy, zanim przyszedł do ciebie, powiedział mi, że między nami koniec - po wyznaniu Jonathana zapadła pełna szoku cisza. Victor wpatrywał się w policjanta wzrokiem zestrzelonego ptaka. Przed chwilą w chmurach, obecnie spadającego bezładnie na ziemię.  

- Ty skurwysynie… - wydukał student, gwałtownie odpychając funkcjonariusza - Jak… Co… - jąkał się, usiłując znaleźć właściwe słowa - Jestem twoim pieprzonym programem odpuszczenia win? Tak? Do tego ci jestem potrzebny? Żebyś mógł… - zamachał dłońmi nerwowo - Brzydzę się tobą!  

- Boże, nie… Victor, chciałem tylko… Poczekaj! - mężczyzna złapał chłopaka za nadgarstek, ten jednak zdołał się wyszarpnąć.  

- Wiesz… Nawet ci wierzyłem. Wierzyłem, że chcesz mi pomóc, ale ty… Ty pomagałeś wyłącznie sobie - powiedział Victor ze smutkiem. Oczy miał pełne łez, których mimo wysiłków nie potrafił zatrzymać. Zatrzasnął drzwi kawalerki i ruszył przed siebie. Była szósta rano, miasteczko dopiero przeciągało się w łóżkach, a Victor wsiadł w pierwszy lepszy autokar, który mógł go stąd zabrać.  

- Dokąd? - zapytał kierowca.  

- A dokąd jedziesz?  

- Milwaukee.  

- Może być - kupił bilet, dziękując kieszeni za pozostawiony w niej portfel i zajął miejsce przy oknie. Udało mu się zasnąć z głową wspartą o twarde oparcie. Zbudziło go dopiero lekkie poszturchiwanie przez kierowcę. Wysiadł nieco rozespany, trąc piekące powieki. Jasne światło dnia przeszyło jego mózg szpilką bólu. Powłócząc nogami dotarł do jakiegoś spokojnego skweru, gdzie postanowił dokończyć drzemkę. Był wykończony. Tak bardzo wykończony. Obudził się wieczorem, cały zziębnięty i zesztywniały. Jako ciekawostkę przyjął fakt, że wciąż miał telefon wraz z portfelem.  

- Kurwa - mruknął, naciągając kaptur bluzy możliwie najgłębiej. Nie chciał jej nosić, lecz brakowało rozsądnej alternatywy. Ruszył przed siebie szybkim krokiem, próbując rozgrzać zastane mięśnie. Zatrzymał się przed jaskrawymi neonami klubu, zdecydowawszy zajrzeć na moment, zwabiony ciepłem. Znalazł miejsce przy pustym stoliku i zaczął obserwować roztańczony tłum. Morze barw, cekinów oraz spoconych ciał przelewało się od ściany do ściany, unosząc kolejne ofiary. Nagle, Victor poczuł czyjeś spojrzenie. Odwrócił się, aby napotkać parę głodnych oczu kilka stolików dalej. Posłał im zachęcający uśmiech. Oczy wstały, podchodząc ku niemu powoli, z gracją drapieżnika.  

- Mogę kupić ci drinka? - zapytały ogromne źrenice otoczone cienką aureolą błękitu.  

- Możesz nawet dwa - odrzekł, ignorując kulę niepokoju w gardle. Jakiś wewnętrzny głos kazał mu uciekać, ale Victor miał już dość uciekania. Właściwie, pragnął zostać złapany.

6 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Margerita

    Taylor nie żyje? Dziwko? A do kogo on to mówi łapka w górę

    29 gru 2018

  • Użytkownik Iks

    Kolejna świetna część serii, która chyba pomału staje się moją ulubioną wśród Twoich pereł. A skoro już przy morskich skarbach jesteśmy, to ta muszla powoli uchyla rąbka tajemnicy ukrytej w jej wnętrzu. Sekretów i niewiadomych jest dużo i to jest super news, bo będzie ciekawie. Gwarantem tego jest osoba Autorki. Pozdrawiam. X.

    13 gru 2018

  • Użytkownik Somebody

    @Iks Mam nadzieję, że nie zawiodę pokładanego we mnie zaufania  :)

    13 gru 2018

  • Użytkownik agnes1709

    Super, tylko ten gwałt... Dla mnie, fanki rzeczy złych, za mało... zły:lol2: No ale to nasza delikatna Sbd:kiss:

    2 gru 2018

  • Użytkownik Somebody

    @agnes1709 Ostrzegałam, że delikatny  :lol2:

    2 gru 2018

  • Użytkownik agnes1709

    @Somebody Mogłaś oddać mi "kawałek", to bym Ci napisała :whip: Tylko wtedy subtel opka pękłby jak bańka mydlana, mi nie można ufać:D

    2 gru 2018

  • Użytkownik Somebody

    @agnes1709 Następnym razem pomyślę o konsultacji ws. patologii z panią, pani profesor   ;)

    2 gru 2018

  • Użytkownik agnes1709

    @Somebody Spokuś:D

    2 gru 2018

  • Użytkownik Duygu

    Jesteś wybitną pisarką. Potrafisz napisać wszystko tak ciekawie, dobrze, realistycznie. Niesamowite  <3  Każde twoje opowiadanie jest inne, a to wielka sztuka tworzyć coś niepowtarzalnego. Czuję, że jeszcze nieraz nas zaskoczysz  ;)   :kiss:

    29 lis 2018

  • Użytkownik Somebody

    @Duygu Dziękuję, kochana  <3 Bardzo się cieszę, że masz taką dobrą opinię o mojej skromnej grafomanii. To dużo dla mnie znaczy  :przytul:

    30 lis 2018

  • Użytkownik AuRoRa

    Tajemnica goni tajemnicę i ten policjant, czy naprawdę chce pomóc. Ciekawy opis przeżyć, lęków, nie ma student spokojnego życia.

    29 lis 2018

  • Użytkownik Somebody

    @AuRoRa Rzeczywiście, nie wiadomo czy intencje Jonathana są całkiem bezinteresowne :devil: Dziękuję za odwiedziny

    29 lis 2018

  • Użytkownik AnonimS

    Hmm skąd Ty to wszystko wiesz?   :P .. Jestem hetero ale to jest takie prawdziwe.... Pozdrawiam

    28 lis 2018

  • Użytkownik Somebody

    @AnonimS Research research i jeszcze raz research... Setki stron lektury, konsultacje ze znajomymi, wycieczki po mieście w celu odszukania informacji z pierwszej ręki... No i oczywiście moja plastyczna wyobraźnia :D Pozdrawiam również

    28 lis 2018

  • Użytkownik AnonimS

    @Somebody myślałem, że ja mam niezłą wyobraźnię ale Ty jesteś prawdziwa mistrzyni.

    28 lis 2018