Żadnych pytań typu... no wiecie, jak to w rozmowie, tylko po przedstawieniu żałosnej stawki godzinowej i oczywiście, możliwych NADGODZIN zapytuje, czy odpowiada mi praca i od kiedy mogę zacząć? (no bo po co pytania? Więcej pytań, mniej kanapki, nie warto!). Powiedziałam więc, że tak (bo nic innego w tej chwili nie ma). - To proszę przyjść w poniedziałek na 06:00.
I widzicie? Nawet nie musiałam ćpać, a TAAAKIEEEE wywaliło mi oczy (szukajcie częściej pracy, zaoszczędzicie na prochach).
O KURWA, W ŻYCIU JESZCZE TAK SZYBKO NIE DOSTAŁAM PRACY! CHYBA NABYŁAM W TEJ KWESTII SUPER MOCY, UMIEJĘTNOŚCI, LUB BYĆ MOŻE TAKI JEST PO PROSTU MÓJ UROK OSOBISTY (a jeśli żarłok prócz kanapek preferuje jakieś inne rzeczy... czyny?!) O, MAAAMOOO...!!!
I tyle z ROZMOWY KWALIFIKACYJNEJ, przeprowadzonej przez do bólu kompetentnego, WYKWALIFIKOWANEGO PASIBRZUCHA, zapewne Prezesa Zarządu (chyba narządu, tego w okolicach pępka), odpowiedzialnego za rekrutację!!! :EEK: Ciekawe, ile ma fakultetów?! (czy można zrobić takie na zapychanie bębna?). Sorry, nie było pytania, w końcu mamy XXI wiek
No! I to by było na tyle z mojej wycieczki krajoznawczo-zapoznawczo-edukacyjnej, czyt. "Co ja, kurwa, tutaj robię i którędy najbliżej na ten cholerny przystanek?!"
1 komentarz
violet
Zajebiście, opowiedziana rzeczywistość, normalnie śmiać się chce z tego płaczu... Łapa ode mnie!
agnes1709
@violet Dzięki, kochana
violet
@KontoUsunięte mam poprawić abyś lepiej sie poczuł w... zgadnij czym
agnes1709
@violet 😂