Dla dorosłych

- Och, Anzelmie! Ty łamago. Mój dziadek jest lepszy w łóżku od ciebie. Ruszasz się jak mucha w smole.

- Robię, co mogę.

- To staraj się bardziej. Dryluj mnie jak drylownica wiśnie. Czemu przestałeś?

- Nasz syn stoi w drzwiach z otwartymi ustami.

- Może jest głodny.

- Chyba nas widzi. Niepotrzebnie pozapalałaś wszystkie światła.

- To idź i wytłumacz mu, co robimy.

Anzelm niechętnie zwlókł się z łóżka i podszedł do syna.

- Wiesz, ja tylko mierzyłem temperaturę.

- Ty to potrafisz być bezpośredni – warknęła żona.

- Jest taki narząd do którego coś się wkłada, a potem wyjmuje coś zupełnie innego. O rety. Chodźmy się napić.

- Tato, ale ja jeszcze jestem niepełnoletni.

- To nic. Strzelimy sobie tylko po jednym.

Klara podeszła do okna i zasunęła zasłony. Sąsiad z naprzeciwka znów ich podglądał przez lornetkę, ale płacił jej dychę za godzinę, więc nie miała pretensji. Nagle z szafy dobiegł cichy głos:

- Mogę już wyjść?

Klara zajrzała do środka. Siedział tam facet w samych slipach.

- Jeszcze nie poszedłeś? – zdziwiła się.

- Twój mąż za wcześnie wrócił z pracy. Gdzie są moje ubrania?

- Wyrzuciłam je. Co by było, gdyby Anzelm zobaczył obce ciuchy na swoim łóżku? Znikaj stąd! Szybko!

- Ale jak?

- Skacz przez okno.

- To czwarte piętro.

- Przychodzisz do roboty bez spadochronu? Trzeba przewidzieć takie rzeczy.

Klara usłyszała, że Anzelm wraca. Zamknęła szybko szafę i wskoczyła na łóżko.

- Kochanie, mówiłaś coś do mnie? – zapytał mąż.

- Eee… Ty też czasem gadasz ze swoim małym i nikt nie ma nic przeciwko.

- Aha, no tak.

Anzelm usiadł na skraju łóżka i zapalił papierosa.

- Przecież jeszcze nie skończyliśmy.

- Ja już tak. Zaraz muszę być w pracy. Gdzie jest moja fioletowa koszula?

- Chyba w sza…

- W szafie?

- Nie, na pewno nie tam!

- Zaraz sprawdzę.

- Czekaj! Widziałeś tego wielkiego szczura? Przebiegł mi koło nogi i skrył się w kącie.

- Co takiego?

- No, zerknij tam.

Anzelm schylił się i popatrzył wzdłuż ściany. Nie było żadnej dziury, a tym bardziej szczura. Gdy wstał, fioletowa koszula leżała już na łóżku.

- Wyjęłam ci ją, żebyś nie musiał się przemęczać, otwierając drzwi od szafy – powiedziała Klara. – Ubierz się, nie będę ci przeszkadzać.

Wyszła do łazienki, gdyż usłyszała tam niepokojące stukanie. W środku zastała obcego faceta.

- Co pan tu robi? – zapytała.

- Wynajęła mnie pani. Miałem być na ósmą.

- Jest za wcześnie. Pewnie zegarek panu stanął.

- Nie tylko zegarek. To co, bierzemy się od razu do roboty?

- Mój mąż jeszcze nie poszedł. Uciekaj pan stąd.

Klara usłyszała kroki męża. Po chwili zatrzymał się on pod drzwiami od łazienki.

- Co tam robisz? Muszę wejść na chwilę.

- Zaraz! Kobiece sprawy!

Klara szybko otworzyła kosz na brudną bieliznę i gestem nakazała obcemu facetowi się tam ukryć. Potem wpuściła męża, a sama stanęła tak, by nie było widać kosza. Zaczęła pospiesznie się malować.

- Ale prania się zebrało. – stwierdził Anzelm. – Kosz pęka w szwach.

- No, dzisiaj wypiorę te… ekhm, brudy.

Udało jej się spławić męża, a gdy wyszedł do pracy, w pierwszej kolejności pospiesznie podążyła do szafy. Jej kochanka już tam jednak nie było. Zauważyła otwarte okno. Facet musiał wyskoczyć. Wyjrzała i zobaczyła, że spadł prosto na samochód jej męża.

- No nie… - szepnęła.

fanthomas

opublikował opowiadanie w kategorii komedia, użył 644 słów i 3473 znaków.

2 komentarze

 
  • Margerita

    łapeczka w górę fanthomasku

    23 lis 2017

  • agnes1709

    Bez urazy, ale w którym momencie jest tu coś śmiesznego? ;)

    3 cze 2017