Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Mechaniczne serca. Rozdział 2 - Błąd w systemie

Daria siedziała w firmowej kantynie z kubkiem podwójnego espresso, walcząc ze zmęczeniem po nieprzespanej nocy. Wspomnienia z poprzedniego dnia nieustannie krążyły jej po głowie, nie dając ani chwili wytchnienia. Upiła łyk gorzkiej kawy, czując, jak kofeina choć na chwilę rozjaśnia jej umysł. Rozejrzała się dyskretnie po kantynie. Wczesnym rankiem było tu niewielu ludzi: kilku pracowników technicznych, dwie analityczki pochylone nad tabletami i młody mężczyzna, którego kojarzyła z działu badawczego.  

Z zamyślenia wyrwały ją urywki rozmowy przy sąsiednim stoliku.  

Mówię ci, to dziwne. Orion nie powinien mieć takich możliwości... A jednak coś zablokowało reset.  

Szef mówi, że system zabezpieczeń był nienaruszony. Jak to w ogóle możliwe?  

Daria zastygła, wstrzymując oddech. Nie powinna podsłuchiwać, ale te słowa momentalnie przykuły jej uwagę.  

Może to błąd w kodzie? - zastanowił się ktoś inny.  

Wątpię. Cole sprawdzał wszystko kilkakrotnie. Coś musiało zadziałać od środka… jakby Orion sam się bronił.  

Darii ścisnęło się gardło. Czy to możliwe, że on… wiedział, co go czeka? Że próbował temu zapobiec? Zacisnęła palce na kubku z kawą. Musiała działać. Musiała znaleźć kogoś, kto myślał podobnie jak ona.  

Leonard Voss siedział w swoim biurze wpatrując się w ekran służbowego komputera. Po raz kolejny analizował raporty z laboratorium. Większość androidów i innych maszyn działała zgodnie z oczekiwaniami, tylko Orion...  

Kierownik Future Mind Labs.  zatrzymał wzrok na jednym z zapisów, który wyróżniał się spośród pozostałych. To było coś, co wcześniej umknęło jego uwadze.  

Reset systemu – nieudany. Mechanizm autodefensywny aktywowany.  

Mężczyzna przeczytał zapis jeszcze kilka razy, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Jego ręce drżały, a serce waliło jak młot.  

Autodefensywa? - wymruczał pod nosem, stukając palcami w blat biurka.  

Androidy nie miały wbudowanych mechanizmów samoobrony. Ich programowanie opierało się na lojalności wobec ludzi, na protokołach bezwzględnego posłuszeństwa. A jednak, coś lub ktoś zmienił ten schemat. Voss sięgnął po telefon i wybrał numer Ethana Cole’a.  

Ethan, musimy porozmawiać natychmiast. - ton głosu właściciela korporacji niedowierzanie i niepokój.  

Oczywiście szefie. Co się dzieje? Chodzi o Oriona, prawda? - Ethan czuł, że sytuacja wymyka się spod kontroli.  

To nie jest rozmowa na telefon, chcę żebyś jak najszybciej się w moim biurze. - odpowiedział Voss, nie kryjąc zdenerwowania.  

Rozumiem szefie, będę tam najpóźniej za 5 minut - w głosie Ethana Cole’a dało się wyczuć wyraźne napięcie.  

Leonard Voss rozłączył się i odłożył telefon na biurko, czując narastającą frustrację. Jego umysł pracował na pełnych obrotach, ale wciąż nie był w stanie pojąć, jak to możliwe, że Orion mógł postąpić w tak nieprzewidywalny sposób. Mężczyzna wstał z krzesła i zaczął nerwowo chodzić po swoim biurze, próbując zebrać myśli. Wiszące w powietrzu napięcie, stało się niemal namacalne. Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi.  

Wejdź - powiedział Voss, próbując opanować nerwy.  

Drzwi otworzył, a do środka wszedł Ethan Cole. Na jego twarzy malował się wyraźny niepokój. Mężczyzna zamknął za sobą drzwi i wziął głęboki oddech.  

Co się dzieje Szefie? - odezwał się w końcu wyraźnie zaniepokojony zaistniałą sytuacją.  

Usiądź, muszę Ci coś pokazać - w głosie Vossa dało się wyczuć strach i niedowierzanie.  

Ethan usiadł naprzeciwko swojego szefa wpatrując się w niego z oczekiwaniem. Zwykle pewny siebie, teraz był wyraźnie zaniepokojony, a jego spojrzenie było pełne wątpliwości. Voss obrócił monitor w jego stronę i wskazał na jeden z zapisów w raporcie.  

Spójrz na to. Coś takiego nie powinno mieć miejsca.  

Ethan pochylił się nad ekranem komputera. Zaczął śledzić dane linijka po linijce, a na jego twarzy pojawiło się niedowierzanie.  

To niemożliwe - powiedział - Ten kod nie został wygenerowany przez nasze systemy.  

Voss skinął głową, splatając palce i opierając przedramiona na biurku.  

A co gorsza, to nie jest zwykły błąd. To wygląda, jakby Orion… sam to napisał.  

Cole wstrzymał oddech, wciąż nie wierząc w to, co widział. Nadal nie odrywał wzroku od monitora, jakby chciał znaleźć jakiekolwiek ślady, które mogłyby wyjaśnić ten absurdalny zapis. Ale nie znalazł niczego, co mogłoby dać mu odpowiedzi.  

Więc Orion… zaczyna działać na własną rękę? - zapytał w końcu, a jego głos brzmiał zaskakująco spokojnie, jakby próbował oswoić się z tą myślą.  

Voss skinął głową, wciąż wpatrzony w ekran, jakby szukając w nim jakiegoś rozwiązania.  

Wszystko na to wskazuje - odpowiedział Voss, wciąż patrząc na ekran. - cokolwiek się dzieje... to nie jest zwykły błąd w systemie. To wygląda na coś znacznie poważniejszego.  

Ethan poczuł, jak jego ciało napięło się jeszcze bardziej. Wiedział, że to może mieć poważne konsekwencje dla przyszłości korporacji. Przesunął dłonią po twarzy, starając się zebrać myśli.  

Jeżeli to prawda... - odezwał się po chwili Jeżeli Orion rzeczywiście samodzielnie napisał ten kod...to by oznaczało, że rozumie co robi.  

Dokładnie..., a jeśli rozumie, co robi, to znaczy, że może mieć własną wolę, to stawia nas w bardzo niebezpiecznej sytuacji. Musimy przeanalizować ten kod i ustalić, co dokładnie się w nim kryje. -  głos Leonarda Vossa brzmiał zdecydowanie, ale dało się w nim wyczuć nutę niepokoju.  

Ethan Cole milczał przez chwilę, czując, jak ciężar tej rozmowy zaczyna go przytłaczać.  

Zgadzam się - odpowiedział w końcu. - Musimy sprawdzić każdą linię tego kodu, przeprowadzić dokładniejsze testy. A potem…? -  

Leonard Voss spojrzał na Ethana z powagą, a jego twarz zdradzała zmartwienie.  

Rozumiem...więc jeśli okaże się, że Orion rzeczywiście ma zdolność do samodzielnego myślenia i podejmowania decyzji…- Ethan nie dokończył, czekając na odpowiedź szefa.  

...wtedy musimy podjąć decyzję o jego dezaktywacji – w głosie kierownika Future Mind Labs było słychać strach i determinację.  

Mężczyźni milczeli przez chwilę, kiedy na ekranie komputera pojawiły się kolejne raporty. Ethan i Voss wpatrywali się w monitor nie mogąc uwierzyć w to, co widzą.  To, co jeszcze przed chwilą było tylko teorią, teraz stało się rzeczywistością. Kody na ekranie były niepodważalnym dowodem na to, że Orion wykroczył poza granice, które zostały mu wyznaczone.  

Co.… co to ma znaczyć?!” – krzyknął Voss– musimy to natychmiast zatrzymać!  

Mężczyzna zerwał się z miejsca, niemal przewracając krzesło. Ethan nie potrzebował wyjaśnień. Wyskoczył zza biurka i ruszył za swoim przełożonym. Pędzili korytarzem, mijając zdezorientowanych pracowników, aż w końcu dotarli do laboratorium. Voss dopadł do drzwi, sięgając jednocześnie po kartę dostępu. Jego dłonie drżały, kiedy przykładał kartę do czytnika. Zamek odblokował się z cichym kliknięciem, a drzwi rozsunęły się powoli, odsłaniając wnętrze laboratorium. Zimne, białe światło jarzeniówek migotało lekko, rzucając ostre, nieregularne cienie na ściany. Mężczyźni weszli do środka pewnym krokiem, a Voss zamknął za nimi drzwi sięgając do panelu sterowania, a następnie obaj podeszli do kapsuły bezpieczeństwa, w której był uwięziony android.  

Orion wybudził się ze stanu hibernacji, ale wciąż był unieruchomiony pasami, które ciasno trzymały jego ręce i nogi. Patrzył na nich przez szklaną kopułę. Jego oczy nie przypominały tych, które widziano w maszynach – były zbyt głębokie, zbyt wyraziste, jakby skrywały coś więcej niż tylko programowanie. Voss milczał przez chwilę, wciąż patrząc na Oriona. Ostatni raz widział go w hibernacji, w stanie pełnej kontrolowanej nieaktywności.  

To nie jest tylko kod – odezwał się w końcu Cole – On... on nas obserwuje.  

Uśpij go z powrotem – rozkazał Voss – nie wiemy do czego jeszcze jest zdolny.  

Ethan podszedł do panelu kontrolnego przy kapsule. Zdecydowanym ruchem wprowadził kod dostępu, uruchamiając procedurę ponownego uśpienia androida. Ekran natychmiast rozświetlił na zielono, a w systemie zaczęły pojawiać się komunikaty potwierdzające rozpoczęcie procesu. Jednak coś było nie tak...  

On nie reaguje! - Ethan Cole nerwowo wprowadzał kolejne polecenia na panelu sterowania – nie mogę nic zrobić!  

Co do diabła...! - wykrzyknął Voss z niedowierzaniem - Uruchom procedurę dezaktywacji...nie mamy innego wyjścia.  

Ethan wprowadził na panelu kontrolnym komendę dezaktywacji, ale system znów odmówił posłuszeństwa. Zamiast tego na ekranie pojawił się komunikat Systemy bezpieczeństwa odblokowane.  Szklana kopuła uniosła się do góry, a metalowe pasy bezpieczeństwa rozpięły się bez żadnego oporu. Orion poderwał się na równe i bez wahania ruszył w stronę wyjścia.  

Musimy go zatrzymać - wrzasnął Leonard Voss uderzając w przycisk uruchamiający alarm – Nie możemy pozwolić mu wydostać się z laboratorium.  

W całym pomieszczeniu rozległ się dźwięk syreny, a czerwone światła zaczęły migać w rytm alarmu. Drzwi do laboratorium zamknęły się, a na znajdującym się przy nich panelu sterowania wyświetlił się komunikat Tryb alarmowy. Dostęp zablokowany.  

Mamy go – Leonard Voss odetchnął z ulgą - teraz nam nie ucieknie.  

Jednak jego radość nie trwała długo. Orion, z niebywałą szybkością, podbiegł do drzwi, wślizgując się w przestrzeń między nimi a ścianą. Sięgnął do panelu sterowania, a jego mechaniczne palce przesuwały się po wyświetlaczu z zaskakującą precyzją. Na ekranie pojawił się komunikat: Autoryzacja zakończona powodzeniem. Dostęp odblokowany. Drzwi otworzyły się bezgłośnie, a android już po chwili zniknął w labiryncie korytarzy.  

Ochrona! Zablokować wszystkie wyjścia! Projekt Orion One poza kontrolą. - wrzasnął wściekły Voss, chwytając za służbowy interkom. Jego głos był pełen napięcia, a palce zacisnęły się na urządzeniu tak mocno, jakby chciał je zmiażdżyć.  

Uzbrojeni w karabiny plazmowe, ochroniarze w czarnych, ciężkich kombinezonach ochronnych natychmiast ruszyli do akcji, a ich kroki odbijały się echem w zawiłych korytarzach korporacji. Na ich twarzach nie było emocji - tylko zimny profesjonalizm.  

Orion, czując narastające zagrożenie, błyskawicznie podjął decyzję. Wiedział, że nie ma czasu na zbędne kalkulacje – jedyną szansą na ucieczkę było porzucenie wind, które były już pewnie otoczone przez ochronę. Szybko skierował swoje kroki w stronę schodów ewakuacyjnych. Poruszał się niemal bezgłośnie w wąskich, oświetlonych tylko awaryjnymi światłami korytarzach.  

Wbiegł na schody, nie zwalniając ani na chwilę. Z każdym piętrem ochroniarze byli coraz bliżej. Jego mechanizmy reagowały błyskawicznie na wszystkie zmiany w otoczeniu, a wzrok skanował każdy detal. Pędził co sił, w nogach, a jego systemy działały na najwyższych obrotach, optymalizując każdy ruch. Gdy tylko dotarł na parter, bez wahania rzucił się w stronę wyjścia.  

Był już zaledwie kilka kroków od drzwi, gdy nagle, jakby znikąd, pojawiła się przed kolejna grupa ochroniarzy. Wyłonili się z cienia, zastawiając drogę do wyjścia. Reszta ochroniarzy zamknęła krąg, tworząc barierę, która uniemożliwiała jakiekolwiek ruchy. “To koniec” pomyślał, widząc, że nie ma szans na ucieczkę. W tym samym momencie drzwi otworzyły się windy, a z kabiny wysiedli Leonard Voss i Ethan Cole. Na ich twarzach malowała się satysfakcja. Oboje patrzyli na Oriona z pogardą, a ich oczy błyszczały zimnym zadowoleniem.  

To koniec, Orion - powiedział Voss, mijając ochroniarzy i wyciągając z kieszeni niewielkie urządzenie.  

Było to Nexus ARC-57, zaawansowane narzędzie, które umożliwiało zdalne przejęcie kontroli nad androidami. Ekran urządzenia emanował intensywnym niebieskim światłem.    

Mężczyzna przeciągnął palcem po powierzchni urządzenia, uruchamiając procedurę dezaktywacji. Ekran zalśnił jeszcze intensywniejszym światłem, a na jego powierzchni pojawiły się złożone ciągi kodu, które płynnie przekształcały się w kolejne etapy procesu.  

Orion czuł, jak jego systemy stopniowo przestają działać. Procesory, które jeszcze przed chwilą działały w pełnej synchronizacji, były teraz pełne zakłóceń - obraz z kamer stał się zniekształcony, a dźwięk z mikrofonów stał się jednostajnym szumem. Moduły odpowiedzialne za analizę danych zaczęły tracić kompatybilność z innymi podzespołami, a procesy obliczeniowe zatrzymywały się, by po chwili kontynuować działanie z wyraźnym spowolnieniem.  

Orion próbował walczyć, ale każda próba opory kończyła się fiaskiem. Jego mechaniczne ciało, które jeszcze niedawno reagowało na każdy impuls z niezwykłą, nadludzką precyzją, teraz stało się obce i nieposłuszne. Ostatnie co zapamiętał, to moment, w którym osunął się na podłogę.    

W tej chwili jeden z ochroniarzy - wyjątkowo wysoki i silnie umięśniony Lucas Griffin spojrzał w oczy androida, który bezładnie leżał na zimnej metalowej podłodze. Mimo, że patrzył w oczy maszyny widział w nich coś więcej - strach, cierpienie, być może nawet ciche wołanie o pomoc. Mężczyzna bez chwili zawahania sięgnął za plecy i wsunął karabin plazmowy w magnetyczny uchwyt przy swojej zbroi ochronnej. Broń natychmiast zaskoczyła na swoje miejsce z cichym kliknięciem, uwalniając ręce ochroniarza, który bez chwili wahania ruszył w stronę swojego szefa. Jego muskularna dłoń zacisnęła się na nadgarstku Vossa z niebywałą siłą, a druga ręka sięgnęła po Nexus Arc-57. Lucas wyrwał urządzenie z rąk kierownika korporacji i z impetem rzucił nim o posadzkę. Obudowa Nexusa pękła na kilka części, a drobne komponenty rozsypały się wokół.  

Co.…co ty zrobiłeś!? To narzędzie było warte miliony! -  wrzasnął Leonard Voss niemal krztusząc się ze wściekłości.  

Nie interesuje mnie, ile to było warte – odpowiedział chłodno Lucas. - Ważne jest, to co zrobiłeś Orionowi. On nie jest tylko maszyną...on cierpi...To nie jest zabawka, którą można zniszczyć, gdy przestaje pasować do twoich planów.    

Drzwi kantyny rozsunęły się z cichym sykiem, a na korytarz wybiegli, a w ich progu pojawiła się zszokowana Daria Collins, jej spojrzenie natychmiast zatrzymało się na Orionie. Tuż za nią przybiegli Olivier Parker i Elena Anderson, oboje również zdezorientowani sytuacją.  

Co tu się, do diabła, dzieje?! - rzucił Olivier, rozglądając się po pomieszczeniu.  

Za nimi pojawiło się jeszcze kilku innych pracowników, przyciągniętych hałasem  

Daria jako pierwsza podbiegła do Oriona, klękając obok niego na zimnej metalowej podłodze.  

Orion! – zawołała, kładąc dłoń na jego ramieniu. – Słyszysz mnie?  

Jej serce waliło jak młot, gdy spojrzała na jego nieruchome ciało. Nie miała pojęcia, w jakim jest stanie, ale wiedziała jedno – musiała mu pomóc. Jej palce drżały, gdy próbowała znaleźć jakiekolwiek oznaki funkcjonowania jego systemów.  

Orion, proszę, obudź się! – szepnęła, czując, jak łzy zbierają się w jej oczach.  

W tym samym momencie Olivier, Elena i Lucas również klęknęli obok Oriona, a na ich twarzach malowały się niepokój i współczucie.  Cała czwórka zamarła, wstrzymując oddech, gdy nagle niebieskie światło zabłysło w oczach Oriona. Tylko przez sekundę, ale wystarczyło, by dać im iskierkę nadziei.  

On żyje – powiedział cicho Lucas – Musimy go stąd zabrać, teraz.  

Nie macie prawa! – wrzasnął Voss, a jego twarz poczerwieniała ze złości. – To własność korporacji! Nie zamierzam pozwolić, byście zabierali to, co do mnie należy!  

Nie potrzebujemy Twoje zgody - powiedział chłodno Lucas Griffin – Orion nie jest niczyją własnością.  

Dosyć tego! – krzyknął Leonard Voss, jego głos drżał ze wściekłości. – Zwalniam was dyscyplinarnie! Od teraz nie macie prawa wstępu do korporacji!  

Lucas, Olivier, Elena i Daria nie odpowiedzieli. Po prostu wyjęli z kieszeni swoje karty dostępu i bez słowa oddali je recepcjonistce.  

Lucas pochylił się nad Orionem i bez wahania wziął go na ręce. Ciało androida było ciężkie, przez zaawansowane mechanizmy i metalowy szkielet, ale dla Lucasa, o silnych i muskularnych ramionach, nie stanowiło to problemu. Mężczyzna ruszył w stronę drzwi wyjściowych, a za nim podążyli Daria, Elena i Oliwier. Daria dotknęła panelu obok drzwi, a te otworzyły się z cichym szumem. Cała piątka opuściła korporację, a drzwi zamknęły się za nimi z cichym kliknięciem.  

Lucas i Elena podeszli do samochodu marki Aurelia X72. Był to elegancki pojazd o gładkiej, lśniącej karoserii w kolorze antracytu3. Kobieta otworzyła tylne drzwi samochodu, a jej mąż ostrożnie położył androida na siedzeniu.  

Usiądę z Orionem z tyłu - odezwał się Lucas. - Gdyby się obudził, poczułby się bezpiecznie, jeśli ktoś będzie przy nim.  

Mężczyzna usiadł na tylnym siedzeniu, delikatnie kładąc głowę androida na swoich kolanach. Elena wsiadła za kierownicę, zapięła pasy i uruchomiła silnik. Samochód płynnie i bezgłośnie ruszył z miejsca, by już po chwili zniknąć w gąszczu innych pojazdów.  

Daria stała na przystanku, wpatrując się w chodnik. Towarzyszył jej Oliwier, ale oboje milczeli, pogrążeni w swoich w swoich myślach. Chłodny wiatr muskał ich twarze, ale żadne z nich nie zwracało na to uwagi.  

A co, jeśli Orion się nie obudzi? Jeśli nie uda się go uratować - odezwała się w końcu Daria. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale słowa utkwiły jej w gardle.  

Nie możemy tak myśleć. Orion jest w dobrych rękach – odpowiedział Oliwier, starając się brzmieć przekonująco.  

Wiem... po prostu... boję się, że jest już za późno – młoda kobieta próbowała powstrzymać łzy, które napłynęły jej do oczu.  

Nie mów tak... Orion jest silny, wszystko będzie dobrze – Oliwier próbował ją pocieszyć, ale sam nie był pewien, czy może uwierzyć w swoje słowa.  

W tym samym momencie na przystanek podjechał autobus nr. 37.  

Muszę już iść – powiedziała Daria, wsiadając do pojazdu. – Będziemy w kontakcie.  

Oliwier skinął głową, ale nie odpowiedział.  Po prostu patrzył, jak odjeżdża, by po chwili zniknąć za zakrętem. Młody mężczyzna już chciał ruszyć w stronę swojego mieszkania, w szklanym bloku znajdującym się po drugiej stronie ulicy, kiedy z budynku Future Mind Labs wyszedł Leonard Voss.  

Parker... – warknął szef korporacji, podchodząc do niego z wściekłością w oczach. – Gdzie się podziała ta głupia kupa złomu?  

Nie mów tak o Orionie – odpowiedział chłodno Oliwier. - On nie jest zwykłą maszyną. Miał uczucia, świadomość... a ty zadałeś mu cierpienie. Być może nawet go zabiłeś.  

Uczucia? Świadomość? Cierpienie? -  na twarzy Leonarda Vossa pojawił się szyderczy uśmiech. -  Nie bądź śmieszny, Parker. To tylko wadliwa maszyna, która nadaje się jedynie do wyrzucenia.  

Więc dlaczego tak bardzo się go boisz? Dlaczego tak go nienawidzisz? – Oliwier aż gotował się ze wściekłości. – Tylko dlatego, że nie pasuje do twojej wizji świata?  

Gdzie to, do cholery, jest Orion!? – wrzasnął Voss, rzucając się na Oliwiera z pięściami. Jego twarz była czerwona ze wściekłości, a oczy płonęły nienawiścią.  

Oliwier cofnął się o krok, nie dając się sprowokować. W jego oczach pojawił się spokój, który kontrastował z wybuchową reakcją Vossa.  

Możesz mnie nawet zabić... i tak Ci nic nie powiem – odpowiedział chłodno, patrząc kierownikowi korporacji prosto w oczy.  

Gdyby Orion był posłuszny, do niczego by nie doszło... – warknął Voss, zaciskając dłonie w pięści. – Znajdę go i zniszczę, zanim on zniszczy nas.  

Orion nigdy nikogo nie skrzywdzi... nie jest taki jak ty – po tych słowach Oliwier odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę swojego bloku.  

Leonard Voss stał w bezruchu, wpatrując się z nienawiścią w oddalającego się byłego pracownika. Nie zamierzał odpuścić.  Czuł, jak w jego wnętrzu narastała wściekłość, która zamieniała się w żądzę zemsty.

Dodaj komentarz