Drogą do wnętrza człowieka część 2

Drogą do wnętrza człowieka część 2Zmiana

Hank obudził się z potwornym bólem głowy, a oczy miał jeszcze zamknięte a pierwsza myśl jaka go nachodziła to, czy rodzina jest bezpieczna i czy zapamiętana historia z zeszłej nocy była prawdziwa. Zaśmiał się lekko wierząc, że to tylko sen, myśląc, że zaraz obudzą go swoje dzieciaki prosząc tatusia o poranna walkę na poduszki. Tylko od czego boli go głowa? Pewnie przypadkowo uderzył się o coś, ale widok dzieci pewnie poprawi mu humor i zaraz przestanie myśleć o bólu. Otworzył oczy, lecz znajdował się w jakimś obcym miejscu. Był przywiązany sznurkiem do łóżka a na jego prawej ręce była widoczna igła z rurką, która była podłączona do kroplówki.  

-Co się dzieje?- zapytał sam siebie Hank
-Uderzyłeś się o kamień biegnąc jak opętany- odpowiedział jakiś mężczyzna obok jego łóżka

I wtedy go zauważył po jego lewej stronie. Wyglądał na starszego pana, który miał bujną brodę i szpiczaste wąsy. Przed oczami miał jeszcze małą mgłę i nie miał jeszcze wyostrzonego obrazu.  

-Gdzie jest moja rodzina? – zapytał oczekując szybkiej odpowiedzi
-Nie mam pojęcia- odpowiedział niepewnym głosem- nazywam się Fox, mieszkam na tej ulicy a gdy usłyszałem pana krzyk to wyjrzałem przez okno i zobaczyłem jak już leżysz cały we krwi. Jestem lekarzem, więc wiedziałem jak panu pomóc.  

Hank sam nie wiedział, czy podziękować lekarzowi za pomóc. Przecież tracąc rodzinę nie miał już po co żyć.  

-Musi być Pan silny jeżeli chce pan odzyskać w pełni zdrowie, a dobre nastawienie na pewno przyspieszy ten rozwój- zaczął swoją typową gadkę Fox
-Nie wiem czy chce widzieć następnego dnia- opowiedział smutnym głosem Hank

Widząc te zachowanie lekarz postanowił mu pomóc kładąc nacisk na świętość życia. Z biegiem czasu Hank poznał jego żonę Samanthe. Nie mieli dzieci, ponieważ Samantha była bezpłodna a gdy starali się o adopcje dowiedzieli się, że nie spełniają wymogów adopcyjnych. Hank odzyskał siły po 2 tygodniach i mógł już o własnych siłach chodzić. Niestety wpadł w poważną depresje po stracie rodziny. Codziennie pił dużą ilość alkoholu co umożliwiało mu zaśnięcie, ale za nic w świecie nie mógł pozbyć powtarzających się koszmarów. Śnił o tym, że był w wesołym miasteczku w słoneczny dzień. Z radością obserwował bawiących się swoich dzieci na karuzeli. Gdy przez moment odwrócił się w do tyłu, aby zobaczyć inne atrakcje pojawiała się okropna burza z piorunami, a gdy spojrzał znowu na dzieciaki ujrzał ich blade trupie czaszki w kręcącej się karuzeli. Przestraszony złapał za rękę swoją żonę a wtedy jej głowa zmieniała kolor na czerwony i słysząc jej lęk otwierała swoje usta i zatapiała zęby w jego szyi i wtedy spocony budził się w nocy i już nie mógł dalej spać.  
Pewnego razu w radiu usłyszeli informacje, że na południe od Los Angeles w Long Beach znajduję się schronienie dla ocalałych. Pozytywnie odebrali tą wiadomość po czym następnego dnia już spakowani pojechali odnaleźć żywych. Jadąc wymienili ze sobą kilka zdań.

-Hank, na pewno odnajdziesz tam od nowa siebie i zaczniesz normalnie funkcjonować- powiedział Fox
-Wątpię- odpowiedział Hank mając już wypitą kolejną dzienną dawkę alkoholu- może mają tam lepsze trunki, abym poczuł się lepiej
-Alkohol w niczym Ci nie pomoże, jeżeli Cię to dołuje- opowiedział lekarz- starasz się tym rozwiązywać problem, lecz prawdziwe rozwiązanie znajdziesz jedynie w sobie akceptując to co się zdarzyło i żyć dalej, aby inni ludzie mieli z Ciebie pożytek a właśnie wśród nich znajdziesz główny sens istnienia w tym świecie.

Słysząc co mówi lekarz jedynie odwrócił wzrok od niego i zaczął patrzeć zza szybę tylnego siedzenia. Przypominał sobie chwilę, gdy widział w swojej Victorii ten błysk w oczach i jej uśmiechniętą twarz gdy mógł na chwile zatrzymać czas i ją pocałować. Wypił kolejny głęboki łyk swojej whisky po czym zaczął się trząść a z jego oczu zaczęły wypływać duże krople łez. Gdy dojechali na miejsce zobaczyli drewniane mury małego miasta. W środku było dużo bawiących się dzieci a strażnicy byli na każdej ambonie i pilnowali, aby żaden szwędacz nie mógł swoimi pazurami niszczyć bramy. Powitał nas sam dowódca

-Witam nowi! nazywam się Ben Nichols i jestem tutaj dowódcą- powiedział głośnym doniosłym głosem, podając Hankowi, Foxowi i jej żonie rękę- przed zarazą byłem generałem wojskowym i lud mianował mnie tym obowiązkiem zarządzania. Mamy dużo jedzenia, picia, leków i środki czystości. Słuchajcie moich rozkazów które są napisane na tabliczce obok bramy a będziecie mogli tu zostać na dłużej. Za chwile przyjdzie Tom, który pokaże wam gdzie będziecie nocowali.
-Dziękujemy za gościnę- odpowiedział Fox- na pewno będziemy przydatni a sam jestem lekarzem, więc będę mógł pomóc przy rannych.  
-Dobrze- powiedział uśmiechnięty generał- dzisiaj dam czas na rozpakowanie swoich rzeczy w swoich domach a od jutra zapraszam do naszego szpitala, abyś mógł nam pomóc rozwiązać parę przypadków zachorowań.

Mówiąc te zdanie odszedł a na jego miejsce pojawił się Tom, który pośpiesznym krokiem przyszedł aby nas przywitać. Pokazał nam dwa domy w których mieliśmy mieć nocleg. Fox i jego żona dostali wspólny, a Hank osobny.  
Następnego dnia Fox i jego żona spacerowali po miasteczku, aby je całkowicie poznać a Hank siedział skulony przy oknie z butelką wódki. Miał fobię społeczną, więc wolał zostać zostać w swoim pokoju i nie mieć kontaktu z mieszkańcami miasteczka. Na myśl o rozmowie i spojrzeniu komuś w oczy pojawił by się lęk przed oceną. Poczułby wtedy podwyższony puls a obraz przed oczami robiłby się bardziej wyostrzony a ten odruch silnego napięcia mógłby spowodować ucieczkę od danej osoby. Jednak potrzeba komunikacji jest w każdym, więc z biegiem czasu Hank zaczął wychodzić z domu a kontakty z ludźmi nie były już problem i czasami można było zauważyć na jego twarzy uśmiech. Generał widząc dobrze umięśnionego Hanka zabrał go na misje w celu przeszukania broni w sklepie T&Y kilometr od miasteczka. Zadanie było proste, bo szwędaczy było mało a otworzenie drzwi zajęło im parę minut. Gdy już zapakowali broń do torb usłyszeli przeraźliwy krzyk dziecka niedaleko gdzie byli. Wychodząc ze sklepu zauważyli około 7 letnie dziecko, które biegło w ich stronę. Widząc tą scenę Hank zaczął machać rękami, aby przybiegł do nich, a po chwili dziecko było już z nimi

-Co się dzieje?- powiedział do dziecka generał
-Mama i tata zostali w pokoju razem z tymi potworami, a ja uciekłem skacząc przez okno, bo tak mi kazali- powiedział szybkim głosem dzieciak, lecz mówiąc przez łzy z ledwością go zrozumieli –boli mnie strasznie brzuch, bo zostałem przez nich ugryziony.

Wszyscy wtedy spojrzeli się na siebie wiedząc co czego chłopaka i wtedy usłyszeli jak szwędacz ich wyczuł i próbuje się dostać do środka.  

-AAAA!- zaczął panicznie krzyczeć dzieciak i nie mogli go w żaden sposób uciszyć

I wtedy Hank zaczął słyszeć głosy, które powodowały w jego głowie złość. Ekran przed oczami zaczął się lekko kołysać a gdy spojrzał na dzieciaka zobaczył obojętność. Przecież zaraz przez tego debila zginiemy wszyscy a i tak jego los był przesądzony. Szybkim niezauważalnym ruchem sięgnął zza pas i pewnym chirurgicznym ciosem poderżnął mu gardło i wtedy zamiast czuć do siebie obrzydzenie poczuł podwójną wielką ulgę. Po pierwsze pozbył się niebezpieczeństwa, a po drugie zamaskował przez chwile ból przed stratą rodziny jakby to było rozwiązaniem. Z przerażeniem reszta ekipy spojrzała na niego, lecz on zachował spokój i sam pokazał drogę ucieczki. Generał był na niego wściekły i potajemnie chciał go za to zlikwidować, lecz Hank go uprzedził wiedząc, że mu tego nie wybaczy jeszcze tego samego dnia w porze wieczornej wkradł się do jego pokoju a gdy generał siedział na fotelu przekręcił mu szyje i triumfalnym głosem podniósł swoją rękę ku górze czując dumę ze swojego czynu. Po chwili do mieszkania wkroczyli strażnicy, którzy byli razem z Hankiem na misji lecz nie spodziewali się, że Hank ma w ręce broń i po 4 sekundach i oddanych dwóch strzałach padli martwi na podłogę. Następnego dnia mieszkańcy dowiedzieli się o tych morderstwach a Hank mówiąc zmyśloną historią, że generał dostał ataku agresji i zaatakował strażników po czym sam się zastrzelił a ludzie w to uwierzyli. Następnego dnia przy zgromadzeniu wszystkich mieszkańców Hank został wybrany gubernatorem miasteczka. Wszyscy myśleli, że to był słuszny wybór, lecz nieumiejętność dowodzenia doprowadziła do buntu i mieszkańcy zaczęli uciekać przed jego rządami. Mając do dyspozycji puste miasteczko wyjechał gubiąc się znowu w świecie po kilku miesiącach natrafił na obóz w Aleksandrii gdzie z ledwości mógł podnieść rękę i zapukać i wtedy, gdy brama się otworzyła zobaczył postać kobiety i mężczyzny przy bramie i wtedy padł wycieńczony na ziemię.

Mam nadzieje, że druga cześć się spodoba :) jeżeli tak, to proszę o łapkę w górę i komentarz, bo jestem ciekawy waszej opinii. Pozdrawiam

gubernator

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction, użył 1701 słów i 9454 znaków, zaktualizował 26 wrz 2016.

Dodaj komentarz