O.N.I - Scena II część 3

O.N.I – Scena 2 część 3 Nowe zadanie

     Kolejny wróg mojego byłego przyjaciela. Robiło się coraz ciekawiej. Ile jeszcze osób nienawidziło Andreia? Ile jeszcze osób pragnęło jego śmierci? Sto? Dwieście? Cała stacja? Wiadome było, że Matilda już nie będzie taka jak kiedyś. Greg przytaknął słowom Necka i ruszyliśmy do pojazdu. Neck powiedział, że jedzie do sektora 1, ponieważ słyszał o jakiejś ewakuacji. Weszliśmy do kolejki. Neck zaczął dodawać gazu kiedy zgasł silnik.
- No rzesz! Kupa złomu! – zaczął wrzeszczeć Neck – ażeby te kacapskie technologie diabli wzięły!
- Hehe – zaśmiał się Greg – nie martw się. Niedługo wszystkich rusków szlag trafi.
- Tu masz rację – odparł Neck.
Greg wraz z Neckiem naprawiali kolejkę kiedy ja przechodziłem sobie po miejscu zamieszkania mortusów. Na straganach stały zepsute owoce, warzywa oraz czerstwy chleb. Jedzenie było po horrendalnie wysokich cenach. Nie dziwiłem się. W końcu każdy, kto tu mieszkał, był biedny oraz ludzie w szybkim tempie. Usłyszałem ryk motoru więc ruszyłem w stronę pojazdu. Silnik był dosyć zużyty co było słychać, ale przynajmniej mieliśmy środek transportu, którym mogliśmy szybko dotrzeć do sektora 2.
- Więc, Neck. Jak znalazłeś tę kolejkę? – spytałem się
- Zaiwaniłem ruskim. A co myślałeś? Że mortusy takie bogactwa mają?
- Zastanawiam się. Ruscy mieli tę kolejkę we węźle wewnętrznym. Pewnie chcieli jej użyć, aby wydostać stamtąd ludzi.
- Hah. Mnie natomiast zastanawia czemu tak bronisz zarząd sektora 3. Myślisz, że ich obchodzą ludzie? Andrei z Kozadiewem chcieli uciec jak dowiedzieli się, że O.N.I wymknęli się spod kontroli.
Zastanawiało mnie jeszcze jedno. Skąd Neck ma tyle wiadomości. Czyżby kolejny spiskowiec? Albo mieszka na tyle długo tutaj, że wiedział co się stało kiedyś. Ciekawiło mnie to co w sobie kryły te laboratoria. I czy dałoby się powstrzymać tę epidemię.
- Laboratoria – zaczął Neck – chcesz wiedzieć co się tam stało? To samo co teraz. Ruscy chcą władzy. Napadli na laboratoria i kazali wynaleźć wirusa, który zamieni ludzi w zombie. Tyle się tam stało. Potem niby to wszystko powstrzymano. Laboratoria zniszczono. A tak naprawdę te potwory dalej istniały. A teraz dostały się do doków. Potem łatwo było przejść przez sektor 5, a dalej Greg ci pewnie powiedział co było.
- Tak. Powiedział. – odparłem.
Kolejka wolno sunęła po torach. Nic się nie zmieniało. Węzeł wewnętrzny wyglądał jak metro. Jechało się dłużej z jednego sektora do drugiego, ale węzeł był bezpieczniejszy niż główny tor. Postanowiłem się przespać. Zebrać siły. Myślałem, że się przydadzą w obronie sektora 2. Musiałem szybko zgłosić burmistrzowi, że grozi nam niebezpieczeństwo. Śnił mi się sektor 2. Taki jaki zapamiętałem. Mnóstwo papierkowej roboty i piękne mieszkanko. A potem zaczęło się wszystko walić. A ja stałem obok. Patrzyłem jak obrzydliwe stwory zjadają moich ludzi. To było okropne. Ktoś zaczął mną potrząsać. To był Greg.
- Ej, Matt, wszystko dobrze?
- Tak, tak to tylko koszmar.
Dojeżdżaliśmy do sektora 2. Był taki jak kiedyś. Piękny. Potwory tu nie dotarły. Szybko wysiadłem z kolejki. Wbiegłem na ruchome schody. Musiałem dotrzeć na trzecie piętro. Pierwsze. Drugie. W końcu trzecie. Biegnę do upragnionych drzwi. Praktycznie wlatuję do pokoju.
- Panie burmistrzu! Mam wiadomości z sektora 3. Ogarnęła nas epidemia.
- Słyszałem – odpowiedział burmistrz - większość ludzi jedzie właśnie do jedynki. Paru zostało tutaj by opóźnić atak zombie.
- Coś jeszcze.
- Co takiego, Matt?
- Sektor 3 chce przejąć władzę nad stacją.
Burmistrz przetarł twarz i włosy, po czym podparł ręką brodę. Widać było, że rozmyślał. Pewnie wspominał ubiegłe czasy kiedy to zniszczono laboratoria.
- Będziesz eskortował ewakuację.
Nie wiedziałem, że dostanę aż tak ważne zadanie. To było jak grom z nieba. Chciałem zostać tutaj i wspomóc moich ludzi. Chciałem ratować sytuację. Wypchnąć stąd truposzy. Zabić Andreia. A tu mam jechać do jedynki, ewakuować wielu ludzi, a przy tym i siebie.
- Tak sir!
To było moje pożegnanie z burmistrzem i zarazem moim domem. Wyszedłem z biura burmistrza. Żegnaj Hangley. Powiedziałem sobie w duchu. Przygnębiony powoli schodziłem z trzeciego piętra jeszcze raz patrząc na biuro. Teraz zmierzałem do własnego biura po trochę amunicji i lepszy sprzęt. Odrzuciłem o siebie karabin wraz z amunicją do granatnika i amunicją do karabinu. Wziąłem z szafy M16. To było to. Mój ulubiony karabin. Oglądałem go dokładnie. Dopóki nie usłyszałem strzałów. Zbiegłem do źródła dźwięku. Okazało się, że grupka rabusiów postrzeliła Grega, bo chciał ich zatrzymać. Puściłem dwie celne serie w stronę morderców. Padli trupem. Spojrzałem na Grega. Przybiegłem za późno.
On już nie żył.

W tej części pomagała mi Nirvana :D

Hybrajan

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 886 słów i 5049 znaków.

11 komentarze

 
  • Hybrajan

    Dzięki :D

    31 sty 2014

  • Arni

    bardzo dobrze napisana czesc:)

    31 sty 2014

  • Gabi14

    Yhmm...

    31 sty 2014

  • Hybrajan

    Wpisz na Jołtube Dead Space

    31 sty 2014

  • Gabi14

    Yhm... (udajmy, że wiem o co chodzi xDDD)

    31 sty 2014

  • Hybrajan

    Scenę 3 i resztę chcę bardziej pod Dead Space zrobić

    31 sty 2014

  • Gabi14

    No weź mnie nie załamuj O_o

    31 sty 2014

  • Hybrajan

    Chyba...

    31 sty 2014

  • Gabi14

    Dzięki, Dzięki, Dzięki, Dzięki... *,*

    31 sty 2014

  • Hybrajan

    Scena 3 chyba już tak bardzo nie będzie metra przypominać

    31 sty 2014

  • Gabi14

    Fajne :P ale... to tak strasznie przypomina "Metro" O,o

    31 sty 2014