O.N.I - Scena II część 2

Tak, kolejna nudna i do dupy część. Po prostu nienawidzę czytać swoich wypocin, ale ktoś w końcu musi to popoprawiać nie? Wielkie podziękowania dla Wilków, Chucka Berryego i T Love za wspieranie mnie swoją muzyką :D

O.N.I Scena 2 część 2 Nowy znajomy

     Zbieraliśmy się do wyjścia. Greg kończył właśnie plądrowanie ostatniego bandyty, gdy coś zalśniło pod rękawem naszego "handlarzyny". Okazało się, że to stary zegarek Grega. Greg cicho się zaśmiał i zdjął bandycie przedmiot z ręki. Podniósł się z kucków i ogłosił, że udajemy się na północ. Przez cały ten czas myślałem o tym co chciał mi zrobić Andrei. Chciałem to powiedzieć Gregowi, jednakże nie lubiłem przyznawać racji innym ludziom. W tej sytuacji jednak trzeba było.
- Greg. Miałeś rację co do Andreia. – powiedziałem, ale Greg nie zwrócił na to uwagi. Szedł po prostu dalej. – Czemu zadawałeś się z bandytami? – Greg westchnął. – Żeby pokonać innych bandytów. Wiesz kogo mam na myśli.
- Taa. Jak doszło do epidemii w sektorze 4?
- Mówiłem ci już. Potwory przyszły z 5 wraz z ruskimi.
- Czemu ruscy nie zaatakowali mostku od razu? – zastanowiłem się – mogli od razu zdobyć stację.
- Gdyby wiedzieli gdzie jest mostek. – odpowiedź trochę mnie zdziwiła. To pewnie dlatego Andrei wysłał mnie, na poszukiwanie mostku. A gdy go bym już znalazł to zginąłbym z rąk bandytów. Doszliśmy do żelaznych drzwi, pewnie prowadziły dalej na tory węzła wewnętrznego. Greg lekko uchylił drzwi i polecił schylenie się i sprawdzenie czy mam pełen magazynek. Schyliliśmy się i zaczęliśmy się skradać. Schowałem się za kartonem. Wyjąłem swój nóż i lokalizowałem swój pierwszy cel. Był nim młody chłopak w barwach sektora 3. Wyraźnie nas szukali. Chłopak podszedł do kartonu i się zatrzymał. Szybko wstałem, zakryłem mu usta i zdecydowanym szybkim ruchem dźgnąłem chłopaka w tchawicę. Ciało usadowiłem za kartonem, a sam schowałem się za filarem. Drugi cel stał spokojnie na środku pomiędzy postawionymi kartonami. Szybki, cichy trucht, jedno machnięcie i kolejny cel już był martwy. Szukałem wzrokiem Grega. Stał niedaleko mnie. Na jego nieszczęście strażnik zauważył go i zaalarmował innych, rozpętała się strzelanina. Osłaniałem Grega ze swojej pozycji. Ruscy padali dosyć szybko, ale również szybko przychodzili następni. Drugi magazynek. Trzeci. Czwarty. Zostały mi tylko trzy magazynki. Przełączyłem się na ogień pojedynczy i próbowałem celnie strzelać. Na stacji było ciemno i nie do końca było widać przeciwników. Naboje nawet na trybie pojedynczym szybko schodziły.
- Cholera jasna – krzyknął Greg – jest ich za dużo. Trzeba się wycofać! Osłaniaj!
Znów przełączyłem się na ogień ciągły i nawet nie zauważyłem jak pociski szybko się skończyły. Następny magazynek. Greg na szczęście dobiegł do mnie. Strzelaliśmy w tej chwili na ślepo. Gdy Greg wyjrzał zza węgła, kazał mi przestać strzelać. Okazało, że przeciwnicy się wycofali. Zabraliśmy się za szukanie naboi. Każdy zebrał po dwa magazynki. Zeskoczyliśmy na tory. Oczywiście trupy zaczęły się zbierać przy korytarzu dla obsługi, więc zaczęliśmy się zbierać w te pędy. Gdy dotarliśmy za zakręt odpoczęliśmy chwilkę.
- Daleko jeszcze? – spytałem
- Trochę. Potrzebny nam jakiś środek transportu.
- Bandyci nie mieli garażu czy coś w tym stylu?
W tej chwili Greg zrobił wielkie oczy i kazał być mi cicho. Usłyszał coś i kazał mi iść za nim. Szliśmy jakiś czas. Musieliśmy przejść przez mały korytarzyk, który prowadził na przeciw ległe tory, stała tam stara kolejka. Cała brudna w większości, lakier poodchodził od stali. Ale jednak była na chodzie. Więc ktoś ją musiał odpalić. Wtem poczuliśmy znajomy odór rozkładającego się ciała. Obeszliśmy kolejkę i zobaczyliśmy to czego nie chcieliśmy. Była to małą stacyjka. Należąca do Mortusów, czyli do biedaków i nędzarzy. Od razu pomyśleliśmy, że wirus rozprzestrzenił się tutaj dosyć szybko. Weszliśmy z Gregiem na podest. Na szczęście truposze nie zbliżały się do tego miejsca, może myślały, że nie ma tu pożywienia? Greg podszedł do grupki ludzi.
- Czyja jest ta kolejka? – spytał się Greg
- Moja. – człowiek w ogóle nie pasujący do mortusów odezwał się. Był to już nie pierwszej młodości człowiek z siwą kozią bródką i czerwoną chustą na włosach. Nosił tak samo jak ja i Greg kamizelkę taktyczną, tylko że zamiast kałaszów miał M21.
- Jestem Neck. A wy?
- Jestem Gregor, a to jest Matthews. Zmierzamy do sektora 2. – Neck zmierzył nas wzrokiem.
- Rozumiem, że chcecie użyć mojej kolejki?
- Jeśli można by było? – zacząłem – To chętnie byśmy skorzystali.
- Jak zrobicie dla mnie jedno.
- Słuchamy?
- Zapierdolcie tego skurwiela Andreia.

Hybrajan

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 895 słów i 4957 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Tami

    Pisz, chcę się jeszcze ponudzić :)
    A do **** to może być opowiadanie erotyczne, a nie przygodowe ;)

    30 sty 2014

  • Użytkownik iza0199

    Dobrze Ci idzie ;)

    28 sty 2014

  • Użytkownik Arni

    Trening czyni mistrza. Idzie Ci coraz lepiej

    28 sty 2014

  • Użytkownik Gabi14

    Nie ma to jak kulturalny język :P Bardzo fajna część "tylko krótka" :D

    28 sty 2014