"Biegłam przed ciemny las, co chwila potykając się o wystające gałęzie. Słyszałam za sobą donośny ryk zombie, które za wszelką cenę próbowały mnie dopaść. Biegłam coraz szybciej starając się uciec tym potworom.
- Eve! Eve gdzie jesteś? - krzyk Jack'a. Dobiegał zza mnie, czyli tam skąd właśnie nadchodziły trupy. Chwilę później usłyszałam mrożący krew w żyłach wrzask Rood'a, a zaraz potem ryk zombie.
- Nie!!! - krzyknęłam, ale uciekałam dalej. Dlaczego on musiał zginąć? Przede mną nagle pojawiła się skała, która odgradzała mnie od świata. Nie mogłam dokąd uciec. Pojawiła się przede mną horda zombie, na czele z Nicole i Jack'iem. Podeszli do mnie i zaczęli powoli mnie zjadać kawałek po kawałeczku. Wyłam z bólu, który okazał się niemiłosierny. Umierałam powoli, nigdy wcześniej nie czułam się tak źle. Osunęłam się na ziemie, gdzie w końcu oka pojawiła się moja ostatnia samotna łza..."
Obudziłam się wrzaskiem cała oblana zimnym potem. Jack zerwał się na równe nogi, ale gdy wyczuł co się stało położył się z powrotem przytulając mnie.
- Ćsii... Już po wszystkim. - szepnął czule tuląc się do mnie. - Znowu ten sam koszmar? - spytał. Kiwnęłam potakująco głową. Ten sen męczy mnie już od... jakiś kilku miesięcy. Jutro ma być wielka przeprowadzka. Moi żołnierze odgrodzili teren wokół ośrodka letniskowego - stwierdziłam, że będzie najwygodniej. Zapadłam w ponowny sen.
Resztę nocy spałam w miarę spokojnie. Gdy wstawałam obok na łóżku leżała karteczka. "Do zobaczenia później". Wstałam ubrałam się w mój nowy wojskowy mundur i zaczęłam chodzić po pokojach budząc ludzi. Jednak Jack zaplanował to wszystko przede mną i nikogo nie zastałam w pokojach. Każdy z nich był prawie pusty. Poszłam od razu do hangaru, gdzie ludzie wchodzili już do pojazdów i poduszkowców.
- Dzieci i matki do poduszkowców. - krzyknęłam na cały głos. Ludzie powitali mnie z otwartymi ramionami. Podeszłam do moich żołnierzy, gdzie zauważyłam Jack'a. Pocałowaliśmy się szybko "na dzień dobry" i zwróciłam się do nich:
- Oddziały jadą samochodami. Bez dyskusji. - powiedziałam. Wszyscy żołnierze zaczęli wchodzić do pojazdów. - Dobrze, że zombie zniknęły. - powiedziałam do Jack'a. Objął mnie opiekuńczo ramieniem. W tym momencie podszedł do nas Hase.
- Sprawdzone. Wszyscy na pokładach. Nikogo nie brakuje - zameldował.
- To dobrze, ale pamiętaj: jeśli ktoś tu został to zostaniesz powieszony publicznie za najbardziej czułą część twojego ciała. - powiedziałam spokojnie. Popatrzył na mnie spode łba, ale ruszył do swojego pojazdu.
- Palant - mruknął Jack i pocałował mnie w czoło. Dałam znak żołnierzom i ruszyliśmy na powierzchnię.
Było gorzej niż ostatnio gdy poszliśmy odgradzać teren wokół naszego nowego "domu". Teraz w powietrzu unosił się obrzydliwy zapach rozkładających się ciał, których z resztą było tu mnóstwo, ale... wyglądały inaczej. Mnóstwo zombie miało poobgryzane głowy, ręce i nogi, lub miało strasznie dużo ugryzień i odgryzień, najczęściej w okolicach brzucha, gdzie dało się zobaczyć resztki LUDZKIEJ krwi. Jednak nie wiedzieliśmy o zombie wszystkiego. Przejechaliśmy przez ten okropny widok i po niecałej godzinie dojechaliśmy do obozu. Od razu wysiadłam z pojazdu i zaczęłam liczyć domki: 1...3...4...7...12...(........) 67. Tak, 67 domków do naszej dyspozycji. 67 domków na 201 ludzi, to.... 3 osoby w domku. Dla wojska przeznaczymy... (hmmm jest 72 wojskowych) to 24 domki. Dla ludzi cywilnych ( 120 ) 30 domków. Jeden na stołówkę, dwa na szpitale. Sześć dla "wyższych rangą" wojskowych i jeden na magazyn. A pozostałe 3 pozostaną puste na wszelki wypadek. Powiedziałam to ludziom i pokazałam domki. Wszyscy się rozeszli. Zostaliśmy: ja, Jack i kilku innych urzędników.
- Wybaczy pani, pani pułkownik Look, ale ja z mężem chcielibyśmy mieć dom tylko dla siebie. - powiedziała pani Fleet; gruba żona mojego zastępcy. Jak zawsze wyglądała... yyggh... ( nie muszę mówić jak wyglądają grybe panie w różowych, obcisłych sukienkach i butach na obcasie), za to jej mąż wyglądał na zażenowanego.
- Kochanie, proszę...
- Za chwilkę, i co pani. Dostaniemy go?
- Pani Fleet. Jak pani widzi jest 18 ludzi, jeśli uda się pani przekonać jeden domek by wzięli pana Reecha do siebie, to nie mam żadnych zastrzeżeń, - powiedziałam i udałam się wraz z Jackiem i Hase'm ( tak, niestety jest jednym z żołnierzy wyższych rangą) do domku numer 4, który nam wybrałam.
***
Zapadła noc. Księżyc unosił się wysoko na niebie. Czas na polowanie. Istoty, które przed chwilą były ludźmi zmienili się w bestie. "Cicho w pobliżu obozu" warknąłem. przemieszczaliśmy się bezszelestnie i szybko. Głupi ludzie. Nie słuchają zakazów. Będzie niezła zabawa. "Panie" odezwała się cicho Lizia. "Widzimy ludzi" powiedziała. Kiwnąłem głową na znak zrozumienia. "Bill idziesz ze mną reszta zostaje" powiedziałem i zwróciłem się do Billa "Ty bierzesz tego z lewej - zabijasz. Ja tego z prawej - przeżyje" kiwnął głową. Skradaliśmy się cicho przy ziemi, by nas nie widzieli. Skoczyliśmy z Billem równocześnie. On powalił tego człowieka na plecy i zanim zdążył podnieść alarm mój towarzysz wgryzł mu się w tchawicę wyrywając mu ją. Krew lała się wolnym strumieniem na śnieżnobiały śnieg, który po chwili przybrał barwę głębokiego karmazynu.
Złapał człowieka za nogę i powlókł w zarośla. Ja za to zaatakowałem powoli. Człowiek był tak przerażony moim widokiem, że żaden odgłos nie wydobywał się z jego gardła gdy próbował wzywać pomoc. Skoczyłem na niego i ugryzłem w ramię. Zawył przeżałośnie. Na jego ramieniu został ślad moich kłów, które pozostawiły po sobie głębokie rany, z których szybkim strumieniem leciała krew. Skoczyłem w zarośla do Billa i pomogłem mu przenieść nasz posiłek do reszty, podczas gdy ugryziony zwoływał pomoc. Zjedliśmy szybko i zmieniliśmy się z powrotem w ludzi. Bill - wysoki, ciemnowłosy chłopak, o dużych szarych oczach podszedł do mnie i poklepał przyjacielsko po plecach, a Lizia - dość niska blondynka, o niesamowitych szmaragdowych oczach pocałowała mnie i powiedziała:
- Gratulacje. To była najlepsza kolacja jaką kiedykolwiek upolowaliście - powiedziała i ruszyła za pozostałymi. Tak. "Z tymi ludźmi będzie niezły ubaw" powiedziałem do reszty na co wszyscy się zaśmiali.
9 komentarzy
Gabi14
Tu nie ma wampirów (???)
Hybrajan
Połączeni zombie i wampirów. A o wampirach mam wyrobione zdanie.
nemfer
Bo nie wmówicie mi że z takiego Kac wawa idzie zrobić szałowe opowiadanie w stylu s-f
Gabi14
Nawet jeśli film był niefajny to można zrobić fajne opowiadanie
iza0199
Świetne, wspaniałe, cudowne. Szybko pisz następną część
Ahrii
Nemfer to nie taki głupi pomysł. Tylko zależy od długości filmu. Oraz tego czy był fajny.
nemfer
A bo to mało było filmów o zombi? Dzisiaj tylko s-f mają sporą oglądalność :P
Swoją drogą to czemu by nie zrobić opowiadania z filmu
Gabi14
Nie mam pojęcia jaki film, ale wiesz że nawet mitologię potrafię przerobić na mój chory pomysł :-P
Arni
Cierkawie ciekawie, ale strasznie przypomina mi pewien film.. ale to nic zobaczymy co wyknujesz