Dziennik ocalałego z apokalipsy. cz.3

Dziennik ocalałego z apokalipsy. cz.3Środa
     To co się stało było niewiarygodne. W drzwiach staneli moi 3 najlepsi przyjaciele. Tomek, Kuba, I Olek. Uzbrojeni byli w pistolety, nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Jeszcze chwile wcześniej żegnałem się z życiem w samotności, a teraz byłem ratowany przez przyjaciół, których uznałem za nieżywych. Dostałem od nich proste polecenie."-Uciekamy z tąd, Marcin." Po drodze zaszliśmy jeszcze do mojego mieszkania, żebym mógł zabrać butelkę z wodą, ale widok mnie zniechęcił. Zaraz za drzwiami leżała nieżywa kobieta, a obok niego zombie, z głową rozwaloną na kawałki. Cały przedpokój skąpany był w szczątkach mózgu zalewających ściany, a na mojej podłodze rościągnięte były ślady bo krwawym czołganiu się nieumarłego. Po wyjściu z bloku, szybkim tępem uciekliśmy z centrum, i udaliśmy się do pobliskiego lasu. Tam zauważyłem metalową konstrukcję. Nie wyglądała jak bunkier, czy nawet szałaś. Był to zwykły sześcian pozabijanych gwoździami blach. Lecz jak się okazało, była to ich baza wypadowa. Po chwili znaleźliśmy się we wnętrzu tej konstrukcji. A to co było w środku, w stu procentach odpowiadało moim niskim wymaganią. Mieli kilka łóżek, pare krzeseł, stolik, oraz szafkę na jedzenie. Jak się okazało, spało mi się tam świetnie Mam na dzieje na więcej takich spokojnych nocy. Po wstaniu zacząłem pisać dziennik od momentu w którym chłopaki wywarzyli drzwi, aż do teraz. Idę coś zjeść. A potem... No cóż, zobaczymy.
     Śniadanie było naprawde miłe, i choć jedliśmy jedzenie z puszki, atmosfera była niebywale dobra. Dowiedziałem się, że moi przyjaciele byli gotowi na taki wypadek, i po prostu nie zdążyli mnie o tym powiadomić. Powątpiewałem, ale zacząłem im wierzyć kiedy zobaczyłem stan ich spiżarni. Tak naprawde, jedzenia mieliśmy zaledwie na 2-3 dni. Postanowiliśmy opuścić baze. I tak nie mieliśmy po co w niej zostawać, a trupy zaczęły się interesować tą niecodzienną konstrukcją, a bynajmniej zaczęły pojedyńczymi sztukami przechodzić w pobliży naszej kryjówki. Po zaledwie paru minutach wszystko było gotowe. Jedzenia starczyło nam na 3 dni podróży, zaś wody na 4 dni. Gdy tylko wyszedliśmy na świerze powietrze, poczułem ten dreszcz emocji, miałem przeczucie, że właśnie tu i teraz rozpoczyna się coś wielkiego. Choć nie wykluczam, że może poprostu zachciało mi się puścić bąka. Ale wracająć do tego co się działo. Po zaledwie pół godziny, znaleźliśmy się na wzgórzu koło mojego miasta. Z tamtąd wszystko wyglądało jak dawniej. Aż łezka zakręciła mi się w oku. Czy chciałbym, żeby tamte czasy wróciły? Jak najbardziej, ale nic nie poradzę na to, co zgotował nam los. Po krótkiej wędrówce zobaczyłem coś, czego zobaczyć nigdy nie chciałem. Był to zombie dziewczynki, miała zaledwie 3-4 lata. Nie miała nóg, a jej oczy pochłonięte były w wiecznej bieli. Nie chciałem na to patrzeć, moi przyjaciele chyba to zauważyli, bo szybko opuściliśmy tamto miejsce. Gdy oddaliliśmy się wystarczająco dalego, zacząłem cicho szlochać ukazując moje cierpienie. Mówiłem sobie wtedy w myślach "Boże! Czemu opuściłeś istoty nawet tak niewinne!? Co myśmy ci uczynili?!" I choć wiedziałem, że Bóg nie miał z tym nic wspólnego, i to wszystko wina ludzi, nie byłem w stanie przestać go obwiniać. Nie mineła nawet godzina, kiedy znaleźliśmy się obok małego strumienia. Jako iż miałem pewność, że woda w niej jest czysta, gdyż jego źródło było zaledwie pare-naście metrów od tego miejsca, napełniliśmy wszystkie butelki, i sami też się napiliśmy do pełna. Następnie zrobiliśmy tam sobie krótki postój, po którym znowu wyruszyliśmy. Po jakimś czasie byliśmy już naprawdę daleko od mojego rodzinnego miasta. I choć nie znaleźliśmy jeszcze żadnego dobrego miejsca na osiedlenie się, ale niestety zbliżał się wieczór, co oznaczało, że musimy zaprzestać wędrówki, i postarać się o ciepło i schronienie. dlatego rozbiliśmy obóz. Ja rozpaliłem ognisko, a moi przyjaciele zajeli się szałasem. Podczas rozpalania pare razy ognisko zgasło, bo miałem za mało opału, ale jak tylko zmobilizowałem drużynę, od razu nazbieraliśmy odpowiednią ilość na całą noc. Następnie ja zacząłem pomagać im w ustawianiu obozu.  
     Trochę to trwało, ale już wszystko gotowe, my jesteśmy po kolacji, a ja piszę wydarzenia z dnia dzisiejszego. Dobranoc.

bobkala1

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 830 słów i 4542 znaków.

4 komentarze

 
  • rokisi

    Super :>>

    28 sty 2015

  • Karou

    taa, rozumiem sama miałam takie sytuacje, tyle że wtedy to były wakacje xd

    23 wrz 2014

  • bobkala1

    Ale na następną trochę poczekasz :/ Jestem już zdrowy, i ide do szkoły. Więc części będą żadziej. Ale miejmy nadzieje, że nie będziecie musieli długo czekać :)

    23 wrz 2014

  • Karou

    nie mam zastrzeżeń :D kolejna bardzo dobra część

    23 wrz 2014