Znowu on #8 (Koniec)

Znowu on #8 (Koniec)W szpitalu Krystian siedział przed salą gdzie badali Dianę, karcił się, że nie przyjechał wcześniej, że nie udało mu się jej uratować przed Jakubem... teraz najprawdopodobniej kobieta straci to dziecko, a on czuł się temu winny. Nie wiedział co ma robić miał ochotę płakać, a zarazem krzyczeć.  Po czasie, który Krystianowi wydawał się wiecznością lekarz wyszedł do niego.

- Bardzo nam przykro, ale nie udało nam się uratować dziecka, stan pani Diany jest stabilny. Może pan do niej wejść.- Powiedział i odszedł.  
Krystian wstał, czuł jak wali mu serce, jak trzęsą mu się dłonie. Wytarł spocone ręce o spodnie i wszedł do sali. Spojrzał na kobietę leżącą w szpitalnym łóżku. Wzrok miała wbity w okno, widać było jak po policzku spływa jej łza.  

- Kochanie... - powiedział cicho i usiadł obok jej łóżka. Chwycił ją za rękę i spojrzał na nią. Kobieta przeniosła na niego wzrok, ale nie odezwała się ani słowem. - Będzie dobrze, będę przy tobie.  

- Nie, już nie będzie dobrze nie rozumiesz? Straciłam dziecko, przez niego straciłam dziecko... - głos jej się łamał. - Ja wiem, że na początku nie chciałam tego dziecka, ale ja je kochałam!

- Wiem Diana, rozumiem, ale nie mamy już na to wpływu... będę przy tobie, zamieszkasz u mnie. Nie pozwolę temu świrowi się już do ciebie zbliżyć. - Chwycił ją za obie dłonie  

- Ale teraz już nic nie będzie takie samo... teraz już niczego nie chcę, zostaw mnie samą. - Powiedziała

- Ale... Diana...  

- Chcę zostać sama! - Krzyknęła, a on wstał i wyszedł z sali.  

Diana została na sali sama, ona jedyna ze swoimi myślami, zastanawiała się jak by to wyglądało gdyby to dziecko dalej miało przyjść na świat i co gdyby przyszło. Położyła dłoń na brzuchu licząc na jakiś ruch, na cokolwiek. Lecz wiedziała, że nie ma prawa liczyć na nic, ponieważ tego dziecka już nie było. Była tylko ona i dwóch mężczyzn, a każdy z nich coś dla niej znaczył, każdy w zupełnie inny sposób. A ona nie wiedziała czy w ogóle z którymś chce mieć jeszcze coś wspólnego.

Następnego dnia Krystian był w szpitalu już wcześnie rano. Wszedł do sali i widział,  ze Diana już nie śpi. Podszedł do niej spokojnie i uśmiechnął się.  

-Jak się czujesz? - zapytał.  

-Lepiej... ale to trudne, nie mam pojęcia co teraz będzie.

-Lekarz mówił, że  wypiszą Cię wieczorem. Wprowadzisz się do mnie. Będę przy tobie i we wszystkim ci pomogę skarbie. Nie będziesz z tym sama.  - usiadł obok

-Nie Krystian, nie chcę. Muszę sobie to wszystko sama poukładać. Nie chcę dawać ci nadzieję, skoro sama nie wiem czy będę w stanie stworzyć z kimkolwiek związek.  

-Myślałam, że coś nas łączy... że jesteśmy dla siebie ważni... - wstał.  

-Bo tak jest, ale nie wiem czy dam radę. - Powiedziała spokojnie, a on wyszedł.  

   Przez kilka dni Krystian milczał, wolał dać Dianie czas na przemyślenie tego co jest między nimi. W końcu jednak postanowił się odezwać, wziął telefon i wybrał jej numer. Odebrała po kilku sygnałach.

- Świetnie, że dzwonisz... Chyba powinniśmy porozmawiać. - Powiedziała.

- Tak, dlatego dzwonie, możemy się spotkać? - Zapytał.

- Gdzie i kiedy?

- Za godzinę w naszej ulubionej kawiarni?  

- Tak, będę - powiedziała i się rozłączyła.  

Po godzinie Krystian czekał już w kawiarni myśląc o tym jak potoczy się ich rozmowa. Diana weszła do kawiarni, zdjęła płaszcz i usiadła na wprost Krystiana.  

- Hej - powiedział.

- Cześć, zamówimy coś najpierw? - Zapytała patrząc na niego niepewnie.

- Jasne, czarna kawa bez cukru i babeczka z kokosem jak zwykle?

- Tak... pamiętasz po tylu latach? - Zmarszczyła brwi. Krystian zamówił i położył dłoń na jej dłoni.  

- Pamiętam bo cały ten czas cię kocham, jestem pewien, że nie przestanę. - Powiedział.

- Krystian wiem, widzę, że ci zależy... ale ja nie potrafię teraz myśleć o związku. Chcę pobyć sama, proszę zrozum to. - Zabrała dłonie i położyła je sobie na udach.

- Dlaczego taka jesteś? To nie moja wina, że straciłaś dziecko, nie chcę byś została z tym sama, chcę być przy tobie i cię wspierać.  

Diana chwilę milczała, kelnerka podała im zamówienie i dopiero po zabraniu łyka kawy Diana wzięła oddech i powiedziała.

- Przepraszam, nie potrafię teraz być z nikim... nie kocham cię i nie kochałam Jakuba... mimo wszystko... dziękuje ci, że mi pomogłeś. Nie chcę cię oszukiwać, ani zwodzić. Pójdę już. - Powiedziała, po czym zabrała płaszcz i wyszła.  

Przez kilka tygodni Krystian próbował się z tym wszystkim oswoić, starał się jak mógł nie myśleć o Dianie, która wyjechała z miasta. Na pomoc przyszła mu Julia, która starała się jak tylko mogła, pocieszyć go. Wiedziała, że nie ma co liczyć na coś więcej. Mimo wszystko była przy nim zawsze, gdy tego potrzebował. Pewnego dnia Krystian postanowił to zmienić, zaprosił Julię do siebie, przygotował romantyczną kolację i postanowił dać im obojgu szansę. Chciał by stworzyli razem coś pięknego.





Przepraszam was za to, że tyle czasu nic nie wrzucałam. Trochę się to wszystko pokomplikowało, dużo na głowie.  
Teraz powinno być już znacznie lepiej, co nie zmienia faktu, że akurat ci bohaterowie już po prostu nie mieli prawa bytu.  
Domyślam się również, że wielu z was to zakończenie się nie spodoba. Rozumiem, ale to właśnie miałam w głowie i nie będę zmieniać mojej wizji, ponieważ ci bohaterowie od początku do siebie nie pasowali. Uważam też, że jest w tym opowiadaniu kilka błędów, które nie powinny mieć miejsca.
PS. Co nie oznacza, że za jakiś czas pojawi się dalsza część, nie wiem. Na razie nie mam pomysłu, więc nic nie obiecuję.

Pisareczka07

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1080 słów i 5797 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik dreamer1897

    Bardzo piękne zakończenie. Łzy kręcą się w oczach bez przerwy :cray:

    25 gru 2018

  • Użytkownik Pisareczka07

    @dreamer1897 dziękuję

    25 gru 2018