Zlecenie na romans (7)

Od wydarzenia w biurze Blaina minęło trochę czasu a nawet bardzo dużo czasu , nasz związek rozwinął się bardziej. Ustaliliśmy nowe granicę, nie pozwolił mi sobą rządzić i to prawdę mówiąc tym mocnej mnie intrygowało i sprawiało że chciałam go więcej i mocnej i lepiej poznać. Nie był z drugiej strony dyktatorem który mnie wykorzystuję, nie pozwoliłabym też na to. To była fair gra, dla obu z nas, każdy brał swoje i nikt nie wchodził nikomu z butami w życie.  
  -Jednak z tym wszystkim co się wokół nas działo trzeba było wytyczyć nowe zasady i scenariusze o których zwykle nie myślałam. Musiałam znaleźć sobie chłopaka, tak, chłopaka, który będzie moją przykrywką i odpowiedzią na każde popołudniowe wyjścia na 'randki' i na ciekawość koleżanek które nie odpuszczały. I znalazłam go, bardzo przystojny wysoki jasnowłosy i zielonooki James, wszystko w nim było idealne łącznie z byciem gejem. Układ był doskonały, on może żyć normalnie dla społeczeństwa a przede wszystkim dla swojego ojca, który nie znosił wszystkiego co odbiegało od normy a ja miałam przykrywkę, o którą się nie musiałam martwić, że będzie zazdrosna o B. James okazał się bardzo kochany, zaprzyjaźniliśmy się i o ile nie spędzałam czasu z Blainem spędzałam go z Jamesem. Parę razy zostaliśmy przyłapani z J przez koleżanki z pracy w centrum handlowym – udawanie zakochanej pary było dla nas super rozrywką, James to uwielbiał jako początkujący aktor, łapał mnie wtedy np. za rękę obracał mnie wokół mojej osi i przyciągnął do siebie mocno łapiąc mnie w pasie po czym patrzył mi głęboko w oczy wzdychał i z rozmarzonymi oczami rzucał tekst to moich koleżanek:  
  -oh czy ona nie jest najcudowniejsza? - po czym znowu patrzył na mnie i całował mnie delikatnie w nos.
Było to na swój sposób urocze i uwielbiałam spędzać z nim czas, tylko Blaine z jakiegoś powodu stawał się o niego zazdrosny kiedy naprawdę nie miał najmniejszego powodu ani potrzeby. Trochę martwiła mnie ta jego zazdrość w szczególności kiedy ustaliliśmy, że żadne uczucia nie będą wchodzić w grę jednak on kiedy pytałam go czy coś do mnie czuję zbywał mnie i zarzekał się na umowę. Nie drążyłam, nie chciałam tego drążyć, wolałam nie wiedzieć czy faktycznie coś do mnie czuję. Rodziło by to zbyt wiele komplikacji.  
Właśnie gasiłam papierosa na ramie balkonu w apartamentowcu. Było to mieszkanie J, a raczej jego rodziców, którzy byli obrzydliwie bogaci. Z wnętrza dobiegł głos mojego 'chłopaka' który wołał mnie do środka. Mieszkanie było ogromne, miało loftowy klimat, subtelnie ruszyłam w kierunku głosu. James stał w sypialni i zapinał koszulę, wyglądał tak przystojnie.  
  -Mayam skarpetki zielone czy filetowe? - spytał podnosząc dwie pary do góry.
  -Hymmm... fioletowe, bardziej do ciebie pasują – uśmiechnęłam się do niego i lekko pocałowałam w policzek. Podeszłam do lustra i przyjrzałam się w nim dokładnie, miałam na sobie długą jedwabną czarną sukienkę która miała delikatne wycięcie na nogę, czerwone aksamitne szpilki pasowały do mojej krwistej szminki. Poprawiłam lekko makijaż i zapinki w obcasach i jeszcze chwilę przyglądałam się w sobie w lustrze  
  -Gdybym nie był gejem zakochałbym się w tobie, wyglądasz pięknie – rzucił James zalotnie  
  -Dziękuję kochanie – rzuciłam w odpowiedzi – Idziemy?  
  -Idziemy – odpowiedział po czym chwycił moją torebkę i pokierował do wyjścia.  
W windzie złapał mnie pod rękę i razem udaliśmy się w stronę taxówki, która już na nas czekała.  
Z radością wsiedliśmy do ciepłego pojazdu, gdyż na dworze aktualnie panowała zawierucha, nie pamiętam kiedy mieliśmy tak mroźnego sylwestra, śnieg padał gęsto i mocno, wycieraczki na przedniej szybie samochodu nie nadążały za ilością opadu. Wtuliłam się mocniej w futro które miałam na sobie delikatnie przechyliłam się w stronę Jamsa, on obiją mnie ramieniem w przyjacielskim geście.  
  -Nie boisz się tego spotkania? – spytał po chwili milczenia
  -Jakiego? - spytałam mimo iż dokładnie wiedziałam o co pyta  
  -Będziesz umiała się zachowywać normalnie? W końcu to będzie jego żona...
  -Brałam praktykę od mistrza – rzuciłam nonszalancko odnosząc się do jego umiejętności i lekcji aktorskich  
  -No dzięki – powiedział z przekąsem i naburmuszoną miną  
  -Oh nie James to nie miało zabrzmieć w ten sposób, przepraszam, wiesz, że cię uwielbiam i uważam że jesteś najlepszy, poradzę sobie bo ty tam będziesz i będziesz rżnął głupa ramię w ramię ze mną.  
  -Tylko wiesz żeby być wiarygodnym musimy dzisiaj iść na całość?  
  -Słońce przygotowuję się do tej roli od miesięcy – odpowiedział radośnie i puścił do mnie oko.  

Po 30 min dotarliśmy na miejsce, czyli na sylwestrową imprezę naszej firmy, przyjęcie odbywało się w wielkiej sali balowej w jednym z pobliskich dworków. Gmach był bardzo wysoki na sklepieniach rozciągały się rozmaite malowidła, wszędzie porozkładane były czerwone dywany, miejsce przenikały zapachy rozmaitych potraw i przystawek, słychać było niesamowity radosny gwar, z głośników rozbrzmiewała muzyka zachęcająca do tańców. Widziałam że na Jamesie miejsce to zrobiło niesamowite wrażenie. Był przejęty całą sytuacją, trochę się zapomniał oglądając to wszystko ale zaraz przywołał się do porządku i starał się zachowywać jak przyzwoity hetero, którego nie interesuję za bardzo kolor podawanego szampana ani to ile tu jest przystojnych facetów. Skupił całą swoją uwagę z powrotem na mnie. Zdjął szarmancko moje wierzchnie okrycie potem swoje i podał je człowiekowi z obsługi sali. Objął mnie mocno w pasie i ruszyliśmy w głąb sali, biorąc po lampce wina opowiadałam mu kto jest kim na kogo uważać i kim się przejmować, z kim absolutnie nie rozmawiać bo nie wolno i z kim bo się nie opłaca. Tak tłumacząc mu tajniki naszych relacji w pracy doszliśmy mniej więcej na środek sali. Stamtąd dojrzałam moje koleżanki, które machały do mnie z balkonu, razem z Jamsem ruszyliśmy w ich kierunku.  
  -Och i są nasze gwiazdy – rzuciła radośnie Alex
  -Dziewczyny wyglądacie przepięknie – powiedziałam przyjaźnie do Kate i Alex. Faktycznie wyglądały ślicznie, A. drobniutka i malutka wyglądała trochę jak dziewczynka w swojej różowej prostej sukience, blond włosy miała upięte w stylową fryzurę co dodawało jej klasy,Kate za to trochę większa i bardziej kobieca w figurze ubrana była w czarno-brokatową sukienkę z głębokim dekoltem. Opięty materiał uwydatniał jej kształty co jeszcze bardziej podkreślało jej kobiecość. Włosy ciemnobrązowe luźno opadały jej na ramiona.  
  
Wymieniłyśmy się koleżeńskimi uściskami i oddałyśmy się plotkowaniu na tematy które akurat były na topie. Słuchając jednym uchem wywodów Kate na temat prezesa, wzrokiem wypatrywałam Blaina na horyzoncie. Od ostatniej naszej schadzki minął tydzień, na przerwie świątecznej nie widzieliśmy się ani razu z wiadomych i oczywistych powodów, święta spędziłam z rodziną nie mówiąc oczywiście nikomu o moim potajemnym związku ale żeby się ode mnie w końcu odczepili opowiedziałam im o moim 'chłopaku'. Trochę męczyło mnie to tłumaczenie się z każdej życiowej decyzji, prawdopodobnie żaden rodzic nie chce żeby jego dziecko żyło samotnie ale kiedy to dziecko tego chce? To czy szczęściem rodzica nie powinno być szczęście dziecka?  
Mama szczególnie mnie o to męczyła – kiedy ślub? Kiedy dzieci? - mnie na samą myśl mdliło, ale cóż może kiedyś do tego dorosnę i zrozumiem?  

Z rozmyślań wyrwał mnie szturchnięciem James, nieznacznie kiwnął głową aby pokazać mi kierunek w którym mam się spojrzeć. W oddali w tłumie ludzi dojrzałam Blaina stał sam wzrokiem błądził do sali aż mnie dostrzegł, uśmiechnęłam się do niego szeroko, odwzajemnił uśmiech już miał ruszyć w moim kierunku, ale w tym momencie podeszła do niego kobieta w czerwonej prawie że balowej sukni, z urody włoszka, włosy miała lśniące i opadały jej gładko na odkryte plecy, mimo iż była w obcasach wspięła się przy Blainie na palcach i szepnęła mu coś do ucha po czym przykleiła się do niego jakby byli okropnie zakochaną parą – to była ona, Veronica. Blaine nie dał nic po sobie poznać, ale czułam, że męczy go jej zachowanie. Głośno przełknęłam ślinę.

  -Hej, dasz radę, będzie dobrze – szepnął mi do ucha James widząc moje zakłopotanie i ścisną mocniej moją dłoń.
  -Wybaczycie nam na chwilę – wcięłam się w pół zdania Kare kompletnie ignorując paplaninę koleżanek. Nie zwróciły na mnie większej uwagi. Skinęłam na mojego towarzysza i równym krokiem ruszyliśmy w stronę mojego kochanka.  
Wydawało mi się, że idziemy tam wieki, tak jakby nasze stopy wcale nie poruszały się do przodu. W końcu jednak udało nam się dotrzeć. Nabrałam powietrza w płuca żeby przemówić  

  -Cześć Mayam, jesteś? Myślałem, że nie dotrzesz, nie miałaś zostać dłużej u rodziców? - rzucił Blaine beztrosko, jakby kompletnie nic nas nie łączyło i jakby takie sytuację miał na co dzień kiedy to jego żona spotyka się z kochanką.
  -Miała, miała, ale bardzo za nią tęskniłem i nie pozwoliłem jej dłużej zostać – wciął się James nie dając mi odpowiedzieć na pytanie. Wiem, że chciał pomóc ale nie mówiąc nic musiałam skupić się na lampieniu się na Veronice, niczego jej w tej chwili nie brakowało. Była naprawdę atrakcyjna. Blaine nie zwykł mi opowiadać o ich sprawach rodzinnych, nie wiedziałam nic o niej więcej czego nie dowiedziałam się od dziewczyn z biura, nie specjalnie też mnie interesowała, ale teraz stojąc przede mną żałowałam, że nie wiem chociaż trochę więcej.  
Uśmiechnęłam się do J mocnej się w niego wtulając, on uniósł mój podbródek i delikatnie ucałował. Zaskoczyło mnie to ale starałam się z całych sił, żeby nie było tego po mnie widać, to zdarzyło się pierwszy raz, James posłał mi spojrzenie mówiące 'mówiłem że pójdę na całość', znieruchomiałam na chwilę.  

  -Ekhem – odchrząknął Blaine, któremu mina wyraźnie zrzedła, chwycił w pasie Veronice i przyciągnął do siebie. - Mayam, James, to jest moja żona Veronica, Veronica to jest Mayam, a to James jej chłopak – to ostanie słowo wypowiedział prawię, że przez zęby. Wymięliśmy się grzecznie uściskami dłoni, żona Blaina miała lodowate ręce i spojrzenie, które mi posłała wcale nie miało więcej ciepła. Na moje szczęście James pociągnął rozmowę, zaczął wypytywać Veronicę czym się zajmuje i od słowa do słowa znaleźli temat, o którym mogli rozmawiać godzinami. To dało nam szansę ucieczki, grzecznie poinformowaliśmy swoich partnerów, że skoro tak świetnie idzie im rozmowa my przyniesiemy drinki. Nie zwrócili na nas większej uwagi, Veronica jakiś cudem bardzo zaoferowała się w rozmowę z Jamesem, ten z kolei tylko telepatycznie puścił mi znak, że drogę mam wolną. Ruszyliśmy więc z moim kochankiem w stronę baru. Kiedy byliśmy już przy blacie i w takiej odległości, że tamtych dwoje nie mogło nas słyszeć ani też specjalnie widzieć, Blaine zdecydowanie za bardzo wściekły posłał mi groźne spojrzenie
  -Co to do kurwy miało być?– wysyczał przez zaciśnięte zęby  
  -Uwierz mi, mnie zaskoczyło to tak samo jak ciebie – powiedziałam po czym wypuściłam z siebie wszystkie emocje, które nazbierały się po tej konfrontacji. Skinęłam na barmana i poprosiłam go o o 4 mocne drinki.  
  -Często wam się to zdarza? - nie odpuszczał Blaine  
  -Nie, pierwszy raz się to zdarzyło, czy ja naprawdę ci muszę przypominać, że ja go nie interesuję? Robi to żeby tak naprawdę chronić ciebie. Myślisz, że Veronica będzie miała jakiekolwiek przypuszczenia co do nas po tym teatrzyku?  
  -Niech ci będzie – warknął nadal zły.  
  -Hej – powiedziałam łagodnie – Pamiętaj jestem tylko twoja dopóki wiąże nas umowa, choć udobrucham Cię – dokończyłam zdanie kusząc go aby udał się za mną. Chwilę później znaleźliśmy się w pokoju, w pokoju w który wynajęliśmy z Jamsem żeby nie musieć tułać się po nocy. Szybko zabraliśmy się do rzeczy, które najbardziej nas interesowały czyli do poznawania siebie i naszych ciał. Nie specjalnie przejmowaliśmy się finezją tego spotkania.  
  -Pospiesz się nie mamy za dużo czasu- szepnęłam Blainowi do ucha kiedy ten napierał na mnie sobą coraz bardziej w rytmiczny sposób.  
  -Podnieca cię to? - spytał wyraźnie mając coś na myśli – Wiem, że sprawia ci satysfakcje że Veronica jest tak blisko a jednak to ty jesteś ze mną. - dokończył wbijając się we mnie jeszcze mocnej.  
  -Nie powiem, że nie jest to satysfakcjonujące, szczególnie, że wkurwia mnie to jak ona się do ciebie klei – wydyszałam
  -Taka gra, takie zasady dla ludzi jesteśmy udanym małżeństwem, to pomaga mojej reputacji.
  -Ale to nie pomaga – powiedziałam już poprawiając się i chociaż trochę doprowadzając się do porządku. - Gdyby ktoś się dowiedział...
  -Ale się nie dowie – przerwał mi gwałtownie soczystym buziakiem – Choć musimy wracać.

Nie całe 5 minut później z powrotem byliśmy na bankiecie odebraliśmy nasze drinki i ruszyliśmy już w trochę lepszych humorach do naszych partnerów.  
Na sali panował gwar, właśnie zaczął się oficjalnie bankiet, muzyka zapraszała do tańca, ludzie wydawali się naprawdę dobrze bawić. Veronica i James siedli na jednych z dostępnych lóż, dalej rozmawiali w najlepsze. Prawie nie zauważyli jak długo nas nie było.  
Usiadłam koło Jamsa i całując go w policzek wyszeptałam znaczące dziękuję.  Veronica przysunęła się bardzo blisko Blaina tak jakby chciała dać mi znać, że on jest zaklepany i nie mogę go mieć, nie wiedziała jak bardzo się myliła.  
  -Obsługa w tym barze musi być naprawdę kiepska - rzucila z nienacka Veronica tępo patrząc się na mnie  
  -Co masz na myśli kochanie? - powiedział Blaine nie bardzo rozumiejąc doczego piję.  
-Strasznie długo przygotowywał te drinki - powiedziała tak jakby naprawdę nic nie podejrzewała ale mimo wszystko czułam jak bardzo chciała aby któreś z nas się przyznało i padło do jej kolan z przeprosinami.  
-Nie trwało to aż tak długo, ale to impreza firmowa, koledzy z pracy ja się zagadałem...  
- A ja zostałam poproszona na słówko do szefa - przerwałam mu żeby przypadkiem nie zostawił nas na lodzie  
-Hym - mrukneła Veronica i już nic więcej na ten temat nie wspominała.  

  Godziny mijały, w pewnym momencie zrezygnowaliśmy ze swojego towarzystwa i ruszyliśmy do innych par i ludzi z pracy, James wydawał się być bardzo rozluźniony tłumy mu nie przeszkadzały, pasowała mu adorcacja a że uwielbiał rozmawiać czuł się w towarzystwie bardzo dobrze. Był totalnym przeciweństwem mnie, ja zdecydowanie nie przepadałam za tłumami i rozmowami, nie rozwodziłam się na tematy sztuki ani w sumie żadne inne tematy. Jeśli rozmawiałam to szybko dążyłam do senda, pytanie odpowiedź, pytanie odpowiedź. To był mój ulubiony schemat rozmowy bez rozwodzenia się. Bez dywagacji.  
Za to uwielbiałam obserwować, gdy inni rozmawiali ja obserwowałam sale i ludzkie zachowania, szczególnie szefa któy przyszedł sam, bawił się w najlepsze, nigdy nie widziałam go takiego wyluzowanego. Był w trakcie rozwodu co pogorszyło chwilowo jego reputacje ale tak ukartował sprawę, że większość mu współczuła niż miała o nim złe zdanie. Wyglądał tak jakby nic się nie działo, radośnie pił szampana i cieszył się towarzystwem. Przez kilka miesięcy w firmie dziwnie się zachowywał, nie tylko jeśli chodzi o biznes, zachowywał sie tak jakby szukał okazji.. albo pocieszenia, wydawało mi się że wpadłam mu w oko, zresztą nie tylko jemu się tak wydawało. Blain chodził cały wściekły i mu się odgrażał przy mnie. Nie zamierzałam wykorzystać tego w żaden sposób, wystarczał mi w zupełności Blain a spanie z szefem dla awansu nie było na mojej liście priorytetów, sama chciałam na to zapracować, ale bycie adorowaną przez niego mi schlebiało.  
Sala była naprawdę cudowna, oświetlenie zmieniało się wraz z muzyką, orkiestra właśnie zaczęła grać trochę wolniejszą muzykę taką do wolnych tańców, uwielbiałam taką, szczególnie dlatego, że do takiej muzyki tylko się kręci w kółko i można spokojnie oddać się nastrojowi.  
  - Wybaczą Panowie, ale chciałbym zatańczyć z moją wybranką - wykręcił się z rozmowy James i pociągnął mnie ze sobą na parkiet.  
O dziwo nie było tam zbyt wiele osób, stanęliśmy gdzieś z boku i w takt muzyki powoli zaczęliśmy się kołysać. Wtuliłam się  Jamesa, gdyby nie był tym kim jest to chciałabym z nim być - pomyślałam.  
Przetańczyliśmy w ciszy 2 utwory, mój partner wyczuł moje emocję, odkleił mnie od siebie i spojrzał głęboko w oczy.  
  - Choć poszukamy Blaina  - I chwytając mnie za rękę przemieściliśmy się w głąb parkietu, po minięciu kilku par w końcu ich znaleźliśmy, tańczyli sztywno tak jak dzieci w podstawówki, bardziej dla pokazu niż z własnej chęci.  
  -Odbijany - powiedział radośnie James i wręcz wyrwał Veronice z ramion Blaina  
   -Jak odbijany to odbijany - westchnął z ulgą Blain i wziął mnie w objęcia.  
  - Jak ci mija noc? - spytał troskliwie, po dłuższej chwili  
  - Całkiem sympatycznie - odpowiedziałam z uśmiechem - Mam ciebie dla siebie a nikt nie wie, że jesteśmy razem  
  - Pasuję do jakieś dobrej piosenki popowej - zaśmiał się cicho Blain zwracając uwagę na moje zdanie  
  -Całkiem trafne - powiedziałam z dumą. - Widziałeś szefa?  
  - Tak - odpowiedział z lekką drwiną w głosie  
  - Wygląda jakby bawił się w najlepsze, jakbym była na jego stanowisku nie wiem czy potrafiłabym się tak wyluzować.. - powiedziałam po chwili zamyślenia  
  - Czym ma się przejmować, zaczyna nowy rozdział swojego życia, rozwód, potem nowa żona, potem nowa firma....  
  - Co? - to ostanie wyprostowało mnie patrzyłam na Blaina z otępieniem - Co masz na myśli?  
  - Chodzą słuchy że szef sprzedaję firmę - rzucił bez wyrazu  
  - O nie, dlaczego?  
  - Czemu aż tak się tym przejmujesz, będzie po prostu inny właściciel, nas nie wyleją  
  - O boże jak ty nic nie rozumiesz - warknęłam wkurzona a jednocześnie zrezygnowana. Wyrwałam się z uścisku Blaina posyłając mu groźne spojrzenie i ruszyłam w kierunku sali. On nie może tego zrobić, jego jeszcze nie zdążyłam urobić a jak mam sobie poradzić z nowym właścicielem. On nie może tego zrobić nie teraz kiedy tak dobrze mi idzie. Nie mogłam pozwolić mu sprzedać firmy która ostatecznie będzie moja.

Imaginaryartist

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3466 słów i 19017 znaków, zaktualizowała 18 cze 2019.

4 komentarze

 
  • Ela

    Kretynów z nas zrobiłaś pol roku minelo

    18 cze 2019

  • Ela

    Te twoje kłamstwa dobijają nie obiecuję jak nie masz zamiaru dodac

    4 sty 2019

  • Ela

    No i co 31minal

    1 sty 2019

  • blondeme99

    Wciągające :D

    27 gru 2018