Zlecenie na romans (5)

Wszedł do ciemnego mieszkania, tylko z pokoju młodego docierało światło lampki nocnej, po cichu zaciągnął buty i udał się w kierunku jasnego punktu. Stanął opierając się o framugę drzwi, jego żona siedziała na krawędzi łózka syna i głaskała małą jeszcze głowę chłopca układając go do snu. Blaine zauważył, że 11 latek ma podbite prawe oko, przez jego ciało przebieg dreszcz ojcowskiej troski, zabił by tego kto mu to zrobił gdyby to widział. Nie odezwał się jednak nic, odsunął się od drzwi kiedy Veronica kiedy już pocałowała syna na dobranoc udała się w kierunku wyjścia.  
Teraz oboje stali w ciemnym przedpokoju. Wpatrywali się chwile w siebie. Widać było że kobieta jest zdenerwowana, ręce miała założone, czarne włosy miała spięte w niechlujny kok, była wysoką i postawną kobietą, widać było mimo wszystko że nie jest 20, szczególnie kiedy marszczyła dość mocno zarysowane i nisko osadzone brwi, miała urodę włoszki albo hiszpanki.  

- Co się stało – spytał w końcu Blaine uznając, że sama nie zacznie tematu.
- Sprzeczka w szkole tak mi przynajmniej powiedział... na początku. – odpowiedziała drżącym głosem.  
- Ale powiedział coś więcej tak?  
- Tak, jak już z niego wydusiłam to powiedział, że koledzy wyśmiewali się z ciebie i ze mnie więc zareagował agresją.  
- Co to znaczy śmiali się?  
- Blaine – paskneła – przecież wiesz wieści szybko się roznoszą, ludzie gadają a to że dorabiasz mi rogi od lat nie jest tajemnicą – mówiąc to odwróciła się do Blaina plecami i ruszyła w kierunku kuchni  
- Nie robiłem tego od lat, ci ludzie naprawdę nie mają o czym rozmawiać? - powiedział dość obojętnie, nie przejął się tym że otwarcie zarzucała mu zdradę.  
Widocznie to jest dalej topowy temat. - odburknęła nalewając do czajnika wodę.  
- Nie chce żeby mój dzieciak był bity przez jakieś bachory – odpowiedział wściekle  
- To może się przestaniesz puszczać? - odpowiedziała jakby to był żart i sięgnęła do górnej szafki po kubki.  
- Veronica...  
- No co? Może jakbyś był mniej...
- Mniej jaki? - przerwał jej gwałtownie, łapiąc ją trochę za mocno za ramię, ponieważ zaskoczona upuściła trzymane przed chwilą pudełko z herbatą.  
- Mniej dziwkarski – syknęła przez zaciśnięte zęby przy czym wyrwała się z ucisku męża.  

Stał chwilę w milczeniu i patrzył jak kontynuuje przygotowanie napoju. patrzył na nią groźnie po czym zmienił gwałtownie wyraz twarzy teraz malował się na niej dziki uśmiech satysfakcji. Nic nie mówiąc sięgnął po zaparzoną już herbatę upił ostrożnie łyk i dalej wnikliwie obserwował żonę.  

- Kochanie, przecież wiesz, że każdy ma swoje potrzeby, a kiedy żenisz się z oschłą nieporadną suką...
- Czego ja innego się mogłam spodziewać – powiedziała zrezygnowana i poszła w kierunku sypialni.  

Blaine jeszcze chwilę stał w kuchni zastanawiając się na tym wszystkim co się wydarzyło ciągu ostatnich godzin. Po wypiciu napoju w samotności udał się pod prysznic sam i mimo że chciał myśleć wiadomo o kim, cały czas myślał o tym co stało się Drew, nie mógł sobie tego darować. Powoli docierało do niego jak bardzo złym jest człowiekiem. Wiedział że to nie przez  jego nowy nabytek bo to by było za wcześnie o tym jeszcze nikt nie miał jak wiedzieć, ale nie wiedział że sprawy sprzed 6 lat mogą tak długo tkwić w ludzkich głowach. Tak, była to głośna i grubsza sprawa ale żeby aż tak, żeby nawet po tylu latach plotkować o kochance jakiegoś gościa. Głupie baby nie mają naprawdę o czym rozmawiać. Chociaż nie mogło go aż tak to dziwić, był jednym z przystojniejszych mężczyzn jeśli porównać go do mężów 'koleżanek' Veronicki. Prawda jest taka że tych koleżanek to ona za dużo nie miała bo przez jej nieporadność i fakt że miała przystojnego męża, żadna z tych kobiet nie była jej prawdziwą koleżanką a tym bardziej przyjaciółką.  

Po pół godzinie wyszedł z łazienki i udał się do sypialni, mimo że w ich sypialni od lat było lodowato to spali w jednym łóżku. Coś go jednak tknęło kiedy kład się koło kobiety, może wyrzuty sumienia a może emocje związane z bójką syna, przysunął się do żony i objął ją mocno przysuwając do siebie, odsunął włosy z jej policzka i delikatnie pocałował.  

- Przepraszam- wyszeptał w końcu
- Ja też przepraszam – odpowiedziała po czym delikatnie wysunęła się z jego objęć i odsunęła tak aby nie mógł jej dotykać.  

Nie próbował już więcej się do niej zbliżyć, odwrócił się plecami i próbował zasnąć. Przewracając się z boku na bok zapadał powoli w sen zmącony wydarzeniami które spotkały go tego dnia, jego wyobraźnia pokazywała mu syna w szkole, którego dzieci napadają przy szkolnej ubikacji i ubliżają mu.  

- Twój ojciec się puszcza, na pewno zostawi ciebie i twojego brata. -

Sceny bójki szkolnej przeplatały się z naprzemiennie z wspomnieniami z kochanką, kiedy leżeli razem w łóżku, kiedy stali razem pod prysznicem,
  
- Mayam, proszę zostań-

Potem sen przeniósł go znowu w inne miejsce, w o wiele mroczniejsze niż te co poprzednio. Młoda dziewczyna nakryta tylko kołdrą, z jednej strony z przerażeniem w oczach z drugiej strony w pewnym sensie ucieszona, trzymająca test ciążowy, jest za młoda na dziecko.  

-Nie cieszysz się? Będziemy rodziną! Zostań ze mną -  

Ten obraz wyrwał go ze snu, usiadł na skraju łóżka ciężko oddychając, spojrzał na żonę, nie obudziło jej to. Przetarł powoli oczy, chciało mu się okropnie pić, ale też okropnie palić. Wstał, wyszedł lekko chwiejnym krokiem z sypialni, po drodze do kuchni zajrzał do pokoju chłopców. Drew spał z prawej strony sypialni, wyglądał tak niewinnie wtulony w pościel po sam czubek nosa, po lewej stronie spał Kain. Blaine podszedł najpierw do jednego potem do drugiego z chłopców obojgu poprawił poduszki i oboje ucałował w czubek głowy, po czym zgasił lampki nocne dzieci, które Veronica zawsze zostawiała zapalone do czasu aż chłopcy zasypiali.

Po zgaszeniu pragnienia wyszedł na balkon zapalić, strasznie żałował, że mieście nie widać gwiazd, za to ulice były pięknie oświetlone, sztuczne światło odbijało się od szyb wieżowców, obserwował przez chwilę ludzi którzy szli na imprezę albo z niej wracali, na drodze było mimo wszystko dość pusto jak na piątkową noc. Zaciągnął się zapalonym chwilę wcześniej papierosem. Wyciągnął telefon i przeglądał chwilę facebooka, patrzył na zdjęcia swoich znajomych ze swoimi rodzinami, na wspólnych wyjazdach, na wspólnych zakupach, na wspólnym jedzeniu obiadków na mieście, wszystko to o czym on nigdy nie postował bo nie chciał, a teraz tego nie robił bo nie mógł. Spojrzał na zegarek, była 4 rano, trochę dziwna pora na pisanie do kogoś ale postanowił spróbować.  

-Pewnie śpisz, więc na pewno odpiszesz dopiero rano, chłopcu nic nie jest, ale weekend będę musiał spędzić w domu. Więc zobaczymy się w poniedziałek rano, może zajrzysz do mnie do pokoju zanim usiądziesz do swojej pracy ;)?-

Wysłał sms nie myśląc za długo, po czym znowu zaciągnął się papierosem. Wibracje telefonu wybiły go z rozmyślań, spodziewał się sms a ku jego zdziwieniu pojawił się obrazek wyświetlający imię dzowniącego.  

Cześć – powiedział niepewnie – czemu nie śpisz?
Bo mnie obudziłeś wiadomością – odpowiedziałam zachrypniętym głosem.  
Przepraszam – powiedział szeptem  
Nie wiem Blaine czy romansowanie w pracy ma sens, nie będzie to trochę niebezpieczne?  
A jaka to zabawa jeśli jest całkiem bezpiecznie?  
Skoro tak na to patrzysz to na pewno ale właśnie powoli wychodzi jak bardzo mnie nie znasz  
Będę miał dużo czasu żeby cię poznawać i pe... -  urwał – M muszę kończyć, nie przeszkadza ci brak weekendu?  
Nie podoba mi się że cię nie będę widzieć
Czemu – powiedział z naburmuszeniem w głosie  
Bo za mną zatęsknisz – i gdyby mógł zobaczyć to pościłabym mu w tym momencie oko  
Narazie – powiedział zrezygnowany  
Pa – odpowiedziałam najbardziej zmysłowo jak mogłam.

Imaginaryartist

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1479 słów i 8262 znaków.

1 komentarz

 
  • Crtyff

    Bedzie kolejna?

    12 lis 2018

  • Imaginaryartist

    @Crtyff Dzisiaj

    24 lis 2018