Zlecenie na romans (2)

Dochodziła 18 gdy dojechaliśmy na miejsce, wybrał bar za miastem w którym mieszkaliśmy, może nie chciał, żeby ktoś nas razem zobaczył, żeby nie wysunął pochopnych wniosków, nie podkablował żonie..
    Bar był elegancki nie była to tradycyjna melina w której zwykle kojarzy się w piwem i drinami. Wydawało mi się, że kiedyś tu byłam, siedliśmy przy oknie, stoły były wysokie takie do których dostawia się barowe krzesła usiedliśmy koło siebie. Kelner podszedł z kartami, Blaine przejął je błyskawicznie. Jedną podał mi, drugą otworzył zamaszyście i zaczął przyglądać się opcją. Ja zrobiłam podobnie.  

   -  Często tu bywasz? - zapytałam nie dlatego że mnie to interesowało tylko dlatego, że nie chciałam kolejnych kilku minut spędzać w niezręcznej ciszy.
    -  Rzadko, raczej w ogóle tu nie przychodzę, kiedyś może jakieś 6 lat temu bywałem tu częściej z jednego powodu, ale jak na razie jeśli potrzebuję  się napić to piję w mieście.  
   -  To dlaczego mnie zabrałeś tutaj? - zapytałam tym razem z ciekawości.  
Zauważył, że chyba źle sformował swoje zdanie bo zakłopotał się i widać było przez chwilę konsternacje w jego spojrzeniu, ale zaraz się otrząsnął i spojrzał na mnie z cynicznym uśmiechem.  

   -  Bo jest tu ładnie. - odpowiedział bardzo lakonicznie.
   -  Przyjmuję tę opcje. Niech ci będzie, co zamawiasz?  
   -  Hymm, a mogę ci coś zaproponować?  
   -  Co masz na myśli?  
   -  Prawda czy wyzwanie  
   -  Przepraszam? Że co?  
    - Zagramy w prawda czy wyzwanie, chociaż w dużej mierze w prawdę, każde z nas zamówi po 5 szotów jeśli nie będziesz chciała na coś odpowiedzieć albo czegoś zrobić pijesz i odwrotnie. - spojrzał na mnie z szyderczym uśmiechem i z błyskiem w oczach.  

To mogłoby być całkiem interesujące, im więcej czasu z nim spędzałam tym bardziej był dla mnie intrygujący, wszystko co mówił było owiane jaką tajemnicą. Mogłabym dzięki temu wyciągnąć z niego wszystko co wydawało mi się interesujące, a ja się niczego nie wstydziłam więc i tak byłam na wygranej pozycji.  

   -  Dobrze, ale zrobimy tak, że jeśli jednej osobie szoty się skończą to musi być jakaś kara  - odpowiedziałam poważnie.
   -  Niech ci będzie, to w takim razie, jeśli tobie pierwszej skończą się szoty to przez cały najbliższy tydzień przychodzisz do biura w krótkich spódniczkach i z w bluzkach z głębokim dekoltem i robisz mi kawę, którą będziesz mi przynosić do gabinetu.  
Przewróciłam oczami, ale nie było to dramatem i tak często moje ubrania były wyzywające a kawę robię sobie i tak zawsze rano więc mogę przez chwilę pobyć jego sekretarką.  
   -  Brzmi fair, ale jeśli ty przegrasz, to wszystkim z biura będziesz opowiadać o mnie same miłe rzeczy i będziesz odwozić mnie z pracy do domu oraz gdziekolwiek będę potrzebowała puki nie naprawią mi auta.
   -  Zgoda. To co zamawiamy?  
Pokiwałam głową na zgodę, kelner po paru minutach przyniósł nam nasze zamówienie, każdy postawił przed sobą w równiej linii pięć kieliszków wódki zabarwionej na niebiesko.  

   -  Ty pierwszy, niech to będzie miły gest z mojej strony.
   -  Okey, ale wiesz czego większość moich pytań będzie dotyczyć?  
   -  Wiem, a przynajmniej się domyślam, ale spoko nie mam nic do ukrycia, chyba że nie wiem że mam to do ukrycia ale wtedy wyratuje mnie alkohol więc nie krępuj się. -odpowiedziałam- A i zapomniałam wspomnieć, ja nienawidzę przegrywać więc musisz się bardzo starać.  
   -  Ekhem, więc pierwsze pytanie na rozluźnienie, ile miałaś lat jak straciłaś dziewictwo?  
Znowu przewróciłam oczami, czego innego mogłam się po nim spodziewać, ale cóż zgodziłam się na tą grę więc odpowiem.  

   -  17, teraz moja kolej, jaki był powód tego że przychodziłeś tu tak często 6 lat temu?
   -  Spotykałem się tu z kimś. - odpowiedział znowu bardzo lakonicznie, widziałam, że nie pasuje mu to pytanie i że coś go chyba trochę gryzie. - Okey, a teraz trochę z innej strony, czemu się z nikim nie spotykasz? Chodzi mi o to że chodzą słuchy...
  -  Bo jestem wolnym duchem i nie chcę się z nikim wiązać, na razie podobają mi się związki bez zobowiązań, nie chce męża ani dzieci w tym momencie i po prostu taki styl życia mi odpowiada co nie znaczy że jestem samotna – przerwałam mu.  
  -  Spokojnie, chciałem się tylko dowiedzieć co z tobą jest..
  -  Co ze mną jest nie tak? - znowu mu przerwałam z oburzeniem w głosie  
  -  Nie, nie uważam, że to nie tak, popieram taki styl życia.  
  -  Ty? Chyba jednak nie do końca ci wyszło, a właśnie a propo to ile lat jesteś po ślubie?  
  -  9 lat, ubiegając resztę pytań ma na imię Veronica, jest starsza ode mnie o 4 lata i najlepsze lata naszego małżeństwa minęły. - powiedział po czym przechylił kieliszek i wypił zawartość.  
   -  Ej przecież odpowiedziałeś na pytanie nie tak to działa! - skarciłam go – Po za tym, wcale nie chciałam się pytać o twoją żonę, bardziej mnie interesuje ta osoba z którą tu przychodziłeś.  
   -  Słucham? - zapytał zdezorientowany.  
   -  No mówiłeś, że 6 lat temu z kimś się tu spotykałeś.  
Znowu przechylił kieliszek. Spojrzał na mnie zadowolony.  

   -  W ogóle nie rozumiem z czego się cieszysz, przegrywasz.
   -  Piję alkohol z piękna młodą dziewczyną, nie mogę czuć się przegrany. A szczególnie kiedy teraz moja kolej, czy w biurze ktoś ci się podoba? Na tyle, że chciałabyś zacząć z nim niezobowiązujący związek.  
  -  Jest. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, ponieważ on podobał mi się z minuty na minutę coraz bardziej i w sumie nie wiem dlaczego, czy to przez tą bezpośredniość czy przez to, że wiedziałam że nie układa mu się z żoną i mogłabym być cudownym pocieszeniem.  
  -  Kto? - zapytał bardzo zaciekawiony.  
   - O nie, teraz moja kolej. Już zdążyłam zauważyć, że jesteś niewyżyty chociaż to może tylko taka maska, więc zapytam z innej strony kogo z naszego biura byś nie przeleciał?  
  -  Hahaha, naprawdę uważasz mnie za takie zwierzę? Hymm ale pomyślmy... okej wiem nie przeleciał bym Rachel z sekretariatu.  
   -  Czyli mnie tak? - spytałam się mimo iż wiedziałam, że zagrałam jego kartą.  
   -  Odpowiem ci jak ty odpowiesz mi kto ci się podoba.  
Tym razem ja przechyliłam kieliszek, nie chciałam żeby wiedział, nie w ten sposób. I raczej nie byłam z tych moralnych, nie przeszkadzało mi, że ma żonę. Oczywiście nie podrywałam zajętych facetów, ale jeśli zajęci podrywali mnie to miałam absolutnie gdzieś czy mają baby czy nie i tak nie chciałam nic więcej od żadnego niż intymności.  

  -  Okej czyli ja też piję . - odpowiedział po czym przechylił kolejny 3 już kieliszek.
  -  Szybko się ta gra skończy, ale to dobrze, podoba mi się twoja skoda wygodnie się w niej jeździ. - puściłam do niego oko.  

    Powietrze zrobiło się jakby gęstsze, widziałam, że alkohol u niego zaczął już pracować, czuliśmy się w swoim towarzystwie coraz bardziej swobodnie, spojrzałam na zegarek było koło 20:30, czas w z nim mijał bardzo szybko. Miałam też wrażenie, że siedzimy jakoś bliżej siebie niż na początku, niekiedy czułam jego oddech na ramieniu. Czuć było między nami pewnego rodzaju napięcie, myślę, że on też to zauważył, tylko nie wiedziałam co z tym zrobi. On żonaty mężczyzna. Domyślałam się, że może być niewiernym typem ale przecież pewności mieć nie mogłam. Patrzyłam na niego już tym spojrzeniem, którym patrzyłam na mężczyzn na których miałam ochotę, przestałam to ukrywać. Zauważyłam jak parę razy mierzy mnie wzrokiem od nóg po piersi oczywiście zatrzymując tam wzrok nieprzyzwoicie długo aż po oczy w które wpatrywał się wnikliwie. Siedzieliśmy tak chwilę wpatrzeni w siebie rozmawiając o pracy i o tym co nas łączy. A co nas różni i jak bardzo dużo mamy pokręconych i dziwnych historii z życia.  

  -  Chodź  na fajkę- powiedziałam po chwili rozmowy.  
Powiedziałam po czym pod rząd wypiłam 3 kieliszki wódki żebyśmy byli po równo. Sięgnęłam do torebki po paczkę fajek i zapalniczkę i chwyciłam kurtkę którą miałam przewieszoną na krześle po czym udałam się do wyjścia. Blaine ruszył za mną dając znać kelnerowi, że wychodzimy tylko na papierosa i zaraz wracamy. Na zewnątrz robiło się już ciemno, nie było zbyt wiele osób na chodnikach i niewiele aut jeździło  po ulicy, w końcu było to kawał drogi za miastem. Podałam papierosa koledze i sama wzięłam jednego dla siebie, odpaliłam go po czym od mojego odpaliłam fajkę Blaine'a. Zaciągnęliśmy się powoli i dokładnie prawie w tym samym czasie. Było spokojnie i cicho, siedliśmy na ławce która znajdowała się przed lokalem, patrzyliśmy na elektroniczne banery sklepów z naprzeciwka.  

   -  Miałaś kiedyś poważny związek?  – spytał, nie odrywając oczu od migających liter baneru
   -  Tak, rozstaliśmy się pokojowo, a ja jakoś nie zatęskniłam za uczuciem bycia czyjąś. Więc od tamtej pory nie szukam stałego związku.  
   -  Kochałaś go? - tym razem pytając spojrzał na mnie i zaciągnął się znowu.  
   -  Nie wiem – powiedziałam po chwili zastanowienia – Nie mam do czego porównać uczuć które miałam do niego więc w pewnym sensie można powiedzieć że go kochałam. A ty kochasz swoją żonę?  
   -  Że też te kieliszki wódki musiały zostać w środku... - odpowiedział gasząc zrezygnowany peta.  
   -  Spokojnie nie musisz mi odpowiadać, tak szczerze to chyba wolałabym żebyś jej nie kochał, albo przynajmniej nie za bardzo- znowu puściłam do niego oko i przysunęłam się trochę bliżej, też gasząc mojego papierosa.  
Spojrzał na mnie zaintrygowany, a wręcz zafascynowany też się zbliżył,  nasze twarze były teraz tak blisko siebie, że spokojnie mogłam go pocałować, patrzył mi głęboko w oczy i szyderczo się uśmiechną, tak, że jeden kącik ust był podniesiony wyżej od drugiego.  

   -  Co masz na myśli? - odpowiedział, wiedząc dokładnie co mam na myśli bo jego ręka zbliżyła się do mojej chcą ją chwycić. Ale nie zdążył do to ja chwyciłam jego za rękę, po czym stałam nachyliłam się do niego zmysłowo i drugą rękę oparłam na jego ramieniu.
Chodź pokarze ci co mam na myśli- szepnęłam mu uwodzicielsko do ucha i pociągnęłam za mną do środka.

Imaginaryartist

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1945 słów i 10333 znaków.

Dodaj komentarz