W środku pustkowia duszy

Wysiadła z samochodu nerwowo trzaskając drzwiami. Szybkim krokiem zmierzała do klatki schodowej swojego mieszkania. Kiedy weszła do budynku, stanęła przy najbliższym oknie. Chciała zobaczyć, czy już odjechał. On jednak siedział w samochodzie i z drwiącym uśmiechem wypatrywał jej. Nagle ich spojrzenia spotkały się – zamarła w miejscu, a łzy zaczęły napływać do jej pięknych czarnych oczu.  
     Boże, co ja zrobiłam… dlaczego mnie to spotkało… – szeptała opierając się o zimną ścianę.  
Opuściła głowę, a jej długie ciemnobrązowe włosy oplotły zroszoną łzami twarz niczym pajęcza sieć,  
w którą wpadła naiwna ofiara. Usiadła na schodach z nadzieją wyczekując odgłosu zapalanego silnika.  
   Minęła długa godzina zanim weszła do mieszkania. Otwierając drzwi ujrzała zmartwionych rodziców, którzy jeszcze bardziej przejęli się widokiem swojej córki. Matka zakryła dłońmi otwarte  
z przerażenia usta i z niedowierzaniem przyglądała się własnej córce.  
     Beata! – wykrzyknął zdenerwowany ojciec – Co ci się stało?! Miałaś wypadek? Ktoś cię napadł? – podszedł do córki i delikatnie zaczął naciągać strzępki jej ubrania. Odgarnął do tyłu jej zlepione od łez włosy i nagle poczuł narastającą w sobie niesamowitą wściekłość. – Skąd masz te siniaki!  
     Kochanie, co się stało… i kto ci to zrobił? – dopytywała zaniepokojona matka.  
     Nie denerwujcie się, to nic poważnego – odrzekła – byłam na spacerze z Justyną niedaleko bagien na obrzeżach naszego osiedla. Wygłupiałyśmy się i nagle potknęłam się o wystający  
z ziemi korzeń drzewa i wpadłam do głębokiego dołu niesamowicie obijając się o kamienie. Bolało trochę, ale to była cena za nasze głupie zachowanie. Pójdę do łazienki ogarnąć się trochę. Przepraszam, że was wystraszyłam swoim widokiem… Całe moje szczęście, że jestem już po ostatnim egzaminie maturalnym, przynajmniej nie będę obiektem plotek w klasie – zaśmiała się i zniknęła zamykając się w łazience.  
     Nie wydaje mi się aby to była prawda – rzekł ojciec patrząc na zamknięte drzwi łazienki. Objął żonę i wspólnie udali się do salonu dokończyć przerwany film.  
Beata stała przed lustrem patrząc obłąkanym wzrokiem na osobę, która stała przed nią. Nadal nie mogła uwierzyć w to, co wydarzyło się kilka godzin wcześniej. Wpatrując się w siebie drżącą ręką dotykała posiniaczonych miejsc na swoim ciele próbując zdjąć poszarpane odzienie. Jednak każde delikatne muśnięcie skóry sprawiało jej jeszcze większy ból. Ale nie był to zwyczajny ból. Był to ból wyrwanej godności.  
   Opuszczając łazienkę i nie budząc podejrzeń u rodziców, dziewczyna wyszeptała cicho "dobranoc” i zniknęła w swoim pokoju. Kładąc się do łóżka miała nadzieję, że następnego dnia wszystko wróci do normy, a to co się wydarzyło było tylko złym snem. Jednak tak się nie stało. Kolejne dni mijały niesamowicie powoli wydłużając cierpienie i burzę jakie rozgrywały się w sercu  
i duszy Beaty.  



Moi drodzy, dopiero zaczynam i chciałabym wiedzieć, czy jest sens kontynuować pisanie. Czekam na Wasze komentarze :)

mrowka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 575 słów i 3251 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Żyleta

    brzmi nawet nieźle ale nie pasuje do tej kategorii

    17 lis 2012

  • Użytkownik Malolata1

    Oczywiście, czekam na dalszy ciąg. :)

    13 lis 2012

  • Użytkownik aśka

    Pisz pisz :)

    13 lis 2012