Szatyn 8

Nie pisałam od pół roku. Wyszłam z wprawy. Ale powstało to czyli 8 część opowiadania.
Wczoraj poszliśmy we trójkę na umówione zakupy związane z dzisiejszym wyjazdem. Dziś muszę szybko się ogarnąć, ubrać, umyć, zjeść coś i iść na przystanek. Wyruszamy punkt 8:00. Staram się nie obudzić rodziców moją poranną krzątaniną. Wziąłem szybki prysznic i zrobiłem sobie jakąś lichą kanapkę. Nie chciałem się spóźnić. Wziąłem torby, włożyłem słuchawki na uszy i ruszyłem na przystanek. Z mojego domu jest to jakieś 10 minut marszu. Szedłem tak i odpływałem myślami daleko, bardzo daleko, ale nie myślałem o niczym konkretnym. Dziwne uczucie. Z daleka widziałem Asię i Marka stojących już na przystanku.
- No hej Fabianku – powiedziała Asia.
- No Cześć wam- odpowiedziałem i jak zawsze na powitanie przytuliłem Asię, Siema Marek.  
- No, jeszcze 5 minut i jedziemy, a Mileny ciągle nie ma – powiedziała z rozdrażnieniem Asia.
- Na pewno zaraz przyjdzie- uspokajałem ją. Z resztą chyba ktoś tam biegnie.
- O matko Milena, no jak zawsze na ostatnią chwilę, jasne, że to ona to ona.
Marek stał milczący, zamyślony, nieobecny i miałem wrażenie, że za wszelką cenę stara się uniknąć kontaktu wzrokowego ze mną. Po co to robi ? I tak mu się nie uda czekają nas kilka dni razem a przede wszystkim kilka nocy w jednym namiocie. Może tylko mi się tak wydaje, może wcale ode mnie nie ucieka. Z zadumy wytrącił mnie pisk dziewczyn.  
- Asiaa ! Aaaa ! Jeju już się nie mogę doczekać, musze Ci tyle powiedzieć, jestem taka podekscytowana ! – Darła się Milena.
- Już myślałam, że nie zdążysz ! Jak zawsze musisz napędzić mi stracha. No chodź do mnie przyjaciółeczko !  
Dziewczyny zatopiły się w silnym uścisku. Przewróciłem oczami, czy one zawsze muszą się tak drzeć ? I zacząłem się podśmiewać.
- Fabian, co Cię tak bawi, hm? – zapytała Aśka.
- Ty, Kochana, Ty.
- A idź, bo jak Cię zaraz kopne to się nie pozbierasz !
- Uhu, już się boję. Pani Joanna Groźna –zachichotałem
Asia przewróciła oczami, Marek przyglądał się wszystkiemu z rezerwą.  
- Autobus już jedzie- burknął Marek.
Czterdzieści minut później byliśmy na miejscu. Dzień był piękny, słoneczny, ciepły, na niebie nie było ani jednej chmurki. Miałem nauczkę po ostatnich wydarzeniach z naszego wypadu nad wodę z Aśką.
-Aśka słuchaj, za każdym razem jak będziesz wchodziła do wody to mi to masz powiedzieć, a najlepiej będę wchodził razem z Tobą. Jedna osoba zostanie, przypilnuje rzeczy. Nie dopuszczę do takiej sytuacji jaka miała miejsce ostatnio, wiesz o co mi chodzi. No, rozumiemy się Panno Joanno ?  
-Tak, Kawalerze Fabianie. Nie bądź już taki tatusiowaty. - uśmiechnęła się drwiąco.
- Uważaj co mówisz, bo zaraz przełożę Cię przez kolano, młoda damo.
W tym czasie Marek poszedł do wody, przepłynął kawałek i wrócił.  
- Głodny jestem. Mamy coś dobrego ? – zapytał Marek.
Miałem wrażenie, że humor mu się poprawił. Do twarzy przyklejony miał uśmiech. Szczerze nie nadążam nad jego zmianami nastroju. Wiem, że moja mama robi najlepsze kanapki na świecie a w lodówce znalazłem całe pudełeczko pełne kanapek z przyklejoną karteczką. " Baw się dobrze, uważaj na siebie. Kocham. Mama” Odpowiedziałem więc szybko:
- Mamy, mamy grubasie. Moja mama zrobiła nam kanapki i jak ją znam dorzuciła jeszcze jakiś bonus w postaci ciasta, albo coś. Zaraz zobaczę co mam w plecaku.
- Ej, hamuj z tym grubasem ! – Oburzył się Marek. A ja zacząłem się śmiać.
- Ja też mam duuużo dobrego jedzenia – Odezwała się Milena. Do tej pory nawet nie zwróciłem na nią uwagi. Całkiem ładna blondynka o pełnych kształtach. Włosy ma grube i lekko kręcone. Policzki zaróżowione, a oczy ciemnobrązowe. Wydaje się miła.  
- I dużo picia też mam, pół nocy ślęczałam nad kanapeczkami, koreczkami i ciastem mam nadzieję, że będzie wam smakowało. A i coś jeszcze, ale to na wieczór. Kupiłam dwa najlepsze wina jakie tylko mogłam dostać, żaden chłam, prawdziwe wino.
- No to nie gadamy tylko jemy, ja też jestem głodna- dodała Asia.
Rozesłaliśmy na piasku jeden ogromny koc, zmieściły by się jeszcze co najmniej trzy osoby. Szybko koc zapełnił się różnymi smakołykami. Dziewczyny jedząc pogrążyły się w rozmowie i chichotaniu. Ja poczułem się trochę nieswojo. Nie wiedziałem jak zagadać do Marka. Spojrzałem na zegarek, ledwie chwile po 10:00. Dzień dopiero się zaczyna. Słońce daje o sobie znać, robi się coraz bardziej gorąco.
- Hej, już w ogóle nie będziesz się do mnie odzywał ? – usłyszałem szept Marka i wychwyciłem w nim nutę strachu.
- Nie no co Ty…po prostu jakoś tak mi dziwnie. Nie ważne, co robimy teraz ? Może zagramy w siatę ?
- Spoko, zapytajmy dziewczyn.  
- Gracie w siatę ? Zapytaliśmy jednocześnie.
- No jasne. - Odpowiedziała Asia – Ale robimy dziewczyny przeciw chłopakom, zobaczymy ko jest lepszy.
- No okay. Przytaknęliśmy Asi całą trójką i spojrzeliśmy na siebie lekko zdziwieni po czym wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Wyjąłem z plecaka siatkę i dwa plastikowe słupki. Razem z Markiem rozstawiliśmy sprzęt. Aśka przyniosła piłkę i gra się zaczęła. Początkowo prowadziliśmy razem z Markiem, no ale trzeba było dać dziewczynom fory. Porozumiewawczo spojrzałem na Marka i zaczęliśmy grać mniej agresywnie. Milena jest całkiem niezła w te klocki. Piasek pod stopami robił się coraz bardziej gorący. Milena użyła całej swojej siły w ten serw. Razem z Markiem zaskoczeni biegiem piłki staraliśmy się ją odbić. Rzuciliśmy się równocześnie w jednym kierunku, po czym potknąłem się i przewróciłem na Marka. Runęliśmy na ziemię. Marek zawisnął nade mną, ale kroczem napierał na moje. W jego oczach pojawił się błysk. Miałem wrażenie, że coś zaczyna mnie uwierać…..tam. Policzki Marka zarumieniły się, wstał pośpiesznie po czym pomógł mi się podnieść. To wszystko działo się tak szybko, dziewczyny skakały z radości i śmiały się w niebogłosy, bo już wiedziały, że wygrały. Zrobiło mi strasznie gorąco, ale miałem wrażenie, że to nie wina upału.
- Dobra, no dobra, wygrałyście. Już się tak nie cieszcie. Idziemy do wody ? – zawołałem.
- Tak, tak ! – krzyczały dziewczyny.  
- To ja popilnuję rzeczy, w sumie nie mam ochoty na wchodzenie do wody. – powiedział Marek lekko zażenowany. A ja wiedziałem, że nie chce iść przeze mnie. Dziewczyny pozostawały przy brzegu, przepłynąłem się szybko starając zbyt się od nich nie oddalać. Musiałem ochłonąć. Nie myślałem o niczym po prostu płynąłem. Wiedziałem, że nie mogę zostawić dziewczyn samych na długo więc wróciłem do nich. Zaczęliśmy się wygłupiać, chlapać się wodą, grać w siatę w wodzie. Wcale nie było mi wesoło. Czułem się źle, czułem się tak jakbym kogoś skrzywdził.  
- Wychodźcie już z tej wody ! Nudzi mi się samemu- usłyszeliśmy krzyk Marka.
Gdy wyszliśmy z wody zobaczyliśmy, że nasze namioty są już rozstawione a na środku przygotowane jest drewno na ognisko. Na grillu smażą się kiełbaski, a ich zapach unosi się po całej plaży. Nie ma nikogo tylko my. Położyłem się w naszym namiocie i zasnąłem wyczerpany wodą. Miałem dziwny sen, śniła mi się Blanka, była daleko, mówiłem coś do niej a ona nie słyszała. Poczułem, że ktoś szarpie mnie za ramię. Nagle obudziłem się i zobaczyłem Marka.
- Stary co Ty się tak rzucasz w tym namiocie, jęczałeś coś niezrozumiałego, chyba miałeś zły sen.
- Tak, tak. Zły sen – wydukałem.
- Wstawaj, kiełbaski gotowe.  
Dziewczyny jak zawsze roześmiane, rozmawiały zagorzale tak jakby nie widziały się sto lat. Było już późne popołudnie. Zrobiło się mniej gorąco, a słońce nie było już tak jasne. Zjedliśmy kiełbaski i kanapki. Do wieczora siedzieliśmy, gadaliśmy, wspominaliśmy dzieciństwo. Wieczorem rozpaliliśmy ognisko. Było piękne, ogień wysoki, ognisko niczym z filmu. Usiedliśmy przed ogniem i wyciągnęliśmy oba wina. Dziewczynom szybko udzielił się wesoły nastrój, ale szybko zasnęły. Zaniosłem je do namiotu, a ja i Marek siedzieliśmy razem jeszcze długo w ciszy. Wyciągnął piwa które miał ze sobą, więc piliśmy dalej, nie miałem ochoty zachowywać umiaru. Poszliśmy do namiotu bo zrobiło się chłodno. Położyłem się po lewej stronie na boku. Po prawej stronie leżał Marek. Ogarnął mnie lęk i zaczął mi się przypominać nasz ostatni wieczór. Przeszły mnie ciarki, bo wiedziałem, że nie zaprotestowałem, może nawet specjalnie mu na to pozwoliłem. Nagle poczułem, że Marek leży tuż za mną. Objął mnie ręką. Mocno, bardzo mocno. Jednym ruchem odwrócił mnie w swoją stronę tak, że leżałem pod nim a moje ręce trzymał mocno swoimi tuż nam moją głową. Siedział na mnie okrakiem tak, że nie bardzo mogłem się ruszyć. Moje serce przyspieszyło, nie pamiętam kiedy ostatnio biło tak mocno. Może jednak pamiętam….może wtedy, gdy Blanka umierała w moich ramionach. Przeszedł po mnie dreszcz. Próbowałem go zepchnąć, ale nie mogłem się ruszyć. Poddałem się, poczułem jak w ozach wzbierają mi łzy. Jego usta zamknęły się na moich. Kiedy oderwał się od mych ust jego oczy płonęły, oddech miał szybki, ale płytki a jego usta pozostały rozchylone. Pocałował mnie znowu i wsunął swój język, całkiem sprawny język. Z moich ust wydobył się cichy, niski jęk czym zaskoczyłem samego siebie jak i również Marka. Puścił moje ręce i delikatnie zjeżdżał swoimi po mnie niżej, do pasa. Powoli podciągał mój T-shirt do góry nie odrywając od mych oczy swego spojrzenia. Nie protestowałem. Chwile później leżałem dalej pod nim, ale już bez koszulki. On jednym szybkim ruchem zdjął swoją i pocałował mnie kolejny raz. Powoli, głęboko, rozpaczliwie. Błądził swoimi rękami po moim brzuchu. Po chwili to on leżał pode mną. Jego oczy były ogromne, widać było w nich zaskoczenie. Tym razem to ja go pocałowałem. Powoli ssałem jego dolną wargę. Poczułem pod sobą jego wzwód. Jego ręka poczęła wędrować w dół po mojej szyi, ramionach, klatce piersiowej, pępku, aż dotarła do kąpielówek które miałem na sobie. Powoli zsunął je ze mnie. Złapałem go szybko za rękę i popatrzyłem nieufnie w jego oczy. Przez chwile nie działo się nic. Nieznośną ciszę przerywało tylko bicie mego serca. Niemalże słyszałem jak krew pulsuje mi w żyłach. Po chwili znowu wylądowałem pod nim. Jednym ruchem zsunął ze mnie bokserki i zrobił coś czego nigdy bym się nie spodziewał. Poczułem jego usta tam ! Nim zdążyłem się ruszyć, wziął moją męskość w swoją buzię. Poczułem panikę i podniecenie, nie wiedziałem co robić, nie zrobiłem więc nic. Zamknąłem oczy, nie chciałem tego widzieć, a może chciałem ? Nie wiem. Czułem go na sobie. Czułem jak oplata językiem mój członek raz za razem, w górę i w dół. Przesunął ostrożnie po nim zębami a ja poczułem, że zaraz eksploduję. Jeszcze raz i jeszcze raz.  
- Marek, nie ! Boże ja zaraz dojdę !- zawołałem. Zapominałem o tym, że w namiocie obok leżą dziewczyny.
Marek nie reagował, kontynuował swoje tortury, słodkie tortury. Wiłem się pod nim, a on nie przestawał. Poruszał się nieustępliwie, wiedziałem że nie ma zamiaru przestać.  
- Kurwa, Marek ! – zawołam po czym z moich ust wydobył się długi niski jęk. Skończyłem w nim. Mój oddech był płytki i urywany. Wszystko wirowało, ale bałem się otworzyć oczy. Marek zbliżył się do mnie i pocałował…całował, powoli, nienachalnie, delikatnie. To dziwne, ale czułem, że się uspokajam.
Usnąłem.
C.D.N

RastaWoman

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2212 słów i 11904 znaków.

5 komentarzy

 
  • lala

    O jaa. To jest piękne. Tak, piękne. Nie jakieś obleśne, perwersyjne czy chore. To jest po prostu cudowne. Pisz dalej, proszę  :wstydnis:

    29 gru 2014

  • RastaWoman

    Nexti śledziłaś poprzednie części ? :D Szczerze nie wiem, ale pewnie jakos w tym tygodniu

    28 gru 2014

  • Nexti

    Omomom ;* zajeb.iaszcze ;* dalej ja chcem kontynuacjee <3 kiedy kolejna ??????

    28 gru 2014

  • RastaWoman

    To tylko krótki wątek hehe sory za błędy ale pisałam no późno i ze zmęczenia je pominełam

    28 gru 2014

  • Gonzalless

    Czy to opowiadanie nie powinno czasem znajdować się w kategorii "EROTYCZNE" ??? :>

    28 gru 2014