Szatyn 7

Obudziłem się o 4 rano. Na dworze było już jasno. Rozejrzałem się wkoło i zobaczyłem poprzewracane butelki po piwie, rozsypany popcorn i pustą paczkę po fajkach leżącą na podłodze. Leżałem tak przez chwilę. Odwróciłem się i zobaczyłem leżącego obok Marka. Dopiero wtedy dotarło do mnie co się stało w nocy, próbowałem wmówić sobie, że to był tylko sen. Nie wiedziałem co robić, poczułem ukłucie w sercu. Pomyślałem sobie "Chłopie co Ty najlepszego narobiłeś. Trzeba było go odepchnąć, albo coś mu powiedzieć. Co teraz będzie, stracę najlepszego przyjaciela ? Jak ja mu spojrzę w oczy ? Nie dam rady”
Po cichu wstałem i wyszedłem z pokoju. Modliłem się żeby Marek się nie obudził. Zbiegłem na dół po schodach i chwyciłem za klamkę. " Zostawisz go z tym całym bałaganem ?” –pomyślałem.        " Poradzi sobie” Nacisnąłem na klamkę a drzwi otworzyły się z lekkim piskiem. Nie chciałem wracać do domu. Przez kilka godzin włóczyłem się bezsensownie po ulicach. Myślałem o tym co ostatnio działo się w moim życiu o śmierci Blanki, o sprawach Asi, a przede wszystkim o tym co wydarzyło się z Markiem. Co teraz ?No chyba nie będziemy mijali się bez słowa po tych wszystkich latach nienagannej przyjaźni. Najbardziej martwiło mnie to, że wcale nie czułem odrazy do całej tej sytuacji, co więcej…nawet mi się spodobało.  
W oczach Marka.
Obudziłem się i zdałem sobie sprawę z tego co narobiłem. Od kilku lat ukrywałem moje uczucia do Fabiana po to, aby nasza przyjaźń się nie rozpadła. To wszystko wina alkoholu, ja mam słabą głowę, ale co teraz ? Nie chce stracić Fabiana. Na pewno nie będzie chciał ze mną utrzymywać kontaktu skoro tak uciekł i w ogóle. Był dobrym przyjacielem i wcale nie oczekiwałem od niego by był dla mnie kimś więcej. Wystarczało mi całkiem to, że po prostu był. Ale wczoraj leżał tuż obok taki bezbronny, lekko upojony, zamyślony. Po prostu nie wytrzymałem. Żałuję. Żałuję tego co zrobiłem. Tylko czy odezwać się do niego teraz czy dać mu czas na przemyślenie ?
Szedłem tak ulicami trzymając telefon w ręce i zastanawiałem się czy zadzwonić do Marka, czy może będzie lepiej jak dam mu chwilę samotności. Wróciłem do domu. Rodzice w pracy. Zjadłem jakieś kanapki i poszedłem spać.  
-No cześć kochanie! Tak dawno Cię nie widziałam Fabianku. Stęskniłam się strasznie ! No chodź do mnie, przytul mnie. Nawet nie wiesz jak mi tego brakowało.
Trwaliśmy w uścisku długą chwilę, nie chciałem jej puszczać. Byliśmy u niej w pokoju. Położyliśmy się na łóżku. Patrzyłem na nią i podziwiałem jej piękno. Stęskniłem się za jej zapachem, za smakiem jej ust. Powoli zbliżyłem się do niej i musnąłem jej usta. Poczułem jakby był we mnie ogień. Całowałem ją coraz mocniej od czasu do czasu ssąc jej dolną wargę. Wiedziałem, że to uwielbia. Chyba jej się spodobało. Popchnęła mnie tak, że leżałem na plecach. Usiadła na mnie, odgarnęła włosy na bok i pochyliła się w moją stronę. Teraz ona zaczęła grę. Uwielbiałem jej powolne, subtelne pocałunki. Co raz lekko przygryzała moją wargę. Nasze języki trwały w nieustannym tańcu a ręce coraz odważniej błądziły po różnych zakątkach ciała. Chciałem żeby ta chwila trwała wiecznie. Przesuwałem rękami powolnie po jej plecach. Wiedziałem, że ma śliczne dołeczki u ich dołu.
- Tak bardzo się za Tobą stęskniłem Księżniczko, tak bardzo Cię pragnę. Już nigdy nie pozwolę Ci odejść rozumiesz ? Już nigdy mnie nie zostawisz. Zawsze będziemy razem.
Zeszła z łóżka i podeszła w stronę okna. Sprawdziłem godzinę na telefonie.
- No księżniczko wracaj do mnie mamy jeszcze dużo czasu.  
Kiedy podniosłem głowę jej nie było.  
- Blanka, Blanka ! Gdzie jesteś ?! Nie zostawiaj mnie.  

Fabian ! Fabian, obudź się ! Synku, wstawaj !  
Kiedy się obudziłem zobaczyłem siedzącą nade mną mamę.
- Kochanie to tylko zły sen. Wszystko jest już dobrze. Jestem przy Tobie. Nawet nie wiesz jak krzyczałeś przez sen. Bałam się, że coś Ci się stało. Kochanie razem przez to przejdziemy, damy radę. Pomogę Ci jak tylko będę mogła. Jak będziesz czuł, że sobie nie radzisz z tym ciężarem to obiecaj, że do mnie przyjdziesz i wszystko mi powiesz.
Byłem cały spocony. Przez chwilę nie wiedziałem gdzie jestem i nerwowo rozglądałem się po pokoju upewniając się czy nie ma w nim Blanki.
- Dobrze Mamusiu. Ja idę pod prysznic, muszę wziąć prysznic.  
Później postanowiłem, że pójdę na cmentarz odwiedzić jej grób. Spędziłem tam dobre 2 godziny. Rozmawiałem z nią. Znaczy mówiłem do samego siebie, ale miałem wrażenie jakby dawała mi odpowiedzi na moje pytania. Ludzie przechodzili, patrzyli się dziwnie, pewnie myśleli, że już całkiem zwariowałem. Może mieli rację, może i zwariowałem. Wracając z cmentarza poszedłem do Marka. Drzwi otworzyła mi Asia. Przeraziłem się. " Czy on jej o wszystkim powiedział ?” – pomyślałem.  
- No Hej ! Dobrze, że jesteś, bo Marek jest jakiś nie swój dziś. Chyba coś go gryzie, ale nic nie chce powiedzieć.
W głębi serca poczułem ulgę, że Asia o niczym nie wie.
- Każdy ma czasem gorszy dzień. Nie ma się co martwić i na siłę z niego wyciągać.
- No może masz rację, może nie potrzebnie się przejmuję.
Po chwili wszedłem do pokoju, gdzie siedział Marek. Przywitał się jakby nigdy nic i sprawdzał coś na komputerze. Czułem się dziwnie, nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, ale żeby Asia czegoś nie zaczęła podejrzewać usiadłem na fotelu pod ścianą.
-No dobra chłopaki ! Jest misja. Musimy korzystać z wakacji póki jeszcze trwają. Jedziemy pod namioty. Ja zabieram ze sobą Milenę, moją przyjaciółkę no i was. Weźmiemy 2 namioty i rozbijemy się przy jeziorze. Zabierzemy prowiant, zrobimy wypasione ognisko. Będzie genialnie, zobaczycie !
- Całkiem fajny pomysł- powiedział Marek.
- No mi też się podoba- odparłem, chociaż wcale nie byłem pewny czy chcę jechać ze względu na Marka.  
- Idealnie ! W takim razie wyruszamy za 2 dni. Załatwcie na jutro jakąś kasę. Musimy iść na zakupy. Nad jezioro dotrzemy autobusem. Pojedziemy z samego rana. Milena ma jeden namiot. Będziemy sobie w nim spały. Mam nadzieję, że wy też jakiś macie.
- Ja nie mam- powiedział Marek.
- Ale ja mam- dodałem niepewnie.  
- No dobra. To wszystko załatwione. Ja już lecę do domu. Trafię do wyjścia. Paaa !Trzymajcie się i do jutra !
- Paa- odpowiedzieliśmy w jednym momencie.  
"No to zostaliśmy sami”- pomyślałem.  
- Fabian, przepraszam Cię za dzisiejszą noc. To wszystko moja wina. Za dużo wypiłem i….
- Marek- przerwałem. Nie ma o czym gadać. Ja też nic nie zrobiłem, żeby temu zapobiec a wiedziałem do czego zmierza ta sytuacja. Nie rozmawiajmy o tym. Niech to zostanie między nami. Wszystko zostaje po staremu. Okay ?
- Uff… myślałem, że nie będziesz chciał się do mnie odzywać. Nie wiem co bym wtedy zrobił. Nie chcę stracić przyjaciela.
- Daj spokój. Ja bałem się, że to Ty się nie będziesz chciał odzywać do mnie. Też nie chcę zaprzepaścić tylu lat przyjaźni. Stało się, trudno.

RastaWoman

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1353 słów i 7297 znaków.

2 komentarze

 
  • Shirru

    Zgadzam się z Natalią i czekam na dalszą część :D

    20 cze 2014

  • natalia

    Szkoda ze tak to sie potoczylo, ale mam nadzieję że jednak coś z tego wyjdzie pod tymi namiotami :D

    20 cze 2014