Szatyn 5

Pojechaliśmy nad rzekę. Dzień był naprawdę upalny. Znaleźliśmy wolne miejsce na małej plaży w samym słońcu. Asia koniecznie chciała się opalić. Rozesłaliśmy dwa kocyki i położyliśmy się koło siebie. Po chwili poczuliśmy, że jest nam gorąco i weszliśmy do wody. Wiedziałem, że Asia nie pływa zbyt dobrze więc od czasu do czasu rzucałem na nią okiem, żeby sprawdzić czy nie znosi jej prąd. Kiedy wyszliśmy z wody poczuliśmy głód. Na szczęście mieliśmy przy sobie jedzenie mojej Mamy. Postawiliśmy kocyk na środku i objadaliśmy się wszystkimi pysznościami.  
- Aleee się najadłem- burknął Marek.
- Ja też – odpowiedziała Asia.
Po tym cały obżarstwie zachciało mi się spać i na chwilę usnąłem. Ze snu wyrwał mnie krzyk Marka.
- Aśka ! Nie odpływaj tak daleko !
Zerwałem się na równe nogi. I usłyszałem jej przerywany krzyk.
- Pomocy ! Chłopa…Chłopaki ! Pomoo..Pomocy !
Wiedziałem, że jeśli zachłyśnie się wodą za mocno będzie już po wszystkim. Byłem przerażony.
- Marek ! Stój tu i patrz ! Gdyby coś poszło nie tak od razu wzywaj pomocy !
-Dobra ! Płyń po nią.  
Wskoczyłem czym prędzej do wody. Asie już prawie straciłem z oczu. W wodzie czuje się pewnie, długie lata chodziłem na zawody pływackie, nawet miałem nieliczne osiągnięcia. Rzeki są zdradliwe, jeden krok i nagle jesteś pod wodą. Nawet dla mnie przepłynięcie rzeki stanowi problem. Zobaczyłem co chwile wyłaniające się spod wody, machające dłonie Asi. Byłem już bardzo zmęczony płynięciem pod prąd rzeki. Bałem się, że nie zdążę i stracę ją z oczu mimo, że płynąłem najszybciej jak tylko umiałem. Powtarzałem sobie w głowie jak mantrę " Dasz radę, dasz radę, Nie możesz stracić jeszcze jej”
- Mam Cię ! Nie bój się ! Dopłyniemy do brzegu i wszystko będzie dobrze.
Aśka była przerażona, nieobecna i cała się trzęsła. Miałem wrażenie, że w ogóle mnie nie słyszy. Złapałem ją pod ręce i " dociągnąłem” do brzegu z czym też był nie mały problem. Miałem wrażenie, że cały czas jestem w miejscu i że nigdy nie zdołam dopłynąć do plaży.  
- Dacie radę ! Już nie daleko ! – słyszałem pokrzykiwanie Marka.
Udało się ! Wciągnąłem na brzeg jej bezwładne ciało. Patrzyła apatycznie gdzieś w dal. Bałem się, że nałykała się za dużo wody.  
- Musimy ją posadzić, wezmę ręcznik. Patrz ona się cała trzęsie- wydukał przestraszony Marek
- Asia już jesteś bezpieczna, wszystko jest dobrze- mówiłem ledwo łapiąc dech w piersi
Marek przyniósł ręcznik i delikatnie otarł ją z wody, po czym otulił ją małym kocykiem.
- Fabian, podnieśmy ją i zaprowadźmy na koc, przecież nie będzie tak siedziała na tym piachu.
- Masz rację. Chwyćmy ją pod ręce.  
Jej nogi odmawiały posłuszeństwa. Marek wziął ją na ręce i zaniósł na kocyk. Ja padłem jak betka obok niej, ręce trzęsły mi się od wysiłku, czułem każdy mięsień w ciele. Asia zaczęła płakać.  
- Cichutko Maleńka ! Już wszystko jest dobrze Kochanie, już jesteś bezpieczna, Fabian Cię uratował. Nasz bohater ! Nie bój się, jesteśmy z Tobą, już po wszystkim. Pomyśl, że to tylko zły sen.- uspokajał ją Marek.
- To było straszne. A wiecie co jest najgorsze ? Jutro jest 20 rocznica śmierci mojego brata, on się utopił. I ja mogłam zginąć tak samo, w dzień przed jego rocznicą. Rodzice by chyba się zabili. Boże jakie to przykre uczucie. Jesteś pod wodą i nic nie możesz zrobić, szarpiesz się jak głupi i jest tylko coraz gorzej ! I czujesz, że jest coraz głębiej i jesteś coraz dalej od brzegu. Ja nawet nie wiedziałam, przecież cały czas pływałam przy brzegu. W pewnym momencie chciałam stanąć i poczułam, że nie ma pode mną dna, wystraszyłam się i coraz bardziej znosił mnie prąd. Boże nigdy więcej nie chce czuć czegoś takiego. Chyba już nigdy nie wejdę do wody !
- Ciiii, Księżniczko już dobrze. Napędziłaś nam stracha. No, już spokojnie.  
Patrzyłem jak Marek uspokaja i przytula Asie. Było w tym tyle delikatności. Asia uwielbiała Marka. Zawsze chodził z nią na zakupy, podpowiadał w co ma się ubrać, doradzał przed pójściem na randkę. Głównie jemu ze wszystkiego się zwierzała. Czasem nawet przedrzeźniała go " Moja przyjaciółeczko” Asia usnęła ze zmęczenia.
- No, gdyby nie Ty to wiesz co by było …- wydukał Marek
- Nic by nie było ! I nic nie jest, wszystko jest dobrze. Nie ma co tego roztrząsać.
- Fabian nawet nie wiesz jak się o Was bałem. Gdyby coś się stało to ja bym sobie nie darował.
- Co Ty gadasz, przecież to nie Twoja wina.
-Moja ! Mogłem częściej na nią zaglądać.
- Tyle samo jest mojej winy co i Twojej. Ja też mogłem nie spać. Co też mi przyszło do głowy ! Dobra, stało się, najważniejsze że nic złego nie miało miejsca. Ty też się już uspokój. Jak się obudzi to nie może po nas widzieć żadnego stresu czy czegokolwiek. Poza tym nie pozwolę odejść ani jej, ani Tobie. Tylko Wy mi zostaliście.
Poczułem ciepłą rękę Marka na moim ramieniu.  
-Nie odejdę, ani ja, ani Asia. I mam nadzieję, że Ty też nigdy się ode mnie nie odwrócisz. Nawet, gdyby ze mną było coś nie tak…gdyby coś wyszło na jaw.  
- O czym Ty mówisz ?  
- O Asia, moja śpiąca królewna już wstała. Późno się robi, ja muszę na kolację być w domu. – powiedział Marek.
- No ja też, ja też. To chodźmy wszyscy razem- dodała Asia.
- Możesz wstać Asik ? – zapytałem
- Taaak, wszystko jest okay. Jeszcze trochę nogi mi się trzęsą, ale dam radę.
- No to zbieramy manatki i idziemy. Jak spałaś to się całkiem, całkiem opaliłaś Księżniczko- powiedział wesoło Marek.
Zebraliśmy wszystkie rzeczy i odprowadziliśmy Asię do domu. Było koło 19:00. Słońce już się zniżało i upał odpuścił. Całkiem przyjemnie wracało się do domu. Byłem padnięty i głodny. Niewiele rozmawialiśmy w drodze powrotnej. Każdy był zamyślony, każdy gdzieś w swoim świecie i nikomu to nie przeszkadzało. Co jakiś czas czułem na sobie wzrok Marka. Zastanawiało mnie o co powiedział. Co niby mogłoby wyjść na jaw. Przecież o wszystkim chyba wiem w końcu jesteśmy przyjaciółmi.  
- No Asiczek odstawiony, ja też muszę szybko wracać- powiedział Marek wyrywając mnie z namysłu.
- O co Ci dzisiaj chodziło ? Tam nad rzeką
-Aaa o nic…tak tylko sobie gadałem. Chyba mi słońce za bardzo przygrzało hehe. No dobra ja lecę. Trzymaj się !
Wszedłem do domu. I usłyszałem głos mamy:  
- No syneczku jesteś już ! Siadaj, kolacja naszykowana, wszystko ciepłe, a ja z tatą wychodzimy. Wrócimy przed północą.  
-Miłego wieczoru Mamuś ! Dzięki za kolację.
Mama podeszła, pocałowała mnie w czoło i poczochrała po włosach.  
- Ale Ty już jesteś duży….ten czas tak leci. No dobra, lecimy. Paa !
- Paaa Mamuś !
Zjadłem kolacje, wziąłem szybki prysznic, przeglądnąłem Facebooka, położyłem się na łóżko i usnąłem nawet nie wiem kiedy.

RastaWoman

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1375 słów i 7071 znaków.

2 komentarze

 
  • RastaWoman

    Będzie w środę bo teraz nie mam czasu pisać :c Chyba Tylko Tobie się "podoba" xd

    16 cze 2014

  • Shirru

    Świetne czekam na następną część  :smile:

    15 cze 2014