Szatyn 3

12.06.14
Kiedy wróciłam do domu po spotkaniu z Fabianem długo myślałam. Nie wiedziałam dlaczego znowu to zrobiłam, znowu odepchnęłam kogoś na kim mi zależy. Od tamtej chwili minęło już półtorej roku a ja dalej pamiętam całą sytuacje jakby działa się wczoraj. Od września kiedy poszłam do 1 klasy liceum nie raz na korytarzu mijałam chłopaka w moim wieku tylko z innej klasy. Od zawsze mi się podobał, nie raz nasz wzrok gdzieś tam się spotykał. Któregoś dnia spieszyłam się na lekcje z moim wychowawcą, było już po dzwonku. Biegłam po schodach kiedy nagle z dołu usłyszałam krzyk :
-Blanka ! Nawet się ze mną nie przywitasz ?  
Zobaczyłam idącego za mną Kamila, dobrego kolegę….w towarzystwie tego chłopaka, na którego widok dostawałam dreszczy.
- Cześć Kamil, przepraszam nie zauważyłam Cię, spieszyłam się na lekcje.  
- Żeby mi to był ostatni raz, że ludzi nie poznajesz !
Kamil przytulił mnie z troską.
-Poznajcie się, to jest Mateusz.  
Mateusz, wyciągnął rękę w moją stronę. Popatrzyłam mu w oczy, były takie ciemne, prawie czarne. Uścisnęliśmy sobie dłonie i już wiedziałam, że to dopiero początek. Później często ze sobą rozmawialiśmy na przerwach a mój organizm na jego widok reagował coraz mocniej. Zamiast motylków w brzuchu na jego widok, czułam silne skurcze. Wszystko trwało do listopada. On chciał się do mnie zbliżyć a ja za każdym razem go odpychałam. Poza tym dużo ludzi mówiło mi o nim złe rzeczy. Między innymi, że chce mnie tylko wykorzystać, że bawi się dziewczynami. Ja już nie wiedziałam czego chce a on powoli zaczął rezygnować nie widząc efektów swoich starań i przestał się odzywać. Dodatkowo ja uwierzyłam w to co mówili ludzie. Znaleźliśmy się po jakimś tygodniu na jednym półmetku. Mateusz witając się chciał mnie pocałować a ja powiedziałam mu, żebyśmy zostali przyjaciółmi. Dopiero po wypowiedzeniu tych słów zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam. Po wszystkim zbierałam się pół roku. Codziennie mijaliśmy się na szkolnym korytarzu bez słowa. Próbowałam to naprawić. Po prawie pół roku zdecydowałam się podejść do niego. Ręce mi się trzęsły a nogi uginały, ale zdobyłam się na odwagę. Powiedziałam mu, że mam nadzieję, że tak dalej nie będzie, że to głupie, że po tym wszystkim mijamy się bez słowa. Jedyne co uzyskałam to to, że zaczął mi mówić " Cześć”. Do tej pory mijamy się na korytarzu, czasem nawet ze sobą rozmawiamy. Podświadomie dalej staram się o jego względy, chociaż mam wrażenie, że on do mnie nic nie czuje. Kiedyś siedział na ławce w szkole i wyglądał jakby coś mu się stało. Podeszłam do niego z moją koleżanką i zaczęłam go wypytywać. Powiedział tylko, że boli go głowa. Zaproponowałam mu, że przyniosę mu tabletki. Moja koleżanka została z nim. Później powiedziała mi, że zapytała go czy on chciałby ze mną być a on ponoć odpowiedział jej, że jeśli miną jego wszystkie problemy które teraz ma to tak. Zamarłam, myślałam, że zabije ją za to pytanie, to nie jest podstawówka, na pewno pomyślał, że ja ją poprosiłam o to żeby takie pytanie mu zadała, ale trudno stało się. Mimo wszystko dalej nie widzę zmiany w jego zachowaniu. Nie zwraca na mnie specjalnie uwagi więc sama nie wiem co o tym myśleć. Nie wiem czy to co zrobiłam z Fabianem wynika z moich dalszych uczuć do Mateusza, czy ja tak po prostu mam. Przecież zdarzyło mi się na imprezie pocałować z jakimś chłopakiem i nie stanowiło to większego problemu. Czemu jak na kimś mi zależy mój organizm się blokuje. Nie wiem już sama co robić. Jestem beznadziejna, nie rozumiem samej siebie. Nie rozumiem swoich uczuć i nie wiem dlaczego jestem taka pokręcona. Dlaczego raz jestem czegoś pewna a potem zmieniam zdanie. Było już późno, za oknem ciemno. Miałam ochotę zrobić to co rok temu. Chwycić w rękę żyletkę. Siedziałam przy biurku z zapaloną małą lampką i przeglądałam Tumblra. Spoglądnęłam w stronę pudełka z gumkami do włosów, gdzie kiedyś trzymałam narzędzia zbrodni na moim ciele. Jak na ironie była jedna, ostatnia. Poczułam jakby to był jakiś znak. Zaczęłam myśleć o moich relacjach z matką a właściwie ich braku. O śmierci brata, którego nawet nie zdążyłam poznać, o chorobie ojca i o tym, że jest w jakimś ośrodku, całkiem sam a ja nie widziałam go od roku, o siostrze i tym jak mnie traktuje. Zabrałam z pokoju piwo, poszłam do łazienki, wzięłam gorącą kąpiel i przypomniałam sobie moją rozmowę z Fabianem. Słowa wirowały w mojej głowie.
"- Co to jest.
-Nic, nic…zupełnie nic to tylko parę blizn. Nie ma się czym przejmować, zagoi się.
- Parę blizn ?! Co Ty w ogóle mówisz ? Czemu to robisz ?
- Fabian, tyle jeszcze o mnie nie wiesz, proszę Cię nie oceniaj mnie pochopnie. To nie jest tak jak myślisz…nie robiłam tego dla mody czy nie wiem jak to nazwiesz. To była chwila, emocje, smutek i złość. Gorsza chwila…kolejna gorsza chwila. Byłam już zmęczona. Proszę Cię nie psujmy tym tematem dzisiejszego wieczoru.
- Obiecaj mi, że już tego nigdy nie zrobisz. A jak przejdzie Ci taka myśl przez głowę to od razu do mnie zadzwonisz. Kochanie obiecujesz ?
Przez chwilę milczałam, nie byłam pewna usłyszanych słów…tych dwóch ostatnich słów
-OBIECUJĘ.”
Wzięłam do ręki telefon i napisałam tylko 3 słowa. " PRZEPRASZAM. KOCHAM CIĘ”
Zaczęłam sączyć piwo małymi łykami, potem piłam je coraz zachłanniej. Odczytałam sms-a od Fabiana. " Księżniczko zaraz u Ciebie będę”  
Zamarłam…nie wiedziałam już co robić, wzięłam do ręki żyletkę i zrobiłam jedną poziomą kreskę. Patrzyłam jak powoli na powierzchni skóry pojawiają się kropelki krwi. Zrobiłam drugą kreskę, tym razem dociskając żyletkę mocniej, tak, że krew szybko wypłynęła ciurkiem, już nie kropelkami. Za trzecim razem moja kreska była pozioma i przeciągała się przez całą rękę od ramienia aż po nadgarstek. Druga ręka wyglądała podobnie. Woda w wannie była coraz bardziej czerwona. Poczułam się bardzo śpiąca. W domu nie było nikogo. Nagle usłyszałam rozpaczliwy krzyk.
-Blanka ! Gdzie jesteś
Już wiedziałam, że to on. I właśnie zdałam sobie sprawę z tego jaką krzywkę mu wyrządzam. Łzy napływały mi do oczu, zaczęłam dusić się własnym płaczem. Drzwi do łazienki otworzyły się z rozmachem. Mętnym wzrokiem popatrzyłam na Fabiana:  
- Pamiętnik…pod łóżkiem-wyszeptałam.
- Cichutko Maleńka, nic nie mów. Już dzwonie po pogotowie. Wytrzymasz.
Słyszałam jak mówi drżącym głosem. Właściwie już niewiele rozumiałam, coraz bardziej chciało mi się spać.  
- Ulica Kwiatowa, pomocy, szybko…
Słyszałam echo jego jedwabistego głosu w mojej głowie. Zaczął wyciągać mnie z wanny, otulił ręcznikiem i całował po ramionach. Powoli odchodziłam do lepszego świata w jego ramionach. To była najlepsza śmierć jaką mogłam sobie wyobrazić.  
Karetka, tlen, reanimacja…..
Godzina 01:33. Stwierdzam zgon pacjentki.
To była część 3- ostatnia, zawiera autentyczne wydarzenia z życia autorki.  
Opowiadania piszę spontanicznie, nie bawię się w poprawki, ponieważ moim zdaniem to zabija duszę utworu. Piszę tak jak mówi mi serce i po prostu wstawiam. Wiem, że nie jestem genialna, dopiero zaczynam i chętnie przyjmę każde komentarze, szczególnie te mówiące co mogę jeszcze poprawić, na co zwrócić uwagę.

RastaWoman

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1397 słów i 7590 znaków.

Dodaj komentarz