Oboje na tym skorzystamy V

Oboje na tym skorzystamy VNastępnego dnia zastanawiałam się, co Kevin miał na myśli...

Nie, dobra, wiem, co miał na myśli, ale zastanawiało mnie jednak coś innego. Czy jeżeli odmówię mu seksu przy najbliższe okazji, to zrezygnuje z pomocy mi? Albo zignoruje to, że nie chciałabym, aby z kimś sypiał i tak czy inaczej to zrobi?

Już miałam wstać z łóżka i zacząć pięknie dzień od filiżanki czarnej kawy, gdy nagle coś mi się przypomniało i zaczęłam jęczeć, uderzając w pościel pięściami.

Czy ja naprawdę muszę być taką zapominalską? Czy naprawdę nie mogłam od razu po zobaczeniu, że skończyła mi się ambrozja włożyć butów i zejść do sklepu?! Nienawidziłam u siebie dwóch rzeczy: zapominalstwa i odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę. A w zasadzie odwrotnie – kiedy coś odłożę na ostatnią chwilę, zazwyczaj o tym zapominam... Aż się dziwię, że nadal egzystuję...

Nie miałam wyjścia, jak tylko się ubrać i iść.

Mimo iż była niedziela bez handlu, to na szczęście niedaleko od siebie miałam otwarty sklep. Pokręciłam głową. Czym ludzie jeszcze mnie zadziwią? Nie powiem, żeby podobał mi się ten pomysł, ale naprawdę nie mogę zrozumieć osób, które mogłyby mieć wolne w ten jeden dzień, a jednak i tak przychodzą do pracy.

Weszłam do sklepu i od razu poszłam po kawę, bo wiedziała, że jeżeli zacznę się rozglądać, kupię coś jeszcze.

Wstrzymałam oddech, przeglądając kawy.

Zawsze byłam wybredna i prawdopodobnie już tak zostanie. Dlatego kiedy nie zauważyłam swojej ulubionej kawy, zamknęłam oczy i przeżegnałam się, żegnając dobrze zaczęty dzień.

– Dziękujesz Bogu za otwarty sklep w niedzielę?

Podskoczyłam jak oparzona, słysząc za sobą głos Kevina.

Spojrzałam na niego i z jego twarzy wyczytałam, że na taką właśnie reakcję z mojej strony liczył.

Pokręciłam głową.

– Na co mi otwarty sklep w niedzielę, jeżeli nie ma tu mojej ulubionej kawy? – spytałam bardziej siebie niż jego.

Mężczyzna spojrzał na półkę z kawami, a następnie na mnie.

– Być może nie ma twojej ulubionej, ale... tak czy inaczej jest ich sporo. Do wyboru do koloru.

– Nie chcę żadnej innej.

Roześmiał się.

– Czyli nic się nie zmieniło? – Spojrzałam na niego, nie rozumiejąc. – No, kilka lat temu na spotkaniu biznesowym naszych rodziców zrobiłaś awanturę, bo nie było twojej ulubionej herbaty. Teraz też zamierzasz zacząć tupać nogą?

Rzeczywiście, było coś takiego.

Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. Musiałam wtedy wyglądać na naprawdę rozpieszczoną dziewczynkę, bo nie dosyć, że tupałam nogą, to jeszcze byłam obrażona do końca spotkania.

– Nie – zaprzeczyłam – tym razem z godnością wyjdę ze sklepu, przyjmując swój los. – Jak powiedziałam, tak zrobiłam.

– Nicole – zawołał, podbiegając do mnie. – Możesz wpaść do mnie na kawę. W domu mam kilka rodzajów. Chłopaki, podobnie do ciebie, są wybredni i jeżeli u mnie nocują, nie wypiją rano nic innego jak swoją ulubioną kawę – dodał, widząc mój wzrok, mówiący: a po cholerę ci kilka rodzajów kaw?!

– A jakie masz?

Kevin zamyślił się trochę.

– Nooo, taka zielona, trochę złota... prostokątna.

Zachciało mi się śmiać, gdy usłyszałam, jak stara się opisać opakowanie.

– Jacobs Kronung?

– Tak! Chyba tak się nazywa.

Przez chwilę zastanawiałam się nad ewentualnymi minusami pójścia do mężczyzny na kawę. W zasadzie mam dwa wyjścia: nie pójść do Kevina i źle zacząć dzień albo pójść do Kevina, ale nie mieć pewności, że nic nie zrobi...

– Kurczę, Nicole – zatrzymał się, a kącik jego ust nieznacznie się podniósł – za kogo ty mnie masz? Nie zrobię nic, co wbrew twojej woli. To będzie po prostu spotkanie na kawę. I ewentualnie śniadanie, jeżeli nie jadłaś.

– A striptizerkę do śniadania masz w pakiecie?

Zaśmiał się.

– Zapomnij o tym.

* * *

W niecałe dziesięć minut byliśmy u Kevina. Okazało się, że miał dokładnie tę kawę, którą piję na co dzień.

– Co chcesz na śniadanie? – zawołał z kuchni.

– Cokolwiek! Może być jakiś croissant!

W ciągu pięciu minut miałam przed sobą kawę i śniadanie. Zaciągnęłam się zapachem i trwałam tak przez moment.

– Chyba naprawdę lubisz tę kawę – stwierdził Kevin.

– Uwielbiam. Każdy swój dzień zaczynam w ten sposób.

Klasnął w dłonie.

– To możemy porozmawiać. Przemyślałem wczoraj wszystko – zamilczał na moment, a ja wstrzymałam oddech, bo nie wiedziałam, co chce powiedzieć, ale obawiałam się najgorszego. – Co powinienem... Jak powinienem zachowywać się u twojej rodziny? Masz jakiś określony typ zachowania u mężczyzny?

Odstawiłam croissanta na talerze i przetarłam usta dłonią, czując narastającą złość.

– Określony typ? Ty też uważasz, że mam w głowie jakiś konkretny, wyidealizowany obraz swojego przyszłego faceta? – mówiłam spokojnie, ale nie wiedziałam, kiedy wybuchnę.

– Nicole, nie o to mi chodziło. Nie wzięłaś jakieś znajomego, kolegi do odegrania tej roli, tylko mnie. Pomijając urodę, bo pewnie biję ich wszystkich na głowę, jeżeli o nią chodzi – błysnął zębami w uśmiechu – to wybrałaś mnie, bo pewnie mam jakieś cechy, które spodobają się twojej rodzinie. Więc słucham, jakie to cechy?

– W zasadzie... zachowuj się tak, jak zachowujesz się na spotkaniach biznesowych.

– Serio? Mam być stanowczy, zachowywać poker face?

– Po prostu bądź miły, kulturalny, savoir-vivre i te sprawy...

Klasnął w dłonie i uśmiechnął się szeroko.

– Cały ja! Zawsze taki jestem!

– Akurat. – Roześmiałam się wraz z nim.

– Uważasz, że nie? – spytał nisko, podpierając się na łokciach na stole i patrząc mi w oczy, a ja pokręciłam niepewnie głową. – Skąd wiesz? Tak naprawdę ostatni raz widzieliśmy się... daaaawno temu.

– Noo... w zasadzie nie wiem.

– To może najwyższy czas mnie poznać?

Rozszerzyłam oczy.

– Co?

WiolettaWetter

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1047 słów i 6058 znaków. Tagi: #opowiadanie #romans #nienawiść #fuckboy

1 komentarz

 
  • Olciak

    Kiedy możemy się spodziewać kolejnej części?  :)  <3

    29 lip 2018