Niełatwa miłość cz.16 ostatnia

Obudziłam się w białym pomieszczeniu patrząc w sufit. Wszędzie niemiłe białe światło jarzeniówek. Natychmiast ogarnął mnie strach! Gdzie ja jestem, co się stało?! Nie mogłam się ruszyć, wszystko mnie bolało. Chciałam się odezwać ale nie mogłam, zaczęłam wydawać z siebie piski, jęki, wrzaski tak aby ktoś do mnie przyszedł! Po chwili ujrzałam kobietę w białym kitlu i zrozumiałam, że jestem w szpitalu.
-Proszę się nie ruszać, zaraz przyjdzie lekarz!
A ja leżałam, chcąc coś powiedzieć serce mi pękało bo co z Mateuszem, Pauliną i jej chłopakiem?
Nagle usłyszałam męski spokojny i ciepłu głos:
-Pani Maju, proszę się uspokoić. Brała Pani udział w wypadku samochodowym.
z wielkim bólem zaczęłam szeptać:
-Co z Mateuszem?
-Od wypadku minął tydzień, utrzymywaliśmy Panią w śpiączce farmakologicznej, by pani stan był stabilny. Ma Pni złamaną lewą rękę oraz żebra, przeprowadziliśmy operacje i teraz może Pani wracać do zdrowia.
-Ale co z moim chłopakiem.
-Tych informacji nie mogę udzielić, rodzina zabroniła. Przepraszam.
-Ale to jest mój chłopak- łzy napłynęły mi do oczu tak, że nie widziałam już kto przede mną stoi.
Lekarz wyszedł a ja cierpiałam, nie z powodu bólu fizycznego ale psychicznego. Co się dzieje z Mateuszem? Co z Pauliną i jej chłopakiem? Te pytania wirowały mi w głowie.
-Maja?
Usłyszałam głos mojej przyjaciółki:  
-Paulina, co się stało?! Lekarz nic mi nie chciał powiedzieć!
-Ja... Nie wiem jak i to mam powiedzieć... Był wypadek, mieliśmy jechać na tą przeklętą dyskotekę, Ty i Mateusz pojechaliście jedną taksówką a ja z Romkiem drugą, za wami. Wasz kierowca stracił panowanie...- Paulina zaczęła płakać... głos jej zamilkł a ja czułam, że najgorsze dopiero przede mną!
-Proszę powiedz, że jemu nic nie jest, błagam, powiedz że Mateusz jest cały i...
- Maju Mateusz nie przeżył wypadku... On doznał takich obrażeń... Lekarze byli bezsilni.

Umarłam!

Czy moja śmierć była bolesna? To ostatnie co czułam, teraz nie czuję nic.  

_____________________________________

Patrzę w morze, wpatruje się w nie jakbym na niego czekała, czekała jak żona na marynarza. Z nadzieje, że gdy wróci to przytuli, opowie co się działo, spowoduje, że znowu poczuje.
Ale ja już nie poczuje nic.  
Jego rodzina mnie nienawidzi. Obwijaną mnie za jego śmierć. I słusznie, bo to ja go zabiłam. Czy da się żyć z takim czynem? Gdybym mogła wpakowałabym siebie do więzienia - a tak mogę tylko patrzeć w morze.  
Budzę się w nocy z krzykiem, wołam go przez sen i gdy się przebudzę. Ale go już nie ma i nigdy nie będzie.  

Umarłam za życia, czasem czytam to i przypominam sobie jak było pięknie, jakie mieliśmy błahe problemy, wracam myślami to dni które stają się już wyblakłe.  

Czy kiedyś zapomnę? Nigdy nie zapomnę, nie zapomnę że straciłam.

madeline

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 529 słów i 2917 znaków, zaktualizowała 22 kwi 2018.

2 komentarze

 
  • Geniusz

    😥😭😭😭😭😭

    15 maj 2018

  • madeline

    @Geniusz Nie smuć się. Jeszcze kiedyś będzie pięknie 😉

    16 maj 2018

  • agnes1709

    Popraw tytuł, bo Ci z cyklu uciekło. I "ostania", nie "ostatni". :D

    22 kwi 2018