Miłość to tylko obietnica cz. II

Miłość to tylko obietnica cz. IICzłowiek kocha albo nie kocha, i żadna siła na świecie nie ma na to wpływu. Możemy udawać, że kochamy. Możemy przywyknąć do drugiej osoby. Możemy założyć rodzinę, być blisko siebie, bzykać się każdej nocy i każdej nocy szczytować. A mimo to możemy czuć wokół beznadziejną pustkę, wiedzieć, że tego najważniejszego nam brakuje.
     O miłości świadczą czyny, nie słowa, bo miłość to nie tylko uczucie, ale i akt woli.
- Wrócę w niedzielę wieczorem, albo w poniedziałek rano.
     Głos Adama nagle wyrwał mnie z zadumy. Jakbym się ocknęła ze snu, podniosłam na niego wzrok i zrozumiałam, że nie wiem co mówił i, że nie słuchałam go od paru minut.
     - Przepraszam, co mówiłeś?
     - Że wrócę pojutrze wieczorem albo w poniedziałek rano. Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
     - Tylko troszkę się zamyśliłam, oczywiście, że cię słucham.
Siedziałam na sofie w naszym wyremontowanym salonie, a Adam kończył pakować walizkę. Jak sam powiedział, wyjeżdżał na weekend w interesach. Niestety często to robił, i nie wiem czy to dobrze czy źle, ale ja ani razu nie pomyślałam, że może wyjeżdżać w sprawach nie służbowych.
     Patrzyłam na niego, na jego długie i szczupłe ręce. Widziałam jak upycha ostatnie ubrania i z ledwością domyka dużą walizkę.
     Życie polega na tym, żeby człowiek był taki, jaki jest, żeby nie wstydził się chcieć tego, czego chce i marzyć o tym, o czym marzy. Człowiek przed wszystkim musi mieć odwagę być sobą.
     Znalazłam swoją drogę – pomyślałam – Co mam zrobić po odkryciu, że już cię nie kocham? Nienawidzić cię?
     Od dwóch tygodni gardziłam samą sobą, za to co czułam. Nienawidziłam siebie, nie Adama. I wiedziałam, że to mnie zniszczy, bo skoro jest we mnie miejsce na nienawiść, to znajdzie się też miejsce i na zło.
Niecałe dwa tygodnie temu, w niedzielny poranek po wieczorze spędzonym z przyjaciółkami, zrozumiałam, że coś się zmieniło, że jest źle i, że będzie jeszcze gorzej. Gdy zobaczyłam Dawida w jego samochodzie, tym samym którym wiózł mnie w nocy, poczułam gniew. Wściekła podeszłam do auta i kazałam mu wysiąść.
     - Po co tutaj przyjechałeś?! – wykrzyczałam.
     Dawid nie odpowiadał.
     - Mów! – znowu krzyknęłam i uderzyłam go otwartą dłonią w policzek.
     Odskoczył ode mnie przestraszony i złapał się za twarz. Spojrzał na mnie zaskoczony. Nie widziałam wyrazu swojej twarzy, ale wiedziałam co mógł na niej zauważyć.
     - Przyjechałem tu dla ciebie – w końcu odpowiedział.  
     - Nie chcę cię tu, nie rozumiesz? Odjedź stąd i nigdy nie wracaj. Jasne?
     Podszedł blisko mnie i spojrzał mi w oczy. Nie wytrzymałam jego spojrzenia i uciekłam wzrokiem w bok.
     Dawid uśmiechnął się triumfalnie i powiedział:
     - Twoje ciało i spojrzenie mówią zupełnie co innego.
     Zdołałam znowu na niego spojrzeć. Kiedy on mnie przejrzał? Czy czuł to samo co ja, czy wiedział o tym od początku? Czy nie umiałam ukryć tego pożądania tak samo jak on? Nie byłam pewna.
     Ze łzami w oczach, patrząc prosto na niego powiedziałam:
     - Proszę cię, odejdź stąd i nigdy nie wracaj.
     Nie dałam mu szansy na odpowiedź, odwróciłam się na pięcie i odbiegłam swoją standardową trasą treningową.
Dwa tygodnie to niewiele czasu. Przez te paręnaście dni prawie bez przerwy myślałam o tamtym weekendzie i o tym co powiedziałam na koniec. Z biegiem czasu coraz bardziej wątpiłam w to czy naprawdę nie chcę go więcej widzieć. To nieprawda, że czas leczy rany i zaciera ślady. Może tylko łagodzi przykrywając wszystko innymi przeżyciami i zdarzeniami. To co kiedyś bolało i gryzło nas od środka, w każdej chwili gotowe jest dopaść nas na nowo. Nie trzeba wiele, żeby przywołać to co siedzi w nas głęboko. Wystarczy samotny wieczór i trochę alkoholu.
Adam wyszedł z mieszkania żegnając się ze mną cmoknięciem w policzek. Boże, jakbyśmy byli trzydzieści lat po ślubie.  
     Przede mną były trzy dni, które miałam spędzić w samotności. Pierwszego dnia postanowiłam oglądać stare filmy o miłości i pić wino. Był piątek, wyjątkowo dziś nie musiałam iść do pracy. Siedząc na kanapie spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Nie było jeszcze dziesiątej rano. W dupie to mam – pomyślałam i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam z szafki duży kieliszek i białe, wytrawne wino. Wróciłam do salonu i włączyłam laptopa. Szybko przejrzałam swoją kolekcję filmów i zatrzymałam się na dobrze znanym mi tytule. „Śniadanie u Tiffany’ego”. Klasyka, to będzie dobre na początek.
Po trzech obejrzanych filmach i dwóch wypitych butelkach wina, znudziło mi się to co robiłam. Wstałam z sofy i poczułam, że kręci mi się głowie. Chyba znowu za dużo wypiłam – pomyślałam. Z powrotem usiadłam i położyłam nogi na niskim stoliku. Poczułam się tak bardzo samotna i zaniedbana, że w jednym momencie zebrało mi się na płacz. Nie będę znowu ryczała, nie jestem taka słaba. Pod wpływem impulsu dotknęłam prawą dłonią swoich piersi. Czułam jakie są jędrne, sterczące sutki tak bardzo domagały się pieszczot. Przesunęłam dłoń niżej, na brzuch i potem między uda, na krocze. Czułam drzemiący płomień namiętności. Boże, jaka jestem spragniona. Przez cienki materiał legginsów, środkowym palcem zaczęłam lekko masować swój owoc kobiecości. Jednak przestałam to robić już po paru sekundach.  
     - Nie upadnę aż tak nisko – powiedziałam na głos.
     Zerwałam się na równe nogi i z kieliszkiem w ręku podeszłam do dużego kuchennego okna. Wypiłam zawartość kieliszka jednym haustem i zapatrzyłam się w krajobraz za oknem. Było piękne letnie popołudnie.
Z myśli wyrwał mnie dzwonek mojego smartphone ‘a. W jednej sekundzie moje serce zaczęło bić jak szalone, poczułam nagły przypływ adrenaliny. Czym prędzej pobiegłam z powrotem do salonu i spojrzałam na wyświetlacz telefonu.
     Dzwonił Adam.
     Podniosłam telefon i westchnęłam głośno. Po chwili namysłu postanowiłam nie odbierać, więc tylko wyciszyłam dźwięki.
     Czego tak naprawdę się spodziewałam? Przecież on nawet nie ma mojego numeru telefonu. Przecież nawet nie wie jak się nazywam. W tej samej chwili uświadomiłam sobie, że tak samo ja nie wiem jak nazywa się on.
Nie wiem co było przyczyną mojego kolejnego posunięcia. Być może był to efekt wypitego wina, a może to tylko ta beznadziejna samotność.
     Wzięłam telefon do ręki i w wyszukiwarce wpisałam hasło „Dawid usługi stolarskie”.
     Wyświetliło się mnóstwo linków, a ja nie miałam nic innego do roboty więc zaczęłam przeglądać strony. Okazało się, że w mieście jest sporo Dawidów robiących meble. Zrozumiałam, że google nie wystarczy więc połączyłam to z Facebookiem. Gdy znalazłam jakiegoś Dawida, który ogłaszał w sieci swoje usługi to wpisywałam jego pełną godność w wyszukiwarce Facebooka.
     Trafiłam przy piątej próbie. Moim oczom ukazał się profil mężczyzny, który przed dwoma tygodniami odwoził mnie do domu. Szybko przejrzałam informacje o jego osobie. Rok starszy ode mnie. Ukończył jakąś marną zawodówkę. Brak wyższego wykształcenia. Praca: własna działalność. Status związku: wolny.
     Ostatnia informacja wywołała na mojej twarzy uśmiech. Dlaczego tak mnie to ucieszyło – pomyślałam.
     Później przeszłam do zdjęć.
Nie miał ich zbyt wiele. Kilka zdjęć z jakiejś górskiej wycieczki, parę zdjęć jakiegoś dużego psa (prawdopodobnie jego) i dwa zdjęcia, dużego piętrowego domu. Żadnych kobiet. Wróciłam do zdjęcia profilowego i powiększyłam na cały ekran. Dlaczego taki przystojny i męski mężczyzna jest sam? Spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie i po raz kolejny stwierdziłam, że jest ideałem męskiej urody. Nagle wyobraziłam sobie, że zdejmuję z niego obcisły podkoszulek i przytulam się do umięśnionego torsu. Znowu poczułam podniecenie i twardniejące sutki pod luźną bluzką.
     - Ty pijana idiotko – znowu skarciłam samą siebie.
Pod wpływem impulsu napisałam SMS-a pod numer Dawida, który miał wpisany w swoim profilu. Napisałam tylko jedno słowo. „Przyjedź”. To wszystko. Chyba byłam naprawdę pijana, bo na trzeźwo nigdy bym tego nie zrobiła. Roześmiałam się głupio, rzuciłam telefon na stolik i głośno powiedziałam:
     - W dupie to mam, przecież on nie ma mojego numeru, nie wie, że to ja.
     Później oparłam głowę o poduszkę i zasnęłam.
Obudziłam się nagle i podniosłam przestraszona. Pierwsze co sobie uświadomiłam to, że za oknem zapadał zmierzch, więc musiałam spać kilka godzin. W głowie mnie ćmiło, pomasowałam dłońmi bolące skronie i starałam się zrozumieć co tak nagle mnie obudziło. W kolejnej sekundzie już wiedziałam. Do moich uszu dobiegał przeszywający dzwonek domofonu. Co do cholery? – pomyślałam i podbiegłam do urządzenia. Było wyposażone w kamerkę więc mogłam zobaczyć kto stał pod klatką.
     Dawid.
     - O kurwa! – krzyknęłam – Jak on się tutaj znalazł?!
     Byłam totalnie spanikowana, wpatrywałam się w mały ekranik nie wiedząc co mam zrobić.
     - Ty idiotko przecież sama do niego pisałaś! Kurwa i co ja mam teraz zrobić? Mam go tutaj wpuścić? Przecież on nie może tutaj wejść!
     Podbiegłam do kuchennego okna, chcąc zobaczyć go z góry. Niestety widziałam tylko ulicę i zaparkowanego przy chodniku zielonego forda focusa. Biegiem wróciłam do domofonu i nacisnęłam przycisk otwierający dolne drzwi. Boże co ja robię? – pomyślałam i spojrzałam w lustro – I jak ja wyglądam?!
     Drogę do łazienki znowu pokonałam biegiem, ale czasu starczyło mi tylko na umycie zębów, bo gdy płukałam usta to usłyszałam lekkie pukanie do drzwi. Ciekawe czemu ze wszystkich innych czynności wybrałam właśnie umycie uzębienia.
W momencie otwierania drzwi zrozumiałam, że kiedy zakochujemy się od pierwszego wejrzenia, chociaż rozsądek nam podpowiada, że to pomyłka to wtedy zaczynamy walczyć z tym uczuciem – tak naprawdę wcale nie chcąc zwyciężyć.
     - Co ty tutaj robisz? – zapytałam gdy w końcu spotkaliśmy się wzrokiem.
     - Przecież sama do mnie pisałaś żebym przyjechał.
     - Wcale tego nie chciałam – szybko odpowiedziałam i od razu zdałam sobie sprawę z tego jak głupia była moja odpowiedź. Przecież mogłam temu zaprzeczyć, powiedzieć, że to nie ja pisałam.
     - To dlaczego napisałaś?
     - To nie tak, ja tylko…
     - Jesteś pijana? – przerwał mi pytaniem i spojrzał na mnie marszcząc czoło.
     - Nie, dlaczego – szybko odpowiedziałam nie wiedząc czy jest to prawda. Kilka godzin snu przyniosło ulgę dla mojego organizmu, lecz nie wystarczyło bym całkiem wytrzeźwiała.
     Dawid podszedł do mnie bliżej i położył dłoń na moim przedramieniu. Mimo ciepłego letniego wieczoru był ubrany w ciemne jeansy, do tego biały obcisły T-shirt, który uwidaczniał jego wysportowaną sylwetkę. Jego dotyk dosłownie parzył moją skórę, drgnęłam, poczułam się tak jakby nagle uderzył we mnie piorun.
     Ze zdziwieniem spojrzałam na niego, a on zapytał:
     - Gdzie jest twój mąż?
     - Wyjechał – szybko odpowiedziałam, odwróciłam się i poszłam w stronę kuchni.
     Kiedy byłam już w bezpiecznej, kilkumetrowej odległości od niego to powiedziałam:
     - Możesz już teraz stąd wyjść?
     - Nie.
     - Dlaczego? – odpowiedziałam już w progu kuchni, ale nie czekając na odpowiedź weszłam do środka, oprałam się plecami o blat i czekałam.
     Po chwili w drzwiach stanął Dawid i w końcu odpowiedział:
     - Bo od dwóch tygodni nie mogę przestać o tobie myśleć.
     Zamknęłam oczy, zawirowało mi w głowie, poczułam się jak po nagłym zażyciu narkotyku. Boże, a więc jednak! – pomyślałam.  
     Zaczął powoli iść w moją stronę i mówił dalej:
     - Czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? Ja też nie. Natomiast wierzę w silne, więcej niż fizyczne zauroczenie od pierwszego wejrzenia. Wierzę, że raz, może czasem dwa razy w życiu, poznajemy kogoś i czujemy do niego silny, nieodparty pociąg, silniejszy od przyciągania magnetycznego. Tak było z tobą, Olga.
     Czułam, że nie muszę nic mówić. Wiedział. Nigdy nie wierzyłam, że spotkam kogoś, kto znałby mnie tak dobrze. I znowu poczułam to znajome pożądanie.
     W końcu stanął przede mną i przytulił mnie niezdarnie.
     - Dawid…
     Położył palec na moich ustach.
     - Nic nie mów. Trwaj tak przytulona do mnie, nie ruszaj się. Pocałuj mnie.
     Wiedziałam, że protestowanie byłoby daremne. Dawid pochylił głowę i pocałował mnie w usta. Odwzajemniłam pocałunek i poczułam się jakbym spadała z ogromnej wysokości, jakby świat zatrzymał się na ten jeden moment. Tak wiele emocji kotłowało się we mnie.
     Stanęłam na palcach i objęłam go za szyję. Przywarłam do niego całym ciałem i wsunęłam mu język głęboko w usta. Jakie dziwne jest to, że w momencie przeżywania takiej rozkoszy, zrozumiałam, że umycie zębów było świetnym posunięciem. Reszta zbliżenia była jakby snem bądź odległą iluzją.
*
Dawid nagle odsuwa się ode mnie. Paraliżuje mnie swoim wzrokiem, który zawiera tak wiele uczuć. Zagryzam wargę patrząc
na niego niewinnie. Jego dłonie spoczywają na moich biodrach i po chwili przesuwają się na pośladki, które ściska. Cichutko pojękuje, moje ciało wie czego pragnę, nie zważa na to co podpowiada rozum.
     - Złap mnie za szyję.
     Dawid schyla się, a ja spełniam jego polecenie. Chwyta mnie mocno za pośladki i podnosi ku górze, usadawiając na blacie.
     - Rozchyl szerzej nogi – to jego kolejna prośba, którą od razu spełniam.
     Puszcza mnie i gładzi delikatnie dłonią po policzku, po chwili znów zatapia się w moich ustach, które go pragnęły, kiedy tylko się pojawił w progu mieszkania. Całuje mnie coraz pewniej i mocniej, jest tak blisko mnie, że bez problemu sięgam do jego rozporka. Przez materiał spodni czuje jaki już jest twardy, wiem, że nie jestem w stanie oprzeć się temu pragnieniu. Dawid stara się ściągnąć moje legginsy, ale muszę mu w tym pomóc lekko unosząc tyłek z blatu. W końcu udaje mu się to zrobić i nagle jestem goła od pasa w dół. Pewnym ruchem ściąga moją cienką bluzeczkę i w tym momencie już nie mam nic do ukrycia. Znów sięgam rękoma do jego spodni, ale on sam je zdejmuje. Stoi przede mną z erekcją, a ja patrzę zafascynowana.
     Dawid zaczyna kciukiem drażnić moją łechtaczkę, po czym wkłada w nią dwa palce, którymi powolnie porusza. Nie spodziewam się tego, więc jęczę zachwycona. Dawid wyciąga palce z mojej szparki i oblizuje, patrząc ciągle w moje oczy. Nagle klęka przede mną i rozpoczyna cudowną grę swoim zwinnym językiem. Krzyczę jak oparzona, zbyt długo nikt nie robił ze mną takich rzeczy, wiem, że to nie może długo potrwać. Kiedy jestem już bliska orgazmu, ciągnę go za włosy i odpycham od siebie. Czuję nagły przypływ gniewu. Zeskakuję z blatu, uderzam go w twarz i krzyczę, żeby przestał. On przestaje. Ja biegnę w kierunku drzwi, ale zatrzymuje się po paru krokach, odwracam się do niego i znowu krzyczę pytając, dlaczego, u diabła, przestał.
     Kiedy oboje zaczynamy się śmiać, Dawid podbiega do mnie, bierze na ręce i zanosi do salonu. Stawia mnie przed sofą i popycha lekko. Ja układam się na brzuchu z wypiętym tyłkiem. Nagle wchodzi we mnie, jestem tak podniecona, że przestaje się przejmować krzykami, które wydobywają się z mojego gardła. Każde pchnięcie powoduje coraz większe podniecenie, soki spływają po moich udach. Jego wielki członek penetruje mnie, a ja czuję, że orgazm zbliża się wielkimi krokami.
     - Zaraz dojdę – mówię.
     - Ja też…
     Pochłaniam go całego, a jego ruchy stają się coraz szybsze. Eksploduję w momencie, gdy wpycha go po raz ostatni. Moje ciało sztywnieje, czuję na swoich plecach jego spermę.
     Dawid opada na mnie nie zważając na swoje nasienie znajdujące się na mojej skórze.
     - Będziemy tego żałować? – nagle pytam.
     - Nie wiem.
*
Tak właśnie rozpoczął się nasz wspólny weekend. Nasz cudowny weekend. Później wiele razy się zastanawiałam czy ten czas nie był tylko snem. Takim snem w którym spełniają się nasze marzenia, a marzenia potrafią być niebezpieczną rzeczą. Ludzie mówią, że jeśli marzenia zaczynają się spełniać, to trzeba uważać. Bo wkrótce czeka nas bolesne rozczarowanie.
     Nie można mieć w życiu wszystkiego, ale trzeba do tego dążyć, bo szczęście to nie cel, ale styl życia.
     Pierwszą noc spędziliśmy u mnie.
*
Dawid leży w sypialni, na moim małżeńskim łożu. Bez spodni, bez koszulki całkiem nagi. Ja stoję przed nim również nagusieńka. Jestem mokra, pragnę go, chcę poczuć jak wypełnia mnie po brzegi. On ruchem głowy wskazuje na swojego nabrzmiałego z podniecenia penisa i mówi słodko:
     - Usiądź na mnie, proszę…
     Tak właśnie robię. Poddaje się całkowicie jego poleceniom. Siadam na niego okrakiem, nadziewając się na dużego, sztywnego członka. Robię to co on chce, jeżdżę na nim, jak niewyżyta seksualnie nimfomanka. Dawid ssie moje twarde sutki, a dłonią przytrzymuje moje pośladki. Ściany tego pokoju od dawna nie słyszały takich odgłosów rozkoszy. Dźwięki przybierają na sile gdy Dawid wsadza mi palec w drugą dziurkę. Tego jest dla mnie za wiele, odlatuję gdzieś daleko, szczytuję wyginając swoje ciało w łuk. Dawid w ostatniej chwili łapie mnie za boki i podnosi do góry. Sperma tryska wysoko i spada na jego uda i brzuch. Pod wpływem impulsu pochylam się i zlizuję z niego efekt naszej rozkoszy.
*
Drugiego dnia rano, pojechaliśmy do jego domu.
     Gdy stanęliśmy przed piętrowym budynkiem, doszłam do wniosku, że jest to ten sam dom, który widziałam na zdjęciach na facebooku.
     - Sam go wybudowałeś? – spytałam
     - Nie, głupku – roześmiał się – Nie jestem murarzem tylko stolarzem. Ja go sam urządziłem. Chodź, zajrzysz do środka. – Złapał mnie za rękę i podbiegliśmy do drzwi wejściowych.
     Śmiałam się jak jakaś głupia nastolatka, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Od chwili, kiedy się obudziłam, zastanawiałam się kiedy ostatni raz byłam taka szczęśliwa. Kiedy ostatni raz budziłam się z uśmiechem na twarzy.
     Przez świat idziemy samotnie, ale jeśli mamy szczęście to przez jedną chwilę należymy do kogoś i ta jedna chwila pozwala nam przetrwać całe życie wypełnione samotnością, które mamy przed sobą.
Dom Dawida był naprawdę piękny, duży, z wielkim salonem i kuchnią na parterze. Pokoje były na górnym piętrze. Znajdował się już za miastem, był oddalony o kilkaset metrów od innych domów, więc panował tutaj cudowny spokój, za jakim od dawna tęskniłam.
*
Stoję naprzeciwko Dawida w jego ogrodzie za domem. On właśnie tłumaczy mi jakie krzewy udało mu się tu wyhodować. Jego słowa ledwo do mnie docierają. Patrzę na niego i wiem co zaraz zrobię. Jeszcze tego z nim nie robiłam. Oboje doskonale o tym wiemy. W łóżku wydawał mi tyle poleceń, ale o to jeszcze nie poprosił. Klękam przed nim, a na jego twarzy wcale nie dostrzegam zdziwienia, bo po prostu go tam nie ma. Rozpinam guzik jego krótkich spodenek, a one same spadają mu aż do kostek. Dotykam go przez materiał bokserek. Już jest bardzo twardy, a ja zastanawiam się jakim cudem można się tak szybko podniecić. Przysuwam się jeszcze bliżej, wdycham jego zapach. Obiema rękami ściągam jego bieliznę szybkim ruchem. Tak szybkim, że jego penis wyskakując z bokserek uderza mnie w twarz. Dawid wybucha śmiechem. Ja też, a potem nagle biorę go do buzi. Mój kochanek głęboko wzdycha. Ruszam szybko głową w tył i w przód. On łapie tył mojej głowy i mocno dociska. Wsunął się we mnie cały, czuję, że mam go w gardle. Zaczyna brakować mi powietrza, ale nie krztuszę się. Jest to bardzo trudne, ale udaje mi się podnieść wzrok i spojrzeć na niego. Rozkosz jaką ma na twarzy jest nie do opisania. Dawid nie jest sadystą, więc w końcu wyciąga go z moich ust, a ja łapię spazmatycznie powietrze. Jego penis jest cały w mojej ślinie, oplatam na nim szczupłe palce i wykonuję kilka posuwistych ruchów, by za moment znów wziąć go do ust. Tym razem moja głowa porusza się jeszcze szybciej. Ciało Dawida zaczyna drżeć, wiem, że jest to sygnał nadchodzącego orgazmu. W końcu sam go wyciąga, bierze do ręki i nakierowuje na moją twarz. Wiem co zaraz nastąpi, więc zamykam oczy i otwieram buzię. Dawid głośno wypuszcza powietrze. Pierwsza salwa ląduje na moim czole i nosie. Druga trafia do celu, prosto w moje otwarte usta. Trzecia i czwarta spoczywa na policzkach. Jego oddech się uspokaja, patrzy na mnie i wiem co widzi. Na całej twarzy mam jego spermę, a tą jej część, która trafiła do środka właśnie połykam.
     Jak to możliwe, że na mojej twarzy znajduje się uśmiech zadowolenia? Przecież wyglądam teraz jak dziwka albo aktorka z taniego pornosa. Odpowiedź na to pytanie znajduję już po chwili zastanowienia.
     Po prostu zapomniałam jak smakuje seks i jak bardzo za nim tęskniłam.
*
Kiedy późną nocą leżeliśmy w dużym łóżku Dawida, starałam się nie myśleć co stanie się w poniedziałek. Próbowałam nie zastanawiać się nad skutkami tych cudownych dni.
     Delikatnie wysunęłam się z jego objęć, podparłam na łokciu i przyjrzałam mu się. Blask księżyca wpadał przez niezasłonięte okno i spoczywał na twarzy Dawida. Co w nim tak bardzo mnie pociąga? Przyjrzałam mu się dokładnie i stwierdziłam, że ma bardzo niespotykaną urodę. Jest zabójczo przystojny, ale ma ostre rysy twarzy. Zupełnie inny typ faceta. Czy to wciąż jest tylko zauroczenie? Czy może już coś więcej. Ile czasu potrzebuje człowiek by w kimś się zakochać? I dlaczego, do jasnej cholery, to kto zostaje przypisany nam do kochania to loteria?
     Miałam ochotę go pocałować, ale bałam się, że go obudzę. Położyłam się kładąc mu głowę na ramieniu, a dłoń na nagim torsie.
Następnego dnia Dawid postanowił zabrać mnie na małą wycieczkę.
     - Pójdziemy pieszo – powiedział. – To całkiem niedaleko.
     - Gdzie mnie zabierasz?
     - Zobaczysz, to niespodzianka.
Nie zabrałam ze sobą wiele ubrań, ale na szczęście w małej torbie, którą ze sobą wzięłam, znalazłam ulubioną letnią, zwiewną sukienkę. Była krótka, ledwo zakrywała mi tyłek. Wiedziałam, że mu się spodobam. I nie myliłam się, bo gdy mnie zobaczył, otworzył szeroko usta ze zdumienia.  
     Uśmiechnęłam się głupio, jakbym miała paręnaście lat. Dawid wciąż pod wrażeniem mojego widoku wyjąkał, że możemy już wyruszać.
     Szliśmy przez las, a później polną drogą. Przez całą wędrówkę Dawid trzymał mnie za rękę. Rozmawialiśmy, ani na chwilę nie zapadła cisza. Mówiliśmy o tym co było i co jest. Jednak żadne z nas nie wspomniało o tym co jest przed nami. Taka dziwna, niepisana zasada. Chcieliśmy żyć obecną chwilą, nie męczyć się wyrzutami sumienia. Nie wiedzieliśmy co spotka nas w najbliższej przyszłości. Jedyne, co było dla nas ważne, to żyć pełnią życia tu i teraz.
     W pewnym momencie, gdy spojrzałam przed siebie, ujrzałam piękny widok. Przed nami było jezioro, z taflą wody tak gładką, że można było odnieść wrażenie, że jest zamarznięte. Starałam sobie przypomnieć czy kiedykolwiek miałam przed sobą piękniejszy krajobraz. Bezwiednie wydałam z siebie pomruk zaskoczenia.
     - Podoba ci się? – spytał Dawid.
     - Tu jest cudownie. – odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
     Spoglądałam to na niego, to na wodę. Boże, jaki on jest cudowny. Boże, jaka jestem teraz szczęśliwa.
     - Chodź, zejdziemy niżej, na piasek.
     Zbiegliśmy po stromym zboczu.
     Już na plaży, Dawid wziął mnie na ręce i zaczął się kręcić dookoła. Piszczałam jak szalona, tak bardzo go to rozśmieszyło, że wybuchnął głośnym śmiechem.
     - Proszę, przestań już! – wykrzyczałam śmiejąc się.
     Zrobił jeszcze dwa obroty i postawił mnie na ziemi. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Nie wiem czy kręciło mi się w głowie z powodu tej zabawy, czy po prostu jego widok tak na mnie działał.
     Złapałam go za policzki i przysunęłam głowę do siebie. Pocałunek, którym go później obdarowałam był jednym z lepszych jakie przeżyłam. Namiętny, niecierpliwy, wyrażający niepohamowane uczucia.
     Czy jeden pocałunek mężczyzny może złamać całe życie kobiety?
     Dawid nie wytrzymał i w końcu wsadził mi ręce pod zwiewną sukienkę. Drgnęłam jak poparzona, dreszcz przeszedł całe moje ciało. Ogień drzemiący w podbrzuszu dał o sobie znać. Złapał koniec mojej sukienki i podciągnął. Uniosłam ręce do góry, tak by ułatwić mu zadanie. Zdjął ją ze mnie. Nagle poczułam się bardzo bezbronna, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Rozejrzałam się dookoła, jednak w pobliżu nie było nikogo. Byliśmy tutaj zupełnie sami. Ciekawiło mnie gdzie on to chce zrobić, już miałam go o to zapytać, gdy nagle opuścił swoje spodnie wraz z bielizną. Potem złapał mnie za pośladki i wziął na ręce z taką lekkością jakbym nic nie ważyła. Jego penis ocierał się o mnie, jęknęłam bezwiednie. Dawid podniósł mnie jeszcze wyżej po to, by zaraz opuścić na swoją twardą męskość. Nabiłam się na niego bez żadnego problemu, byłam już tak mokra, że nie potrzebna była żadna gra wstępna. Nasze ciała idealnie do siebie pasowały, przybraliśmy jakby zaprogramowane ruchy. Podrzucał mnie tak wysoko, że całkiem ze mnie wychodził, jednak bez żadnego problemu opadałam nie niego z powrotem. W chwili ekstazy, w momencie cudownego uniesienia, wbiłam w niego paznokcie lekko raniąc jego plecy. Cicho jęknął, ale musiało mu to sprawić przyjemność, bo sekundę później wysunął się ze mnie i wytrysnął na piasek.
     Oboje byliśmy wyczerpani takim seksem, więc zdyszani położyliśmy się na piasku. Z sekundy na sekundę nasze oddechy uspokajały się, a my leżeliśmy w ciszy. Przytuliłam się do niego dalej nic nie mówiąc. Nie chciałam psuć takiego spokoju i cudownej atmosfery.
Kiedy nagle otworzyłam oczy to nie wiedziałam, czy usnęłam, czy tylko tak głęboko się zamyśliłam. Spojrzałam na niebo i doszłam do wniosku, że to chyba ten pierwszy scenariusz. Słońce znajdowało się zupełnie gdzie indziej niż wcześniej. Cały czas leżałam na torsie Dawida, a on podniósł głowę i spojrzał na mnie.
     - Długo spałam?
     - Trochę – odpowiedział – Tak słodko wyglądasz gdy śpisz, że nie chciałem cię budzić.     
     - Wracamy? Zrobiłam się głodna.
     - Jeszcze nie. Chcę pokazać ci coś jeszcze.
     - Tak? Kolejna niespodzianka?
     Dziewczęcy uśmiech zagościł na mojej twarzy.
     - Tak.
     Wstaliśmy i Dawid poprowadził mnie nad brzeg jeziora. Dopiero teraz zauważyłam małą łódkę, która była przycumowana do starego pomostu.
     - Jest twoja? – spytałam.
     - Nie, ale znam właściciela. Na pewno się nie obrazi kiedy ją wypożyczymy.
     - Jezu, czy ty masz jakiekolwiek wady?
     Nie odpowiedział, tylko roześmiał się odchylając głowę do tyłu.
Odpłynęliśmy jakieś dwieście metrów od brzegu. Dawid wiosłował mocnymi, pewnymi ruchami ramion. Miał koszulę rozpiętą do połowy klatki piersiowej. Wieczorne promienie słońca padały na jego twarz. Nic nie mówiłam, tylko podziwiałam ten widok.
     I to właśnie wtedy, gdy w tej pięknej scenerii spojrzałam mu głęboko w oczy, uświadomiłam sobie, że jestem w nim zakochana. Tak, kocham go – mówiłam do siebie w myślach – Jestem w nim idiotycznie zakochana i nie potrafię dalej oszukiwać samą siebie. Dotarło do mnie, że miłość to ten moment, kiedy serce nagle zaczyna rwać się na strzępy. Bo miłość jest jak wiatr, nie można jej ujrzeć, lecz jedynie można ją poczuć.
Jednak stare bajki mówią prawdę: jeśli człowiek dobija targu z diabłem, w końcu przychodzi mu zapłacić więcej, niż myślał. Jeśli człowiek chce zaznać miłości, musi być przygotowany na ból. Jedno nie istnieje bez drugiego. Chcesz śmiechu, spodziewaj się łez.
     Gdy byliśmy już na brzegu i Dawid cumował łódkę do pomostu, odezwał się mój telefon.
     Dźwięk przychodzącego smsa.
     Nie miałam gdzie schować telefonu, więc przez cały dzień znajdował się u Dawida w kieszeni.  
     Wyjął go i podał mi nie patrząc na niego.
     Odblokowałam ekran i zmartwiałam. To była wiadomość od Adama.
     „Wracam wcześniej, chyba uda mi się być przed nocą”.
     Nagle całe szczęście, w którym żyłam uszło ze mnie jak powietrze z przebitego materaca. Dawid patrzał na mnie czekając aż coś powiem.
     Nie wiedziałam czego ode mnie oczekuje i co mam mu powiedzieć, w końcu tylko wyszeptałam:
     - Muszę już wracać do domu.
     Bałam się na niego spojrzeć, odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę zbocza po którym niedawno schodziliśmy.
     - I co teraz będzie? – zapytał głośno.
     Nie odpowiedziałam, dalej szłam przed siebie.
     - Olga, zaczekaj!
     Podbiegł do mnie, złapał za ramiona i obrócił w swoją stronę.
     Nie patrzałam na niego, miałam spuszczoną głowę i wiedziałam, że za moment się rozpłaczę. Delikatnie złapał mnie za brodę i uniósł moją twarz do góry. Zauważył łzy spływające po moich policzkach. Czułam, że nie chcę podnosić powiek, nie chcę spojrzeć na niego. Wiedziałam, że w jego oczach jest ten sam, nieskończony ból.
     - Nie odchodź, proszę. – powiedział.
     - Muszę – odpowiedziałam przez łzy – Mam swoje życie, męża, dom, pracę. Życie z tobą byłoby cudowne. Wiem o tym już teraz, ale nasze szczęście będzie zbyt drogo kosztować. To się nie może udać.
     Chciałam mu się wyrwać, ale trzymał mnie zbyt mocno.
     - Posłuchaj mnie chwilę. – Wziął w dłonie moją twarz i przysunął się blisko – Kocham cię, rozumiesz? Kocham. Chcę budzić się przy tobie każdego ranka i zasypiać przy tobie każdej nocy. Chcę się tobą opiekować, wielbić cię i kochać tak, jak żaden inny mężczyzna. Chcę cię rozpieszczać. Każdy mój pocałunek, dotyk, każda moja myśl należy do ciebie. Przy mnie będziesz szczęśliwa. Każdego dnia będę cię uszczęśliwiał.
     Kiedy skończył mówić, ja zaczęłam głośno szlochać, nie mogłam z siebie nic wykrztusić. Dawid czekał aż się uspokoję. Przetarłam dłonią twarz i w końcu zdołałam powiedzieć:
     - Wiem i tak bardzo pragnę takiego życia, ale mimo wszystko nie mogę. Przepraszam cię, chyba lepiej by było gdybyśmy w ogóle nigdy się nie spotkali.
     Puścił mnie, ręce opadły mu wzdłuż boków ciała. Zrozumiał, że przegrał. Nic nie powiedział, a ja odwróciłam się na pięcie i odeszłam bardzo szybkim krokiem. Spodziewałam się, że zacznie mnie wołać, ale nic takiego się nie zdarzyło. Pozwolił mi odejść.
Całą drogę do domu Dawida głośno płakałam. Gdy już znalazłam się na miejscu, to od razu wsiadłam do swojego samochodu. Na szczęście przyjechaliśmy dwoma autami. Nie wiem czemu, może podświadomie wiedziałam, że będę wracać już sama.
     Nie wzięłam tych paru rzeczy, które zabrałam ze sobą. Odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę miasta.
Smutek to najdziwniejsze z uczuć, czyni nas bezradnymi. Doskonale wiedziałam, że dzielimy przecież ten sam ból. Tak się dzieje, gdy ludzie stają się jednością, od tej pory dzielą się nie tylko miłością, ale także smutkiem i rozpaczą.
Nie zdążyłam wrócić przed powrotem Adama. Już pod blokiem zauważyłam jego samochód. Zaklęłam w myślach. Co ja mu teraz powiem? Jak głupią wymówkę mam mu podsunąć? Nie wiedziałam jak spojrzę mu w oczy.
Cicho weszłam do mieszkania i od razu zobaczyłam go siedzącego w salonie. Usłyszał, że wróciłam, ale w żaden sposób nie zareagował.
     Coś jest nie w porządku. – pomyślałam.
     - Cześć, już jestem. Ty też szybko wróciłeś. – starałam się żeby mój głos brzmiał jak najbardziej naturalnie.
     Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek. Adam wciąż na mnie nie patrzał, jego wzrok był utkwiony w jakimś punkcie za oknem.
     - Gdzie byłaś? – spytał w końcu.
     - Z przyjaciółkami na mieście. – tę wymówkę wymyśliłam wchodząc po schodach.
     - Tak?
     O nie! – pomyślałam – On wie.
     Bałam się. Bałam się tego co powie i co zrobi. Wiedział wszystko, czy tylko się domyślał?
     W końcu spojrzał na mnie. Nie wytrzymałam jego spojrzenia i uciekłam wzrokiem w bok.  
     - To może wyjaśnisz mi co to jest? – powiedział i zza pleców wyciągnął męskie bokserki. Jęknęłam przestraszona nic nie mówiąc. – To nie jest moja bielizna.
     Myślałam, że ze wstydu zapadnę się do ziemię. Jak to możliwe, że wpadłam przez taką głupotę? Skąd on to wziął? Dlaczego bielizna Dawida tutaj została? Przecież nie miał ubrań na zmianę, musiał wyjść ode mnie bez gaci. Dlaczego?
     W następnej sekundzie już zrozumiałam. On to zrobił specjalnie, celowo to zostawił. Chciał żeby Adam się dowiedział, chciał żeby odkrył prawdę i kopnął mnie w tyłek.
     - Byłaś u niego, prawda?
     Głupio byłoby dalej kłamać, wszystko było jasne.
     - Tak.
     - Dlaczego, Olga? Już mnie nie kochasz? Nie wystarczam ci? Musiałaś się zeszmacić?
     Pod wpływem emocji uderzyłam go w twarz.
     - Myślisz, że jestem z tego dumna? Że tak łatwo mi to przyszło.
     Nic nie odpowiedział, więc ja mówiłam dalej:
     - Przecież między nami od dawna nie ma namiętności, nie zauważyłeś tego? Zaniedbałeś mnie, traktujesz mnie jak starą żonę. Przecież ty już mnie nawet nie dotykasz.
     Rozpłakałam się i uciekłam do sypialni. Szlochałam, leżąc na łóżku. Że też to musiało się tak skończyć. – pomyślałam z goryczą.
     Po dziesięciu minutach do pokoju wszedł Adam. Usiadł na łóżku obok mnie i zaczął mówić:
     - Wybaczę ci to. Odeślę w niepamięć to co zrobiłaś.
     Spojrzałam na niego zszokowana.
     - Wybaczysz?
     - Tak. I zmienię się, będę zabiegał o twoje względy, rozpieszczał cię i pożądał. Będzie tak samo jak na początku. Tylko proszę cię, nie zostawiaj mnie.
     Usiadłam, dotknęłam dłonią jego policzek i uśmiechnęłam się smutno. Potem wstałam i wyszłam z pokoju.
     - Olga? – zawołał za mną.
Wyszłam na duży balkon. Była piękna, letnia noc. Księżyc stał wysoko, a niebo było bezchmurne.
     Co mam zrobić? Czy liczyłam na to, że on już nie zechce na mnie spojrzeć? Czy to jest ten moment, ta szansa by wszystko mogło zmienić się na lepsze?
     Podeszłam bliżej barierki. Przez chwilę, przez bardzo krótką chwilę miałam ochotę z tym skończyć; skoczyć w dół, żeby dogonić śmierć.
     Ale nie.
     Zacisnęłam ręce na balustradzie i szepnęłam w księżyc:
     - Będę szczęśliwa.
*
Kocham ją, zrozumiałem to już dawno. Wyruszyłbym na drugi koniec świata, żeby wywołać uśmiech na jej twarzy, żeby była szczęśliwa. Przywiązała mnie do siebie na wieczność. Jest moim domem. Sensem mego życia. Zdobycie i utrzymanie jej miłości to mój jedyny cel.
     Zapomniałem, że ona mnie znienawidzi, pomimo tego, że tak bardzo jestem w niej zakochany.
     Bo jestem.
     Tak bardzo.
     Beznadziejnie, bez pamięci. Jeszcze nigdy nie zaznałem takiego uczucia. Wiem co to przerażenie, tchórzostwo, wstyd. Nieobca jest mi nienawiść do samego siebie. Widziałem rzeczy, których nigdy nie zapomnę. Ale nigdy nie zaznałem równie potężnego uczucia. Jestem zrozpaczony i bezradny. Wiem, że będzie jeszcze gorzej, każdy następny dzień będzie gorszy od poprzedniego. Będę pusty i obolały.
     Miłość to tylko obietnica. Doprowadzi mnie do szaleństwa.
Po odejściu Olgi wróciłem do domu. Wiedziałem, że jej mąż szybko odkryje prawdę, przecież sam o to zadbałem. Czułem się jak ostatnie gówno. Gardziłem sobą i wiedziałem, że nigdy nie przestanę.
     Wyciągnąłem flaszkę z lodówki i postanowiłem się upić. Wiem, że alkohol nie rozwiązuje problemów, ale potrzebowałem przestać cierpieć chociaż na moment. Po wypiciu połowy flaszki usnąłem na podłodze owinięty w koc.
Obudziłem się rano. Pierwszą moją myślą było to, że to nie był sen. Naprawdę poznałem cudowną kobietę, zakochałem się w niej i ją straciłem. Nie chciało mi się wstawać, leżałem dalej pod kocem.
     Jednak na dźwięk jadącego samochodu poderwałem się jak poparzony. Mieszkam na odludziu, przecież tu nikt nie jeździ. – pomyślałem.
     Powoli wyszedłem na balkon.
     Pod dom podjechał samochód, a wyszła z niego Olga. Wyjęła z bagażnika dużą walizkę i zaczęła iść w stronę domu.
     Zobaczyła mnie dopiero po chwili.
     Spojrzała na mnie, uśmiechnęła się smutno i wzruszyła ramionami.
     Stała tam i patrzyła wprost na mnie. Byłem zbyt wstrząśnięty, żeby się poruszyć. Czułem jak coś we mnie pęka. Przycisnąłem dłoń do ust, żeby powstrzymać krzyk. Ruszyła dalej. Szybko odwróciłem się, wszedłem do pokoju i zbiegłem na dół. Otworzyłem drzwi i ją ujrzałem. Była ubrana w tę samą sukienkę co wczoraj. Miała łzy w oczach. Podeszła bliżej i mnie objęła.
     - Wszystko w porządku – szepnęła.
     Zamknąłem oczy i wziąłem ją w ramiona. Przez długą chwilę po prostu się przytulaliśmy, nic nie mówiliśmy, nie ruszaliśmy się. Napawaliśmy się swoją bliskością.
Jak wielką zmianę przyniósł jeden dzień – pomyślałem – świat człowieka może zmienić się w jednej chwili.
     - Jestem tutaj – znowu szepnęła.
     Tutaj, przy mnie. Chwilę potrwa, zanim oswoję się z tą myślą. Ale doskonale wiem, że ona tu zostanie. To jej twarz będę widział każdego ranka, kiedy otworzę oczy. Jej głos usłyszę po przebudzeniu. To właśnie na tym polega szczęście. Wiedziałem, że nigdy nie przestanę się z tego cieszyć.

valkan

opublikował opowiadanie w kategorii miłość i erotyczne, użył 7002 słów i 37978 znaków. Tagi: #zdrada #miłość #pożądanie

2 komentarze

 
  • Użytkownik Iga21

    Będzie następna część?

    13 lut 2021

  • Użytkownik valkan

    @Iga21 Ta seria jest już zakończona  ;)

    13 lut 2021

  • Użytkownik Iga21

    @valkan a kiedy następne opowiadanie będzie rozpoczęte? :)

    13 lut 2021

  • Użytkownik valkan

    @Iga21 Jak przyjdzie wena i pomysł  :smile:

    14 lut 2021

  • Użytkownik likeadream

    Piękne. Trochę nierealne ale piękne.

    7 gru 2020