Klątwa miłości cz.7

Chantelle nie pamiętała ile lat już minęło odkąd ostatni raz widziała Heather.  Podczas studiów mieszkały w akademiku, w sąsiednich pokojach. Od razu się ze sobą zaprzyjaźniły i często razem wychodziły na jakieś imprezy czy zakupy. Nadawały na tych samych falach. Niestety, kontakt się urwał, kiedy Heather,  jako jedna ze zdolniejszych studentek wyjechała na stypendium do Francji i już tam została. Zapraszała ją kiedyś na swój ślub, ale Chantelle wtedy absolutnie nie mogła się wyrwać, czego bardzo żałowała. Potem dopadła ich proza życia i nie miały ze sobą styczności,  aż do dzisiejszego dnia. Blondynka uważnie przyjrzała się dawnej koleżance. Wyglądała kwitnąco, jakby czas się dla niej zatrzymał. Nie dało się nie zauważyć wystającego brzuszka. Uśmiechnęła się lekko.  
– Heather, świetnie wyglądasz.
– Ty także – odrzekła brunetka i wpadły sobie w objęcia.  
Przez chwilę się obejmowały jak najbliższe koleżanki; jakby czas, który minął od ich ostatniego spotkania nie miał żadnego znaczenia. Gdy w końcu oderwały się od siebie, Chantelle spojrzała na towarzyszącego koleżance mężczyznę. W pierwszej chwili pomyślała, że to jej mąż. Nigdy nie poznała rodziny Heather, więc nie wiedziała, że koleżanka miała brata. Heather powiodła za wzrokiem blondynki i postanowiła dokonać prezentacji.  
– To mój brat Jason, a to Chantelle – koleżanka z akademika, kiedy studiowałam. – Przedstawiła ich sobie.
– Miło mi. – Chantelle podała mu swoją dłoń, którą on lekko uścisnął. Podczas tego gestu poczuła lekkie drżenie, a serce zaczęło bić niespokojnym rytmem, kiedy on lekko się do niej uśmiechnął, uwydatniając dołeczek w podbródku.  
– Mi również – odrzekł Jason – ale mów mi Jace, tak się do mnie wszyscy zwracają.  – Nie dodał, że przeważnie rodzina i przyjaciele. Ale chciał usłyszeć, jak ta piękność swoim aksamitnym głosem wymawia jego imię.  
– Dobrze, Jace.  
Wyrwała swoją dłoń, bo jej reakcja na uścisk dłoni,  bądź co bądź obcego dla niej mężczyzny, mocno ją zaniepokoiła. Nie czuła się tak nawet przy Kevinie. Znowu spod oka na niego spojrzała. Z pewnością był to najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek widziała. Jej przyjaciółka Tracy inaczej by go określiła „Ale ciacho, tylko schrupać”. Jego jasno brązowe włosy były krótko ostrzyżone, na twarzy widniał lekki zarost, a oczy... Oczy miał niebieskie, ale nie takie jak ona błękitne.  Ich kolor był bardziej morski i mroczny. Można by przypuszczać, że mężczyzna patrząc na drugą osobę, mógł poznać jej myśli, jakby miał jakiś radar. A ona nie chciała, żeby je poznał. Nie ulegało wątpliwości, że Jason wydał jej się naprawdę fascynujący i interesujący. Po raz pierwszy od śmierci Kevina zainteresował ją jakiś mężczyzna, a ona tego nie chciała. Przecież obiecała sobie, że powinna być już sama, ze względu na fatum, które wisi nad jej życiem.  
– Byłaś na zakupach? – spytała Chantelle brunetki przenosząc na nią wzrok, chcąc uniknąć patrzenia na jej brata, ale czuła, że on ją obserwuje.
– Skąd wiesz?
– Doskonale cię znam, a przynajmniej znałam. Zawsze uwielbiałaś łazić po sklepach.  
– I nic się nie zmieniło w tym względzie. Wyglądam jak słonica, w nic się nie mieszczę.  
– Pięknie wyglądasz, kwitnąco – stwierdziła Chantelle panując, żeby jej głos nie drżał. Starała się skupić, ale nie potrafiła, kiedy wciąż czuła na sobie wzrok Jasona. Ponadto do jej nosa doszedł zapach jego perfum. Był obłędny. Dziewczyna nie wiedziała co się z nią dzieje. Po raz pierwszy, od bardzo długiego czasu, jakiś mężczyzna tak ją oczarował. Postanowiła jak najprędzej wziąć się w garść. Nie chciała, żeby on domyślił się, jak ona na niego reaguje. – Który to już miesiąc? – zapytała Heather.  
– Siódmy. Już maleństwo daje mi się we znaki. Mam nadzieję, że nie zrobi mi jakiegoś psikusa i nie zechce wyjść prędzej na  świat zanim wrócę do Francji.  
– Jeżeli wda się w mamę, to kto wie... – odrzekł Jace uśmiechając się z lekka. Nie omieszkał w tym momencie spojrzeć na koleżankę siostry. Jednak świat jest mały, pomyślał. Uznał, że to przeznaczenie ich ze sobą zetknęło. Zawsze w nie wierzył i teraz się przekonał, że istnieje. – Alć – Nagle skrzywił się z bólu, bowiem siostra dała mu kuksańca w bok. – A to za co?
– Za miłość do ojczyzny! Ty już dokładnie wiesz za co, lepiej nie udawaj. Nie wiesz, że nie wolno denerwować kobiety w ciąży?
– A czym ja cię tak zdenerwowałem? – zapytał niewinnie. – Powiedziałem tylko prawdę. Wszędzie było cię pełno i nie umiałaś usiedzieć na swoim miejscu, więc jeżeli twój potomek wda się w ciebie, to mam podejrzenia, że zechce już niedługo wyjść na świat.  
– Lepiej nie kracz, muszę najpierw wrócić do domu. Tom by chyba dostał zawału, jakbym urodziła wcześniej. Odkąd jestem w ciąży obchodzi się ze mną jak z jajkiem. Powoli miałam dość i dlatego przyjechałam na tydzień.  
– Żeby teraz nas doprowadzać do szewskiej pasji – mruknął Jace.  
– Co tam mruczysz pod nosem? – spytała Heather.
– Nic takiego.  
Chantelle uśmiechnęła się na ten widok. Sama nie miała rodzeństwa i żałowała tego, ale na szczęście miała swoje przyjaciółki, które traktowała jak siostry. Patrząc na koleżankę  i jej brata wiedziała, że mimo ich przekomarzania muszą mieć świetny kontakt. Instynktownie to wyczuwała.
– Aż miło popatrzeć jak się kochacie – rzekła.
– Chyba sobie żartujesz. – Heather roześmiała się. – My się kochamy jak pies z kotem.
– Na pewno przesadzasz. – Chantelle zerknęła na rodzeństwo. – Nie wiesz, że czasami i pies z kotem żyją w wielkiej przyjaźni. Nie przekonasz mnie, że między wami jest inaczej.  
– Ja nie zaprzeczę – wtrącił się Jason nie omieszkując znowu popatrzeć na blondynkę. Nie chciał tego robić, żeby nie czuła się skrępowana, ale nic nie mógł na to poradzić. To było silniejsze od niego. Żadna kobieta tak go nie zauroczyła jak Chantelle. Była taka naturalna i niczego nie udawała. Tak chciałby poznać ją bliżej. Jakaś nieznana siła pchała go do niej. Nie potrafił tego racjonalnie wytłumaczyć. Przecież miał dziewczynę i nie powinien zwracać uwagi na inne. Do tej pory tak było. Ale to było zanim spotkał blondynkę. – Chociaż czasami ciężko z nią wytrzymać.  
– A z tobą to nie!? – Obruszyła się Heather. – Aniołek się odezwał... – Nagle się skrzywiła i dotknęła się brzucha.  
Jason od razu zauważył, że z siostrą jest coś nie tak. Poznał to po wyrazie jej twarzy.  
– Co się dzieje? Tylko mi tu nie urodź!
– Spokojna twoja rozczochrana – odrzekła Heather. – To jeszcze nie termin. Tylko lekki skurcz, zaraz mi przejdzie.  
– Lepiej będzie, jeśli zabierzesz siostrę do domu – zwróciła się Chantelle do Jace'a patrząc mu prosto w oczy. To był błąd. Znowu poczuła drżenie swojego ciała. Spuściła wzrok, ale jej reakcja wcale się nie zmieniła. Ten mężczyzna działał na nią tak jak jeszcze żaden inny. A ona nie chciała już nigdy nic czuć, obiecała to sobie. Jakoś się opanowała i dodała, tym razem patrząc na koleżankę. – Źle wyglądasz. W twoim stanie powinnaś na siebie uważać.  
– Ciąża to nie choroba – stwierdziła Heather.
– Owszem, jednak uważam, że dzisiaj możesz już być zmęczona, stąd te skurcze. Powinnaś teraz odpoczywać.
– Osobiście tego dopilnuję. – Jason wziął siostrę pod rękę i zaprowadził do samochodu.
Chantelle szła w milczeniu z boku. Gdy Heather znalazła się na miejscu pasażera zapytała:
– Już w porządku?  
– Tak – skinęła brunetka uśmiechając się lekko. – Ten mój stan czasami daje się we znaki. Co za szczęście, że nie odeszły mi wody, bo inaczej mój kochany braciszek zszedłby na zawał na środku ulicy...
– Kto? Ja? – Jace sadowiąc się na miejscu kierowcy chciał od razu zaprzeczyć, chociaż tak naprawdę byłby przerażony, gdyby jego siostra nagle zaczęłaby rodzić. Po prostu nie chciał wyjść na mięczaka przed Chantelle. Jednak jego najukochańsza siostrzyczka, która zawsze miała za długi jęzor, przedstawiała go w takim świetle. Miał ją ochotę w tej chwili udusić.  – Siostra przesadzasz...
– Akurat – odgryzła się. – Odkąd pamiętam zawsze bałeś się igieł i zastrzyków, więc takie coś jeszcze bardziej wprawiłoby cię w przerażenie...
– Lepiej skończmy ten temat. – Jason chciał szybko uciąć tą dyskusję, bo Heather gotowa była wyciągnąć jeszcze kilka historyjek z jego dzieciństwa. – Podobno źle się czułaś. Mieliśmy jechać do domu.  
– Ale już mi lepiej, jednak zrobiłam się głodna. – To mówiąc pogłaskała się po brzuszku. – Muszę nakarmić siebie i swoje maleństwo. –  Podniosła wzrok i spojrzała na koleżankę. – Musimy się kiedyś spotkać na pogaduchy.  
– Koniecznie – przyznała Chantelle.
Już miała wyciągnąć z torebki kartkę, żeby zapisać swój numer, gdy Heather ją ubiegła i wręczyła jej swoją wizytówkę.  
– Dzwoń o każdej porze dnia i nocy. Nie zapomnij. Jeszcze przez jakiś czas będę w kraju.
– Na pewno nie zapomnę. Miło będzie powspominać dawne czasy. – Uśmiechnęła się Chantelle.  
– No pewnie. Szkoda, że na razie nie będę mogła wypić nic mocniejszego, ale sama rozumiesz. Zresztą można dobrze bawić się bez alkoholu.  Do zobaczenia!
Heather zamknęła drzwi samochodu i przez szybę pomachała koleżance na pożegnanie. Blondynka jeszcze przez chwilę stała,  patrząc na odjeżdżający samochód. Gdy zniknął z jej pola widzenia, w końcu ruszyła się z miejsca, ale nadal nie mogła dojść do siebie. Cieszyła się ze spotkania dawnej koleżanki, ale tak naprawdę jej myśli zajmował ktoś inny; jej brat. Ten mężczyzna i jego spojrzenie było niebezpieczne, bardzo niebezpieczne. Wiedziała, że jeżeli się nie opanuje i nie przestanie o nim myśleć to nie dotrzyma swojej obietnicy, którą złożyła w dniu swoich urodzin.  
Od śmierci Kevina żaden mężczyzna nie wprowadził w jej myślach takiego zamieszania, a Jace'owi udało się to  od pierwszego wejrzenia. Pilnuj się dziewczyno, powiedział jej jakiś wewnętrzny głos, bo będziesz zgubiona.  


Nie, nie i jeszcze raz nie! Ona nie może być szczęśliwa. Nigdy w życiu! Z żadnym mężczyzną. A tu się znalazł jakiś fagas. W ogóle co to za gość, bo ta babka obok mało mnie interesuje. Ale on jest zagrożeniem. Jak oni na siebie patrzyli. Muszę coś z tym zrobić, żeby nie wyszło z tego coś więcej. Nie mogę na to pozwolić. Po prostu nie mogę!  
Chantelle nigdy nie zwiążę się z żadnym mężczyzną. Nie po tym co mi zrobiła. Musi za to zapłacić. I płaci. Na razie poczekam jak się sytuacja rozwinie. Muszę ich obserwować i  w razie czego zareagować. Jeżeli będzie się coś między nimi dziać już ja dopilnuję tego, żeby to ukrócić. Raz na zawsze. Już przecież nieraz tak było. Jeżeli ta głupia idiotka jeszcze się nie domyśliła, po swoich doświadczeniach, że nie zazna szczęścia z żadnym facetem, to ja jej chętnie o tym przypomnę. To będzie dla mnie prawdziwa przyjemność!


Jasonowi droga do domu zajęła niecałą godzinę. Przez ten czas nie musiał rozmawiać z siostrą. Zakupy musiały dać się jej we znaki, bo usnęła. Przez ten czas miał czas na rozmyślania. Uśmiechnął się do siebie przypominając sobie obraz Chantelle. Była tak piękną i niezwykle fascynującą kobietą. Już teraz wiedział, że nie zapomni o niej tak prędko. Wciąż w uszach brzmiał mu jej aksamitny głos i śmiech. Niby nie znał jej długo, ale przez te krótkie chwile zdołał rozpoznać, że niczego nie udawała i była po prostu sobą. A on bardzo to cenił w drugim człowieku.
Zaparkował przed rodzinnym domem, który zbudował jeszcze jego ojciec, kiedy on był małym chłopcem. Był to dwupiętrowy budynek z werandą, na której w skrzynkach jego matka hodowała liczne kwiaty. Zbudowano go na terenie stadniny, ale w pewnym oddaleniu od stajen. Jace wyprowadził się z niego, kiedy poznał Sidney i kupił mieszkanie w mieście, ale miał jeszcze tutaj swoje rzeczy. Czasami tutaj nocował, kiedy był zbyt zmęczony, żeby wracać do siebie. Dzisiaj także nie miał na to najmniejszej ochoty. Chciał mieć dzisiaj ciszę i spokój, żeby przemyśleć parę spraw.  
Zerknął na siostrę. Powoli się budziła. Otworzyła oczy i rozejrzała się.  
– O rany! Nawet nie wiem kiedy zasnęłam – jęknęła i przeciągnęła się, zanim wygramoliła się z auta.  
– Niedługo po tym jak pożegnaliśmy się z twoją koleżanką – odparł Jason i szybko wziął się za wyjmowanie zakupów z bagażnika. Nie chciał, żeby Heather widziała wyraz jego twarzy. A ona znała go jak nikt inny. Potrafiła w nim czytać jak w otwartej księdze. – Zakupy cię wykończyły.  
– Może i tak, ale nie na tyle, żebym nie zauważyła jednej rzeczy...
– Niby jakiej? – Jace jęknął w duchu. Jednak uwadze siostry nic nie ujdzie, ale postanowił udawać, że nie wie o co jej chodzi. – Może mnie oświecisz?
– Oj, braciszku. Przy mnie nie musisz udawać. Przecież doskonale wiesz, że ja zawsze cię rozszyfruję. Teraz nie jest inaczej – odparła uśmiechając się lekko.  
– Ty i te twoje teorie spiskowe! Co tym razem wymyślisz?
– Ja nie muszę niczego wymyślać. – Na ustach Heather wykwitł triumfalny uśmiech. – Fakty są takie, że Chantelle ci się podoba. Widziałam jak na nią patrzysz.  
– Jak niby? – Jason usiłował jeszcze grać „głupiego”, ale doskonale wiedział, że nie zawsze mu się to uda przed siostrą. – Coś ci się przywidziało. Normalnie się patrzyłem.  
– Ja wiem swoje. Wpadła ci w oko. Zresztą wcale ci się nie dziwię. Jest bardzo ładna. Na studiach miała powodzenie u chłopaków, ale jakoś jej to nie imponowało. Większość z nich to byli zwyczajni kretyni, a ona nie szukała przygód. Wszystkich odprawiała z kwitkiem.  
– Po co mi to mówisz?  
Heather przez chwilę milczała.
– Uważam, że pasowalibyście do siebie. – Widząc, że Jace chce coś powiedzieć ubiegła go: – Wiem co zaraz powiesz, że masz dziewczynę. Szkoda tej zimnej lalki dla ciebie.
– Widzieliście się raptem parę razy, bo nie ma cię w kraju. Nawet dobrze jej nie znasz, a już wydajesz osąd – odrzekł Jason.
– I tu się mylisz. Nie zapominaj kim jestem: projektantką. Parę razy Sidney brała udział w pokazach, gdzie prezentowano między innymi moją kolekcję. I wiesz co za kulisami mówią o twojej dziewczynie: zimna suka.  
Zanim Jace zdołał się odezwać Heather szybko weszła do domu i zniknęła w środku. Przez chwilę zastanowił się nad jej słowami. To już druga osoba, która twierdzi, że Sidney to egoistka. Czy to może być prawda? Przecież są ze sobą już tyle czasu i nie poznałby się na niej. Już sam nie wiedział co ma robić: ratować ten związek czy wprost przeciwnie.  
Nagle uderzyła go w głowę jedna myśl: gdyby w jego związku dobrze się działo, nigdy by w życiu nie zwrócił uwagi na inną kobietę, choćby była nie wiadomo jaką pięknością. A on? W tej chwili nawet nie pomyślał o Sidney. W jego myślach zagościła Chantelle i wiedział, że nieprędko stamtąd wyjdzie.  
_________________
Przepraszam, że tak długo nic nie zamieszczałam, ale dopadła mnie niemoc twórcza. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.

Willa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2775 słów i 15761 znaków.

9 komentarzy

 
  • Pina

    Oj ciekawie zaczyna się robić ;)

    9 mar 2016

  • claire

    <3  <3  <3  <3  <3  <3

    8 mar 2016

  • Misiaa14

    boskie ohhhh *-* ♡♡♡

    7 mar 2016

  • kamila12535

    Siema. ...ja ci wybaczam i nie mogę się doczekać kolejnej części jestem ciekawa co tym razem będzie się działo w tej serii opowieści

    7 mar 2016

  • Wiktor

    Witaj!!!. Wybaczone, wybaczone, a jakże by inaczej. Świetna część. Dzięki autorko. Pozdrawiam Wiktor

    7 mar 2016

  • NataliaO

    wybaczone  <3 Super  ;)

    6 mar 2016

  • el

    Cudo :* ten psychol wszystko jej niszczy :( trzymam za te dwojke kciuki ze by byli razem :D

    6 mar 2016

  • Dream

    Cudowna część  <3

    6 mar 2016

  • Kamilka889

    ❤❤

    6 mar 2016