Federico cz.5

Federico cz.5Federico cz.5  
Popatrzyłem się na nią zaraz potem na Kelly. Odbiegłem od niej i podszedłem do Sary.  
-Kochanie to nie jest tak jak myślisz… -zacząłem się tłumaczyć
- Nie wcale. Przecież widziałam!  
- No ale to nie tak, to ona mnie pocałowała ja tego nie chciałem.  
- Jasne. Proszę cię nie kłam. Teraz już widzę że przez cały czas mnie okłamywałeś. Mówiłeś że ona cię denerwuje, że nie chcesz jej znać a tak naprawdę to się w niej kochasz. Wiesz co Federico? Jesteśmy razem już od dwóch lat a ty teraz robisz mi coś takiego? Nienawidzę cię, nie odzywaj się do mnie, nie idź za mną, daj mi spokój. – powiedziała i odeszła.  
- Ale Sara kotku, proszę daj mi to jakoś wytłumaczyć! – nie zareagowała. Boże ale ja jestem głupi mogłem temu wszystkiemu jakoś zapobiec. Boże a co jak on zdecyduje że już nie chce ze mną być? Nie nie mogę tak myśleć…  
Wróciłem do domu cały w nerwach. Wszedłem do domu trzaskając drzwiami. W salonie siedzieli rodzice którzy byli w trakcie oglądania jakiegoś romansidła. Nie zwracałem na nich uwagi ale oni na mnie tak.  
- Ej Fede co ty robisz oszalałeś ? – mówił tata ale nie słuchałem i poszedłem od razu na górę.  
Siedziałem tam jakieś 20 minut… byłem tak zły na Kelly że po prostu wychodziłem z siebie. Przez nią mój związek z Sarą może się zakończyć a tego nigdy jej nie wybaczę. W pewnej chwili do pokoju wszedł tata.  
- Hej… chcesz porozmawiać ? – zapytał.  
- Nie proszę wyjdź. – mówiłem ale to zignorował.  
- Widzę że coś ci jest więc nie mogę wyjść, co się dzieje ? – zapytał z troską w głosie. Leżałem na łóżku po chwili tata usiał więc ja tak samo.  
- Pokłóciłem się z Sarą… - mówiłem. – To wszystko przeze mnie, albo przez tamtą dziewczynę bo to wszystko nie tak…  
- Przepraszam Federico ale nie do końca rozumiem… - opowiedziałem tacie tą całą historię. Wtedy zrozumiał. – Aha… no wiesz po pierwsze to powiem ci że nie masz się o co martwić. To nie jest ani twoja wina ani Sary. Jeśli ona ci nie wierzy to… idź do niej i jeszcze raz spróbuj to wszystko wytłumaczyć.  
-Ona nie chce mnie widzieć. Jest na mnie wściekła, nie ważne co powiem ona i tak myśli że przez ten cały czas ją okłamywałem… - mówiłem tak jakbym miał się zaraz rozpłakać. Każda kłótnia z Sarą jest dla mnie bardzo ciężka bo ja naprawdę ją kocham.
- Ja wiem że jest ci ciężko ale posłuchaj, w każdym związku zdarzają się kłótnie. Ja z mamą to co? Już nie raz chociaż nie powinieneś to słyszałeś jak się kłócimy. To normalne, nie przyjemne ale normalne. A jeśli naprawdę chcesz żeby ci wybaczyła to idź do niej i z nią porozmawiaj.  
- Na pewno to dobry pomysł? – zapytałem Tata pokiwał głową. Uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem.  
*Kamil*  
Szedłem właśnie do Emi żeby z nią porozmawiać na temat Karola. W połowie drogi spotkałem tego debila. Stał tyłem, podszedłem i z całej siły pchnąłem go.  
- Kto pozwolił ci ją tknąć! – krzyczałem  
- O co ci kurwa chodzi co?  
- Ty już dobrze wiesz o co! Dlaczego uderzyłeś Emilię! Dlatego że nie chciała się z tobą bzykać?! Ona nie jest jakąś dziwką! – nie mogłem się w ogóle opanować. Po chwili usłyszałem jego żałosny śmiech.  
- Dziwką może i nie jest ale za to jest zwykłą szmatą. Przynajmniej teraz wie że nie warto mnie wkurwiać. – mówił.  
- Skoro masz o niej takie zdanie to po cholerę z nią jesteś! Nie masz prawa tak o niej mówić. Nie masz prawa zmuszać ją do rzeczy których nie chce a już nie pewno nie masz prawa do tego żeby ją bić. Jeszcze raz coś takiego a wylądujesz w sądzie. Zobaczysz, ja tak tego nie zostawię, ona nie zasługuje na takie traktowanie. – powiedziałem i odszedłem. Po tym zdarzeniu tak jak mówiłem poszedłem do Emi, ponownie nie obeszło się bez pocieszania i powstrzymywania jej od płaczu. Tak bardzo mi jej szkoda, co jeszcze mogę zrobić żeby ją uszczęśliwić? Zrobię co tylko się da.  
*Federico*  
Stałem przed drzwiami do mieszkania Sary. Trzymałem w rękach misia do którego był przywiązany balon w kształcie serca. I jeszcze bukiet róż, nie mogłem tak pójść bez niczego, ona musi mi wybaczyć. Zapukałem, otworzyła jej mama.  
- O, dzień dobry Fede… - mówiła spoglądając  
- Dzień dobry… jest Sara w domu?  
-Tak jest na górze, słyszałam że podobno się pokłóciliście…  
- Tak i właśnie chcę to naprawić. –po tych słowach się zaśmiałem.  
- No to życzę ci powodzenia. – powiedziała, podziękowałem jej i poszedłem. Lekko zapukałem do drzwi jej pokoju po chwili słysząc jej głos.  
- Mamo idź, nie mam ochoty teraz rozmawiać. – uśmiechnąłem się. Otworzyłem drzwi.  
- Witaj księżniczko. – powiedziałem.  
- Federico… co ty tutaj robisz idź.  
- To dla ciebie. – po tych słowach wręczyłem jej ten dosyć duży prezent.  
- No dobrze… ładne kwiaty, miś balonik… ale ja naprawdę nie chcę z tobą rozmawiać. – powiedziała i zaraz potem odłożyła to wszystko na łóżko i z powrotem podeszła.  
- Kochanie posłuchaj. Naprawdę to co widziałaś… ja jej nie kocham. Tylko ciebie. Czemu mi nie wierzysz… przecież jeszcze nigdy cię nie okłamałem… - powiedziałem trochę bardziej się do niej zbliżając. – Powiedz mi… kochasz mnie? – wziąłem ją za ręce. Popatrzyła na mnie przez chwilę po chwili usłyszałem jej słodki głos.  
- Tak… - wyszeptała.  
- Więc, zaufaj mi i uwierz. – Chwila patrzenia sobie w oczy była piękna, ona ma takie śliczne oczy mógłbym się w nie patrzeć cały czas.  
- Wierzę. – rzekła. Teraz nie czekałem już ani chwili dłużej zbliżyłem się jeszcze bardziej, odniosłem delikatnie jej podbródek do góry i pocałowałem. Po chwili położyłem dłonie na jej plecach i przyciągnąłem do siebie tak że stykaliśmy się brzuchami. Kiedy to zrobiłem ten pocałunek stał isę jeszcze bardziej czuły i namiętny. Nasze języki idealnie się do siebie dopasowały, kocham te momenty w których się całujemy, kiedy czuję jej ciepłe usteczka na swoich od razu jest mi lepiej. Po jakiś pięciu minutach odsunęliśmy się od siebie, uśmiechnąłem się i zaraz potem przytuliłem. W końcu przyszedł czas powrotu do domu. Amelka była swojego chłopaka, a rodzice wyszli z Joshem na spacer. Wykorzystałem to że jestem sam i zacząłem ćwiczyć choreografię do piosenki którą miałem przygotować na zajęcia z tańca. Ja mam dwie życiowe pasje, śpiew i taniec. Na szczęście można je razem połączyć dlatego nie muszę wybierać co lubię bardziej. W każdy czwartek chodzę na zajęcia taneczne żeby móc się jeszcze bardziej rozwinąć. W pewnej chwili zadzwonił mój telefon. Jak się okazało to był Kamil.  
- Siema stary co tam? – odezwałem się pierwszy.  
- Mógłbym do ciebie wpaść chciałbym pogadać…  
- No jasne przychodź czekam. – powiedziałem i rozłączyłem się. Po jakiś piętnastu minutach był już u mnie.  
- No dobra mów o co chodzi.  
- Posłuchaj bo ja… byłem dziś u Emilii i…  
- Co się stało jej ojciec znowu ją uderzył? – zapytałem zaniepokojony.  
- Nie… tu chodzi o to że ja.. że ja dziś zobaczyłem na jej lewym nadgarstku rany… - teraz zacząłem się bać.  
- Ty podejrzewasz że on, zaczęła się ciąć? – mówiłem.  
- Nie wiem, kiedy ją o to zapytałem powiedziała że to kot, ale nie wierzę jej za bardzo.  
- Boże… dobra posłuchaj ja mogę się jej jeszcze dopytać albo poproszę o to Sarę. Nie martw się będzie dobrze… chcesz może iść teraz na boisko żeby się trochę uspokoić ? – zapytałem, zgodził się więc poszliśmy.  
*Następny dzień, po lekcjach*  
Kolejny dzień w szkole mam za sobą, bardzo się cieszę. Sary dzisiaj nie było co mnie martwi. Od razu poszedłem do niej, zapukałem przez chwilę nikt nie otwierał dlatego ponowiłem tę czynność. I w tej właśnie chwili ona otworzyła, od razu zauważyłem że coś jest nie tak, płakała.  
- Hej Fede… - powiedziała cicho.
- Boże skarbie co się stało… - powiedziałem i zanim zdołała co kol wiek zrobić przytuliłem się do niej, wtedy ponownie zaczęła płakać. Usiedliśmy razem na kanapie i zaczęła wszystko opowiadać.  
- Moja mama wczoraj została potrącona przez samochód. Dostałam telefon od nieznajomego numeru jak się okazało to był lekarz o wszystkim mi powiedział. Kiedy byłam dziś w szpitalu powiedzieli mi że obrażenia są bardzo poważne i dają jej tylko 20 % szans na przeżycie… - po tym jeszcze bardziej ją do siebie przytuliłem. Ona naprawdę musi czuć się źle, dwa lata temu zmarł jej tata a teraz ten wypadek.  
- Spokojnie kotku zobaczysz że będzie dobrze.Pamiętaj że masz mnie, ja cię nigdy nie opuszczę rozumiesz? Nigdy. Zawszę będę przy tobie by cię wspierać.  
- Federico ty nic nie rozumiesz? Jeśli ona umrze to trafię do domu dziecka.  
- Nie, nie mów tak nie pozwolę na to. Posłuchaj do momentu jak twoja mama nie wróci ze szpitala zamieszkasz u mnie. Dobrze?  
- Nie, nie mogę tego zrobić, najwyżej zadzwonię po ciocię żeby przyjechała. – chciałem żeby Sara zamieszkała u mnie bo chcę żeby była bezpieczna i nie czuła się samotna. Nie chciała przyjąć tej pomocy w końcu to zaakceptowałem choć było mi ciężko. Zaproponowałem jej spacer żeby się trochę rozluźniła. Szliśmy tak po piaszczystej drodze w końcu doszliśmy do jeziora. Stanęliśmy na samym końcu mola. Objąłem ją ramieniem w pasie a ona położyła mi głowę na ramieniu.  
- Ten zachód słońca jest taki piękny… ale nie aż tak jak ty. – powiedziałem. Widziałem na jej twarzy uśmiech.  
- Ooo… ale ty jesteś uroczy. - odwróciliśmy się do siebie. Kiedy już miałem ją pocałować usłyszałem głos Eryka, to ten chłopak z którym nie dogaduję się najlepiej.  
- E cioto! – krzyknął, zawsze mnie tak nazywa czasami mam ochotę mu przyjebać.  
- Czego chcesz. – powiedziałem. Mówił że ma do mnie sprawę ale tak na osobności więc odszedłem od Sary i choć nie chciałem poszedłem z nim.  
- Dobra, posłuchaj jest taka sprawa, nigdy nie myślałem że to powiem ale jesteś mi potrzebny.
- Co ty kurwa kombinujesz. – mówiłem.  
- Zaraz ci wyjaśnię… to tak w tym studiu w którym nagrywasz te swoje marne pioseneczki jest płyta. Ona jest mi bardzo potrzebna i właśnie ty mi ją przyniesiesz. – powiedział. Chyba go do reszty powaliło.  
- Ty się dobrze czujesz? Nie będę stamtąd nic kradł. – mówiłem stanowczo.  
- No wiesz… nie masz wyjścia bo ja mam na ciebie haka. – To są jakieś żarty?
- Co? O czym ty mówisz.  
- Wyobraź sobie że ja wiem o tobie coś o czym raczej nie chciałbyś żeby dowiedziała się Sara. – zacząłem się denerwować.  
- Weź nie pierdol nic ci nie przyniosę bo nic nie wiesz.  
- Tak? Czyli że Sara jeszcze dziś dowie się o tym że całowałeś się z jej kuzynką…  

------------------------------------------------------------------------------------------

Wiem zakończenie jest takie sobie ale zobaczycie co będzie potem :D Mam nadzieje że się podobało i że zobaczę po tym rozdziałem trochę więcej komentarzy niż jeden tak jak było ostatnio. Mi naprawdę na tym zależy bo chcę wiedzieć co myślicie, jakie są wasze przeczucia, emocje. Dzięki tym komentarzom będę wiedziała czy jest sens pisania tego dalej. No mam nadzieje że jakoś mnie zrozumiecie :D

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2199 słów i 11518 znaków, zaktualizowała 14 cze 2015.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik mysza

    Kiedy kolejna?

    20 cze 2015

  • Użytkownik Wiki1212

    @mysza może jeszcze dziś :)

    20 cze 2015

  • Użytkownik kamila12535

    Uwielbiam to opowiadanie jest super

    20 cze 2015

  • Użytkownik kocham siatke

    Kurde nie rozumiem co tak mało komentarzy :/ co się z wami (nami) dzieje!?!?!? Super opowiadanko tylko trochę za dużo tego: ojciec zmarł,  matka miała wypadek, ojciec bije, ktoś sie tnie, chłopak ją bije itp. za dużo tych "wypadków"moim zdaniem, a tak to przyjemnie się czyta wiec łapka s górę i czekam na następne!  ;)

    18 cze 2015

  • Użytkownik Wiki1212

    @kocham siatke no może i tak trochę za dużo no ale cóż taką miałam wizję co ja poradzę :D xD Cieszę się że  się podoba :)

    20 cze 2015

  • Użytkownik mysza

    Jak ona to zobaczy to mu tego nie podaruje...Sam sobie robi kłopoty

    14 cze 2015

  • Użytkownik Wiki1212

    @mysza Ale o co dokładnie tobie chodzi co zobaczy? Nie do końca rozumiem xD :D

    14 cze 2015

  • Użytkownik mysza

    @Wiki1212 chodziło mi o ten dowód bo pomyślałam, że na słowo mu nie uwierzy.

    14 cze 2015

  • Użytkownik Lalaa;)

    ŚWietne .. Mam nadzieję że wszystko się ułoży :*

    14 cze 2015