Federico cz.11

Federico cz.11Kiedy się od niej odsunąłem spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się a ona zaraz potem się odsunęła.  
- Nie Federico co to miało być? Tak nie może być- wyszeptała.
- E… ja też nie do końca wiem co się stało… i tak to nie powinno mieć miejsca ale czasu już nie cofniemy. – mówiłem byłem lekko zdziwiony tym co się wydarzyło.  
- Boże to moja wina. Przecież ty jesteś z Sarą a ja robię sobie marne nadzieje na to że mnie pokochasz, jestem głupia…  
- Nie… nie Kira proszę nie mów tak. To nie jest do końca tak jak myślisz…  
- Co? Czyli że ty… ty coś do mnie czujesz? – zapytała a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć.
- Nie… znaczy ja sam nie wiem. Jestem zagubiony to wszystko jest takie trudne, nie umiem tego zrozumieć. Bo, ja kocham Sarę całym sercem zawsze kiedy jest przy mnie czuję się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie ale kiedy przebywam z tobą… jest tak samo. Nie wiem o co tu chodzi… - mówiłem.  
- Nie wiem po co przyjeżdżałam same problemy ze mną… przepraszam cię Federico. – powiedziała i poszła. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Wróciłem do domu strasznie zakłopotany.  
Leżałem na łóżku nie wiedząc co ze sobą zrobić. Cały czas myślałem o tym co zaszło ale w pewnej chwili zacząłem myśleć o tym co stało się z Erykiem, nie mogę uwierzyć w to że ona mu wierzy…. W końcu wziąłem gitarę i zacząłem grać ale nie tak jak zwykle, o wiele bardziej energicznie. Byłem zły na Sarę że uwierzyła Erykowi. Byłem wściekły na wszystko tak naprawdę. W pewnej chwili do pokoju wszedł tata.  
- Hej młody. Ej no może trochę delikatniej z tą gitarą co?- powiedział i się zaśmiał. – Co się dzieje? – zapytał od razu. Skąd wiedział że coś jest nie tak? Widzicie jak on mnie dobrze zna.  
- Nie chcę o tym gadać jestem taki zdenerwowany. Mam wszystkiego dosyć. – mówiłem.  
- No… a co cię tak zdenerwowało? – zapytał.  
- Tato powiedz mi czy ja jestem zarozumiały? Czy ja myślę tylko o sobie i mam wszystkich gdzieś? Czy uważam że nie ma dla mnie nic ważniejszego niż kariera i wygląd? No powiedz mi bo ja sam nie wiem jaki jestem.  
- No Fede powiem jeśli chcesz prawdy to powiem ci że… czasami przywiązujesz zbyt duża wagę do swojego wyglądu. Zdarza ci się spędzać około godzinę w łazience a potem jeszcze pół godziny przed lustrem. – No tu mnie ma, z tym się zgodzę. No ale co ja poradzę na to że chcę wyglądać dobrze! – Jest też taka sprawa że tak faktycznie czasami jesteś zarozumiały ale nie tak często. Ale spokojnie ja z mamą kochamy cię takiego jakim jesteś. – powiedział zaraz potem obejmując mnie ramieniem. W pewnej chwili zobaczyłem w drzwiach Sarę.  
- No to ja was zostawię. – powiedział tata i wyszedł.  
- Po co tutaj przyszłaś? Idź do Eryka może ma coś jeszcze do powiedzenia na mój temat. – powiedziałem patrząc się w ziemię.  
- Kotku… ja naprawdę nie chciałam żeby to tak wyszło. Posłuchaj no…  
- Sara przestań okey? On ma rację, nie trać na mnie czasu. Według niego i pewnie wielu innych osób jestem zarozumiałym idiotą. – powiedziałem.  
- To nie tak. Prawdą jest to że przez chwilę mu wierzyłam ale to tylko przez chwilkę. Zrozum znamy się już dwa lata i tak czasami zdarzały się dziwne sytuacje ale ja mimo tego cię kocham. Dlaczego nie chcesz mi uwierzyć? – zapytała.  
- To nie jest tak że nie chcę ci uwierzyć tylko oni wszyscy naprawdę mogą mieć rację a ty jeśli nadal będziesz mnie bronić to zmarnujesz sobie czas spotykając się z kimś takim. Lepiej by było gdybyś zaczęła spotykać się z kimś innym. – mówiłem.  
- Ale ja nie chcę nikogo innego, ja chcę ciebie. – powiedziała.  
- Naprawdę? I nie przeszkadza ci to wszystko? Kochasz mnie takiego jakim jestem? – pytałem.  
- Tak… - powiedziała i wzięła mnie za rękę.  
- Dziękuje kochanie. – powiedziałem i połączyłem nasze usta w krótkim pocałunku. Kiedy ona wyszła ja poszedłem do wytwórni, kolejna rzecz której zakazał mi tata ale go nie słucham bo tak jak powiedziałem nie mam zamiaru rezygnować z tego co kocham. Ian powiedział że ma dla mnie jakąś niespodziankę. Wszedłem tam i przywitałem się z nim.  
- No dobra a co ty chciałeś mi powiedzieć? Co to za niespodzianka?  
- No to tak, z tego co wiem to bardzo chciałbyś wystąpić z Abrahamem prawda? – Nie mówił nazwiska bo wiedział że wiem o kogo chodzi.  
- No tak i to nawet nie wiesz jak! – mówiłem.  
- No więc mam dla ciebie bardzo dobrą wiadomość. Nasi ludzie wczoraj rozmawiali z jego menagerem i prawdopodobnie za dwa tygodnie przyjedzie tutaj by zaśpiewać na koncercie charytatywnym a ty wystąpisz razem z nim. – C- co? Czy ja się nie przesłyszałem?!  
- Ty… ty tak serio? Naprawdę z nim wystąpię?!- nie mogłem w to uwierzyć. To było moje marzenie myślałem że to nie realne i nigdy nie uda mi się tego dokonać. Ze szczęścia chciało mi się płakać. Wyszedłem stamtąd cały podekscytowany. No lepiej być nie może!  
*Tydzień później*
Wczoraj było to ognisko i mówię wam że było super! A jutro też jest bardzo fajny dzień, mówię tak dlatego że jutro są moje urodziny! Nareszcie skończę 16 lat. Czekałem na ten dzień bardzo długo i w końcu się doczekałem. Siedziałem teraz z Kamilem u mnie w pokoju. Zauważyłem że on jest strasznie zdenerwowany, odkąd tylko przyszedł nie odłożył telefonu nawet na minutę. Cały czas próbował dodzwonić się do Emi.  
- Stary opanuj się trochę.  
- Jak mam się opanować jak ona nie odbiera ode mnie telefonu? A co jeśli coś jej się stało?  
- Oj no weź tak nie myśl przecież jakby coś się stało to tak jak zawsze to do ciebie pierwszego przyszłaby żeby się wyżalić. – mówiłem z nadzieją że uda mi się go jakoś uspokoić.  
- No tak masz rację. – potem kiedy on poszedł ja znowu byłem zakłopotany, ponownie zacząłem myśleć o Kirze, Sarze o tym wszystkim co się ostatnio wydarzyło. W domu byłem tylko ja Josh i tata. Poszedłem na dół i usiadłem obok niego na kanapie.  
- Tato chce porozmawiać. Mam problem. – Tata wyłączył telewizor i zapytał.  
- O co chodzi?  
-Czy miałeś kiedyś tak że byłeś zakochany w dwóch dziewczynach jednocześnie? – pytałem.  
- Nie, szczerze ci powiem że nie ale coś się stało?  
- Znalazłem się w bardzo trudnej sytuacji. Wiesz że jestem z Sarą co nie? No i… ja ją kocham i to bardzo. Ale niedawno do Sary przyjechała jej kuzynka… ja, kiedy ją zobaczyłem poczułem się jakoś dziwnie… cały czas o niej myślę a wczoraj… wczoraj się całowaliśmy. – powiedziałem.  
- Co? Pocałowałeś kuzynkę swojej dziewczyny? Ale Federico wiesz że to jest uznawane jako zdradę.  
- Ja wiem i nie jest mi z tym dobrze rozumiesz? Ale to było silniejsze ode mnie… nie wiem co robić pomóż mi.  
- No wiesz… mówi się że jeśli kochasz dwie osoby to wybierz te drugą. Bo gdybyś kochał tę pierwszą to nie zakochałbyś się w tej drugiej. – mówiłem.  
- Ale ja przecież kocham Sarę. Nie mógłbym bez niej żyć…  
- Lepiej będzie jak porozmawiasz z nimi obydwiema, zobaczysz na której bardziej ci zależy, którą bardziej kochasz. – powiedział i poszedł. On ma chyba rację, ale jak to zrobić? Nie wiem jeszcze się nad tym zastanowię.  
*Rano*
Obudziłem się lekko nie wyspany ale szczęśliwy. Zszedłem na dół tam była mama. Podeszła do mnie i się przytuliła.  
- Wszystkiego najlepszego synuś. – powiedziała i zaraz potem dała mi buziaka w policzek.  
- Dziękuje mamo. – Po chwili poczułem jak ktoś wbija mi palce w żebra, jak się okazało to była Amelka.  
- Wszystkiego najlepszego mój ty wariacie. I choć nie jesteś jeszcze pełnoletni to mam nadzieje że teraz troszkę zmądrzejesz. – powiedziała. Wiem o co jej chodziło i raczej nie ma się o co martwić po tej całej rozmowie z Sarą… chyba postaram się to rzucić.  
*Godzina 16*
Dzisiaj postanowiłem zrobić taką którą imprezę z okazji urodzin. Mamy już nie było bo musiała jechać do pracy nie dali jej zwolnienia na nawet jeden dzień, no błagam. Było naprawdę fajnie przyszedł też Patrick. Na początku trochę się tego obawiał bo są tu też chłopcy którzy za nim nie przepadają. No ale powiedziałem że nie ma się czego bać. Wszystko było dobrze do momentu kiedy nie poczułem się źle. Poszedłem do kuchni i oparłem się o blat. Znowu to samo, kręcenie w głowie i uczucie jakbym zaraz miał zwymiotować. W pewnej chwili przyszła Sara.  
- Ej misiek wszystko w porządku? – zapytała.  
- No tak… tylko trochę mi słabo.  
- A brałeś dzisiaj te witaminy? – zapytała.  
- Em… zapomniałem. – powiedziałem. Widziałem że się zdenerwowała zapytała się gdzie je mam kiedy powiedziałem dała mi je. Usiadłem na krześle przy stole i po chwili już czułem się o wiele lepiej.  
- No a teraz jeśli czujesz się lepiej to chodź do twojego pokoju bo mam dla ciebie jeszcze jeden prezent. – powiedziała z uśmiechem. Wstałem i poszedłem z nią. Kiedy już byliśmy w pokoju ona zamknęła a drzwi a zaraz potem bez wahania mnie pocałowała. Tylko to nie był taki pocałunek jak zwykle, był o wiele bardziej namiętny, o wiele bardziej czuły i pełny miłości. W pewnej chwili drzwi się o tworzyły. To był Kamil, kiedy nas zobaczył poczułem się z lekka niezręcznie.  
- Wyjdź. – powiedziałem od razu.  
- Ale chciałem się zapytać…  
- Zajęty jestem idź. – mówiłem lekko rozbawiony Sara tak samo. W końcu udało mi się go wygonić. – No to na czym skończyliśmy? – zapytałem z uśmiechem i zaraz potem znowu ją pocałowałem. I wtedy zadzwonił mój telefon. – Cholera… - powiedziałem. – Nie mają kiedy dzwonić? – w końcu odebrałem.  
- Halo. – Po chwili usłyszałem zdenerwowany głos taty.  
- Federico? Wiem że teraz raczej nie wypada ale musisz przyjechać tutaj do mnie.  
- Ale co się stało?  
- Mama jest w szpitalu…  




Mam nadzieje że się podobało :)

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1920 słów i 10068 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik ccc

    Opowiadanie super ale i tak uważam że to dupek  :mad:

    30 cze 2015

  • Użytkownik Wiki1212

    @ccc dlaczego?

    30 cze 2015