Moja historia? Banalna, zwykła, jak miliony podobnych historii. On, ona, ja i ty. Bicie dwóch serc w jednym rytmie, przyspieszone oddechy, dotyk, który staje się najważniejszym ze zmysłów. A potem słowa, których nie można cofnąć. Wykrzyczane w gniewie. Nie te, które chciałam wykrzyczeć. Zamiast:-Kocham cię, potrzebuję cię na całe życie… Wykrzyczałam: -Nienawidzę cię i nie chcę. Zniknij i nigdy nie wracaj!
Zniknął. Z moje życia i tylko kilka maili zachowanych w komputerze stanowiło dowód, że kiedyś istniał.
Zastanawiacie się dlaczego tak postąpiłam? Co zrobił? Co ja zrobiłam?
To, co było między nami zaczęło się jesienią. Poznaliśmy się na spacerze. Ja - ja z aparatem fotograficznym - jest to zarówno moja pasja, jak i mój zawód, i on – młody mężczyzna z małą dziewczynką na spacerze. Mała od pierwszej chwili mnie zachwyciła. Biegała, skakała, śmiała się radośnie. Zapytałam wiec: -Mogę zrobić jej zdjęcie? Ma coś w sobie...
- Pewnie, ale pod warunkiem, że dostanę je mailem.
- Przyślę- obiecałam – Ile córka ma lat?
- Trzy.
Wtedy odezwała się Wiktoria: - A ja ma tylko tatę. A mama jest daleko…
Zrobiła się niezręczna cisza. Przerwał ją tata Wiktorii. –Hmmm, jeśli już tyle zostało powiedziane to ja dopowiem resztę. Żona kilka miesięcy temu wyjechała to Brukseli. Dostała świetną pracę w Parlamencie Europejskim. Ja miałem zamiar dojechać z córką za parę tygodni, gdy się tam urządzi. Zadzwoniła i powiedziała, abym nie przyjeżdżał. Poznała tam kogoś i chce się z nim związać. Zostałem sam z córką. Ona ją chce mieć przy sobie i ja to rozumiem. Wiem, że powinna mieć mamę blisko, ale ja też ją kocham. I od pewnego czasu mamy problem. Sprawa w sądzie o ustanowienie opieki nad dzieckiem… Resztę niech pani dopowie sobie sama.
- Nic nie będę sobie dopowiadała – odpowiedziałam stanowczo – nie do mnie należy ocena czyjegoś zachowania. Ja tylko chciałam zrobić zdjęcie…
Ale nie skończyło się na zrobieniu fotografii. Spotykaliśmy się coraz częściej. Najpierw niby przypadkiem, na spacerach, później już nawet nie udawaliśmy, że te spotkania są przypadkowe. Biegłam do niego i czułam, jak brakuje mi tchu, gdy nie widziałam znajomego samochodu na parkingu. Kiedy zdałam sobie sprawę, że go kocham? Siedziałam przy komputerze i odbierałam maile. I nagle zorientowałam się, że czekam na wiadomość od jednego tylko człowieka. Zakochałam się w Łukaszu.
A on? Nigdy go oto nie zapytałam. Sprawa w sądzie o opiekę nad Wiktorią była w toku. Nie chciałam mówić o miłości, gdy patrzyłam na małą dziewczynkę. Bo ja nie zgadzam się z Łukaszem. Uważam, że mała powinna mieszkać z mamą. Łukasz, pomimo że jest wspaniałym ojcem – nie daje jej wszystkiego, czego potrzebuje małe dziecko.
Pewnego dnia Łukasz przyszedł do mnie i powiedział:
- Nie mam już sił walczyć. Jadę do Brukseli. Poszukam tam pracy. Wiktoria będzie z matką, ale ja będę obok niej.
Wtedy właśnie wykrzyczała te słowa. Aby znikł i nigdy więcej nie wracał. Bo co miałam mu powiedzieć? Że go kocham? Nigdy od niego tego nie usłyszałam. Może nic do mnie nie czuje? Że ma mnie zabrać ze sobą? Że jestem fotografem i wszędzie znajdę pracę? Że mnie bez niego nie ma… A wykrzyczałam, że go nie chcę, że ma zniknąć z mojego życia.
Łukasz bez słowa wyszedł z mojego domu. Wiem, przyszedł po wsparcie i przyjaźń. Dostał kolejny raz po głowie od życia.
Po miesiącu odebrałam maila. I poczułam, jak mi serce bije. Wiadomość była krótka: "Kocham – chociaż nie wiem co Ty do mnie czujesz, ale wiem, że muszę o tym powiedzieć głośno. Bo jeśli tego nie zrobię, będę żałować tego do końca życia.” Od razu spakowałam walizkę. Wsiadłam do taksówki i poleciałam do Brukseli. Bo trzeba biec za miłością. Do utraty tchu.
****************************************
To jest moje pierwsze opowiadanie i proszę o wyrozumiałość.
1 komentarz
foczka
Ciekawa historia szkoda ze opisana tak ogolnie.