"Dawny przyjaciel z piaskownicy cz. 8" - ostatnia.

Chyba się obudziłam. Leżałam na łóżku, ale coś mi nie pasowało gdzie podział się mój gips, a gdzie drugie łóżko. Byłam tylko ja i łoże, zdziwiłam się, że nie mam podłączonych żadnych urządzeń do ciała, a ubrana byłam nie w piżamę lecz w moją ulubioną sukienkę, w jasno niebieskim kolorze. Jakoś moją duszę wypełniła radość i nie czułam bólu. Nagle dostrzegłam Kacpra podał mi dłoń. Wstałam i ją złapałam, widać że był zadowolony. Otworzył mi drzwi i zapraszająco pokazał ręką abym weszła. Kiedy wyjrzałam co było za drzwiami, oślepiła mnie biel i nic więcej. Skoro tam mamy być tak szczęśliwi to chodźmy. Zrobiłam jeden krok i przekroczyłam próg. Kacper ciągle był za mną. Jednak w tym momencie doznałam wstrząsu, zamknęłam na chwilę oczy, gdyż się przestraszyłam i wszystko w jednej chwili zniknęło. Po sekundzie ja już też nie widziałam swojego ciała.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Otworzyłam oczy i wszystko było na miejscu. Miałam podłączone różne sprzęty i chyba tak być powinno. Zobaczyłam że na moim oddziale leżała obok mnie jakaś dziewczyna i smacznie spała. Zdziwiłam się, że nikogo nie zastałam obok mojego łóżka. Wszystkie wątpliwości rozwiał napis ODDZIAŁ INTENSYWNEJ TERAPI. Jestem szczęśliwa bo przeżyłam! Popatrzyłam w prawo gdzie znajdowała się szyba dla odwiedzających, przez którą mogli zobaczyć swoich bliskich. Od razu uśmiechnęłam się, gdyż do szyby przyklejone były kolorowe karteczki z literami tworzący napis: KOCHAM CIĘ MADZIU. TWÓJ KACPER. On jest naprawdę kochany. Po chwili przyszedł mój lekarz.

-witam. Jak się czujesz ?-zapytał.
-witam. A dobrze-i od razu spojrzałam na szybę. Doktorek to zauważył i się uśmiechnął.
-operacja powiodła się, tylko możesz nie pamiętać kilku zdarzeń, ale to tylko taki mały szczegół. Podczas operacji cała twoja rodzina siedziała na korytarzu. Operacja trwała ponad dwie godziny, a spałaś cały dzień i noc. To chyba wszystko..
-doktorze proszę mi powiedzieć co stało się w trakcie operacji, bo coś mi nie pasowało.
-no dobrze kiedy dostaliśmy się do środka czaszki. Coś poszło nie tak i twoje serce przestało bić. Reanimowaliśmy cię przez dziesięć minut i po tym do nas wróciłaś. Wtedy kamień spadł mi z serca. Żebyś widziała co robił twój chłopak kiedy pielęgniarka informowała twoją rodzinę na bieżąco co się z tobą dzieje. Musieliśmy podać mu leki na uspokojenie, bo rozwaliłby cały szpital –po tych słowach lekko się zaśmiał.
-kiedy będę mogła zobaczyć rodzinkę ?
-za parę godzin kiedy będzie czas na odwiedziny. Masz jeszcze jakieś pytania?
-nie, dziękuje za wszystko doktorze –i wyszedł.

Super przykuta do łóżka. Przynajmniej mam książkę i lusterko. Przejrzałam się w nim dokładnie i niestety moje włosy z tyłu głowy zostały zgolone, a wszystko "ozdobione” było kilkoma szwami. Fryzurom aż tak bardzo się nie przejmowałam, bo w sumie teraz jest taka moda. Zaczęłam czytać książkę, naprawdę mi się podobała. Nim się obejrzałam wybiła godzina spotkań. W tej samej sekundzie przybyła moja rodzinka, ale bez Kacpra. Przywitałam się ze wszystkimi.

-a gdzie Kacper?
-weszła maksymalna ilość osób, a on nie jest rodziną i tak za niedługo musimy iść, bo będą robić ci jakieś badania.
-po badaniach nie musicie już przychodzić. Jedźcie do domu się wyspać i zrobić ze sobą porządek. Jutro mnie odwiedzicie. A i jak po drodze moglibyście poprosić panią pielęgniarkę żeby wpuściła do mnie Kacpra?
-dobrze-rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę kiedy wszedł lekarz i zaprosił mnie na badania. Po pewnym czasie wróciłam do sali i zastałam tam mojego Kapra.
-hej kochanie –dałam mu porządnego buziaka na powitanie.
-hej, wiesz jak mnie przestraszyłaś.
- nie, ale słyszałam, że chciałeś rozwalić szpital, bo prawie jedna osoba umarła.
- to nie była tylko jedna osoba to był cały mój świat! – wręcz to wykrzyczał z zachwytem.
-dobrze, możesz mi wyjaśnić jakim cudem przykleiłeś te karteczki na szybę przecież tam siedzi ciągle pani dyżurująca i pilnuje?
-dla mnie to był mały problem, bo chciałem abyś się uśmiechnęła jak to zobaczysz.
- kiedy jesteś przymnie zawsze jestem uśmiechnięta.

I tak musiałam jeszcze w szpitalu spędzić tydzień. Jednak się nie nudziłam. Kacper zadbał o wszystko. Oczywiście rodzina też mnie odwiedzała i na bieżąco dowiadywałam się co dzieje się w związku Ani z Adrianem. Był w niej zakochany po uszy, a ona w nim. Kiedy wróciłam do babci nie musiałam się martwić jak wejdę po schodach, bo Kacper zawsze mnie wnosił i znosił. Codziennie się umawialiśmy. Przyszedł czas na powrót do domu, ale dla nas to nie był problem. Dzieliło nas tylko dziesięć minut drogi. Oczywiście czasami się kłóciliśmy, ale każda taka przeszkoda tylko umacniała nasz związek. Byłam taka szczęśliwa! Jak dla mnie nie istnieli już inni mężczyźni był tylko on… Kacper. I pomyśleć, że to był kiedyś mój przyjaciel z piaskownicy. Już jak byłam mała miałam dobry gust. Ale co przyniesie kolejny dzień tego nie wiem, mam tylko pewność, że ja kocham go, a on mnie!


Dziękuje wszystkim czytelnikom za czytanie mojego opowiadania i za tak pozytywne komentarze. :D

usmiech

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 980 słów i 5498 znaków.

5 komentarzy

 
  • agusia16248

    świetne

    31 sie 2013

  • mada

    szkoda, że koniec, ale i tak świetne jest to opowiadanie ;D

    29 sie 2013

  • usmiech

    Tak powoli zaczynam tworzyc inne opowiadanie :)

    29 sie 2013

  • Matelo4

    Dziękuję Autorce za tak wspaniałe opowiadanie :)

    29 sie 2013

  • sweetkicia

    Świetne!!! Proszę napisz jeszcze kolejną część :*

    29 sie 2013