"Dawny przyjaciel z piaskownicy cz. 7"

Zaczęłam powoli do zyskiwać obraz choć był rozmazany. Wokół słyszałam jakieś szepty. Otworzyłam w pełni oczy i już wiedziałam że jestem w szpitalu.

-Madzia… Madziu kochana jak się czujesz –nade mną pochylone były mama i babcia.
-strasznie głowa mnie boli –powiedziałam łapiąc się za nią.

Po mojej prawej stronie zauważyłam Adriana i tatę. Świetnie zjechała się cała rodzinka, ale ja tylko czekam na jedną osobę…

-gdzie jest Kacper? –zapytałam.
- chłopak zadzwonił po karetkę i z tobą tu przyjechał. Przesiedział przy twoim łóżku całą noc i dzisiaj rano kiedy go tu zobaczyliśmy to kazaliśmy mu się położyć w domu- wyjaśniła mama.
- wyglądał inaczej był cały blady i smutny. Ale siostra teraz będziesz musiała chodzić z kulami –dodał Adrian.

Zobaczyłam na swojej prawej nodze sięgający od stopy po kolano gips. Zaśmiałam się lekko myśląc o tym jak będę wchodzić na piąte piętro u babci.

-super! Kupiliście mi książkę. Mamo po tym jak będę mogła wyjść ze szpitala to i tak wracam do babci. A teraz możecie w sumie już iść wraz z tatą bo spóźnicie się do pracy.
-o już nas wyganiasz? Może opowiesz nam o tym wypadku? –powiedział tata.
-nie chcę jeszcze o tym mówić- po tych słowach ucałowałam ich na pożegnanie.
-Adrian jak tam z Anią? –zapytałam brata.
-sądzę że to na razie najlepszy związek w jakim byłem. Ona jest cudowna! –mówił to uśmiechając się.
- babciu mam jakiś uraz głowy, bo ból jest nie do zniesienia.
-w sumie to lekarze jeszcze nie są pewni diagnozy, ale zaraz pójdę po pielęgniarkę- powiedziała i tak też zrobiła. Po chwili zjawiła się dyżurująca i podała mi leki przeciw bólowe.
- wiecie co chciałabym przemyśleć parę spraw i chyba wezmę się za książkę-powiedziałam niewinnie się uśmiechając
-dobrze już idziemy-zapewnił mój braciszek i zabrał babcię ze sobą.

Próbowałam odtworzyć całą sytuację jaka zaszła w klatce po powrocie z kawiarni. Ciągle nie miałam pewności czy sama się potknęłam w skutek czego przewróciłam się a może pomagała mi w tym Alka?

Po chwili zasnęłam. Śniło mi się, że biegłam w długim i niekończącym się korytarzu do Kacpra który stał na drugim jego końcu. Obudziłam się i zauważyłam że w tej białej Sali znajdują się dwa łóżka, a na drugim leży starszy może o 2 lata ode mnie mężczyzna. Był przystojny i także miał nogę w gipsie.

- hej jestem Krystian –uśmiechnął się do mnie.
-Cześć. Magda –odwzajemniłam uśmiech.
-widzę, że też miałąś jakiś wypadek mogę się dowiedzieć jak to się stało?
-hmm... spadłam ze schodzów, a ty co takiego zrobiłeś?
-wraz z kumplami wchodzimy na różne budynki i tak robimy salta itd. No niestety zabardzo przeceniłem swoje umiejętności i spadłem z budynku- zaśmiał się.
-do takiej ładnej dziewczyny nie masuje gips-dodała po chwili.  

Nie mogę tego zrozumieć, że teraz kiedy mam chłopaka to podrywa mnie tyle mężczyzn! Do Sali wszedł lekarz.

-dzień dobry Magdo. Jestem twoim lekarzem.
-dzień dobry. Kiedy będę mogła wrócić do domu?
-jak zrobimy wszystkie badania i upewnimy się czy wszystko jest w porządku-po tych słowach skierował się do pacjenta na drugim łóżku.

Po godzinie przyszło po mnie pielegniarka z wózkiem inwalidzkim. Przejechałam się na badania i znowu do łóżka. Coś te tabletki przeciw bólowe słabo działają. Chciałam się spytać chłopaka obok, która godzina, ale zapomniałam jego imienia ostatnio coś dużo rzeczy zapomniałam… wzięłam się za czytanie książki. Była super i wciągnęła mnie od razu. Podniosłam głowe kiedy usłyszałam, że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Tak na niego czekałam…Kacper. Na wejściu uśmiechnął się do mnie z współczuciem.

-siemanko myślałam że nie przyjdziesz.
-nie no musiałem przecież zobaczyć jak się czujesz –powiedział to nachylając się nade mną aby mnie pocałować.
-teraz się lepiej czuje.
-Magda tak bardzo cię przepraszam mogłem jakoś zareagować. Znowu cię zawiodłem i tak właściwie jesteś tu przeze mnie..
-daj spokój to nie twoja wina. Tylko martwi mnie to że nie pamiętam tego zdarzenia kiedy i jak spadłam ze schodów i całkowicie zapomniałm dzień w którym się poznaliśmy, a do tego ten straszny ból głowy…
-mam nadzieje że nic ci nie jest –po tych słowach złapał mnie za rękę i przyłożył ją sobie do policzka. Widać że bardzo się martwi.

I w tym momencie przyszedł lekarz i poprosił aby Kacper wyszedł na korytarz, bo ma mi coś ważnego do przekazania.

-chcesz żebyśmy poczekali na rodziców czy mogę ci teraz przekazać wyniki badań? –zapytał doktorek.
-sądzę że może mi pan teraz powiedzieć.
-kiedy przewróciłaś się na schodać uderzyłaś się o róg betonu wywołując krwiak(mózgu) zwany nadtwardówkowym. Jeżeli nie będziemy tego leczyć i nie usuniemy go z czaszki przez operację to może po jakimś czasie uciskać ci mózg i doprowadzić do śmierci. Oczywiście przy operacji jest prawdopodobieństwo uszkodzenia mózgu gdyż krwiak jest w niezbyt dobrym miejscu. Teraz masz pewnie objawy takie jak zapominanie pewnych sytuacji, silne bóle głowy oraz lekkie mdości. Musisz to przemyśleć i podjąć jeszcze dzisiaj decyzję, bo jutro powinniśmy zrealizować operacje. Nie możemy marnować czasu. Teraz cię zostawię i przyjdę wieczorem.

Lekarz wyszedł a ja nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Kacper wszedł do sali, a mi do oczu napłynęły łzy. Wytłumaczyłam mu całą sytuacje. Podniusł mnie z łóżka wraz z gipsem i posadził sobiemmnie na kolanach przytulając jakbym miała zaraz gdzieś uciec.  
-jak myślisz co powinnam zrobić? –zapytałam Kacpra patrząc mu w oczy.
- pamiętaj cokolwiek postanowisz będę z tobą. Choć operacja daje szanse na dalsze życie. Nie możesz się poddać i mnie zostawić. Rozumiesz –powiedział to, a ja zauważyłam spływającą łzę po jego policzku. Cały czas wtuleni w siebie rozmawialiśmy i się śmialiśmy.

Wieczorm przyszła cała moja rodzinka, której wytłumaczyłam całą sytuację. Wszyscy płakali tylko nie ja. Zgromadzeni przytulali mnie kiedy wszedł lekarz.

-jaka jest twoja decyzja? –zapytał mnie.
-poddam się operacji-doktorek zaczął wpisywać coś w swoim notesie.
-dobrze to o dziesiątej juto rano znajdziesz się na sali operacyjnej.

Cała rodzina i Kacper siedzieli ze mną przez całą noc trochę rozmawialiśmy i spaliśmy. Rano przyjechały po mnie pielęgniarki i zaczęły przewozić mnie z łóżkiem na sale. Po drodze Kacper trzymał mnie za lewą rękę a prawą miała w swoich objęciach mama. Tuż przed drzwiami zauważyłam, że wszyscy płaczą nawet Kacper zalany był łzami. W sumie ja też miałam szklane oczy. Pożegnałam się z moim chłopakiem pocałunkiem i szepnęłam mu do ucha.

-Kocham cię.

Wjeżdżałam, a wszyscy dookoła się na mnnie patrzyli. Uśmiechnęłam się do nich. Pielęgniarka podłączał do mnie różne sprzęty w tym kroplówkę. Po chwili wstrzyknęła mi coś do żyły po czym powoli traciłam przytomność. W tym czasie rozmyślałam. Mam nadzieje, że to nie był mój ostatni pocałunek. Tak bardzo kocham moją rodzinę i Kacpra. Ale mam dla kogo żyć. W sumie to NADZIEJA UMIERA OSTATNIA…



Kolejna część będzie ostatnia.

usmiech

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1360 słów i 7419 znaków.

4 komentarze

 
  • Matelo4

    Koniec rozdziału był troszeczkę wzruszający.Umieram z ciekawości i łapie mnie lekka chandra z powody nadchodzącej ostatniej części

    28 sie 2013

  • Aniaxd

    Ona Nie może umrzeć. Tyle historii tak się kończy, Dlaczemu?

    28 sie 2013

  • sweetkicia

    Cudowne :)

    28 sie 2013

  • mada

    pięknie :) mogę popłakać? :';) czekam na tą ostatnią część :*

    28 sie 2013