Czy warto jest marzyć? . Cz.1

Była ciepła, czerwcowa noc. Na niebie błyszczały spadające gwiazdy, a ja spacerowałam alejkami parku. Zawsze chodziłam tą samą alejką prawie o tej samej porze. Stało się tak od momentu, gdy pierwszy raz zobaczyłam jego zielone, kocie oczy. Jeżeli ktoś miał ładne oczy i zniewalający uśmiech to właśnie On. Dziś minęło dokładnie trzy miesiące odkąd pierwszy raz go ujrzałam. Szłam właśnie od koleżanki, gdy przypadkiem na niego wpadłam. Ani ja, ani on nie powiedzieliśmy ani słowa. Nikt z nas nic nie powiedział, a mimo to zakochałam się w nim. Tak to z całą pewnością była miłość od pierwszego wejrzenia. Po tym objawieniu nie widziałam go ani razu. Od trzech miesięcy przychodziłam tu regularnie, a ani razu go nie widziałam. Już pomału przestałam wierzyć, że znów się zobaczymy. Moim najlepszym powodem na nocne spacery był pies Max. Miałam go niemal od zawsze i był członkiem mojej rodziny. Chociaż przyplątał się do nas, gdy miałam pięć lat, nie pozwoliłam go oddać. Pozostał już z nami. Teraz natomiast pies nie był już młodym szczeniakiem i wyglądał na starego, zmęczonego.Nadal był moim ukochanym pupilem. Po rozwodzie rodziców, udało mi się ubłagać ojca byśmy zostawili Maxa. Nie byliśmy typową rodziną. Rozpad małżeństwa był z powodu mojej matki, która za granicą znalazła sobie kochanka i ot tak, po prostu porzuciła mnie i ojca. Moja starsza o trzy lata siostra wyprowadziła się z domu i nie interesowało ją to, co się z nami dzieje. Poznała jakiegoś piosenkarza i zamieszkała z nim, naiwnie wierząc w ich miłość. Ja nie ufałam Albertowi. Niejednokrotnie widziałam go z dziewczynami na mieście, ale oczywiście Roksana mi nie uwierzyła. W zasadzie nie miałam z nią kontaktu od tygodni. Nie tęskniłam za nią zbyt szczególnie, od zawsze bardzo się od siebie różniliśmy. Usiadłam na ławce i delektowałam się ciepłym wieczorem. Kochałam taką porę dnia, kochałam włóczyć się po nocach i balować nie wiadomo z kim. No dobrze może nie należałam do najgrzeczniejszych panienek w mieście. Jednak zawsze starałam się mieć dobrą reputację. Miałam dwie przyjaciółki od serca, którymi trzymałam się już od małych lat. Jedna z nich wyjechała na studia a druga mieszkała dwie ulice ode mnie. Z Patrycją nie widziałam się od dłuższego czasu, jednak staramy się rozmawiać przez skaypa. Można powiedzieć, że moje życie jest prawie normalne. Spotykam się ze znajomymi, chodzę do zawodówki, imprezuje. Wszystko było by okej, gdyby nie to, co ostatnio dzieje się u mnie w domu. Przypadkiem dowiedziałam się o powrocie mojej matki. Tak, matula nagle przypomniała sobie o tym, że ma córkę i chciała odbudować stracony czas.Jednak chyba ja nie bardzo miałam na to ochotę.  
- Max! - krzyknęłam na psa  
Po chwili czworonogi przyjaciel siedział koło mojej nogi, a ja pogłaskałam go po sierści.  
- Max czas wracać- szepnęłam wstając z ławki  
Po chwili pies zerwał się ze smyczy i pobiegł w głąb parku. Ciągle robi mi to samo! pomyślałam. Chociaż nie bardzo chciało mi się iść, bo przecież tej części parku nie znałam zbyt dobrze, postanowiłam po niego iść. Chciałam jak najszybciej odnaleźć psa i wrócić do domu. Było już grubo po dwunastej w nocy i zapewne tata zaczął już się martwić.  
- Max! Max! gdzie jesteś!- krzyknęłam - Max piesku wracaj! - zaczęłam wołać psa  
Z głębi parku usłyszałam tak bardzo znajome szczekanie. Pobiegłam za głosem szczekania i jakieś dziesięć minut później ujrzałam psa z jakimś chłopakiem.  
- Max! piesku! - krzyknęłam klękając  
Stara psiunia podbiegłą do mnie i zaczęła wesoło machać ogonem.  
- Też się cieszę, że Cię widzę - powiedziałam drapiąc go za uchem. Dopiero po chwili go dostrzegłam. Jego zielone, kocie oczy wpatrywały we mnie z zaciekawieniem, a ja dopiero po chwili dostrzegłam w niego tamtego chłopaka.  
- Cześć twój pies? - odezwał się nieznajomy  
- Tak mój. Nazwałam go Max- szepnęłam wyciągając do niego rękę.- Wiktoria jestem. Znajomi mówią na mnie Wiki - szepnęłam  
Nieznajomy przyglądał się mi z zaciekawieniem, ale nie podał mi swojej ręki. Założył kaptur na głowę i wstał z z ławki.  
- Bardziej pilnuj tego psiaka. Fajny pies. Szkoda żeby miał zaginąć - powiedział, nie spuszczając z niego wzroku  
Już chciał odejść, lecz podeszłam do niego i złapałam go za rękę. On spojrzał na mnie zaskoczonym wzrokiem, lecz ja się tylko lekko uśmiechnęłam.  
- Nie przedstawisz się? - zapytałam poirytowana  
- Czarek. Jestem po prostu Czarek - szepnął. Przyjrzał się uważnie mojej twarzy i uśmiechnął się. - Jesteś strasznie pewna siebie. Przecież mogę być jakimś seryjnym mordercom, gwałcicielem - zaśmiał się  
Zrobiłam krok w tył, ale nie odeszłam. Tym razem to ja uważnie się mu przyjrzałam. Ciemna karnacja, zielone oczy, czarne na żel włosy. Mój ideał chłopaka.  
- Zaryzykuje - uśmiechnęłam się i złapałam mocniej smycz psa. Nakierowałam go w stronę domu i pomału ruszyłam przed siebie. Nieznajomy ruszył za mną. okazało się, że chłopak nie jest stąd. Mieszka w innym mieście i nie tak dawno dopiero tutaj przyjechał. Biega codziennie, ale o normalniejszych porach i chodzi do tej samej szkoły co ja, tylko na popołudniu. I co najlepsze mieszka w tej samej dzielnicy. No to teraz już mi się nie wymknie - pomyślałam.  
Pozwoliłam by nie znajomy odprowadził mnie do domu, ale nie podałam mu swojego numeru. Pożegnał się z psem i zwykłym cześć pożegnaliśmy się przed moim domem. Przez okno zobaczyłam tatę, jego twarz skazywała na to, że bardzo się o mnie martwił.  
- Gdzie ty się podziewałaś? kim był ten chłopak? - zaczął swoje przesłuchanie  
- Byłam z Maxem na spacerze. A go poznałam przypadkiem - przyznałam  
Nie mając ochoty na dalsze tłumaczenie się, bez zjedzonego śniadania.po prostu ruszyłam do swojego pokoju. Wykąpałam się, przebrałam i poszłam do swojego pokoju. Tej nocy nie mogłam zasnąć. Patrzyłam w gwizdy i słyszałam wycie wilków. Tak jak zawsze czułam po plecach dreszcze. Położyłam się na łóżko i zasnęłam. CDN

Tygrysek

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1178 słów i 6263 znaków.

3 komentarze

 
  • xnobodyperfectx

    Za dużo powtórzeń! I to od początku tekstu. :c "Położyłam się na łóżko i zasnęłam."- moja mała sugestia, lepiej by pasowało "na łóżku". "...i chodzi do tej samej szkoły co ja, tylko na popołudniu..."- "na popołudnie"! Tekst mnie osobiście nie zaciekawił, ale nie ma co się tym martwić bo zbyt wybredną bestią jestem. Trochę tandetny jest pomysł, że główna bohaterka się od razu zakochała, moim zdaniem pasuje bardziej zauroczenie. Pozdrawiam. ;)

    13 lut 2015

  • Tygrysek

    Wybaczcie, nie wiedziałem,że taki tytuł już był,bo nie czytam opowiadań. Już poprawiłem :) Tytuł podobny,ale nie taki sam :) Pozdrawiam

    11 lut 2015

  • Tytuł skradziony

    Tytuł skradziony od pewnej dziewczyny!! ;C

    11 lut 2015