Czy śmierć przezwycięży miłość? cz.2

Potrzebowałam ich coraz więcej, także wyłudzanie kasy od rodziców i żebranie na ulicy od obcych nie wystarczało. Więc zaczęłam stawać pod latarnią. Na razie było dobrze i to ja stawiałam warunki, także się nie puszczała. W końcu miałam jeszcze chłopaka, także ograniczyłam się do robienia mięty itp. Po tygodniu znaleźli Stevena, nic mu nie było, ale byłam na niego cholernie zła. Powiedziałam mu o wszystkim co się działo jak go nie było. Na szczęście mi uwierzył, że go nie zdradzałam i nie był na mnie jakoś strasznie wściekły. Ale prawdopodobnie tylko dlatego, że sam czuł się trochę winny, bo w końcu sam nie dawał znaku życia przez ponad tydzień. Wyjaśniał mi, że nie mógł odebrać ani oddzwonić, bo nie miał ze sobą telefonu. Próbowałam się dowiedzieć czegoś więcej, ale nawet nie chciał mi zdradzić powodu swojej nieobecności i gdzie był. Nie potrafiłam się długo na niego gniewać i jeszcze tego samego dnia poszliśmy na dyskotekę. I znowu poczułam głód, anie miałam przy sobie ani kasy, ani hery. Musiałam na szybo coś wykombinować. Na szczęście facet, u którego zawsze kupujemy ze Stevenem dał nam na krechę, przy okazji wzięłam drugą na jutro. Potem zamiast wracać do domu poszłam do Stevena. Zaczęliśmy się przytulać, całować, aż w końcu zrobiliśmy to. Cholernie się bałam, ale on mnie uspokoił i bardziej myślał o mnie niż o sobie. Rano wróciłam do domu. Oczywiście afera: Gdzie byłam?
Powiedziałam im, że byłam na dyskotece, i że Steven został znaleziony. Nie byli tym jakoś specjalnie zadowoleni. Poszłam do łazienki i słyszałam rozmowę rodziców, jak mówili o tym, że częściowo przez nich Stevena nie było tak długo i właśnie o to kłóciła się z tatą. Wyszłam z łazienki już zapłakana, nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Zaczęłam się po nich wydzierać i wybiegłam z domu. Czułam, że nie mogę im tego wybaczyć. Usiadłam w parku tam, gdzie zawsze spotykałam się ze Stevenem. Noc była strasznie zimna, ale nie chciałam wracać do domu, nie potrafiłam im wybaczyć tego co zrobili. Byłam w krótkich spodenkach, w bluzce na ramiączkach i bluzie, którą wzięłam jak opuszczałam mieszkanie. Zaczęło padać. Poszłam do Stevena. Otworzyła mi jego mama, jego nie było. Ona dobrze mnie już znała, więc mnie wpuściła. Powiedziała, że mogę na niego poczekać, i że zaraz powinien być.Czekałam na niego jakieś 20 minut. Później się położyłam i zasnęłam.  
Rano jak się obudziłam Steven spał na fotelu. Jego mama zrobiła nam kanapki. Zjedliśmy śniadanie, a jego rodzice pojechali do kościoła. Skorzystaliśmy z okazji i znowu przespaliśmy się ze sobą. Powiedziałam mu o tym, co usłyszałam od rodziców. Wbrew pozorom nie był wcale zdziwiony, zachowywał się jakby o wszystkim wiedział. Na siłę próbował zmienić temat. Coś było nie tak. Za każdym razem, gdy pytałam o to co robił jak go nie było, to zaczynał mi się wydawać jakiś dziwny. Jakby coś przede mną ukrywał. Więc zostawałam go w spokoju. mieszkałam u niego przez tydzień. Coraz bardziej zadłużaliśmy się u dilera, więc zaczęłam się puszczać z tymi facetami z samochodów. Spłaciliśmy większość długu, ale to nadal za mało. Potrzebowałam coraz więcej prochów, z resztą nie tylko ja, bo Steven też. Po paru dniach dowiedziałam się, że mój 19-sto letni chłopak spłacił dług. Zastanawiałam się skąd miał tyle kasy. Jak tylko się z nim spotkałam powiedział mi, że razem z kolegą napad na kantor, i że mam nikomu nic nie mówić, bo przez przypadek postrzelili gościa, który tam pracował. Miał nadzieję, że nikt się o tym nie dowie, i że nie pójdzie za to siedzieć. Zaczęłam się na niego wydzierać: Co ty zrobiłeś? Przecież zabiłeś człowieka!!!
Wpadłam w histerię. Zaczęłam beczeć, sama nie wiem czemu. Ale on mnie uspokoił i powiedział, że gdyby nie to, to by nas zabili z powodu długu. Obiecałam mu, że nic nikomu nie powiem. Przez jakieś 3 dni znowu byliśmy szczęśliwi. Po tym czasie do mieszkania Stevena zapukała policja. Zabrali go. Nie mogłam w to uwierzyć. Zaraz następnego dnia miał rozprawę w sądzie. Doszli do tego, kto napadł na kantor i postrzelił tego faceta. Przy okazji odkryli to, że ćpa. Więc skazali Stevena na dożywocie za: napad, zabójstwo i posiadanie narkotyków. Nie miałam gdzie pójść. Stevena nie było, a rodziców nie chciałam znać. Płakałam dniami i nocami. Przez parę dni nocowałam u klienta. Nie potrafiłam zapomnieć o Stevenie. Wpadłam w depresję, nie mogłam się pozbierać. Chciałam się zabić, zaliczyć "złoty strzał". Kupiłam cały gram hery, przygotowałam działkę. Poszłam do publicznej toalety. Zrobiłam to.
___________________________________________________________________________

                       MAMA SAMANTY

Zgłosiliśmy na policji wraz z mężem zaginięcie Samanty. Po paru dniach przyszli do nas i powiedzieli, że nasza córka nie żyje. W publicznej toalecie znalazła ją sprzątaczka. Nie wiedziałam co mam zrobić. Jeszcze tego samego dnia rozmawiałam z tą kobietą, powiedziała, że znalazła Samantę w toalecie jeszcze z strzykawką wbitą w żyłę. Nawet nie zdążyła jej wyciągnąć. Jak to usłyszałam, prawie pękło mi serce. Dwa dni później odbył się pogrzeb. Zdziwiłam się, że nie ma na nim Stevena. Wtedy ktoś mi powiedział, że on jest w więzieniu. Nie wiedziałam co się z nim działo, byłam zrozpaczona samym faktem, że tak mało wiem o własnej córce i jej przyjaciołach. Minął miesiąc od śmierci Samanty. Już powoli zaczęłam wracać do normalnego życia. Wtedy dowiedziała się, że Steven też się zabił, bo nie mógł znieść myśli, że Samanta nie żyje.

wiola09

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1094 słów i 5852 znaków.

4 komentarze

 
  • .........

    Super  :rotfl:

    6 paź 2015

  • Loveeloveeee

    Super, :*

    10 cze 2015

  • ala1123

    Jak dla mnie za mało opisu i uczuć. Mam wrażenie że jest napisane na odczep:(

    14 maj 2015

  • kamila12535

    Super

    26 kwi 2015