Bolesna zazdrość. Cz 20: Ciąża/Sydney/Białaczka/Robert/Broń ( Ostatnia + co mam w planach)

- Włochy? Oszalałeś do reszty?! - Zaczęłam krzyczeń i żywo gestykulować. Moja podświadomość puknęła się ostro w głowę. Przecież mój plan mógł się nie powieść! Starałam się uciszyć swoje emocje za pomocą łapania wyraźnych wdechów. Usiadłam na krańcu fotela patrząc zaczarowanym wzrokiem we walizki. Rzeczywiście był to moim wielkim marzeniem, ale to wszystko wymykało się spod kontroli. Przyjęłam inną taktykę. - Mam dość. Mam dość rozumiesz to?! Mam dość pierdolonego udawania! Udawałam to rozumiesz? Kłamałam ze wszystkim! Nigdy Cię nie kochałam i kochać nie będę. Jesteś zwykłym śmieciem na którego bym nie spojrzała wracając z pracy! Mam dość! Chce do domu! Rozumiesz to? Zrobię ci takie problemy że pożałujesz że żyjesz! I wiesz co jest najśmieszniejsze? Że nigdy nie kipiałam taką wrogością! Zawsze byłam miłą mniumnią. Życie to największa lekcja na świecie! A teraz wyjeżdżasz mi z Włochami?! A co ja bagaż podręczny że mnie wszędzie ciągniesz?! Chce do mojej rodziny! Nie umiem udawać. - Miłością i potulnością nie wygram skoro on funduje mi wyjazd i małżeństwo. Choć go naprawdę pokochałam i raniłam swoimi słowami siebie i jego wiedziałam że takim sposobem to wszystko się zakończy. On stał z miną dziecka, które zostało zbite i skarcone. Ta reakcja prawie doprowadziła mnie do płaczu jaką potrafię być zimną suką. Chciałam umrzeć jak najszybciej. Było mi wstyd za siebie i za swoje uczucia, emocje. Kochałam go tak że mogłabym wpaść za nim w ogień. Mijające tygodnie umocniły nasz związek. W zasadzie gdyby teraz mnie uderzył nie broniłabym się. Kazałabym jeszcze kogoś z ulicy się dobić. On dalej stał jakby dowiedział się o śmierci bliskiej osoby, którą byłam ja. Do moich oczu napłynęły łzy. Starałam się je trzymać odwracając głowę i nic nie mówić. Aż wreszcie łza spłynęła po policzku. Szlochanie chciało wreszcie wyjść na świat na maksymalnych decybelach. Jedno pociągnięcie nosa i się wydam. Zaczęłam przytaczać do głowy wszystkie rzeczy które były dla mnie złe i na których zostałam oszukana. Zamiast mnie olśnić to mnie tylko przybiło. Zawsze moim mottem przewodnim było aby zła nie popierać i nie pozwalać na jego rozwijanie. Nie odpowiadać na zaczepki. Dać szansę tylko by zło posłuchało samego siebie. Wtedy nastąpi autodestrukcja. Wtedy możemy stwierdzić głośno i wyraźnie, że wygraliśmy. Choć przeciwnik nie ukazuje tego. Zaczęłam płakać. Szlochać. Z rozpaczy która mnie ogarnęła wpadłam w agresje. Wszystkie kartki, książki, papiery, poduszki przewracałam na ziemie uderzając przed o ścianę i o siebie. Krzyczałam, wyłam z bólu który zgromadził się w sercu. Nagle poczułam jak on mnie łapie i trzyma ściskając przy piersi by mnie opanować. - Za bardzo Cię kocham... spieprzyłeś to Luke. Powinnam cię nienawidzić. Z chęcią zabić i nie mieć wyrzutów sumienia. Zniszczyłeś to... gratuluje. Gdybyś teraz kazał mi wsiąść i się powiesić zrobiłabym to. Bo jestem w ciebie zapatrzona jak w obraz. Kurwa... coś my zrobiliśmy! - Znów wpadłam w swój poprzedni stan, szarpiąc się i płakać jak oszalała.  
- Spójrz na mnie kruszyno. - Powiedział spokojnym tonem i czułością. - Musimy to zwalczyć. Musimy to przezwyciężyć. Dzisiaj idziemy do twoich rodziców.  
- Co ja im do cholery powiem! Co?! No co?!  
- Ćśśś. Damy radę.  
***
Zapukałam do mojego mieszkania mając nadzieję że ich tam JESZCZE zastam. Nikt nie otwierał... do czasu. Moje drzwi otworzyły się a w nich stała moja matka zapłakana, potargana, w szlafroku. Kiedy mnie ujrzała wpadła w histerię w którą ja również zaraz po wpadłam. Obie płakałyśmy wpatrując się w siebie. Luke obserwował nasze zachowanie.  
- Mamo, on.... mnie ochronił... pomógł mi. - Mama podeszła niepewnie do niego i rzuciła mu się na szyję. Widziałam poczucie winy u Luka, ale próbował je zdusić.  
Weszliśmy do mieszkania i zasiedliśmy bez słowa na kanapie w ciszy, milczeniu które zamieniło się w płacze i szlochy.
- Gdzie tata? - Spytałam.
- W... w Filadel...fi. - Mówiła piąte przez dziesiąte.  
[...] ( Przerywam, ciąg dalszy będzie tylko w książce ) A tu parę tekstów wyrwanych z nieopublikowanych częściach które będą. Jeżeli nie uda mi się jej wydać i nie spodoba się wydawnictwu (-_- to wpadnę tam i zacznę płakać jak dziecko ) to opublikuje resztę na razie macie tutaj kawałki:
, , Drżałam idąc do apteki, nie mogłam w to uwierzyć jestem w ciąży! Boże jedyny. (...)  
- Ja... Luke... ja... jestem w ciąży. - Rozpłakałam się. Jego reakcja nie wskazywała na szczęśliwego"
, , - Jak to białaczka? To nie możliwe! Te wyniki są błędne rozumie to Pani? - Krzyczałam jak opętana. To... jak wyrok śmierci. Kto wychowa moje dzieci?! "
, , - No proszę! Nie pasuje ci? Na co czekasz! Zabieraj manatki i znikaj! - Przez ten czas w którym bywałam poniżana, mój język stał się bardziej cięty niż myślałam. Oby tylko zniknął z mojego życia. Jak go nie było było lepiej. Musiał się zjawić... musiał... "  
, , - Przykro mi, ale to jest nie możliwe. Nie ma Pani środków na koncie. Nie może pani kupić tego mleka i smoczka. Przykro mi. - I wtedy sobie uświadomiłam, że do mojego konta miał dostęp Robert. Chciałam go zabić. "
, , - Mamo... tato... wyjeżdżam. - Powiedziałam niepewnie. Ich oczy powiększyły się do maksimum. Patrzyli na mnie pytająco a ja stałam jak słup telegraficzny, albo co gorsza radar. Niestety z opóźniająca funkcją rejestrowania.
- Gdzie?! - Rzucił mój tato.
- Do Sydney. Muszę zabrać moje dzieci. Rozumiecie to? "
, , Ktoś pukał do moich drzwi jak wariat. Wzięłam swoje dzieci na górę, nakazałam schować im się pod łóżko a następnie ja zeszłam najciszej jak umiałam sięgnęłam w dłoń nóż do patroszenia ryb i czekałam. Czekałam na ich pierwszy ruch. Wtedy uświadomiłam się, że w kredensie jest broń mojego męża. Cicho poszłam jeszcze tam. Wzięłam go w dłoń. Jak się okazało był naładowany. "
Kochani! Jak widać pędzę jak wiatr! Mam już dużo części i jak widać to są ich urywki. Dawałam takie wyrywkowo. To co? Do zobaczenia w innej powieści i trzymajcie kciuki!
ZA SUKCES MÓJ I WASZ! ZA MARZENIA

IskierkaNadzieji

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1198 słów i 6432 znaków.

7 komentarzy

 
  • Nata;*

    Jak to kończysz to masz zaczynać nowe, rozumiesz!:)Bo nie wytrzymam;)

    13 gru 2014

  • Loriii

    Nie rozumiem tego zakończenia :c

    13 gru 2014

  • IskierkaNadzieji offical

    Taakk xd wyrywki. Dialog zakończył opowiadanie. Tam to to maly przedsmak co znajdziecie w wydanek trylogii. Oczywiście poddanej wieeeelllkkkiim edycjom i korektom.

    12 gru 2014

  • Nata;*

    "Nie odpowiadać na zaczepki."-to ona ma niezłe motto;). ale dalszej części jakoś nie mogę zrozumieć, dziecko, choroba?Jakieś wyrywki?Proszę o wytłumaczenie;)

    12 gru 2014

  • IskierkaNadzieji offical

    Ahahahaha spoko nie mam ci za zle. Dialogi sa i takie będą.  Do stylistyki tez nie widze nic. Wczoraj to pisalam bedac pod wplywem ciężkiego zmeczenia. Zważywszy ze do 4 rano robilam projekt. Buziaki xd

    12 gru 2014

  • krytyczna

    nie chce cię hejtować, ale tekst jest przesłodzony, jest bardzo dużo błędów stylistycznych, a dialogii momentami są tak sztuczne i bez sensowne, że nie da się tego czytać. Z ledwością dotrwałam do końca. Ale to tylkomoje zdanie

    12 gru 2014

  • Pjjjoonaaa

    Gratulacje za pomysly i ze sie udalo :D

    12 gru 2014