Bolesna zazdrość. Cz. 1

Jasny gwint! Patrycja powinna tu być dokładnie 34 minut temu. Miała oddać mi papiery w sprawie mojej nowej kliniki.

- Dzień dobry co podać? – Spytał wysoki i chudy kelner stojąc nade mną. Najchętniej poproszę rozgrzaną patelnie abym mogła ubić nią Patkę.
- Kawę. Z cukrem. Czarną. – Mówiłam z przerwami przyglądając się w oddali Pani spóźnialskiej. Jej czarne długie włosy rozwiewał świeży wiatr.  
- Lili przepraszam. Karolinka zachorowała. Nie mogłam ją zaprowadzić do przedszkola więc byłam zmuszona zawieźć ją do mamy. Naprawdę przepraszam.
- Nie ma sprawy. Co jej jest? – To wspaniałe dziecko. Kiedy miała kilka wiosenek prowadziłam jej kartotekę w szpitalu. Od małego cierpiała na zatoki. Lecz jej stan był stabilny. Nic groźnego.  
- Dopadła ją angina. Wiesz jak to z dzieciakami. Jedno tam kichnie i już. A jak tam Twoje sprawy uczuciowe? – Cholera. Zawsze ciekawska.
- Zerwał zaręczyny. – Spojrzałam na kawę którą podał mi kelner.
- To ja tez poproszę, tylko zwyczajną latte. – Szybko dodała. Przeniosła wzrok na mnie. – Dlaczego? Dalej cię bił? Obiecał przecież że się zmieni. – Nie tylko dla Ciebie jest to takie niezrozumiałe.  
- Patrycja nie mam ochoty o tym gadać. Było minęło. Traktował mnie raczej jako swoją służącą i tyle. Zresztą dobrze się stało. Teraz przynajmniej mogę się rozwijać. Od dawna marzyłam o własnej klinice. Więc jak? Pokazuj papiery! – Klasnęłam energicznie i z zachwytem w dłonie.  
- Zerknij. – Wyjęła z wielkiej torby biurowej stertę dokumentów. – Rozpatrzyłam już sprawę budowy. Architekci zostaną zatrudnieni z jak najwyższej półki. Podejmą się wykonania tego… - Sięgnęła po inną kartkę z dużym skupieniem. – projektu. Budowanie zajmie pół roku. Szkielet musi być solidny i sprawdzony. Koszty to rzecz do uzgodnienia. Ze wszystkim oczywiście. Ze sprzętami i tak dalej. Starałam się obniżyć cenę do minimum. Ale zobaczymy co dalej.
- Od zawsze wiedziałam, że niezła z ciebie negocjatorka.  
- Ahaha daj spokój. Słuchaj. – Przerwała gdy podano jej kawę po czym skinięciem głowy podziękowała za nią. Od zawsze zazdrościłam jej tej stanowczości i tej klasy która w niej siedzi. – Halo Lilka zadałam Ci pytanie. Jesteś coś nieobecna. Wszystko w porządku?  
- Tak przepraszam. Zamyśliłam się trochę o całej robocie. – Skłamałam. Tak naprawdę nie interesowały mnie te papiery, ale musiałam je przejrzeć. Ponagliłam ją tylko aby przestała gadać o moim byłym Łukaszu. – Możemy zrobić sobie przerwę?
- Ale dopiero zaczęłyśmy.
- Wiem i nawet nie zdążyłyśmy dobrze porozmawiać.  
- Faktycznie. Ahahha. Zależy mi na czasie korzystnym dla Ciebie. W końcu wiszę ci przysługę.
- Oj Patka żebyś Tyl..
- Widzisz tego faceta po lewej? Od początku patrzy na Ciebie jak w obraz. – Przerwała mi.
- Co? O czym ty mówisz? Który? – Rozejrzałam się.
- Ten przystojniak co żłopie herbatę. Nie spuszcza z Ciebie wzroku. –Jasne, jasne.  
- O w mordę. – Co za ideał. – Jak Bóg Grecki.
- Uuu patrzycie na siebie z taką namiętnością. Aż się poprawię na krześle. – Zaśmiała się.
- Perfekcyjny. – Mężczyzna ubrany w dopasowany czarny garnitur. Z pięknie wyrzeźbionymi ustami. Kwadratową jakże męską szczęką. Oczy nawet w oddali oddawały intensywny brąz. Włosy miał rozwiane, czarne jak węgiel ale jednocześnie błyszczące. Jego karnacja jak wszystko inne utwierdzały fakt iż jest obcokrajowcem. Dokładniej mówiąc przypominał mi Turka.
- Z wyglądu a i owszem chodź wolę swojego Dawida. Ciekawi mnie tylko jaki z charakteru.  
- Jak dobrze że założyłam moją czarną sukienkę i szpilki. – Dodatkowo miałam związane elegancko blond włosy w luźnego koka i byłam delikatnie umalowana. Prezentowałam się bardzo szykownie i kobieco.
- Zagadaj do niego.  
- Nie. Zwariowałaś?
- Nie widzisz jak jest Toba zainteresowany? Sama na niego patrzysz. I on i ty bez ruchu. Iskrzy mi tu między wami.
- Ja go nie znam. A jak to jakiś sado maso, terrorysta? – Zadrwiłam, lecz rzeczywiście przeszło mi to na początku całkiem poważnie.
- No chyba żartujesz! Skąd ci to przyszło do głowy?
- Tak jakoś. No wiesz… za dużo naczytałam się książek.
- Za dużo czytasz. To prawda.  
- Oo tak twierdzisz?
- Nie. Twierdzę, że powinnaś ruszyć ten tyłek i zagadać do niego.  
- Daj spokój. Może patrzy na mnie z nudów? Mam coś na nosie. Czy coś tam. – Tak jestem! Byłam i zapewne umrę nieśmiała. Nie chce się narzucać.
- Nie denerwuj mnie. Bo sama wstanę!  
- Przestań. – Machnęłam ręką.
- Tik tak! – Stukała opuszkami palców w złoty zegarek. – Czas mija. Wybieraj.
- Wiesz co.. daj mi te papiery. Przejrzę je sama w domu. Zdzwonimy się.
- Dziewczyno uspokój się. Chce tylko uratować Twoje serce, które już niedługo zamieni się w zimny głaz!  
- Bardzo śmieszne!  
- Nie widzisz jak on na ciebie patrzy?
- Widzę. I zaraz się zadławi kawą.
- Tym bardziej! Uratuj go lisiczko! – Zaśmiała się głośno, że wszyscy siedzący odwrócili się w naszą stronę.
- Brałaś coś dzisiaj? Patrycja nie mam czasu na romanse. Rozumiesz? – Mówiłam całkowicie serio. Chciałam się skupić wyłącznie na sobie. Przynajmniej w tym momencie.  
- Chcesz trochę w żyłkę?!  
- Patka! – Co za poczucie humoru. - Słuchaj kiedy masz wolny czas?
- Za 2 tygodnie … wtorek? - Upiła swój napój.
- Aż tak długo? Niech będzie. Wtedy to omówimy. U mnie w domu. Umowa?  
- Jasne.  
- Muszę lecieć.
- Już? Czemu?  
- Muszę zrobić zakupy. Rodzina do mnie dzisiaj wpadnie. A mam w lodówce tylko jogurt i żelki.  
- To teraz Ci się przypomniało! Wiesz co…. Wisisz mi pączka za to. Albo jakieś inne ciastko.
- Już nie jesteś na diecie?
- Ahahahah ja i dieta. To nawet do siebie nie pasuje. Ale na pewno nie uciekasz ode mnie?
- Jasne, że tak. Za chwilę rzucisz się na tego biednego faceta i go tu przywleczesz za fraki.
- Ah… ja i moja kobieca intuicja mówi mi że Ci się podoba.
- Co?! Nieee….  
- Tak, tak. – Uśmiechnęła się słodko kiwając głową. – Nie zaprzeczaj.  
- Cześć! – Pożegnałyśmy się buziakiem w policzek, jak to przystaje na kobiety.  

Wzięłam od niej jeszcze parę kwitków aby się z nimi zapoznać bliżej.
Szłam ulicą szukając najbliższego supermarketu. Wkroczyłam pewnym krokiem do Almy. Do koszyka włożyłam makaron, ser żółty, oliwę z oliwek, paprykę, sos Tao Tao oraz parę innych specjałów. Na kolację postanowiłam przygotować a’la chińskie danie z piersi kurczaka i ryżem oraz zapiekankę z mięsem.  
Wracając do domu poczułam jak mój telefon ciężko wibruje w telefonie.

- Halo? – Odebrałam.

( Kochaniutkie moje! Jest już pierwsza część! Jak widać! Jestem strasznie podekscytowania że zaczyna się nowa przygoda. Napisałam już 5 kolejnych części, ale będę je dodawała codziennie.  Komentujcie! Gwarantuje Wam milutkie czytanie następnych działów. Samej mi podobają się kolejne działy. ahahha. Buziaczki <33 Całuje!!!! Pozdrawiam  IskierkaNadzieji )

IskierkaNadzieji

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1282 słów i 7147 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Wow

    Bardzo ciekawe :) pisz dalej

    19 paź 2014

  • Użytkownik Alonelonely

    Potwierdzam lola. Ciekawie, ciekawie ^^

    10 paź 2014

  • Użytkownik lola

    pieknie sie zaczyna

    19 wrz 2014