Anioł cz.4

Po chwili dotarlo do niej, ze cos do niej mowi.
- Dzien dobry. Przepraszam trace zasieg i nie moglam pana zrozumiec. Dzwonie z ksiegarni, w ktorej pan ostatnio byl i pytal o ksiazke " Trzy metry nad niebem". Zostawil mi pan swoja wizytowke.  
- Aaa.. tak pamietam. Przyszly juz? Moglbym po nia przyjechac dzisiaj? Na przyklad za jakies pietnascie minut?
- Naturalnie, to ja już bede konczyc w takim razie i zaczne jej szukac, bo jeszcze nie udalo mi się dobrac do tych pudel.- powiedziala szeptem przejeta faktem, ze znow go dziś zobaczy.
- Dobrze, moze się mnie pani spodziewac za pietnascie minut. Do zobaczenia.
- Do widzenia.
Rozlaczajac się już zaczynala odplywac w sen na jawie o tajemniczym kliencie ze szkoly tanca. Musze zaczac szukac tej ksiazki, bo on nie dlugo tu bedzie. Wracajac do rzeczywistosci skierowala się z faktura na zaplecze. Okazalo się, ze ksiazki sa ulozone tak jak wskazuje faktura co ulatwilo sprawe. Musiala jeszcze tylko znalesc odpowiednie pudelko, a z tym już bylo gorzej, tyle ich tam bylo.  
Buszujac w kartonach uslyszala, ze ktos wchodzi do ksiegarni. Wyszla z zaplecza. Przyjechalo jej wloskie jedzenie, zaraz jednak do sklepu wszedl drugi kurier tym razem z fast foodem.  
Zaplacila za jedzenie i od razu zabrala się za nie zeby nie wystyglo. Ksiazki poszuka za chwile, to moze poczekac jej zoladek nie. Gdy pochlaniala spaghetti do sklepu wszedl Honorski, rownie oszalamiajacy jak dwa dni temu. Przestala jesc i starala się jakos uprzatnac jedzenie, ale nie byla zbyt szybka. Zdazyl zauwazyc obciazajace ja dowody, ktore ukryla za lada.
- Prosze skonczyc. Wystygnie pani i nie bedzie już takie dobre. A tak wogole to dzien dobry po raz drugi.- odparl przyjaznie Honorski.
-Przepraszam pana, już ide po ksiazke.- odparla speszona.
- Znalazla ja pani? Prosze najpierw dokonczyc lancz, nie chce zeby pani padla mi tu z glodu. Nie wybaczylbym sobie tego.  
- Tak, znalazlam. Pojde po nia. - szepnela wstajac z krzesla.
- Widze, ze probuje się mnie pani pozbyc ze sklepu.- rzucil zaczepnym tonem.
-Alez nie, ja chcialam tylko jak najszybciej ja panu przekazac. Mowil pan, ze to dla pana bardzo wazne.- jakala sie, a to już nie byl dobry znak. Ostatni raz gdy jej się to zdazylo poznala Kube.
- Nic nie jest wazniejsze od pani zdrowia. Prosze skonczyc posilek, poczekam. Jesli krepuje pania moja osoba moge isc po ogladac ksiazki.
- Mozesz zostac jesli chcesz. Prawie skonczylam, - zdala sobie sprawe, ze zwrocila się do niego jak do znajomego.- Przepraszam, zagalopowalam sie. Moze pan zostac jesli to panu nie przeszkadza.  
- Ooch.. Prosze nie przepraszac i nie bedzie mi to przeszkadzalo jesli się ze mna podzielisz. A tak poza tym jestem Tymon i tak wiesz jak się nazywam z wizytowki, ale lepiej dopilnowac formalnosci. A jak pani ma na imie?- nawijal wyciagajac reke w jej strone.
Automatycznie podala mu swoja. Nic nie odpowiedziala.
- A imie?- teraz już jawnie się z niej smial.
- Ania. Ania Aniolkiewicz.- powiedziala zmieszana.
- Sliczne imie Aniolku.- wymruczal Tymon.
Zaparlo jej dech w piersi gdy wypowiedzial okreslenie, ktorego zawsze uzywal jej ksiaze z bajki.
- Teraz już wiem dlaczego slyszysz czasem, ze jestes aniolem. Moze to przez twoje nazwisko? Bardzo orginalne.
- Naprawde chcesz troche? - wyrzucila z siebie bedac jeszcze nadal w szoku.
- Jedz spokojnie, tak sobie tylko zartowalem.- w jego glosie nadal bylo slychac te wibracje gdy wypowiadal slowo aniolek.
Zabrala się za jedzenie, cala uwage skupiajac na tym by widelec z makaronem trafi do buzi, a nie wysmarowal jej pol twarzy. Gdy skonczyla jesc i w miare już ogarniala sytuacje zauwazyla, ze się jej przyglada dziwnym wzrokiem. Nie wiedzac jak zareagowac na to spojrzenie wyszla na zaplecze wyrzucic pusty pojemnik i przy okazji zabrac ksiazke.  
- Prosze, to twoja ksiazka.
- Dziekuje, ratujesz mi zycie. - szepnal wciaz się w nia wpatrujac.
Nie mogla wytrzymac jego spojrzenia i zapytala, - Czy cos jest ze mna nie tak? Mam co na twarzy?
- Co? Och, nie! Przepraszam za to cale wgapianie sie, ale twoje oczy mnie hipnotyzuja. Sa tak intensywnie niebieskie, jak morska woda, ktora mogla by mnie pochlonac gdybym probowal się w niej zanuzyc.
Szczeka jej opadla. -- Zarty sobie ze mnie robisz? Powinienes zapisac się do szkoly aktorskiej.- rzucila z pozoru lekkim tonem.
- Aniu.. Ja.. - zmieszal się i dopiero wtedy przestal się jej przygladac. - Nie wiem co powiedziec, a zreszta nie wazne. Przepraszam Cię za swoje zachowanie.
Musial się jeszcze jednej rzeczy dowiedziec.
- Ten numer, z ktorego do mnie dzwonilas to numer ksiegarni? Pozwolisz, ze sobie go zapisze?
I nie czekajac na zgode wyjal telefon i zapisal numer.
- To nie numer ksiegarni tylko moj. Mozesz go zapisac, -odparla z przekasem. - jak bedziesz potrzebowal jakiejs ksiazki to dzwon.
Mial nadzieje, ze to powie. Chcial do niej dzwonic, ale nie w sprawie ksiazek. Od momentu jak ja zobaczyl mial ochote przyciagnac ja do siebie i pocalowac tak zeby nie byla w stanie jasno myslec ani nawet oddychac. Nie wiedzial skad taka reakcja, znal ja od blisko dwoch dni, a już nie mogl przestac o niej myslec. Od momentu gdy dal jej swoja wizytowke co jakis czas sprawdzal telefon, choc wiedzial, ze predzej niz w srode nie zadzwoni z informacja.
- Aniu, prosze nie gniewaj się na mnie. Nie wiem co we mnie wstapilo. - powiedzial przepraszajacym tonem.- Spojrz na mnie. Aniu!
Jego jezyk piescil jej imie gdy je wypowiadal.
- Tymon nie gniewam się, nie masz za co przepraszac. Jak dobrze mniemam to byl komplement- usmiechnela się pokrzepiajaco.
Ulzylo mu gdy zobaczyl jej piekny usmiech. Tak bardzo chcial ja pocalowac, jesli jeszcze chwile dluzej tu zostanie zrobi to nie baczac na konsekwencje. Nie chcial zeby go odepchnela gdyby ja pocalowal, chcial zeby sama pragnela tego pocalunku.
- To moze ja już pojde. Nie chce Ci przeszkadzac i odrywac Cię od pracy, a widze, ze masz jej nie malo. Jeszcze raz przepraszam. Trzymaj sie. Milego dnia. Do zobaczenia mam nadzieje. Czesc. - i wyszedl.
Nie zdazyla nawet odpowiedziec na pozegnanie. - Czesc.- szepnela za oddalajacym się Tymoteuszem Honorskim.
Stala jeszcze chwile patrzac na drzwi za, ktorymi zniknal Tymon. Przypomnialo jej się, ze ma jeszcze do zjedzenia zamowionego fast fooda. Gdy skonczyla lancz, postanowila wrocic do pracy.
Rozladowywanie ksiazek zajelo jej wiecej czasu niz myslala. Udalo jej się jednak zdazyc przed panem      Bogdanem.
Bogdan Mazurkiewicz doznal kolejny raz szoku tego dnia i to za sprawa tej samej osoby. Byla nia oczywiscie Ania. Praca, ktora mu zwykle zajmowala nie cale dwa dni jej zajela nie cale popoludnie. Ta dziewczyna zasluguje na podwyzke, zdecydowanie tak. Moze na poczatek pusci ja szybciej. Ciezko bylo ja przekonac zeby zostawila sobie troszke pracy na jutro, wolala skonczyc to co zaczela. I to rozumial. Wkoncu mu się udalo. Musial wrecz wypchnac ja za drzwi ksiegarni.  
Wydawala się jakas przygnebiona, nieobecna, moze miala jakies problemy w domu albo na uczelni. Mial nadzieje, ze to nic powaznego i wszystko wroci do normy, i znow stanie się rozesmianym aniolkiem.
Ania zmierzajac do samochodu zastanawiala się nad tym pokreconym dniem, ktory powoli miala się już ku koncowi. Najpierw Tymon i to jego dziwne zachowanie, a pozniej szef wyganiajacy ja z ksiegarni do domu. O co im wszystkim dzisiaj chodzi? Chciala jak najszybciej znalezc się w domu, wziac kapiel, zjesc cos i polozyc się spac. Pragnela aby ten dzien się jak najszybciej skonczyl. Miala już dosc na dzisiaj przezyc, nie potrzebowala wiecej. Wchodzac do domu miala nadzieje, ze Kuby jeszcze nie ma albo jest tak zajety soba i nie bedzie jej dlugo meczyl. Okazalo się, ze jest sama w domu. Odetchnela z ulga, poszla od razu napuscic sobie wody do wanny. Przebrala się i zaczela szykowac sobie kolacje, sprawdzajac czy woda się nie przelala, nie zauwazyla, ze wrocil kolejny domownik.  
- Hey, jest tu kto? Ooo.. Czesc Aniu, jak minal dzien? Padam na twarz, tylko ciepla kapiel, cos na ruszt i spac. - trajkotala Angela.
- Hey, mam dokladnie taki sam plan na wieczor jak ty.- odparla ze smiechem Ania.- Kolacje już wszamalam, a teraz czas na kapiel. To narazie, obiecuje, ze postaram się jak najszybciej ogarnac, ale musisz miec tez troche wyrozumialosci dla mnie.
- Nie ma sprawy kochana. Mozesz siedziec jak dlugo chcesz, nie spieszy mi sie. Zrobie sobie uczte, a to mi troche zajmie.- szepnela z blyskiem w oku Angela.
Wchodzac do wanny Ania czula, ze się rozluznia. Caly ciezar dnia zaczal splywac z niej razem z zelem czekoladowym, ktorego zawsze uzywala gdy miala ciezki dzien. Zel czekoladowy dzialal na nia kojaco. Lezala tak dlugo az woda prawie wystygla, skonczyla się myc i wyszla z wanny. Szybko się wytarla i przebrala w ciepla pizame. Przeniosla się do pokoju zwalaniajac tym samym lazienke i uciekajac od towarzystwa wspolokatorki. Chciala byc sama, polozyc się i zasnac wreszcie. Dlugo musiala czekac az przyszedl sen, ale wkoncu nadszedl nie dajac jednak ukojenia. Mimo, ze nic jej się nie snilo, stan zawieszenia, w ktorym się znajdowala meczyl ja, przytlaczal. Nagle ze snu wyrwal ja dzwiek otwieranych drzwi, uchylila oczy i zauwazyla Kube skradajacego się do pokoju. Nadal nie majac ochoty na zadne rozmowy, udawala, ze spi. Kuba nie chcac budzic Ani, przebral się po ciemku i wslizgnal do lozka. Poczula rece Kuby przyciagajace ja do niego. Wtulila się w niego, co powital z jekiem zadowolenia. Uwielbial ja tulic, idealnie pasowala do jego ciala, jakby Bog stworzyl Ja dla niego. Gdyby ja stracil jego zycie stracilo by sens. Nie chciel nawet wyobrazac sobie takiego obrotu sprawy. Poczula, ze Kuba jest spiety, z calego cialo emanowalo napiecie.
- Cos się stalo?- szepnela obracajac się twarza do niego.- Jestes spiety.
-Och.. obudzilem Cię Aniolku. Przepraszam, nie chcialem.- szepnal prosto w jej nastwione usta.- Wszystko w porzadku, nic się nie dzieje.
- Przeciez czuje i slysze to w twoim glosie. Dlaczego nie chcesz mi nigdy nic powiedziec? Ukrywasz przede mna swoje uczucia. A zreszta nie wazne, nie to nie.- wysapala zdenerwowana. Probowala uwolnic się z jego objec, ale trzymal ja mocno, uniemozliwiajac jej wysilki.
- Aniu, kochanie! Nie denerwuj się i nie uciekaj ode mnie. Prosze..- wyszeptal tulac ja jeszcze mocniej i chowajac twarz w jej wlosach. Pachnialy tak nieziemsko. Truskawka.
- Pusc mnie, nie mam już do tego wszystkiego sily.
Z jekiem frustracji przewrocil się na plecy, wypuszczajac ja z objec. - Dlaczego musisz byc taka upierdliwa?
- Bo cię kocham idioto i martwie się o ciebie. To ci nie wystarczy? Albo mi powiesz albo bedziesz spal dzisiaj sam. Wybieraj!
- Uhhh.. Jestes niemozliwa. Nie chce cię martwic. Chce ci oszczedzic zmartwien, ale ty mi na to nie pozwalasz - odpowiedzial przez zacisniete zeby.
- Kochanie najbardziej martwi mnie to, ze cos przede mna ukrywasz, a nie sama sprawa. Jestesmy razem, wiec powinnismy mowic sobie o wszystkim, ale widac ty masz co do tego inne zdanie.
Zapalila lampke stojaca na szafce przy lozku. Zobaczyla, ze Kuba nerwowo pociera twarz, ten gest zaniepokoil ja jeszcze bardziej. Byl sfrustrowany, mial jakis problem, a ona zamiast go wspierac jeszcze bardziej go dolowala. Chciala po prostu wiedziec co się dzieje z jej mezczyzna.
- Powiedz mi, prosze. - szepnela nachylajac się w jego strone.
Wiedzial, ze jesli jej teraz nie powie, bedzie go meczyc pytaniami, a w najgorszym przypadku obrazi się na niego. A tego nie chcial, potrzebowal jej teraz jak nigdy dotad.
- Aniu, chodzi oto, ze.. - zawachal sie, bal się jej reakcji.

Anna2207

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1904 słów i 11528 znaków.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik Nameless

    No fajne, fajne ;)

    26 cze 2014

  • Użytkownik lula

    świetnee:)

    25 cze 2014

  • Użytkownik Coori

    Fajne ;))

    25 cze 2014

  • Użytkownik Kiniaaa

    Swietne :* pisz dalej :)

    25 cze 2014

  • Użytkownik Kiniaaa

    Swietne :* pisz dalej :)

    25 cze 2014