Academy of the Four Elements. Rodział VII

Academy of the Four Elements. Rodział VII...ciemność wróciła by ją zabrać. Nie tylko nie moja…

- Luna! –  
Obudziłem się cały zalany potem. Zły sen ale co on oznaczał? Dlaczego była tam Luna? I najważniejsze pytanie czemu użyłem wody? Na żadne nie znalazłem sensownej odpowiedzi, postanowiłem na razie nikomu o tym nie mówić. Spojrzałem na zegarek była 6:45, wstałem z łóżka i zobaczyłem na szafce szklankę wody, nie wiem co mnie podkusiło ale wyciągnąłem rękę i skierowałem ją na naczynie, woda zaczęła unosić się w górę. Uformowała się w nie duża kulę wody, kiedy zdałem sobie sprawę co zrobiłem momentalnie odsunąłem dłoń, a woda wróciła na swoje miejsce. Z tym na pewno będę się musiał udać do dziadka, to nie jest normalne… Idę biegać, świeżę powietrze dobrze mi zrobi.

^^^ Luna ^^

Od dobrej godziny nie mogłam zasnąć, spojrzałam na zegarek 6:30. Powoli wstałam z łóżka i spojrzałam przez okno, słońce dopiero co się podnosiło. Założyłam strój do biegania i wyszłam na dwór. Teren szkoły był ogromny, biegłam wzdłuż pewnej alejki gdy naglę się skończyła ale droga prowadziła dalej. Po jakiś 30 minutach biegu przez lasek przez który prowadziła owa droga, znalazłam się na małej polanie, na środku znajdowało się małe jeziorko a tuż obok piękna drewniana ławka. W powietrzu unosił się zapach trawy, miejsce było magiczne. Podeszłam do wody, była krystaliczna, można było się przejrzeć jak w lustrze. Postanowiłam sobie trochę poćwiczyć, zaczęłam od wody. Przybierała ona kształty jakie chciałam, słuchała mnie, opanowałam mój królewski żywioł w stu procentach, czas na coś nowego. Spojrzałam na nadgarstek, szara spirala, powietrze. Zamknęłam oczy, poczułam lekki powiew porannego wiatru, uniosłam ręce w górę i zaczęłam nimi gestykulować. Uniosłam powieki ku górze, wszystko wokół mnie wirowało. Liście tańczyły, a powiew powietrza muskał co chwilę moje zaróżowione policzki. Naglę wyczułam że ktoś się do mnie zbliża, nie wiele myśląc odwróciłam się i potraktowałam tą osobę żywiołem powietrza która w kilka sekund leżała już parę metrów ode mnie.
- No no mała nie tak agresywnie – usłyszałam głos chłopaka, znałam ten głos to był Natahniel, momentalnie do niego podbiegłam.
- Jejku przepraszam, nie wiedziałam że to ty ja się tylko… no…
- Broniłaś się, rozumiem. Zasłużyłem sobie, nie powinienem się tak skradać. – czarnowłosy uśmiechną się do mnie ciepła, a ja momentalnie go odwzajemniłam.  Pomogłam chłopakowi wstać i udaliśmy się na ławkę, rozmawialiśmy dość długo. Nie dosyć że jest bardzo przystojny to jeszcze ma bardzo fajny charakter.  
- Cóż za to że mnie tak brutalnie potraktowałaś, muszę się odegrać. Mam nadzieje ze umiesz pływać. – mówiąc to puścił do mnie oczko. Jak oparzona odskoczyłam od ławki i zaczęłam uciekać, byłam po drugiej stronie jeziorka i spostrzegłam że nikt za mną nie biegnie. Rozejrzałam się , chłopaka nigdzie nie było, naglę poczułam rękę na plecach i w przeciągu kilku sekund znalazłam się pod wodą, kiedy wypłynęłam  nie pozostałam dłużna chłopakowi rzuciłam w niego ogromną kule wody, a sama wyszłam na brzeg. Kiedy spojrzałam na Natahniela był już suchy, no tak w końcu to ogień.
- Teraz będziesz czekał aż wyschnę, bo nie mam zamiaru wracać mokra do pokoju. – powiedziałam dość stanowczym tonem. Obróciłam się tyłem do chłopaka udając dziecięcego focha. Usłyszałam że chłopak idzie w moim kierunku, poczułam jego ręce na mojej tali, przytulił mnie a ja poczułam narastające ciepło, spojrzałam na ubrania byłam prawie słucha. Odwróciłam się do chłopaka, który nadal trzymał mnie w uścisku. Nasze spojrzenia się spotkały i już widziałam ze w tym momencie zakochałam się w tych krwisto-czerwonych oczach, nie było odwrotu. Nasze oddechy się mieszały, a wargi były coraz bliżej siebie. Moje serce biło jak oszalałe, ale rozum w porę zareagował odwróciłam twarz a czerwonooki musną delikatnie mój policzek. Moja wewnętrzna bogini szalała, a to był tylko buziak w policzek, ach dlaczego odwróciłam głowę, w głębi duszy widziałam że zrobiłam dobrze ale czułam lekki żal, że nie dane mi było posmakować jego ust.
- To co mały wyścig? – z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka – Jeśli wygram dostanę trzy buziaki..
- A jeśli przegrasz przez dwa weekendy robisz mi siadanie do łóżka- odpowiadając rzuciłam się do biegu. Po około 40 minutach byliśmy już na dziedzińcu, niestety w końcówce Natahaniel mnie wyprzedził, wygrywając wyścig.
- Czekam na nagrodę – wydyszał szczerząc przy tym zęby. Podeszłam do czarnowłosego i pierwszy pocałunek złożyłam w lewy policzek, drugi w czubek nosa co sprawiło że chłopak słodko się uśmiechnął. Trzeci buziak miał „wylądować” na prawym policzku ale chcąc złożyć ostatni pocałunek moje wargi dotknęły kącika usta Natahniela. Poczułam przeszywający mnie miły dreszcz, on też najwyraźniej musiał coś poczuć bo spojrzał mi w oczu i uśmiechnął się. Przytulił mnie i złożył swoje mokre wargi na moim czole, poczułam się taka bezpieczna. Nagle do moich uszu dotarł szept
- Intrygujesz mnie mała – i odszedł zostawiając mnie samą, zdezorientowaną, tęskniącą za jego dotykiem i  
- Zakochaną – szepnęłam do siebie.  


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Być może jeszcze dziś ukarzę się ciąg dalszy, nie obiecuje ponieważ jest to pisane na bieżąco. Postanowiłam że będę opowiadanie dodawać co czwartek, ale po kilka rozdziałów.
Strzałka !

Pannaem

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1059 słów i 5802 znaków.

1 komentarz

 
  • Nataliiia

    Kiedy next???

    15 wrz 2016